18 sierpnia 2008

Niekulturalna kultura

Powtarzalność, doprowadzana do absurdu, boli. Kiedy przemierza się szerokie połacie naszego kraju, a radio ustawione jest na jedną z bardziej standardowych rozgłośni, można paść. Chyba, że odczuwa się silną potrzebę zresetowania mózgu, a dodatkowo jedzie się z przyjaciółmi - wtedy można obrócić to w kicz i dowcip, pomachać rękoma, powrzeszczeć jakieś banały i dobrze się bawić. Jeśli jednak ktoś włącza to dla relaksu, a druga strona niekoniecznie podziela tego typu zainteresowania, można oszaleć. Owszem, w dużych miastach bywa lepiej w tej materii, bo można przełączyć na stację rockową, jazzową lub też z muzyka klasyczną, ale w mniejszych ośrodkach... szkoda słów...

Popatrzmy zresztą na pewne sierpniowe zjawisko, a mianowicie festiwal muzyki polskiej w Londynie. Czy występowały tam młode, rodzime zespoły, które dostałyby w ten sposób szanse na podpisanie kontraktów płytowych i na zagraniczną karierę? Umożliwiono tam występ Muchom, Renotnowi, Novice, The Car Is On Fire albo chociaż Myslovitz? Skądże znowu - gwiazdą została Beata Kozidrak, która tym samym urosła do miana ambasadorki polskiej muzyki. Nie dość, że poza paroma letnimi festiwalami (Open'er, OFF w Mysłowicach, może Węgorzewo i Jarocin) nie możemy liczyć na dość regularne koncertowanie młodych, ambitnych zespołów, tworzących współczesną muzykę (np. Orson czy też Hard-Fi), to jeszcze eksportujemy na Zachód... no cóż, nasze specjalności w postaci Dody na ten przykład.

Nie chodzi mi o to, by rozpoczynać rytualne narzekania - raczej uzmysłowić stan rzeczy, w którym się znajdujemy. Nadał połowa z nas nie ma w ciągu roku czasu, by sięgnąć po książkę, a rodzima telewizja katuje nas trzeciorzędnymi telenowelami i filmami sensacyjnymi. By dostać "coś więcej", do tej pory trzeba było czekać do okolic 23.00. Teraz i to nie za bardzo pomaga (telewizyjny prime-time ulega wydłużeniu), pomaga za to - kupno kablówki czy też talerza satelitarnego, co jednak kosztuje - i to nie tak znowu mało. Nic więc dziwnego, że coraz większa grupa ludzi nie planuje obecności telewizora w ich życiu - i jakoś się temu nie dziwię.

Internet nieco tu pomaga - wystarczy w końcu włączyć jeden czy drugi serwis rozgłośni sieciowych, by spokojnie spędzić całe godziny przy ulubionej muzyce. Rozliczne fora internetowe pozwalają fanom i fankom komiksów na uwolnienie się od powszechnej opinii, że to "nie jest sztuka" i że "są dla dzieciaków". Nadal jednak jest to dużo bardziej ucieczka we własną niszę niż doprowadzenie do stanu, w którym w szerokim, społecznym odbiorze pojawi się świadomość istnienia alternatywnych rzeczywistości kulturalnych. Wspaniale, że mamy z kim pogadać o "Miasteczku Mikropolis" albo o najnowszych trendach w muzyce klubowej, ale czy na tym powinniśmy poprzestać?

Na tym właśnie polegać powinna edukacyjna rola Telewizji Polskiej. Dopóki będzie ona uzależniona od reklam i słupków oglądalności, dopóty o 20.00 będziemy mogli oglądać Sopot (s)Hit Festival i inne cuda. Nie żądam deportacji Dody na Sybir - ale chciałbym na tym samym kanale, o tej samej porze, w dzień/dwa/tydzień po tym zobaczyć dajmy na to retransmisję "Jazzu na Starówce" albo festiwal Audioriver. Chciałbym różnorodności, a nie zastępowania jednej monokultury inną. Chcą show? Niech więc przygotują format, w którym gwiazdy polskiego popu śpiewają zagraniczne przeboje muzyki alternatywnej - może być ciekawie, aż chciałbym to zobaczyć. Prawo inżyniera Mamonia działa, bo nikt nie chce go zmienić - a już najwyższy czas!

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...