Irena Kołodziej |
Nie w tym jednak rzecz.
Na parterze deweloper przewidział powierzchnię handlową. Zapewne także drogą, więc nie wynajmie jej byle komu. Będzie tu Biedronka. Do sklepu trzeba będzie dowieźć towar. No i wypłynęła kwestia dojazdu i parkowania samochodów dostawczych.
Wypłynęła, a raczej wyciekła. Bo nikt nas, mieszkańców, nie pytał o to, jaki sklep ewentualnie byłby w okolicy potrzebny i jak rozwiązać nieuchronną kwestię zaopatrzenia. Konieczność codziennych dostaw do dużego, sieciowego sklepu oznacza przecież, że od godz. 5 rano po cichym dotąd osiedlu będą jeździły wozy z towarem. Będziemy musieli pożegnać się z ciszą, popsuje się jakość powietrza.
Teraz, gdy sprawa wyciekła, okoliczne wspólnoty mieszkaniowe stały się dla siebie konkurencją. Każdy walczy o to, żeby to bezcenne dobro – ciszę – zachować dla siebie. Nowolipie woli dojazd od strony Nowolipek, Nowolipki wręcz przeciwnie. Każda ze stron ma argumenty. A ktoś musi przegrać – i przegra.
Czy akurat Biedronka jest nam tu potrzebna? W bliskiej okolicy przewidziano już jedną: w lokalu po kinie Femina (znany skandal z rugowaniem kultury), w nieco dalszej, przy al. Solidarności, od dłuższego czasu działa druga. Po co nam trzecia? Żeby do reszty zbankrutowali okoliczni drobniejsi sklepikarze? Przecież nie wytrzymają konkurencji z siecią! Zwłaszcza wobec niesprawiedliwej polityki czynszowej miasta, kierującego się wyłącznie zasadą bezpośredniego zysku: wszyscy płacą tę samą stawkę, i sieć, i szewc czy antykwariusz. Dotychczasowi właściciele pójdą na kasę w Biedronce, za 1000 zł miesięcznie... albo na bezrobocie.
Mamy złe prawo. Nie tylko właściciel czy deweloper powinien decydować o sposobie wykorzystania własnej powierzchni handlowej. Miasto i dzielnica powinny dysponować rodzajem planu czy mapy potrzebnych placówek, a mieszkańcy – mieć liczące się prawo głosu w tej sprawie, choćby w drodze propozycji czy korekt.
Kiedy rozmawiałam o tym z radnym Śródmieścia, Jerzym Budzynem, oburzył się: jak to, chciałaby pani dyktować właścicielowi budynku, co mu wolno, a co nie? A pani chciałaby, żeby ktoś pani zabraniał urządzić mieszkanie tak, jak pani ma ochotę?
Odpowiadam: prawo własności nie jest prawem natury. Przepisy ruchu drogowego obowiązują zarówno na drodze publicznej, jak i prywatnej, bo za dobro wyższe niż własność uznajemy ludzkie życie. Analogicznie – powinniśmy mieć przepisy „ruchu”, jeśli chodzi o miejską sieć handlową. Bo za dobro ważniejsze niż własność uważam jakość życia nas wszystkich.
Irena Kołodziej
Irena Kołodziej