25 października w Zielonym Centrum Marszałkowska 1 odbyła się prowadzona przez Ewę Sufin-Jacquemart debata o ogródkach działkowych. Zaproszone do dyskusji gościnie i goście zastanawiali się nad rolą ogródków w miejskich ekosystemach, znaczeniem dla lokalnych społeczności oraz ich przyszłością - zarówno w Warszawie, jak i w całej Polsce.
Bartłomiej Piech, radca prawny Polskiego Związku Działkowców, zaprezentował stanowisko Związku wobec sytuacji prawnej, powstałej w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego kwestionującego dotychczasowe prawodawstwo działkowe. TK miał jego zdaniem nie podważać idei ogródków działkowych, lecz jedynie zakwestionować rolę PZD. Zamiast rozszerzyć uprawnienia PZD na inne organizacje, wolał jednak odebrać je Związkowi - wybierając "równanie w dół".
Skutkiem takiego wyroku jest zakwestionowanie praw działkowców do użytkowania gruntów Związku, które po wyznaczonym przez TK "okresie ochronnym" znajdą się w próżni prawnej, jeśli Sejm nie zdąży uchwalić do tego czasu nowej legislacji. Gminy i Skarb Państwa, do których należą te grunty, nie ukrywają, że zależy im na zyskach z tych gruntów, co może oznaczać urynkowienie stawek płaconych przez działkowców. Może to doprowadzić do popadnięcia tych rejonów miast w ruinę - ponowną, jako że nie chce się pamiętać, że bardzo często działkowcy otrzymywali w użytkowanie tereny zdegradowane, które przywrócili do życia.
PZD przygotował projekt ustawy, pod którą zamierza zbierać podpisy. Jego celem jest pogodzenie dotychczasowej legislacji z zastrzeżeniami Trybunału, w szczególności z poszanowaniem zasady pluralizmu organizacji działkowych. Miałyby one utrzymać prawa do preferencyjnych warunków działalności, takie jak nieodpłatne użytkowanie gruntu, a działkowcy utrzymaliby swoje prawa nabyte, takie jak własność nasiedzeń. W przypadku każdego ogródka działkowcy sami decydowaliby, czy chcą pozostać w strukturze ogólnopolskiej, czy utworzyć własne stowarzyszenie.
Grażyna Franke z okręgowego zarządu mazowieckiego PZD zaprezentowała sytuację w Warszawie. Ogródki w Warszawie znalazły się pod ostrzałem władz miasta jeszcze za rządów Lecha Kaczyńskiego, który swego czasu domagał się natychmiastowego oddania ponad 100 obiektów. Dziś w sądach toczy się 180 procesów z poszczególnymi ogródkami, niektóre z nich mają po 2-3 postępowania. Sytuacji nie zmieniła zmiana władzy - ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz stale podważa ich prawne tytuły do użytkowania gruntów. Miasto zwlekało z przekazywaniem gruntów zastępczych czy odszkodowań w zamian za tereny udostępnione pod inwestycje, oczekując na wyrok Trybunału jak na wygodne alibi.
Problemy, z którymi stykają się działkowcy w stolicy, to również dekret Bieruta i roszczenia reprywatyzacyjne, a także brak planów zagospodarowania przestrzennego. Miasta nie ukrywają, że w przeciwieństwie do ankietowanych przez CBOS (80% pytanych uważa, że ogródki w miastach powinny być zachowane) uważają tereny działek za atrakcyjną przestrzeń do sprzedania deweloperom.
Halina Siemko-Tomaszewska ze stowarzyszenia Parkowy Mokotów zaprezentowała naukową perspektywę na funkcjonowanie ogródków działkowych. Działki realizują istotne "usługi ekosystemów", a więc korzyści, jakie człowiek czerpie z przyrody. Ekosystemy są ze sobą wzajemnie powiązane i to od tych powiązań często zależy ich zdolność do świadczenia tych usług.
Przykładem presji na zabudowę terenów dzisiejszych ogródków działkowych jest sytuacja między ulicą Wołoską a Żwirki i Wigury – teren mokotowskiego klina nawietrzającego Warszawę. W ciągu ostatnich dziesięciu lat, powstało tutaj duże centrum mieszkaniowo-biurowe. Obecnie dla tego rejonu tworzony jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Analiza wariantów koncepcji planu (plany nie zostały jeszcze wyłożone) wykazuje, że planuje się poszerzenie obszaru zabudowy kosztem ogródków działkowych. Zaś na pozostałej części ogródków proponuje się "zieleń urządzoną". Zdaniem prelegentki należy wykazać, że wartości usług ekosystemu w formie ogródków przewyższają usługi ekosystemu w formie tradycyjnie rozumianej zieleni urządzonej.
Joanna Erbel, socjolożka z "Krytyki Politycznej" i redaktorka magazynu "Miasta", uznała, że sprawa działek wpisuje się w tendencje gentryfikacyjne: działkowcy wpierw odnawiają tereny zdegradowane, a gdy odzyskują one swą wartość, są z nich przepędzani. Poza byciem przestrzenią rekreacyjną działki mają również wartość edukacyjną, pokazującą dzieciom, skąd bierze się ich jedzenie. Bardzo ważne, by ogródki działkowe próbowały tworzyć przestrzenie wspólnotowe w ich obrębie. Działkom potrzeba mniej siatek i płotów, a więcej obszarów otwartych interakcji.
Podczas dyskusji głos ze strony publiczności zabrała Dorota Maj, niezależna radna z Żoliborza. Jeśli chodzi o jej dzielnicę, ma ona wrażenie, że działkowcy przyjęli postawę oblężonej twierdzy, nie podejmując dialogu z lokalną społecznością i ograniczając dostęp do użytkowanych przez nich terenów (np. przy Parku Dolnym) i znajdującej się tam ścieżki spacerowej. Wartością, którą warto wykorzystać, jest wiedza przyrodnicza działkowców, którą mogliby przekazywać chociażby uczniom.
Anna Krasowska z ROD im. Mai Berezowskiej zauważyła, że pomimo furtek ich ogródek pozostaje otwarty. Odnosząc się do wniosku o udostępnienie terenu rowerzystom stwierdziła, że przychodzące do niego na spacer osoby chwalą sobie fakt, że rodzice mogą swobodnie zostawić dzieci bez obaw o przejeżdżające obok rowery albo puszczane swobodnie psy. Grupy te mogą znacznie swobodniej korzystać z Pola Mokotowskiego. Ogród jest chętnie odwiedzany przez wracających do domu z kościoła Andrzeja Boboli, ale nie przeszkadza to w planowaniu na tym obszarze 15-piętrowego bloku, zabierającego połowę przestrzeni ogródka. Niestety, bardziej innowacyjne metody wykorzystania przestrzeni, jak chociażby zaktywizowanie okolicznych szkół, rozbija się o słabe zainteresowanie z ich strony.
Ryszard Niedbała z ROD Rakowiec zwrócił uwagę na inne funkcje ogródków działkowych - instytucje te organizują między innymi wczasy dla seniorów, odpoczynek dla młodzieży oraz imprezy integracyjne z lokalną społecznością. Bezpieczeństwo na ich terenie, z powodu braku należytego zainteresowania ze strony np. Straży Miejskiej, często muszą sami zatrudniać prywatną ochronę. Słabo układa się również współpraca z instytucjami socjalnymi, a mimo to na Rakowcu na działkach plac zabaw jest większy niż na okolicznym osiedlu. To wszystko działania, które działkowcy realizują w zakresie większym niż niejedna wspólnota mieszkaniowa. Mało kto pamięta również o tym, że ogródki są na danym obszarze wcześniej niż planowane w późniejszych okresach okoliczne parki i alejki.
Bartłomiej Kozek
Bartłomiej Kozek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz