Eleganckie sklepy, biura, apartamenty - taka jest wizja miasta, którą firmują przeciwnicy zachowania pawilonów na Nowym Świecie, w tym - co szczególnie smuci - jeden z radnych SLD. Skąd my to znamy - czy aby nie z Placu Wilsona, który picowano przez lata tak starannie, że dziś otwarcie na jego obszarze kawiarenki urasta do rangi ogólnomiejskiego wydarzenia? Czy reprezentacyjna ulica Śródmieścia jest dziś niedostatecznie reprezentacyjna? Komu służyć ma miasto - poprawie dobrego samopoczucia urzędników, zagranicznym inwestorom, czy może mieszkankom i mieszkańcom - a jeśli im, to którym? Odpowiedź na to pytanie powinna podlegać regularnym negocjacjom, a nie być dekretowaną z góry. Z tego punktu widzenia pospolite ruszenie w obronie życia towarzyskiego i zapowiedź wydłużenia dzierżawy dla obecnych najemców tych terenów wydaje się sporym sukcesem oddolnej mobilizacji przeciwko martwemu miastu, mającemu dobrze wyglądać przede wszystkim na pocztówkach.
Krótko o sprawie - aktualnym lokalom zagrażał między innymi brak wydłużenia umów dzierżawy. Nie brak im też oponentów, uważających ich za hałaśliwe slumsy. Popatrzmy jednak na sprawę z drugiej strony - czy dalekie od bycia "hałaśliwym slumsem" Stare Miasto jest rejonem, które dziś odwiedza się z chęcią? Teoretycznie nie brakuje tam lokali, w których można coś przekąsić czy napić się piwa, a jednak nie jest to miejsce, w które chodzi się często. Rygoryzm coraz to nowych norm wystroju knajp, z wysokością roślinności włącznie, a także opór lokalnej społeczności przed wpuszczeniem nieco szerzej życia w tę okolicę sprawia, że częściej niż z hałasem trzeba tam walczyć ze zmienianiem Starówki w parking. Nikt nie proponuje jako alternatywy codziennego organizowania imprez techno na świeżym powietrzu, nie da się ukryć, że ludzie tam mieszkający mają prawo do spokoju. Brak możliwości negocjowania znaczenia i roli tego miejsca sprawia jednak, że staje się ono niemal zawłaszczone przez jedną grupę, pomimo faktu, iż jako historyczne centrum miasta przynależy wszystkim jego mieszkankom i mieszkańcom.
Zaraza ze Starówki przenosi się w głąb miasta, po drodze zagrażając lokalnemu rzemiosłu, również mającemu nie pasować do "historycznej tkanki miejskiej". Zaczęło się od blaszaka KDT, ale tam przynajmniej istniały jakieś alternatywne pomysły dotyczące organizacji handlu i zmiany terenu w obszar przynależny kulturze. Pawilony na Marszałkowskiej, przy stacji metra Świętokrzyska, udało się "uprzątnąć", tyle że w zamian - jak na razie - miasto nie zyskało nowej przestrzeni, na przykład postulowanego w mediach parku sportowego. Kiedy zatem słyszę o kolejnym pomyśle na "sprzątanie" miasta, gdzie jako alternatywę dla tętniącego nocnym życiem prezentuje się "eleganckie sklepy, biura i apartamenty", już wiem, komu taka zmiana będzie służyła. Być może okoliczne mieszkanki i mieszkańcy mieliby nieco więcej spokoju, ale najwięcej radości będzie miał w takim scenariuszu deweloper, który zapewne nie będzie się cackał z wykonaniem luksusowych apartamentów, ogrodzonych i monitorowanych. Pytanie, czy kolejna enklawa luksusu jest tym, czego najbardziej potrzebuje Nowy Świat...
Jeden Nowy Wspaniały Świat Wiosny nie czyni, a dla wielu urzędników i polityków, chwalących się swą roztropnością w przywracaniu życia kulturalnego na Trakt Królewski staje się alibi do działań, które w ogólnym rozrachunku ów segment ludzkiej egzystencji zubażają. Taktyka jest nieco podobna do tej, która lubuje się w dokonywaniu podziałów na kulturę wysoką i niską - z tego punktu widzenia możliwość stworzenia przestrzeni międzyludzkich spotkań i rozmowy przy kuflu piwa oraz klimatycznej muzyce nie jest traktowana jako element życia kulturalnego miasta. Właśnie dlatego tego typu pomysły mogą zdaniem władz nie stać w sprzeczności z walką o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Tworzenie skansenu nie musi zresztą oznaczać wedle tej logiki zupełnej rezygnacji z funkcji usługowych, wszak na Nowym Świecie nie brakuje kawiarni czy pizzerii. Logika ta nie bierze pod uwagę faktu, że nie każdy z owych lokali jest na każdą kieszeń (w wypadku studentek i studentów, odwiedzających pawilony, ma to istotne znaczenie), a także, że nie każdemu klimat NWŚ, Starbucksa czy Coffee Heaven musi odpowiadać. Kawiarniane ożywienie innych dzielnic, takich jak Praga Północ, również nie powinno być alibi dla zamiany Śródmieścia w "odpicowaną" przestrzeń, pozbawioną jakiejkolwiek specyfiki i zamierającej wieczorową porą.
– Dlaczego ratusz wszystko chce tu robić na glanc. Dla odpicowanych warszawiaków i bogatych turystów – denerwuje się radny Krystian Legierski. – Teraz to miejsce jest autentyczne, ma duszę. Dlatego przychodzą tu tłumy młodych ludzi. Wypowiedź reprezentanta Zielonych w radzie miasta dla "Życia Warszawy" doskonale streszcza zieloną wizję miasta. Okazuje się, że grupa ludzi, którym nie jest wszystko jedno w tej sprawie, pozostaje całkiem spora. Bardzo z tego faktu się cieszę, bowiem konsekwencje łatwego przyzwolenia na wyburzenie pawilonów na Nowym Świecie wydają się dość oczywiste - dalsza nagonka za tego typu "klubowymi zagłębiami" w imię fałszywej troski o lokalną społeczność (której miasto podwyższa czynsze w lokalach komunalnych) i o przestrzeń publiczną, którą można ostatnimi czasy zawłaszczać za pomocą billboardów, ale już zagospodarowywać na przestrzeń spotkań - już niekoniecznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz