Postanowiłem przejrzeć się nieco uważniej wychwyconym w mediach postulatom programowym formacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej i banitów z PiS-u. Opierać się muszę na chwilę obecną tym, co zechciała zaprezentować "czwarta władza", bowiem jak na razie na oficjalnej stronie ruszającego pełną parą ugrupowania i stowarzyszenia wisi jedynie deklaracja ideowa, zaś na pełnowartościowy program pozostanie nam czekać jeszcze kilka tygodni. Nie przejmuję się tym aż tak mocno - mało bowiem prawdopodobne, by w pełnej jego wersji było więcej kluczowych wątków i postulatów, co w niedzielnych przemówieniach na kongresie założycielskim. Przed nami dość interesujący czas - w połowie stycznia odbyć się ma prezentacja nowego dokumentu ideowego Stronnictwa Demokratycznego (ciekawe swoją drogą, czy skłócone bądź w najlepszym wypadku obojętne wobec siebie frakcje liberalne, takie jak SD, PD czy RPP, zdecydują się w przyszłorocznych wyborach na wspólny start), zatem kto wie, kiedy przyjdzie czekać na podobny wysyp intelektualny.
Bardzo wiele z dawnych prasowych analiz, dotyczących pozycjonowania się na politycznej scenie, a także medialnego wizerunku PJN zdaje się znajdować swoje potwierdzenie. Obecność małego syna wicelidera ruchu, Pawła Poncyljusza idealnie współgrała z wystąpieniem Elżbiety Jakubiak na temat polityki prorodzinnej, wyraźnie odwołując się do osób młodszych, mających konserwatywno-liberalne poglądy gdzieś na styku PO i PiS, ze względów generacyjnych jednak wychylonych bardziej "do przodu", nie szukających retoryki walki z rzekomą "cywilizacją śmierci". Z braku spoistości w kwestiach światopoglądowych, mogących utrudnić nieco zdefiniowanie wspólnego pojmowania konserwatyzmu liderki i liderzy nowego ugrupowania wychodzą, skupiając się bardziej na kwestiach ekonomicznych. Dużo łatwiej jest dziś pokazać w mediach różnice między osobami będącymi za bądź przeciw in-vitro niż zadać pytanie o możliwość pogodzenia bardziej aktywnej wizji polityki społecznej Kluzik-Rostkowskiej z ekonomicznymi przekonaniami Krzysztofa Rybińskiego, smagającego Donalda Tuska za brak reform (czytaj - cięć) finansów publicznych.
"Mogło być gorzej" - takie wrażenie odniosłem po lekturze pierwszych haseł partii Polska Jest Najważniejsza. Najbardziej przerażony byłem wizją programu zdrowotnego, szykowanego przez Andrzeja Sośnierza, mającego za sobą polityczny epizod w Unii Polityki Realnej. Haseł prywatyzacyjnych nie poruszono, wrócił za to pomysł na odejście od Narodowego Funduszu Zdrowia w kierunku wprowadzonych za czasów Jerzego Buzka Kas Chorych. Nie jestem przekonany, czy to najlepszy pomysł, ale nie jest on przynajmniej pomysłem najgorszym, szczególnie, że towarzyszą mu postulaty dotyczące wzmocnienia roli pacjentek i pacjentów w całym systemie, między innymi w zakresie otrzymywania odpowiedniej jakości świadczeń czy gwarancji prawa do informacji.
Także w sektorze gospodarczym, prezentowanym przez Poncyljusza, nie pojawił się podatek liniowy, a zamiast tego zestaw pomysłów zmniejszających biurokrację wobec przedsiębiorców (po dziś dzień nie rozumiem logiki, wedle której za wszelką cenę utrudnia się zakładanie przedsiębiorstw, a nie zapewnia przyzwoitych środków na kontrolę ich działalności pod kątem praw pracowniczych - jedyna logika analogiczna do takowej to ochrona płodu bez zamartwiania się o poziom ubóstwa realnie żyjących dzieci), zwiększającą kwotę wolną od podatku, co ulżyłoby doli osób niewiele zarabiających, oraz postulatu zmniejszenia poziomu klina podatkowego, a więc różnicy między płacą brutto a netto w tej grupie. Bardzo ciekawym, choć rzecz jasna prawicowym postulatem jest ten, dotyczący odkładania części pieniędzy z Otwartych Funduszy Emerytalnych odkładana była w Krajowym Funduszu Kapitałowym, wspomagającym finansowo nowe przedsiębiorstwa, co dopełnia powolny proces odchodzenia od iluzji, jakoby to bezpośrednie inwestycje zagraniczne powinny być priorytetem w rozwoju ekonomicznym kraju. Jak na mój gust jeśli jest to program liberalny ekonomicznie, to jednak z pewnym niemałym odchyłem społecznym.
W nowej formacji musiano widocznie inspirować się badaniami socjologicznymi, wedle których postawy życiowe Polek i Polaków po założeniu rodziny stają się bardziej konserwatywne i następuje pojawienie się elementu troski o przyszłość dzieci. Jarosław Kaczyński, mówiący dzień wcześniej na wiecu PiS do osób młodych o ich problemach nie brzmi tak wiarygodnie, jak młode twarze, do niedawna kreujące jego kampanię wyborczą, zapowiadające szybkie wniesienie do Sejmu ustaw mających na celu poprawę sytuacji materialnej rodzin w naszym kraju. Można się oczywiście zastanawiać, czy proponowane metody (do tej pory konstrukcja rodzinnej ulgi podatkowej sprawiała, że korzystały z niej w pełni głównie osoby zamożne) są słuszne, ale z całą pewnością chociażby postulat wliczania dzieci we wspólne rozliczenia małżonków wart jest dyskusji, nie zaś szyderstw i wzruszania ramionami.
Prawo i Sprawiedliwość jak na razie stać jedynie na to, by oskarżać PJN o wyborczą klęskę, jednocześnie skazując inicjatywę na poparcie rzędu 1%. Jak na razie sondażowe badania nie są jednoznaczne i obok tych, gdzie osiąga ona 2% są też takie, gdzie przekracza 6 punktów procentowych. Choć nie przykładałbym jeszcze wagi do 12 tysięcy osób sympatyzujących w Internecie - wystarczy spojrzeć na dysonanse między osobami deklarującymi przyjście na jakieś wydarzenie na Facebooku a realną frekwencją, jednak zalążki struktur już są, a ich rozwój wokół osób z klubu poselskiego (jego zebranie było nie lada wyczynem) wydaje się łatwiejszy, niż analogiczne starania Janusza Palikota. Ze względu na sporą niszę niezagospodarowanych osób o prawicowych poglądach, nie chcących wybierać między plastikiem Donalda Tuska a szaleństwem Jarosława Kaczyńskiego, inicjatywa rebeliantek i rebeliantów z PiS ma też moim zdaniem większe szanse powodzenia niż Ruch Poparcia Palikota. Oczywiście nic tu nie jest pewne, niemniej jednak nie da się wykluczyć opcji, że za kilka-kilkanaście lat zastąpią oni swoją macierzystą partię w roli największej formacji na prawo od PO. Wszystko pod warunkiem, że nie popełnią spektakularnych błędów i nie dadzą się zepchnąć do narożnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz