W ostatni piątek w Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat odbyła się konferencja „W stronę Polskiego Zielonego Okrągłego Stołu” będąca elementem cyklu pod tym samym tytułem. Program konferencji składał się z czterech części.
W części pierwszej, zatytułowanej „Polityka rozwojowa w Polsce. Czy jest miejsce na zieloną modernizację?” udział wzięli Bartosz Arłukowicz, Małgorzata Tkacz-Janik i Jacek Żakowski. Prowadzący dyskusję Edwin Bendyk rozpoczął od zadania pytania czy Polskę stać na sformułowanie zasad zrównoważonego rozwoju, innych niż te zapisane w obowiązującej w Konstytucji.
Przewodnicząca Zielonych 2004, Małgorzata Tkacz Janik, stwierdziła, że Polski nie stać na brak własnej strategii. Bazując na własnym doświadczeniu, wskazała, że strategia rozwoju metropolii Silesia nie posiada własnego języka rozwojowego. Wynika to z braku myślenia postkolonialnego obecnego na Zachodzie, podkreślającego wagę udziału wszystkich grup mogących budować oddolnie innowacyjną gospodarkę. Zauważyła, że propozycje dwóch najważniejszych polskich partii (anachroniczność podejścia do tematyki obyczajowej PiS i traktowanie państwa jako firmy przez PO) stanowią czynniki hamujące zielony model rozwoju.
Na drugie pytanie prowadzącego, odnoszące się do możliwości zmiany dyskursu obowiązującego w parlamencie, odpowiedział poseł klubu Lewica, Bartosz Arłukowicz. Stwierdził, że ten temat jest mało popularny w parlamencie i debacie publicznej. Zmiana tej sytuacji mogłaby się dokonać na dwie drogi. Pierwszą z nich byłoby wprowadzenie odpowiednich regulacji prawnych. Drugą, długofalową, edukacja zmierzająca do budowania społecznej świadomości zielonego myślenia o państwie. Dodał, iż optymistycznie patrzy na ten temat.
Na temat sposobu zmniejszenia elitarności dyskursu zielonej modernizacji wypowiedział się Jacek Żakowski z tygodnika „Polityka”. Zwrócił uwagę, że politycy odpowiadają na oczekiwania społeczne. Dodał, iż warto przyjrzeć się biznesowi, który to, w przeciwieństwie do urzędów państwowych, realizuje postulaty, które w drugiej połowie XX wieku głosiły organizacje zielonych. To w Banku Handlowym, a nie w urzędzie, oddaje się do użytku pokój dla matek. Stan świadomości będzie się jego zdaniem zmieniał właśnie przez biznes i kulturę. Zadowolenie pracownika liczy się dla biznesmena z powodów pragmatycznych, np. rozwód dilera walutowego negatywnie wpływa na jego decyzje i tym samym na wyniki firmy.
Kolejnym tematem, poruszonym przez Edwina Bendyka była możliwość odniesienia się do dzisiejszych decyzji rzutujących na przyszłość, w oparciu o wyobrażony model rozwoju. Jacek Żakowski stwierdził, że jest to niemożliwe ze względu na nieprzekraczalną barierę, którą jest niska świadomość społeczna. Zanim jako społeczeństwo dojdziemy do zrozumienia wagi tematu, podejmiemy jeszcze dużo świadomie złych decyzji. Żaden z polityków opowiadających się za istnieniem mediów publicznych nie odważy się głośno zwrócić się do wyborców wzywając do płacenia abonamentu.
Bartłosz Arłukowicz powiedział, że wg niego tempo rozwoju społecznego będzie przyspieszało ze względu na zwiększającą się w opinii publicznej rolę ludzi nowego pokolenia, osób pozbawionych kompleksów, wyjeżdżających za granicę. Odnosząc się do przykładu abonamentu, wskazał media jako czynnik mogący zmusić polityków do jasnych deklaracji. Poruszył również temat parytetów. Według popierającego projekt posła parytety są tematem zastępczym, gdyż nie zmienią one np. stanu praw kobiet pracujących. Dodał ponadto, że istnieje mnóstwo metod, dzięki którym można odsuwać kobiety nawet przy obowiązujących parytetach.
Z opinią Arłukowicza podjęła polemikę Małgorzata Tkacz-Janik. Podkreśliła, że parytet to krok w stronę modernizacji myślenia. I kolejny projekt leżący w sejmowej zamrażarce. Odnosząc się do kwestii znaczenia modernizacyjnego kultury podkreśliła, że aż 42% społeczeństwa w niej nie uczestniczy również z powodu niskiego poziomu życia. Według przewodniczącej Zielonych, należy podnosić poziom życia społeczeństwa jako całości, dzięki czemu ich udział w kulturze również się zwiększy. Część panelową zakończył Arłukowicz, stwierdzając, że zmiany wymuszą na nas ogólnoświatowe trendy cywilizacyjne.
Po części panelowej, pojawiły się głosy z sali. Radosław Gawlik, wieloletni członek Zielonych, odnosząc się do tez Żakowskiego podkreślił, że tylko kilka firm żywo przejmuje się kwestiami odpowiedzialności ekologicznej, reszta wykorzystuje tylko popyt na zieloną markę. Nie zgodził się z posłem Arłukowiczem wskazując na rozwijającą się egalitarność tego dyskursu, podając przykłady przeprowadzania się z miasta bogatszych obywateli na wieś czy wybierania eko-produktów. Dodał, że pewne wzorce wymuszone będą przez Unię Europejską, takie jak sprawa Doliny Rospudy. Poseł Lewicy nie przyjął argumentu o przeprowadzkach: „To, że ludzie się wyprowadzają z centrum Szczecina oznacza, że przeniesiono centrum Szczecina do lasu”. Wyraził ponadto chęć nauczenia się „zielonego języka” wskazując na obecny brak zapotrzebowania na polityków mówiących o ekologii.
Do posła Arłukowicza zadano dwa kolejne pytania. Przedstawiciel Forum Odpowiedzialnego Biznesu zapytał, czy SLD ma pomysł na wyjście z elitaryzmu. Agnieszka Grzybek z Zielonych nie zgodziła się z „zastępczością” parytetu. Przytoczyła słowa posła SLD Witolda Gintowt Dziewałtowskiego, członka komisji sejmowej odpowiedzialnej za prace nad ustawą parytetową, który powiedział działaczkom, aby poprzestały na kwocie 35%, czyli propozycji marszałka Komorowskiego. Odnosząc się do obu pytań Arłukowicz stwierdził, że on sam jest psychicznie gotowy do rozmowy o zwiększaniu świadomości obywateli w zakresie szeroko rozumianej ekologii, a Dziewałtowskiemu chodziło zapewne o możliwy do zrealizowania kompromis.
Maciej Smykowski zapytał, dlaczego nie można odnieść się do „zielonych rozwiązań” (aborcja, legalizacja narkotyków) od strony pragmatycznej. Na pytanie to odpowiedział Jacek Żakowski, podkreślając, że to właśnie prawicowe think-thanki w Europie Zachodniej forsują legalizację marihuany, właśnie ze względów ekonomicznych (państwu nie opłaca się ściganie i karanie użytkowników). W Polsce jest to niemożliwe, ponieważ tkwimy w kulturze konserwatywnej. Nawet SLD nie mówi głośno o takich propozycjach. Cywilizowanie się sceny politycznej może spowodować, że zielone postulaty zostaną skradzione przez inne siły polityczne. Dyskusję zakończyła Małgorzata Tkacz-Janik mówiąc, że UE ma dużo poważniejsze problemy, takie jak strefa euro, niż „kolonizowanie ekologiczne” Polski.
Drugą część konferencji stanowiło wystąpienie Dariusza Szweda – przewodniczącego Zielonych 2004 i założyciela Zielonego Instytutu – polskiego, zielonego think-tanku. We wstępie Szwed podkreślił ważną rolę, jaką pełnią tego typu instytucje w polityce, niestety nie w Polsce: „Wchodząc do parlamentu, niemieckie partie posiadają obowiązek powołania think-tanku. Polscy Zieloni nie czekają na wymóg prawny.” Następnie przewodniczący Zielonych przedstawił ideę zrównoważonego rozwoju. W 5. artykule Konstytucji znajduje się zapis o zrównoważonym rozwoju, odnoszący się jednak tylko do ochrony środowiska. Termin ten łączy zagadnienie gospodarki, społeczeństwa i ekologii. Polscy politycy hierarchizują te kwestie stawiając na pierwszym miejscu gospodarkę, a na ostatnim ekologię. „A to właśnie środowisko jest podstawą dla działania społeczeństwa, a społeczeństwo dla funkcjonowania gospodarki” - przekonywał Szwed.
Świat nękają obecnie wzajemnie powiązane ze sobą kryzysy. Pierwszym z nich jest kryzys barier rozwojowych związanych z pojemnością globalnego ekosystemu. Drugim jest kryzys społeczny. 20% ludzkości zarządza 80% zasobów. Rozwarstwienie społeczne powoduje, że dostęp do czystej wody i powietrza jest ograniczony, a na świecie pierwszy raz odnotowano liczbę ponad miliarda głodujących. Trzecim problemem stojącym przed rządami jest kryzys bezpieczeństwa socjalnego. W skali globalnej chodzi o deregulację rynków finansowych, które doprowadziło do koncentracji zasobów i dobrobytu. Odnosząc to do Polski, Szwed zwrócił uwagę na to, powódź dotknęła najbardziej ludzi biednych, często nie świadomych tego, że mieszkają na terenach zalewowych. Przewodniczący Zielonych ocenił, że tegoroczna powódź oznacza straty w wysokości ok. 12-15 mld złotych. Następnie przedstawił drogi wyjścia z nakreślonych wcześnie problemów.
Pierwszą z nich jest ustanowienie nowego ładu społecznego. Powinien się on opierać na promowaniu nowych koncepcji rozwojowych i włączeniu kobiet do życia publicznego, stosując system parytetowy również w biznesie. Drugą drogą jest inwestowanie w zieloną gospodarkę, odnoszącą się do kilku punktów. Pierwszym z nich jest tworzenie nowych, zielonych miejsc pracy - „zazielenianie” białych i niebieskich kołnierzyków. Podkreślił, że zielone miejsca pracy są lokalne, stabilne, przyjazne pracownikom. Nie można w tym temacie myśleć sektorowo, należy zintegrować tematykę społeczną, ekologiczną i gospodarczą w jeden postulat.
Kolejną kwestią jest zmiana priorytetów w polityce transportowej. Nie należy skupiać się na budowie autostrad, ale infostrad – zmniejszać popyt transportowy, zwiększając mobilność obywateli i obywatelek, oraz kłaść nacisk na transport publiczny. W wyniku innych polityk transportowych, obecnie Czechy, jak mówił Szwed, odnotowują dwukrotnie większy przewóz osobowy niż Polska. Między 1997 a 2010 roku, nawiązując do powodzi, Szwed nazwał prowadzone wówczas działania rządu jako „zbrodnię społeczno-ekologiczną”. Uznano, że betonując rzeki uda się ujarzmić rzekę, co okazało się fikcją. Niemcy po wielkiej wodzie zdecydowali się na zmianę podejścia i prowadzenie polityki naturalnych metod ochrony przed powodzią.
Kolejną kwestią jest ekologiczne budownictwo. Ani mieszkania sprzedawane na wolnym rynku, ani te budowane w ramach TBS-ów, w wyniku braku odpowiednich regulacji nie biorą pod uwagę kwestii ekologicznych. Podsumowując swoją przemowę, Szwed powiedział, że jest pesymistą jeśli chodzi o wizję realizacji zielonego ładu w Polsce. Konserwatyzm społeczny powoduje, że to UE będzie egzekwowała od Polski nowe rozwiązania modernizacyjne. W latach 2013-2020 unijne fundusze będą przesuwały się w stronę zielonej modernizacji.
W części pierwszej, zatytułowanej „Polityka rozwojowa w Polsce. Czy jest miejsce na zieloną modernizację?” udział wzięli Bartosz Arłukowicz, Małgorzata Tkacz-Janik i Jacek Żakowski. Prowadzący dyskusję Edwin Bendyk rozpoczął od zadania pytania czy Polskę stać na sformułowanie zasad zrównoważonego rozwoju, innych niż te zapisane w obowiązującej w Konstytucji.
Przewodnicząca Zielonych 2004, Małgorzata Tkacz Janik, stwierdziła, że Polski nie stać na brak własnej strategii. Bazując na własnym doświadczeniu, wskazała, że strategia rozwoju metropolii Silesia nie posiada własnego języka rozwojowego. Wynika to z braku myślenia postkolonialnego obecnego na Zachodzie, podkreślającego wagę udziału wszystkich grup mogących budować oddolnie innowacyjną gospodarkę. Zauważyła, że propozycje dwóch najważniejszych polskich partii (anachroniczność podejścia do tematyki obyczajowej PiS i traktowanie państwa jako firmy przez PO) stanowią czynniki hamujące zielony model rozwoju.
Na drugie pytanie prowadzącego, odnoszące się do możliwości zmiany dyskursu obowiązującego w parlamencie, odpowiedział poseł klubu Lewica, Bartosz Arłukowicz. Stwierdził, że ten temat jest mało popularny w parlamencie i debacie publicznej. Zmiana tej sytuacji mogłaby się dokonać na dwie drogi. Pierwszą z nich byłoby wprowadzenie odpowiednich regulacji prawnych. Drugą, długofalową, edukacja zmierzająca do budowania społecznej świadomości zielonego myślenia o państwie. Dodał, iż optymistycznie patrzy na ten temat.
Na temat sposobu zmniejszenia elitarności dyskursu zielonej modernizacji wypowiedział się Jacek Żakowski z tygodnika „Polityka”. Zwrócił uwagę, że politycy odpowiadają na oczekiwania społeczne. Dodał, iż warto przyjrzeć się biznesowi, który to, w przeciwieństwie do urzędów państwowych, realizuje postulaty, które w drugiej połowie XX wieku głosiły organizacje zielonych. To w Banku Handlowym, a nie w urzędzie, oddaje się do użytku pokój dla matek. Stan świadomości będzie się jego zdaniem zmieniał właśnie przez biznes i kulturę. Zadowolenie pracownika liczy się dla biznesmena z powodów pragmatycznych, np. rozwód dilera walutowego negatywnie wpływa na jego decyzje i tym samym na wyniki firmy.
Kolejnym tematem, poruszonym przez Edwina Bendyka była możliwość odniesienia się do dzisiejszych decyzji rzutujących na przyszłość, w oparciu o wyobrażony model rozwoju. Jacek Żakowski stwierdził, że jest to niemożliwe ze względu na nieprzekraczalną barierę, którą jest niska świadomość społeczna. Zanim jako społeczeństwo dojdziemy do zrozumienia wagi tematu, podejmiemy jeszcze dużo świadomie złych decyzji. Żaden z polityków opowiadających się za istnieniem mediów publicznych nie odważy się głośno zwrócić się do wyborców wzywając do płacenia abonamentu.
Bartłosz Arłukowicz powiedział, że wg niego tempo rozwoju społecznego będzie przyspieszało ze względu na zwiększającą się w opinii publicznej rolę ludzi nowego pokolenia, osób pozbawionych kompleksów, wyjeżdżających za granicę. Odnosząc się do przykładu abonamentu, wskazał media jako czynnik mogący zmusić polityków do jasnych deklaracji. Poruszył również temat parytetów. Według popierającego projekt posła parytety są tematem zastępczym, gdyż nie zmienią one np. stanu praw kobiet pracujących. Dodał ponadto, że istnieje mnóstwo metod, dzięki którym można odsuwać kobiety nawet przy obowiązujących parytetach.
Z opinią Arłukowicza podjęła polemikę Małgorzata Tkacz-Janik. Podkreśliła, że parytet to krok w stronę modernizacji myślenia. I kolejny projekt leżący w sejmowej zamrażarce. Odnosząc się do kwestii znaczenia modernizacyjnego kultury podkreśliła, że aż 42% społeczeństwa w niej nie uczestniczy również z powodu niskiego poziomu życia. Według przewodniczącej Zielonych, należy podnosić poziom życia społeczeństwa jako całości, dzięki czemu ich udział w kulturze również się zwiększy. Część panelową zakończył Arłukowicz, stwierdzając, że zmiany wymuszą na nas ogólnoświatowe trendy cywilizacyjne.
Po części panelowej, pojawiły się głosy z sali. Radosław Gawlik, wieloletni członek Zielonych, odnosząc się do tez Żakowskiego podkreślił, że tylko kilka firm żywo przejmuje się kwestiami odpowiedzialności ekologicznej, reszta wykorzystuje tylko popyt na zieloną markę. Nie zgodził się z posłem Arłukowiczem wskazując na rozwijającą się egalitarność tego dyskursu, podając przykłady przeprowadzania się z miasta bogatszych obywateli na wieś czy wybierania eko-produktów. Dodał, że pewne wzorce wymuszone będą przez Unię Europejską, takie jak sprawa Doliny Rospudy. Poseł Lewicy nie przyjął argumentu o przeprowadzkach: „To, że ludzie się wyprowadzają z centrum Szczecina oznacza, że przeniesiono centrum Szczecina do lasu”. Wyraził ponadto chęć nauczenia się „zielonego języka” wskazując na obecny brak zapotrzebowania na polityków mówiących o ekologii.
Do posła Arłukowicza zadano dwa kolejne pytania. Przedstawiciel Forum Odpowiedzialnego Biznesu zapytał, czy SLD ma pomysł na wyjście z elitaryzmu. Agnieszka Grzybek z Zielonych nie zgodziła się z „zastępczością” parytetu. Przytoczyła słowa posła SLD Witolda Gintowt Dziewałtowskiego, członka komisji sejmowej odpowiedzialnej za prace nad ustawą parytetową, który powiedział działaczkom, aby poprzestały na kwocie 35%, czyli propozycji marszałka Komorowskiego. Odnosząc się do obu pytań Arłukowicz stwierdził, że on sam jest psychicznie gotowy do rozmowy o zwiększaniu świadomości obywateli w zakresie szeroko rozumianej ekologii, a Dziewałtowskiemu chodziło zapewne o możliwy do zrealizowania kompromis.
Maciej Smykowski zapytał, dlaczego nie można odnieść się do „zielonych rozwiązań” (aborcja, legalizacja narkotyków) od strony pragmatycznej. Na pytanie to odpowiedział Jacek Żakowski, podkreślając, że to właśnie prawicowe think-thanki w Europie Zachodniej forsują legalizację marihuany, właśnie ze względów ekonomicznych (państwu nie opłaca się ściganie i karanie użytkowników). W Polsce jest to niemożliwe, ponieważ tkwimy w kulturze konserwatywnej. Nawet SLD nie mówi głośno o takich propozycjach. Cywilizowanie się sceny politycznej może spowodować, że zielone postulaty zostaną skradzione przez inne siły polityczne. Dyskusję zakończyła Małgorzata Tkacz-Janik mówiąc, że UE ma dużo poważniejsze problemy, takie jak strefa euro, niż „kolonizowanie ekologiczne” Polski.
Drugą część konferencji stanowiło wystąpienie Dariusza Szweda – przewodniczącego Zielonych 2004 i założyciela Zielonego Instytutu – polskiego, zielonego think-tanku. We wstępie Szwed podkreślił ważną rolę, jaką pełnią tego typu instytucje w polityce, niestety nie w Polsce: „Wchodząc do parlamentu, niemieckie partie posiadają obowiązek powołania think-tanku. Polscy Zieloni nie czekają na wymóg prawny.” Następnie przewodniczący Zielonych przedstawił ideę zrównoważonego rozwoju. W 5. artykule Konstytucji znajduje się zapis o zrównoważonym rozwoju, odnoszący się jednak tylko do ochrony środowiska. Termin ten łączy zagadnienie gospodarki, społeczeństwa i ekologii. Polscy politycy hierarchizują te kwestie stawiając na pierwszym miejscu gospodarkę, a na ostatnim ekologię. „A to właśnie środowisko jest podstawą dla działania społeczeństwa, a społeczeństwo dla funkcjonowania gospodarki” - przekonywał Szwed.
Świat nękają obecnie wzajemnie powiązane ze sobą kryzysy. Pierwszym z nich jest kryzys barier rozwojowych związanych z pojemnością globalnego ekosystemu. Drugim jest kryzys społeczny. 20% ludzkości zarządza 80% zasobów. Rozwarstwienie społeczne powoduje, że dostęp do czystej wody i powietrza jest ograniczony, a na świecie pierwszy raz odnotowano liczbę ponad miliarda głodujących. Trzecim problemem stojącym przed rządami jest kryzys bezpieczeństwa socjalnego. W skali globalnej chodzi o deregulację rynków finansowych, które doprowadziło do koncentracji zasobów i dobrobytu. Odnosząc to do Polski, Szwed zwrócił uwagę na to, powódź dotknęła najbardziej ludzi biednych, często nie świadomych tego, że mieszkają na terenach zalewowych. Przewodniczący Zielonych ocenił, że tegoroczna powódź oznacza straty w wysokości ok. 12-15 mld złotych. Następnie przedstawił drogi wyjścia z nakreślonych wcześnie problemów.
Pierwszą z nich jest ustanowienie nowego ładu społecznego. Powinien się on opierać na promowaniu nowych koncepcji rozwojowych i włączeniu kobiet do życia publicznego, stosując system parytetowy również w biznesie. Drugą drogą jest inwestowanie w zieloną gospodarkę, odnoszącą się do kilku punktów. Pierwszym z nich jest tworzenie nowych, zielonych miejsc pracy - „zazielenianie” białych i niebieskich kołnierzyków. Podkreślił, że zielone miejsca pracy są lokalne, stabilne, przyjazne pracownikom. Nie można w tym temacie myśleć sektorowo, należy zintegrować tematykę społeczną, ekologiczną i gospodarczą w jeden postulat.
Kolejną kwestią jest zmiana priorytetów w polityce transportowej. Nie należy skupiać się na budowie autostrad, ale infostrad – zmniejszać popyt transportowy, zwiększając mobilność obywateli i obywatelek, oraz kłaść nacisk na transport publiczny. W wyniku innych polityk transportowych, obecnie Czechy, jak mówił Szwed, odnotowują dwukrotnie większy przewóz osobowy niż Polska. Między 1997 a 2010 roku, nawiązując do powodzi, Szwed nazwał prowadzone wówczas działania rządu jako „zbrodnię społeczno-ekologiczną”. Uznano, że betonując rzeki uda się ujarzmić rzekę, co okazało się fikcją. Niemcy po wielkiej wodzie zdecydowali się na zmianę podejścia i prowadzenie polityki naturalnych metod ochrony przed powodzią.
Kolejną kwestią jest ekologiczne budownictwo. Ani mieszkania sprzedawane na wolnym rynku, ani te budowane w ramach TBS-ów, w wyniku braku odpowiednich regulacji nie biorą pod uwagę kwestii ekologicznych. Podsumowując swoją przemowę, Szwed powiedział, że jest pesymistą jeśli chodzi o wizję realizacji zielonego ładu w Polsce. Konserwatyzm społeczny powoduje, że to UE będzie egzekwowała od Polski nowe rozwiązania modernizacyjne. W latach 2013-2020 unijne fundusze będą przesuwały się w stronę zielonej modernizacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz