Na chwilę obecną komentarze wyborcze są dość siłą rzeczy gorące. Trudno zresztą o jednoznaczne opinie w momencie, kiedy sondażowe wyniki, podane w TVP i w TVN różnią się od siebie dość znacznie. Jeśli założyć, że bliższe prawdy będzie badanie robione "twarzą w twarz", jak w telewizji publicznej, niż nawet bardziej rozszerzone telefoniczne w ośrodkach komercyjnych, to wyborcza różnica między dwójką kandydatów nie jest znowu tak wielka. 40,7% Komorowskiego i 35,8% Kaczyńskiego dają różnicę raptem 5 punktów procentowych. Niezależnie od ośrodka wyborczego "czerwonym koniem" tych wyborów, jak określił go w studiu TVN 24 Jarosław Kuźniar, otrzymał dobry, a co najważniejsze - dwucyfrowe poparcie od 12,4 do nawet 14%. Poza tymi kandydatami żaden inny konkurent nie zdołał sforsować granicy 3%, aczkolwiek dobry wynik Janusza Korwin-Mikke może być niezłym kapitałem do budowania swojej libertariańskiej Wolności i Praworządności. Czas zatem na krótki przegląd powyborczego pola bitwy.
1. Czy Bronisław Komorowski wygra? Z całą pewnością jego szanse są spore. Wedle wszelkich badań przedwyborczych elektorat Grzegorza Napieralskiego (jak widać - dość spory) jest skłonny raczej do głosowania na kandydata Platformy Obywatelskiej. Słowa marszałka Sejmu, gratulującego liderowi SLD i mówiącemu, że silna lewica jest Polsce potrzebna, wydają się brzmieć niewiarygodnie - a jednak takich gestów w ciągu najbliższych 2 tygodni będziemy słyszeli całkiem sporo. Druga tura może być - jak zauważyliśmy już 5 lat temu - znacznie bardziej nieprzewidywalna, wtedy jednak, obok lewicowego Borowskiego, równie duże znaczenie odgrywał Andrzej Lepper. Tym razem innego, równie silnego kandydata nie ma, więc mało prawdopodobne, by - może poza Waldemarem Pawlakiem, który zdobył poparcie w okolicach 2%, ale jednak jest liderem partii parlamentarnej - Bronisław Komorowski zawracał sobie nimi głowę. Bardzo dużo zależy też od tego, jaka rzeczywiście będzie różnica głosów między wiodącą dwójką - czy 5, czy może jednak, jak sugerują TVN i Polsat - 12-13 punktów procentowych. Jeśli jednak ta druga liczba, to - jeśli Komorowski utrzyma swój dotychczasowy poziom wpadek - raczej nie powinien przegrać.
2. Jak interpretować wyniki Jarosława Kaczyńskiego? 33 do 36% - to dość spójny wynik szefa Prawa i Sprawiedliwości. Czy dało się więcej? Patrząc się na przedwyborcze sondaże, wydaje się, że nie. Wygląda też na to, że porażka sądowa w sprawie prywatyzacji szpitali zablokowało dalszy wzrost poparcia dla Kaczyńskiego. Granie kartą zdrowotną, wedle sondaży niezwykle ważną dla Polek i Polaków, było bardzo ryzykowne, szczególnie, że PiS już raz, w 2007 roku, taki proces przegrał. Nic to, że reformy Platformy umożliwiają prywatyzację szpitali, a już samo działanie szpitali na zasadach komercyjnych, w praktyce, przesuwa ich działanie z troski o osobę chorą na dążenie do finansowania zysków - wrażenie medialne pozostało. Rysa na wizerunku "narodowej zgody", lansowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, może w ciągu najbliższych 2 tygodni skończyć się wyborczą porażką. Jak widać, lider PiS ma przed sobą trudne zadanie, jeśli chce podjąć wyrównaną walkę. Ważne pytanie związane z wynikiem wyborów związane jest z frekwencją - czy początek wakacji rozleniwi elektorat PO albo tej części elektoratu lewicy (wedle TVN 24 - 2/3), która byłaby skłonna poprzeć Komorowskiego, czy wręcz przeciwnie - zmobilizuje przed - rzekomą lub rzeczywistą - groźbą nawrotu IV RP? To pytanie chyba równie ważne co faktyczne, ewentualne poparcie od innych kandydatów.
3. Co z tą lewicą? Chyba dobrze. Napieralskiemu wszyscy wieszczyli klapę i wynik w granicach 3%. Zapracował na 12-14%. To wzrost co najmniej czterokrotny. To jednocześnie lepszy wynik, niż 5 lat temu uzyskał Marek Borowski, i - jeśli potwierdzą się te dane - przekonał do siebie więcej osób, niż w 2007 roku cała koalicja Lewicy i Demokratów. To bardzo ważna kwestia - wszak tym razem lider SLD miał przeciwko sobie połowę własnej partii, niemrawych zwolenników spośród lewicowych tuzów (np. Aleksandra Kwaśniewskiego) i dużo głośniejszych deklaracji innych z nich, wspierających innych kandydatów - czyli Tomasza Nałęcza i Włodzimierza Cimoszewicza, wspierających Bronisława Komorowskiego, a także Marka Borowskiego i Dariusza Rosatiego, zerkającego na Andrzeja Olechowskiego. Napieralski nie tylko przeżył te ciosy, ale wyszedł z tego pojedynku obronną ręką, przekonując do siebie chociażby szefostwo Partii Kobiet i Zielonych. Transformacja z osoby uważanej za aparatczyka w pełnokrwistego polityka, jeśli okaże się trwała, może rozpocząć mozolną, ale konsekwentną budowę nowej, politycznej alternatywy dla duopolu PO i PiS.
4. Scena polityczna nadal jest zabetonowana? Niestety tak. W tych przyspieszonych wyborach wystartowały tylko te siły, które mogą jeszcze liczyć się na politycznej scenie i mieć szanse na ogólnopolski, samodzielny start. 2-3% Janusza Korwina-Mikke to wynik spory, zobaczymy, czy znajdzie swoje potwierdzenie w oficjalnych wynikach. Wolność i Praworządność miała szansę na poprawę swojej rozpoznawalności, i kto wie, czy nie zechce zawalczyć o wynik bliski progu dofinansowania budżetowego. Trudno powiedzieć, czy słaby wynik Waldemara Pawlaka oznacza zejście PSL z ogólnopolskiej sceny politycznej i docelowy alians wyborczy z PO przy zachowaniu własnej pozycji w samorządach, czy też po prostu nie odnalazł się jako kandydat w wyborach, opierających się na wyrazistych osobowościach. Pawlak miał w ostatnich tygodniach wiele do zarzucenia Platformie Obywatelskiej, więc możliwe, że ludowcy będą teraz przychylniej patrzeć na Prawo i Sprawiedliwość. Klapa Andrzeja Olechowskiego pokazuje wyraźnie, że żadne eksperymenty w centrum sceny politycznej (nawet z puszczaniem oka do lewicowego elektoratu) na chwilę obecną nie znajdują posłuchu. Wyborców przekonały jednak bardziej lewicowe hasła Napieralskiego niż kolejną wariację na temat "trzeciej drogi". Analogicznie - Marek Jurek i bardziej radykalna prawica poniosła klęskę, która poważnie ogranicza jej szanse na sukcesy w nadchodzących wyborach samorządowych. Bogusław Ziętek, oscylujący wokół zera, powinien poważnie zastanowić się nad polityczną przyszłością swojej formacji.
5. Co dalej? Wszystko zależy od tego, czy wyborcza mobilizacja zostanie wykorzystana. Tego wieczora gwiazdą stał się nie Komorowski, ale Napieralski. Od tego, czy SLD w najbliższych miesiącach pokona wewnętrzne problemy i pokaże, że wyborcze hasła nie pozostaną pustymi frazesami. Słuchając zapowiedzi, że Napieralski zdecyduje o swoim zachowaniu po dyskusjach z wyborczyniami i wyborcami oraz w zależności od poparcia kandydatów dla jego propozycji programowych. Czy utrzyma równy dystans między PO a PiS, czy może wesprze Komorowskiego? Pierwsze opinie komentatorów zdają się skłaniać do tezy, że zdecyduje się pozostawić tę decyzję samym wyborczyniom i wyborcom. Zobaczymy, ile lewicowych haseł usłyszymy do 4 lipca - wszystko to będzie służyło poprawie notowań Sojuszu. Wygląda też na to, że kto chce realizować progresywną politykę w parlamencie, ten nie może lekceważyć partii Napieralskiego. To bardzo ważna kwestia, wobec których nie da się przejść obojętnie. Będzie co analizować w najbliższych tygodniach.
PS - update 1:30>> Wraz z napływaniem kolejnych wyników batalia szykuje się coraz ostrzejsza - polecam śledzenie ich na stronie PKW. Różnica między kandydatami PO a PiS, jak na razie, minimalna, co oznacza, że każdy z nich będzie musiał ważyć każde słowo, jakie wypowie, bo do końca wyniki wyborów mogą pozostać wielką niewiadomą. Prognozy zarówno Napieralskiego, jaki i mniejszych kandydatów pozostają aktualne.
1. Czy Bronisław Komorowski wygra? Z całą pewnością jego szanse są spore. Wedle wszelkich badań przedwyborczych elektorat Grzegorza Napieralskiego (jak widać - dość spory) jest skłonny raczej do głosowania na kandydata Platformy Obywatelskiej. Słowa marszałka Sejmu, gratulującego liderowi SLD i mówiącemu, że silna lewica jest Polsce potrzebna, wydają się brzmieć niewiarygodnie - a jednak takich gestów w ciągu najbliższych 2 tygodni będziemy słyszeli całkiem sporo. Druga tura może być - jak zauważyliśmy już 5 lat temu - znacznie bardziej nieprzewidywalna, wtedy jednak, obok lewicowego Borowskiego, równie duże znaczenie odgrywał Andrzej Lepper. Tym razem innego, równie silnego kandydata nie ma, więc mało prawdopodobne, by - może poza Waldemarem Pawlakiem, który zdobył poparcie w okolicach 2%, ale jednak jest liderem partii parlamentarnej - Bronisław Komorowski zawracał sobie nimi głowę. Bardzo dużo zależy też od tego, jaka rzeczywiście będzie różnica głosów między wiodącą dwójką - czy 5, czy może jednak, jak sugerują TVN i Polsat - 12-13 punktów procentowych. Jeśli jednak ta druga liczba, to - jeśli Komorowski utrzyma swój dotychczasowy poziom wpadek - raczej nie powinien przegrać.
2. Jak interpretować wyniki Jarosława Kaczyńskiego? 33 do 36% - to dość spójny wynik szefa Prawa i Sprawiedliwości. Czy dało się więcej? Patrząc się na przedwyborcze sondaże, wydaje się, że nie. Wygląda też na to, że porażka sądowa w sprawie prywatyzacji szpitali zablokowało dalszy wzrost poparcia dla Kaczyńskiego. Granie kartą zdrowotną, wedle sondaży niezwykle ważną dla Polek i Polaków, było bardzo ryzykowne, szczególnie, że PiS już raz, w 2007 roku, taki proces przegrał. Nic to, że reformy Platformy umożliwiają prywatyzację szpitali, a już samo działanie szpitali na zasadach komercyjnych, w praktyce, przesuwa ich działanie z troski o osobę chorą na dążenie do finansowania zysków - wrażenie medialne pozostało. Rysa na wizerunku "narodowej zgody", lansowanego przez Jarosława Kaczyńskiego, może w ciągu najbliższych 2 tygodni skończyć się wyborczą porażką. Jak widać, lider PiS ma przed sobą trudne zadanie, jeśli chce podjąć wyrównaną walkę. Ważne pytanie związane z wynikiem wyborów związane jest z frekwencją - czy początek wakacji rozleniwi elektorat PO albo tej części elektoratu lewicy (wedle TVN 24 - 2/3), która byłaby skłonna poprzeć Komorowskiego, czy wręcz przeciwnie - zmobilizuje przed - rzekomą lub rzeczywistą - groźbą nawrotu IV RP? To pytanie chyba równie ważne co faktyczne, ewentualne poparcie od innych kandydatów.
3. Co z tą lewicą? Chyba dobrze. Napieralskiemu wszyscy wieszczyli klapę i wynik w granicach 3%. Zapracował na 12-14%. To wzrost co najmniej czterokrotny. To jednocześnie lepszy wynik, niż 5 lat temu uzyskał Marek Borowski, i - jeśli potwierdzą się te dane - przekonał do siebie więcej osób, niż w 2007 roku cała koalicja Lewicy i Demokratów. To bardzo ważna kwestia - wszak tym razem lider SLD miał przeciwko sobie połowę własnej partii, niemrawych zwolenników spośród lewicowych tuzów (np. Aleksandra Kwaśniewskiego) i dużo głośniejszych deklaracji innych z nich, wspierających innych kandydatów - czyli Tomasza Nałęcza i Włodzimierza Cimoszewicza, wspierających Bronisława Komorowskiego, a także Marka Borowskiego i Dariusza Rosatiego, zerkającego na Andrzeja Olechowskiego. Napieralski nie tylko przeżył te ciosy, ale wyszedł z tego pojedynku obronną ręką, przekonując do siebie chociażby szefostwo Partii Kobiet i Zielonych. Transformacja z osoby uważanej za aparatczyka w pełnokrwistego polityka, jeśli okaże się trwała, może rozpocząć mozolną, ale konsekwentną budowę nowej, politycznej alternatywy dla duopolu PO i PiS.
4. Scena polityczna nadal jest zabetonowana? Niestety tak. W tych przyspieszonych wyborach wystartowały tylko te siły, które mogą jeszcze liczyć się na politycznej scenie i mieć szanse na ogólnopolski, samodzielny start. 2-3% Janusza Korwina-Mikke to wynik spory, zobaczymy, czy znajdzie swoje potwierdzenie w oficjalnych wynikach. Wolność i Praworządność miała szansę na poprawę swojej rozpoznawalności, i kto wie, czy nie zechce zawalczyć o wynik bliski progu dofinansowania budżetowego. Trudno powiedzieć, czy słaby wynik Waldemara Pawlaka oznacza zejście PSL z ogólnopolskiej sceny politycznej i docelowy alians wyborczy z PO przy zachowaniu własnej pozycji w samorządach, czy też po prostu nie odnalazł się jako kandydat w wyborach, opierających się na wyrazistych osobowościach. Pawlak miał w ostatnich tygodniach wiele do zarzucenia Platformie Obywatelskiej, więc możliwe, że ludowcy będą teraz przychylniej patrzeć na Prawo i Sprawiedliwość. Klapa Andrzeja Olechowskiego pokazuje wyraźnie, że żadne eksperymenty w centrum sceny politycznej (nawet z puszczaniem oka do lewicowego elektoratu) na chwilę obecną nie znajdują posłuchu. Wyborców przekonały jednak bardziej lewicowe hasła Napieralskiego niż kolejną wariację na temat "trzeciej drogi". Analogicznie - Marek Jurek i bardziej radykalna prawica poniosła klęskę, która poważnie ogranicza jej szanse na sukcesy w nadchodzących wyborach samorządowych. Bogusław Ziętek, oscylujący wokół zera, powinien poważnie zastanowić się nad polityczną przyszłością swojej formacji.
5. Co dalej? Wszystko zależy od tego, czy wyborcza mobilizacja zostanie wykorzystana. Tego wieczora gwiazdą stał się nie Komorowski, ale Napieralski. Od tego, czy SLD w najbliższych miesiącach pokona wewnętrzne problemy i pokaże, że wyborcze hasła nie pozostaną pustymi frazesami. Słuchając zapowiedzi, że Napieralski zdecyduje o swoim zachowaniu po dyskusjach z wyborczyniami i wyborcami oraz w zależności od poparcia kandydatów dla jego propozycji programowych. Czy utrzyma równy dystans między PO a PiS, czy może wesprze Komorowskiego? Pierwsze opinie komentatorów zdają się skłaniać do tezy, że zdecyduje się pozostawić tę decyzję samym wyborczyniom i wyborcom. Zobaczymy, ile lewicowych haseł usłyszymy do 4 lipca - wszystko to będzie służyło poprawie notowań Sojuszu. Wygląda też na to, że kto chce realizować progresywną politykę w parlamencie, ten nie może lekceważyć partii Napieralskiego. To bardzo ważna kwestia, wobec których nie da się przejść obojętnie. Będzie co analizować w najbliższych tygodniach.
PS - update 1:30>> Wraz z napływaniem kolejnych wyników batalia szykuje się coraz ostrzejsza - polecam śledzenie ich na stronie PKW. Różnica między kandydatami PO a PiS, jak na razie, minimalna, co oznacza, że każdy z nich będzie musiał ważyć każde słowo, jakie wypowie, bo do końca wyniki wyborów mogą pozostać wielką niewiadomą. Prognozy zarówno Napieralskiego, jaki i mniejszych kandydatów pozostają aktualne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz