Czytanie książki w trakcie roku akademickiego, która nie należy do listy lektur, nie jest rzeczą prostą. Czas na nią znajduje się najczęściej w drodze do i z uczelni bądź pracy - a i to pod warunkiem, że nie ma się jakiegoś zaległego tekstu lub też nie jest się wymęczonym po ciężkim dniu. Boli ten fakt strasznie, ale cóż poradzić, zasadniczo nie ma się wyjścia, kiedyś trzeba pracować/uczyć się/pisać bloga (który też nieco czasu zajmuje). Jeśli na dodatek lektura wymaga pewnego skupienia, a "Globalny proletariat" Beverly Silver, wydany w ramach Biblioteki "Le Monde Diplomatique" owszem, tego typu skupienia wymaga, to zadanie ukończenia książki nie należy do najłatwiejszych. Książka ta warta jest lektury, i to nie tylko dla osób o zdeklarowanych, lewicowych przekonaniach politycznych, ale praktycznie dla każdej i każdego, kto interesuje się ewolucją i procesami zachodzącymi w globalnym kapitalizmie. W sumie byłoby ciekawe ujrzeć swego rodzaju "trylogię wydawniczą", gdzie obok ruchów pracowniczych opisany byłby punkt widzenia pracodawców i rządów, a może i nawet środowiska naturalnego. Tyle że kto by napisał książkę na ten temat w jego imieniu?
Mniejsza jednak o to w tym momencie. Bardzo ciekawe jest zanalizowanie dynamiki i zmian w ruchach pracowniczych od 1870 roku, na dodatek pozbawione europocentrycznej narracji, co Silver się udało. W tym celu skorzystała ona z prasowej bazy wzmianek o ruchu pracowniczym World Labor Group, monitorujących doniesienia o strajkach, niepokojach i zamieszkach. Jej analizy każą zweryfikować pewne utarte - także i po lewej stronie - przekonania i zastanowić się nad kierunkiem sporów pomiędzy pracą a kapitałem w najbliższym czasie. Na przykładzie przemysłu tekstylnego w XIX i samochodowego w XX wieku analizuje rozmaite strategie ruchu pracowniczego, odpowiedzi pracodawców na nie, a także prognozuje przyszłe "sektory niepokoju".
W XIX wieku siła zdecentralizowanego przemysłu tekstylnego brała się z silnej zdolności stowarzyszeniowej - wspólnymi siłami łatwiej było walczyć o przesunięcia na rynku pracy bardziej korzystne dla pracowników. Już ten sektor, wraz z kolonialną globalizacją i jej późniejszą kontynuacją doświadczył zjawiska relokalizacji miejsc pracy, co łamało opór środowisk robotniczych w krajach metropolitarnych. Nie oznaczało to jednak całkowitego upadku roli środowisk pracowniczych - wraz z przemieszczaniem przestrzennym większą siłę przetargową uzyskiwały osoby pracujące w krajach peryferyjnych. Tu jednak udało się właścicielom przedsiębiorstw dokonać jeszcze jednego przesunięcia - technologicznego, co oznaczało wzrost wydajności produkcji i zmniejszenie poziomu zapotrzebowania na pracowników.
Przemiany w stosowanych technologiach i w procesach produkcyjnych miały bardzo ważną rolę dla rozwoju protestów w innym sektorze - motoryzacyjnym. W związku z tym, że był to przemysł znacznie bardziej kapitałochłonny, o większej dekoncentracji produkcji nie mogło być mowy. W związku z tym strajk w jednej fabryce, np. podzespołów, potrafił sparaliżować całą produkcję. To dzięki temu (w połączeniu z ówczesną polityką protekcjonistyczną) możliwy był "pakt socjalny" w Ameryce czasów Nowego Ładu i w powojennej Europie. Wraz z przechodzeniem produkcji z fazy innowacyjności znów zaczęły objawiać się podobne tendencje, co i w tekstyliach. Chociaż pewne zmiany technologiczne wzmacniały pozycje pracownicze, inne - jak również przenosiny do krajów peryferyjnych - osłabiały je. Silver przestrzega jednak przed europocentrycznym przekonaniem o "równaniu w dół" - przenosiny geograficzne wzmacniają bowiem robotnice i robotników w krajach rozwijających się, dostarczając im narzędzi do wymuszania na pracodawcach lepszych warunków pracy.
Oczywiście nie sposób analizować przemian systemu gospodarczego bez odniesień do historii. Analiza ilości wystąpień pracowniczych wskazuje, że wojny światowe stawały się swego rodzaju ucieczką do przodu państw i grup finansowych przed wrzeniem we własnych krajach i przełamywaniem wątłego internacjonalizmu klasowego za pomocą narodowych egoizmów. Pamiętajmy, że z pierwszym "usocjalnianiem państwa" mieliśmy do czynienia w dążących do rangi imperium Niemczech za czasów walczącego z socjaldemokracją Bismarcka. Wojna powodowała osłabienie protestów, jednak jej przewlekłość wyzwalała wrzenie niemalże rewolucyjne. Jeśli pamiętać o nastrojach w Europie w roku 1919 czy 1920 to można wręcz uznać za cud, że Europa wówczas nie stała się zupełnie czerwona...
To tylko kilka z ważnych wątków poruszonych w książce. Jest w niej też nieco o lekceważeniu przez dotychczasowych badaczy kwestii tożsamości robotnic i robotników (rasy, płci, narodowości etc.), a także - jak już wspomniałem - o protestach przyszłości. Będą one przybierać jeszcze bardziej zróżnicowane formy, a ich skuteczność zależeć będzie od integracji społeczności lokalnej dużo bardziej niż do tej pory. Wraz ze wzrostem roli transportu i usług (w szczególności publicznych) to te sektory należy typować jako te, w których ewentualne protesty będą miały szansę na sukces i osiągnięcie realnej zmiany społecznej. Pożyjemy i zobaczymy, czy zrównoważony rozwój w stosunkach pracy przeważy nad krótkowzrocznymi interesami ekonomicznymi.
Mniejsza jednak o to w tym momencie. Bardzo ciekawe jest zanalizowanie dynamiki i zmian w ruchach pracowniczych od 1870 roku, na dodatek pozbawione europocentrycznej narracji, co Silver się udało. W tym celu skorzystała ona z prasowej bazy wzmianek o ruchu pracowniczym World Labor Group, monitorujących doniesienia o strajkach, niepokojach i zamieszkach. Jej analizy każą zweryfikować pewne utarte - także i po lewej stronie - przekonania i zastanowić się nad kierunkiem sporów pomiędzy pracą a kapitałem w najbliższym czasie. Na przykładzie przemysłu tekstylnego w XIX i samochodowego w XX wieku analizuje rozmaite strategie ruchu pracowniczego, odpowiedzi pracodawców na nie, a także prognozuje przyszłe "sektory niepokoju".
W XIX wieku siła zdecentralizowanego przemysłu tekstylnego brała się z silnej zdolności stowarzyszeniowej - wspólnymi siłami łatwiej było walczyć o przesunięcia na rynku pracy bardziej korzystne dla pracowników. Już ten sektor, wraz z kolonialną globalizacją i jej późniejszą kontynuacją doświadczył zjawiska relokalizacji miejsc pracy, co łamało opór środowisk robotniczych w krajach metropolitarnych. Nie oznaczało to jednak całkowitego upadku roli środowisk pracowniczych - wraz z przemieszczaniem przestrzennym większą siłę przetargową uzyskiwały osoby pracujące w krajach peryferyjnych. Tu jednak udało się właścicielom przedsiębiorstw dokonać jeszcze jednego przesunięcia - technologicznego, co oznaczało wzrost wydajności produkcji i zmniejszenie poziomu zapotrzebowania na pracowników.
Przemiany w stosowanych technologiach i w procesach produkcyjnych miały bardzo ważną rolę dla rozwoju protestów w innym sektorze - motoryzacyjnym. W związku z tym, że był to przemysł znacznie bardziej kapitałochłonny, o większej dekoncentracji produkcji nie mogło być mowy. W związku z tym strajk w jednej fabryce, np. podzespołów, potrafił sparaliżować całą produkcję. To dzięki temu (w połączeniu z ówczesną polityką protekcjonistyczną) możliwy był "pakt socjalny" w Ameryce czasów Nowego Ładu i w powojennej Europie. Wraz z przechodzeniem produkcji z fazy innowacyjności znów zaczęły objawiać się podobne tendencje, co i w tekstyliach. Chociaż pewne zmiany technologiczne wzmacniały pozycje pracownicze, inne - jak również przenosiny do krajów peryferyjnych - osłabiały je. Silver przestrzega jednak przed europocentrycznym przekonaniem o "równaniu w dół" - przenosiny geograficzne wzmacniają bowiem robotnice i robotników w krajach rozwijających się, dostarczając im narzędzi do wymuszania na pracodawcach lepszych warunków pracy.
Oczywiście nie sposób analizować przemian systemu gospodarczego bez odniesień do historii. Analiza ilości wystąpień pracowniczych wskazuje, że wojny światowe stawały się swego rodzaju ucieczką do przodu państw i grup finansowych przed wrzeniem we własnych krajach i przełamywaniem wątłego internacjonalizmu klasowego za pomocą narodowych egoizmów. Pamiętajmy, że z pierwszym "usocjalnianiem państwa" mieliśmy do czynienia w dążących do rangi imperium Niemczech za czasów walczącego z socjaldemokracją Bismarcka. Wojna powodowała osłabienie protestów, jednak jej przewlekłość wyzwalała wrzenie niemalże rewolucyjne. Jeśli pamiętać o nastrojach w Europie w roku 1919 czy 1920 to można wręcz uznać za cud, że Europa wówczas nie stała się zupełnie czerwona...
To tylko kilka z ważnych wątków poruszonych w książce. Jest w niej też nieco o lekceważeniu przez dotychczasowych badaczy kwestii tożsamości robotnic i robotników (rasy, płci, narodowości etc.), a także - jak już wspomniałem - o protestach przyszłości. Będą one przybierać jeszcze bardziej zróżnicowane formy, a ich skuteczność zależeć będzie od integracji społeczności lokalnej dużo bardziej niż do tej pory. Wraz ze wzrostem roli transportu i usług (w szczególności publicznych) to te sektory należy typować jako te, w których ewentualne protesty będą miały szansę na sukces i osiągnięcie realnej zmiany społecznej. Pożyjemy i zobaczymy, czy zrównoważony rozwój w stosunkach pracy przeważy nad krótkowzrocznymi interesami ekonomicznymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz