Wyzwanie 6 - Gospodarka oparta na wiedzy i rozwój kapitału intelektualnego
Darmowe studia, jeśli wierzyć raportowi Tuska, wcześniej czy później znikną. W zamian oferować się będzie studentkom i studentom możliwość zadłużania się od najmłodszych lat i wchodzenie w dorosłe życie z koniecznością ich spłacania. Jednocześnie - w tym samym raporcie - pieje się z zachwytu nad fińskim sukcesem w tworzeniu społeczeństwa wiedzy. Ekipie Michała Boniego radziłbym zapoznać się z wydaną niedawno książką Manuela Castellsa i Pekki Himanena "Społeczeństwo informacyjne i państwo dobrobytu". Jej autorzy wyraźnie wskazują, że bez darmowej edukacji od przedszkola po studia rozwój tego kraju nie byłby możliwy. Darmowy dostęp do wiedzy, szczególnie w okresie studiów wyższych, pełni kluczową rolę - silna indywidualizacja na każdym poziomie edukacji pozwala na poświęcanie się swoim pasjom, zaś silne wsparcie państwa (tanie kredyty, infrastruktura taka jak akademiki etc.) sprawia, że osoby studiujące nie odczuwają presji pracy za wszelką cenę i dzięki temu mają więcej czasu na badania, samorozwój i dzielenie się wiedzą. W taki sposób działa nowoczesne "społeczeństwo sieciowe", zaś pomysły rodem z "Polski 2030" zadają kłam twierdzeniu o budowaniu spójności społecznej, dążąc do wypchnięcia z sektora edukacji wyższej młodych ludzi, którzy już dziś obok wyników egzaminów zbyt często muszą martwić się o związanie końca z końcem.
W dokumencie widać coraz bardziej postępujące zakusy na autonomię uniwersytetów. Jak inaczej interpretować zalecenie, by przy doborze kadry uniwersyteckiej dokonała się zmiana "metod (wyboru) demokratycznych na merytokratyczne? Traktowanie uczelni wyższych nie jako instytucji edukacyjnych, ale placówek kształcących siłę roboczą jest europejskim kuriozum. Współpraca uniwersytetów z przedsiębiorstwami w innych, bardziej rozwiniętych krajach unijnych nie zachodzi w ten sposób. Podobnie wartości uczelni nie mierzy się karierą w biznesie, tylko dorobkiem naukowym. Coraz wyraźniej widać też tendencję do tworzenia polskiej ivy league - głównych ośrodków, które będą szczególnie wspierane w rozwoju. Spójrzmy raz jeszcze na górę mapy - tam państwo zdecydowało się rozszerzyć publiczną bazę uniwersytecką z 2 do 20 placówek, rozlokowanych w całym kraju, co pozwoliło na bardziej równomierny jego rozwój i na zahamowanie wyludniania się bardziej peryferyjnie położonych obszarów kraju. Czy to nie przypadkiem parę rozdziałów temu ekipa Boniego na wyludnianie się Polski Wschodniej? Jeśli coś ten proces wstrzymuje, to są to właśnie uczelnie wyższe - tak jak w Rzeszowie, gdzie stały się prawdziwymi inkubatorami rozwoju. Polaryzacja wydatków ma sporą szansę, by podciąć korzenie tego wzrostu.
Oczywiście nie sposób krytykować plany zwiększania wydatków na badania i rozwój - obecny ich poziom - 0,56% polskiego PKB - jest żałośnie niski. Jeśli już jednak chce się, by sektor prywatny więcej inwestował w tego typu działania, to nie należy utyskiwać na obecny udział wydatków publicznych w B+R, ale uelastycznić go tak, by fundusze publiczne wspierały finansowo rozwój nowoczesnych technologii. Pamiętać należy, że innowacyjne rozwiązania wymagają często poważnych nakładów finansowych do ich zainicjowania, niezależnie od spodziewanych zysków, więc publiczne wsparcie dla tzw. infant industries jest jak najbardziej uzasadnione. Szczególne zainteresowanie państwa powinny budzić te działania, które służyć mogą zrównoważonemu rozwojowi, a więc zmniejszające emisję gazów szklarniowych, poprawiające wydajność pracy i jakość życia. Tam, gdzie technologie mogą służyć wspólnemu dobru (także, gdy kreowane są oddolnie, np. przez internetowych pasjonatów), np. poprzez tworzenie internetowych mechanizmów demokracji uczestniczącej, a niekoniecznie będą musiały być interesujące dla biznesu, wsparcie publiczne nadal będzie musiało przyjmować finansową formę.
Wracając ponownie do Finlandii - tam państwo poradziło sobie z problemem poprzez dwie, mocno autonomiczne i efektywne (jedna zatrudnia 200, a druga - 60 osób) instytucje. TEKES jest publicznym funduszem badawczo-rozwojowym, który realizuje własne projekty w działaniach uznanych za priorytetowe, jak również udziela wsparcia finansowego (50-70% kosztów projektu) już podejmowanym przez np. uniwersytety i przedsiębiorstwa działaniom. Z kolei SITRA pełni funkcję "państwowego kapitalisty", finansującego poprzez wejście z własnym kapitałem nowo powstające i rozwijające się przedsiębiorstwa. W 95% wypadków są to te, które dostawały już fundusze w ramach TEKES. Do tego SITRA jest think-tankiem, kreującym kierunki rozwoju polityki informacyjnej. Dobrze by było, gdyby podobne instytucje znalazły swoje miejsce także nad Wisłą.
Oczywiście są też i pozytywne sygnały, takie jak pomysły ulg edukacyjnych, np. na szkolenia samorozwojowe, a także zwrócenie uwagi na pilną konieczność rozbudowy sieci żłobków i przedszkoli, szczególnie na terenach wiejskich. Bardzo rozczarowuje za to ogólne podejście do edukacji, które premiuje konkurencje zamiast współpracy. Do tego absolutny brak w tym rozdziale wzmianek na temat edukacji obywatelskiej - będzie o niej trochę (ale i tak stanowczo za mało) pod sam koniec "Polski 2030". To absurdalne pojmowanie roli edukacji - nie ma bowiem mowy o tworzeniu wykwalifikowanych, świadomych swych praw pracownic i pracowników bez jednoczesnego kreowania obywatelek i obywateli. Ale może o to tu chodzi, wszak proponuje się, by zwiększyć współpracę w tworzeniu szkolnych programów nauczania z przedsiębiorcami, ale już o związkach zawodowych czy jakichkolwiek organizacjach pozarządowych, mogących kreować przestrzeń zrozumienia swych praw i szerzenia poczucia przynależności wspólnotowej nie ma ani słowa. Skoro tak, to jak tu wierzyć w zapewnienia o chęci poprawy poziomu zaufania społecznego?
Darmowe studia, jeśli wierzyć raportowi Tuska, wcześniej czy później znikną. W zamian oferować się będzie studentkom i studentom możliwość zadłużania się od najmłodszych lat i wchodzenie w dorosłe życie z koniecznością ich spłacania. Jednocześnie - w tym samym raporcie - pieje się z zachwytu nad fińskim sukcesem w tworzeniu społeczeństwa wiedzy. Ekipie Michała Boniego radziłbym zapoznać się z wydaną niedawno książką Manuela Castellsa i Pekki Himanena "Społeczeństwo informacyjne i państwo dobrobytu". Jej autorzy wyraźnie wskazują, że bez darmowej edukacji od przedszkola po studia rozwój tego kraju nie byłby możliwy. Darmowy dostęp do wiedzy, szczególnie w okresie studiów wyższych, pełni kluczową rolę - silna indywidualizacja na każdym poziomie edukacji pozwala na poświęcanie się swoim pasjom, zaś silne wsparcie państwa (tanie kredyty, infrastruktura taka jak akademiki etc.) sprawia, że osoby studiujące nie odczuwają presji pracy za wszelką cenę i dzięki temu mają więcej czasu na badania, samorozwój i dzielenie się wiedzą. W taki sposób działa nowoczesne "społeczeństwo sieciowe", zaś pomysły rodem z "Polski 2030" zadają kłam twierdzeniu o budowaniu spójności społecznej, dążąc do wypchnięcia z sektora edukacji wyższej młodych ludzi, którzy już dziś obok wyników egzaminów zbyt często muszą martwić się o związanie końca z końcem.
W dokumencie widać coraz bardziej postępujące zakusy na autonomię uniwersytetów. Jak inaczej interpretować zalecenie, by przy doborze kadry uniwersyteckiej dokonała się zmiana "metod (wyboru) demokratycznych na merytokratyczne? Traktowanie uczelni wyższych nie jako instytucji edukacyjnych, ale placówek kształcących siłę roboczą jest europejskim kuriozum. Współpraca uniwersytetów z przedsiębiorstwami w innych, bardziej rozwiniętych krajach unijnych nie zachodzi w ten sposób. Podobnie wartości uczelni nie mierzy się karierą w biznesie, tylko dorobkiem naukowym. Coraz wyraźniej widać też tendencję do tworzenia polskiej ivy league - głównych ośrodków, które będą szczególnie wspierane w rozwoju. Spójrzmy raz jeszcze na górę mapy - tam państwo zdecydowało się rozszerzyć publiczną bazę uniwersytecką z 2 do 20 placówek, rozlokowanych w całym kraju, co pozwoliło na bardziej równomierny jego rozwój i na zahamowanie wyludniania się bardziej peryferyjnie położonych obszarów kraju. Czy to nie przypadkiem parę rozdziałów temu ekipa Boniego na wyludnianie się Polski Wschodniej? Jeśli coś ten proces wstrzymuje, to są to właśnie uczelnie wyższe - tak jak w Rzeszowie, gdzie stały się prawdziwymi inkubatorami rozwoju. Polaryzacja wydatków ma sporą szansę, by podciąć korzenie tego wzrostu.
Oczywiście nie sposób krytykować plany zwiększania wydatków na badania i rozwój - obecny ich poziom - 0,56% polskiego PKB - jest żałośnie niski. Jeśli już jednak chce się, by sektor prywatny więcej inwestował w tego typu działania, to nie należy utyskiwać na obecny udział wydatków publicznych w B+R, ale uelastycznić go tak, by fundusze publiczne wspierały finansowo rozwój nowoczesnych technologii. Pamiętać należy, że innowacyjne rozwiązania wymagają często poważnych nakładów finansowych do ich zainicjowania, niezależnie od spodziewanych zysków, więc publiczne wsparcie dla tzw. infant industries jest jak najbardziej uzasadnione. Szczególne zainteresowanie państwa powinny budzić te działania, które służyć mogą zrównoważonemu rozwojowi, a więc zmniejszające emisję gazów szklarniowych, poprawiające wydajność pracy i jakość życia. Tam, gdzie technologie mogą służyć wspólnemu dobru (także, gdy kreowane są oddolnie, np. przez internetowych pasjonatów), np. poprzez tworzenie internetowych mechanizmów demokracji uczestniczącej, a niekoniecznie będą musiały być interesujące dla biznesu, wsparcie publiczne nadal będzie musiało przyjmować finansową formę.
Wracając ponownie do Finlandii - tam państwo poradziło sobie z problemem poprzez dwie, mocno autonomiczne i efektywne (jedna zatrudnia 200, a druga - 60 osób) instytucje. TEKES jest publicznym funduszem badawczo-rozwojowym, który realizuje własne projekty w działaniach uznanych za priorytetowe, jak również udziela wsparcia finansowego (50-70% kosztów projektu) już podejmowanym przez np. uniwersytety i przedsiębiorstwa działaniom. Z kolei SITRA pełni funkcję "państwowego kapitalisty", finansującego poprzez wejście z własnym kapitałem nowo powstające i rozwijające się przedsiębiorstwa. W 95% wypadków są to te, które dostawały już fundusze w ramach TEKES. Do tego SITRA jest think-tankiem, kreującym kierunki rozwoju polityki informacyjnej. Dobrze by było, gdyby podobne instytucje znalazły swoje miejsce także nad Wisłą.
Oczywiście są też i pozytywne sygnały, takie jak pomysły ulg edukacyjnych, np. na szkolenia samorozwojowe, a także zwrócenie uwagi na pilną konieczność rozbudowy sieci żłobków i przedszkoli, szczególnie na terenach wiejskich. Bardzo rozczarowuje za to ogólne podejście do edukacji, które premiuje konkurencje zamiast współpracy. Do tego absolutny brak w tym rozdziale wzmianek na temat edukacji obywatelskiej - będzie o niej trochę (ale i tak stanowczo za mało) pod sam koniec "Polski 2030". To absurdalne pojmowanie roli edukacji - nie ma bowiem mowy o tworzeniu wykwalifikowanych, świadomych swych praw pracownic i pracowników bez jednoczesnego kreowania obywatelek i obywateli. Ale może o to tu chodzi, wszak proponuje się, by zwiększyć współpracę w tworzeniu szkolnych programów nauczania z przedsiębiorcami, ale już o związkach zawodowych czy jakichkolwiek organizacjach pozarządowych, mogących kreować przestrzeń zrozumienia swych praw i szerzenia poczucia przynależności wspólnotowej nie ma ani słowa. Skoro tak, to jak tu wierzyć w zapewnienia o chęci poprawy poziomu zaufania społecznego?
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz