Wyzwanie 5 - Bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne
Tu jest o czym pisać, bowiem spora część rządowych planów zwyczajnie nie trzyma się kupy. Popatrzmy na fatalistyczne przewidywania ciągłego wzrostu zapotrzebowania na energię w krajach Unii Europejskich i skontrastujmy je z wyliczeniami "[R]ewolucji energetycznej" Greenpeace (na zdjęciu - jest też i wersja dotycząca Polski). Nagle okazuje się, że wzrost efektywności energetycznej i uwzględnienie na poważnie kwestii negawatów, a więc zaoszczędzonych jednostek mocy może poważnie ograniczyć ów wzrost. Porównanie "scenariusza referencyjnego" z tym, w którym podejmuje się realne działania na rzecz ograniczenia emisji gazów szklarniowych i zazielenienia energii wskazuje wyraźnie, że trzeba tego po prostu chcieć. Sytuacja, kiedy w wykresie zużycia energii nie uwzględnia się negawatów sprawia, że wszelkie nawoływania do działań w tym zakresie pozbawia się jakiegokolwiek sensu. Brak przekonania, że w sytuacji, gdy polska gospodarka jest 2,5 raza bardziej energochłonna od unijnej średniej nie warto na poważnie, jak pisze w swoim tekście na temat energetyki atomowej Wojciech Kłosowski, zająć się łataniem dziur w wiadrze, zamiast ciągłego dolewania do niego wody nie napawa optymizmem. Zapomina się, że potencjał np. poprawy termoizolacji budynków wraz z montowaniem na nich instalacji energetycznych (np. paneli słonecznych) potrafi obniżyć zużycie energetyczne nawet do 80% w najbardziej skrajnych przypadkach. A pieniądze zostają w naszych kieszeniach...
Strasznie tu dużo o bezpieczeństwie energetycznym. Rozwiązaniem problemu uważa się budowę elektrowni atomowych - tak, nie jednej, ale dwóch. Oczywiście ich otwarcie w roku 2020 w żaden sposób nie będzie mogło przez najbliższe 10 lat przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego, zmienić bilans energetyczny czy też odegrać pozytywnej roli w przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym. W fetysz nowoczesności energii atomowej wierzy się tak mocno, że już odnawialnym źródłom energii nie poświęca się wiele miejsca - poza ogólnikowymi stwierdzeniami o tym, że warto by je wspierać. Lokalne społeczności zachęca się, kusząc wizją miejsc pracy, podczas gdy zapomina się, że wedle cytowanych przez Jean Lambert danych z jej publikacji na temat zielonych miejsc pracy 1 TWH energii nuklearnej zapewnia pracę jedynie 75 osobom, podczas gdy gaz ziemny od 250 do 265, zaś energetyka wiatrowa, w zależności od warunków, od 918 aż do 2.400! Zapewnia się jednocześnie, że energia z tego typu elektrowni będzie tania, jednak niedawno nagłośnione badania Polskiej Grupy Energetycznej mówią coś zupełnie innego - może ona być dwukrotnie droższa niż energia z węgla czy gazu, które zupełnie przeczą wyliczeniom cytowanego przez rząd pana Strupczewskiego! Tymczasem wraz z upowszechnianiem się i poprawą efektywności energetyka odnawialna tanieje - szacunki wskazują, że podwojenie ilości wiatraków skutkuje obniżeniem kosztów energii z tego źródła o 20%.
To, że rząd woli trzymać się niepotrzebnej nam do niczego technologii wynika z niezrozumienia podstawowych trendów we współczesnej energetyce. Po pierwsze, odchodzi się od sytuacji, kiedy konsumentka/konsument jest jedynie odbiorcą energii na rzecz decentralizacji energetycznej. Panele słoneczne i usprawniona efektywność termoizolacji, urządzenia do zbierania wody deszczowej i jej późniejszego wykorzystywania w gospodarstwie domowym, domy pasywne - tego typu pomysły nakręcają koniunkturę, tworzą miejsca pracy i poprawiają jakość życia, nie szkodząc środowisku naturalnemu. Tego typu działania zwiększają naszą autonomię, uniezależniają od energetycznych monopoli, a nawet pozwalają - w wypadku, gdy wyprodukujemy nadwyżkę mocy - na jej sprzedaż do sieci energetycznej. Stworzenie inteligentnych sieci energetycznych, umożliwiających nie tylko odbiór, ale i przesył energii - to jedno z wyzwań, które powinno być koniecznie wspomniane w tym raporcie. Nie jest - cóż, widocznie duzi chłopcy lubią poważne zabawki, takie jak elektrownia atomowa, a nie to, co może pomóc w zupełnym przewartościowaniu myślenia o energii.
Innym - realnym - wyzwaniem związanym z bezpieczeństwem energetycznym jest stworzenie transeuropejskiej sieci przesyłowej. Nie jest to jednak innowacyjny pomysł rządu Tuska - w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego partie należące do Europejskiej Partii Zielonych bardzo wyraźnie mówiły o konieczności powołania Europejskiej Agencji Energetyki Odnawialnej - ERENE, która finansowałaby tego typu ponadnarodowe inwestycje. Wyliczenia Fundacji Boella nie pozostawiają wątpliwości - chociaż pojedyncze kraje UE mogą nie być w stanie zdobywać całości swej energii w sposób odnawialny (np. Polska - przy aktualnym poziomie technologicznym - około 43% wedle danych Instytutu na rzecz Ekorozwoju), to jednak, w skali całej UE, taka zmiana jest możliwa z powodu nadwyżek energetycznych w niektórych krajach (np. energii słonecznej w Hiszpanii). Zdecydowanie się na ten odważny krok i lobbowanie na rzecz ERENE przez polski rząd mogłoby sprawić, że wieloletnie marzenia o uniezależnieniu energetycznym od Rosji (a zgadnijmy, w którym z leżących w pobliżu naszego kraju państw znajdują się złoża uranu - i gdzie są one relatywnie tanie?) mogłyby stać się rzeczywistością.
To są realne problemy i wyzwania, które mogą stać przed polską energetyką w najbliższym czasie. To one powinny być głównym zmartwieniem tego rządu, podobnie jak i opracowanie długofalowych programów, służących adaptacji zawodowej związanej z przekształceniami w energetyce. To ważne, by wraz z ograniczaniem udziału węgla kamiennego (i potencjalnie także rezygnacją z używania najbardziej zanieczyszczającego środowisko węgla brunatnego) osoby, które miały dzięki temu miejsca pracy otrzymały wsparcie zawodowe, umożliwiające przekwalifikowanie się, najlepiej w stronę "zielonych miejsc pracy". W niektórych regionach - takich jak Bełchatów - może to stać się istotnym problemem społecznym, z którym należy się zmierzyć. Inwestowanie w technologie, podtrzymujące "energetyczne status quo", takie jak sekwestracja węgla, świadczy o braku chęci dokonania realnych zmian w sektorze. Równie niepokojące są pomysły konsultowania się w sprawie sposobów redukcji emisji gazów szklarniowych jedynie z przemysłem, bez wspominania o społecznościach lokalnych, związkach zawodowych czy organizacjach ekologicznych. Panie Tusk, nie tędy droga do modernizacji!
Tu jest o czym pisać, bowiem spora część rządowych planów zwyczajnie nie trzyma się kupy. Popatrzmy na fatalistyczne przewidywania ciągłego wzrostu zapotrzebowania na energię w krajach Unii Europejskich i skontrastujmy je z wyliczeniami "[R]ewolucji energetycznej" Greenpeace (na zdjęciu - jest też i wersja dotycząca Polski). Nagle okazuje się, że wzrost efektywności energetycznej i uwzględnienie na poważnie kwestii negawatów, a więc zaoszczędzonych jednostek mocy może poważnie ograniczyć ów wzrost. Porównanie "scenariusza referencyjnego" z tym, w którym podejmuje się realne działania na rzecz ograniczenia emisji gazów szklarniowych i zazielenienia energii wskazuje wyraźnie, że trzeba tego po prostu chcieć. Sytuacja, kiedy w wykresie zużycia energii nie uwzględnia się negawatów sprawia, że wszelkie nawoływania do działań w tym zakresie pozbawia się jakiegokolwiek sensu. Brak przekonania, że w sytuacji, gdy polska gospodarka jest 2,5 raza bardziej energochłonna od unijnej średniej nie warto na poważnie, jak pisze w swoim tekście na temat energetyki atomowej Wojciech Kłosowski, zająć się łataniem dziur w wiadrze, zamiast ciągłego dolewania do niego wody nie napawa optymizmem. Zapomina się, że potencjał np. poprawy termoizolacji budynków wraz z montowaniem na nich instalacji energetycznych (np. paneli słonecznych) potrafi obniżyć zużycie energetyczne nawet do 80% w najbardziej skrajnych przypadkach. A pieniądze zostają w naszych kieszeniach...
Strasznie tu dużo o bezpieczeństwie energetycznym. Rozwiązaniem problemu uważa się budowę elektrowni atomowych - tak, nie jednej, ale dwóch. Oczywiście ich otwarcie w roku 2020 w żaden sposób nie będzie mogło przez najbliższe 10 lat przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego, zmienić bilans energetyczny czy też odegrać pozytywnej roli w przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym. W fetysz nowoczesności energii atomowej wierzy się tak mocno, że już odnawialnym źródłom energii nie poświęca się wiele miejsca - poza ogólnikowymi stwierdzeniami o tym, że warto by je wspierać. Lokalne społeczności zachęca się, kusząc wizją miejsc pracy, podczas gdy zapomina się, że wedle cytowanych przez Jean Lambert danych z jej publikacji na temat zielonych miejsc pracy 1 TWH energii nuklearnej zapewnia pracę jedynie 75 osobom, podczas gdy gaz ziemny od 250 do 265, zaś energetyka wiatrowa, w zależności od warunków, od 918 aż do 2.400! Zapewnia się jednocześnie, że energia z tego typu elektrowni będzie tania, jednak niedawno nagłośnione badania Polskiej Grupy Energetycznej mówią coś zupełnie innego - może ona być dwukrotnie droższa niż energia z węgla czy gazu, które zupełnie przeczą wyliczeniom cytowanego przez rząd pana Strupczewskiego! Tymczasem wraz z upowszechnianiem się i poprawą efektywności energetyka odnawialna tanieje - szacunki wskazują, że podwojenie ilości wiatraków skutkuje obniżeniem kosztów energii z tego źródła o 20%.
To, że rząd woli trzymać się niepotrzebnej nam do niczego technologii wynika z niezrozumienia podstawowych trendów we współczesnej energetyce. Po pierwsze, odchodzi się od sytuacji, kiedy konsumentka/konsument jest jedynie odbiorcą energii na rzecz decentralizacji energetycznej. Panele słoneczne i usprawniona efektywność termoizolacji, urządzenia do zbierania wody deszczowej i jej późniejszego wykorzystywania w gospodarstwie domowym, domy pasywne - tego typu pomysły nakręcają koniunkturę, tworzą miejsca pracy i poprawiają jakość życia, nie szkodząc środowisku naturalnemu. Tego typu działania zwiększają naszą autonomię, uniezależniają od energetycznych monopoli, a nawet pozwalają - w wypadku, gdy wyprodukujemy nadwyżkę mocy - na jej sprzedaż do sieci energetycznej. Stworzenie inteligentnych sieci energetycznych, umożliwiających nie tylko odbiór, ale i przesył energii - to jedno z wyzwań, które powinno być koniecznie wspomniane w tym raporcie. Nie jest - cóż, widocznie duzi chłopcy lubią poważne zabawki, takie jak elektrownia atomowa, a nie to, co może pomóc w zupełnym przewartościowaniu myślenia o energii.
Innym - realnym - wyzwaniem związanym z bezpieczeństwem energetycznym jest stworzenie transeuropejskiej sieci przesyłowej. Nie jest to jednak innowacyjny pomysł rządu Tuska - w tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego partie należące do Europejskiej Partii Zielonych bardzo wyraźnie mówiły o konieczności powołania Europejskiej Agencji Energetyki Odnawialnej - ERENE, która finansowałaby tego typu ponadnarodowe inwestycje. Wyliczenia Fundacji Boella nie pozostawiają wątpliwości - chociaż pojedyncze kraje UE mogą nie być w stanie zdobywać całości swej energii w sposób odnawialny (np. Polska - przy aktualnym poziomie technologicznym - około 43% wedle danych Instytutu na rzecz Ekorozwoju), to jednak, w skali całej UE, taka zmiana jest możliwa z powodu nadwyżek energetycznych w niektórych krajach (np. energii słonecznej w Hiszpanii). Zdecydowanie się na ten odważny krok i lobbowanie na rzecz ERENE przez polski rząd mogłoby sprawić, że wieloletnie marzenia o uniezależnieniu energetycznym od Rosji (a zgadnijmy, w którym z leżących w pobliżu naszego kraju państw znajdują się złoża uranu - i gdzie są one relatywnie tanie?) mogłyby stać się rzeczywistością.
To są realne problemy i wyzwania, które mogą stać przed polską energetyką w najbliższym czasie. To one powinny być głównym zmartwieniem tego rządu, podobnie jak i opracowanie długofalowych programów, służących adaptacji zawodowej związanej z przekształceniami w energetyce. To ważne, by wraz z ograniczaniem udziału węgla kamiennego (i potencjalnie także rezygnacją z używania najbardziej zanieczyszczającego środowisko węgla brunatnego) osoby, które miały dzięki temu miejsca pracy otrzymały wsparcie zawodowe, umożliwiające przekwalifikowanie się, najlepiej w stronę "zielonych miejsc pracy". W niektórych regionach - takich jak Bełchatów - może to stać się istotnym problemem społecznym, z którym należy się zmierzyć. Inwestowanie w technologie, podtrzymujące "energetyczne status quo", takie jak sekwestracja węgla, świadczy o braku chęci dokonania realnych zmian w sektorze. Równie niepokojące są pomysły konsultowania się w sprawie sposobów redukcji emisji gazów szklarniowych jedynie z przemysłem, bez wspominania o społecznościach lokalnych, związkach zawodowych czy organizacjach ekologicznych. Panie Tusk, nie tędy droga do modernizacji!
Ciąg dalszy nastąpi...
1 komentarz:
Ładnie to wygląda.
Prześlij komentarz