Niemy krzyk radiowej Dwójki jest dość silnym sygnałem na to, że zagrożenia związane z reformą mediów publicznych przygotowaną przez PO nie są bezpodstawne. Choć zarówno Polskie Radio, jak i Telewizja Polska z całą pewnością wymagają zmian, to jednak ich zarzynanie, z jakim mamy do czynienia w ostatnich tygodniach jest drogą wiodącą w przepaść. Jak dowodzi przykład BBC czy innych publicznych nadawców na kontynencie ten typ nadawania wcale nie musi być anachroniczny, wystarczą stabilne źródła finansowania i szefostwo mające jasną wizję swojej misji. W ostatnich latach, z powodu babilońskich rozmiarów TVP i politycznych przepychanek, nie omijających także radia, dość słabo spisywał się ten ostatni człon warunkujący sukces mediów publicznych. Teraz, gdy likwiduje się abonament, a nie chce się w ustawie zapisać gwarancji finansowych (Donald Tusk wyraźnie zdziwił się myślą, że takowe wypadałoby zapewnić), o jakiejkolwiek misji można zapomnieć.
TVP jeszcze sobie poradzi - w końcu 2/3 jej wpływów pochodzi z reklam. Oszczędności przyniesie likwidacja niedochodowych kanałów, takich jak TVP Kultura czy TVP Historia, a w głównych antenach - Jedynce i Dwójce - będziemy się mogli spodziewać jeszcze większej ilości seriali o księżach i gwiazd tańczących na lodzie. Z Polskim Radiem może być znacznie gorzej - tu proporcje są odwrotne, a zyski niektórych anten tak marginalne, że ich zamknięcie i oddanie częstotliwości w prywatne ręce wydaje się pewne. Radiowa Jedynka i Trójka, przy ograniczeniu poziomu swojej misyjności będą jeszcze w stanie się utrzymać, natomiast Dwójka czy Radio Euro - zupełnie nie. Nie łudźmy się, że w zamian otrzymamy prywatne rozgłośnie o podobnej tematyce. Działania KRRiT, dość swobodnie zezwalającej na zmiany formatu rozgłośni może sprawić, że przez jakiś czas będziemy się cieszyć radiem grającym jazz i muzykę klasyczną, po czym zostanie ono zastąpione przez projekt disco-polowy.
Także cyfryzacja nie musi dawać wielkich gwarancji na rzecz zmian na lepsze. Jeśli chodzi o telewizję, na razie mówi się o wypełnieniu pierwszego multipleksu przez 7 już obecnie nadających kanałów naziemnych. Poszerzyłoby to zasięg czterech z nich, natomiast nadal znacząco nie zmieniłoby sytuacji. O dwa pozostałe multipleksy rywalizować będą między innymi nadawcy kodowani, co również nie gwarantuje zwiększenia oferty. Koniec końców może okazać się, że wzrost oferty będzie dość pozorny, da się ludziom parę kanałów muzycznych, trochę sportowych (ale bez rozgrywek z górnej półki), odrobinę filmowych i uzna się, że oto każda i każdy z nas będzie miał dostęp do wysokiej jakości rozrywki na terenie całej Polski. Tradycje sprzedawania byle czego w złotym opakowaniu mamy przećwiczoną całkiem nieźle.
Podobnie przećwiczone mamy wszelakie próby opanowania mediów publicznych przez najróżniejsze formacje, nie zawracające sobie uwagi faktem, że te, które kontrolują media, najczęściej przegrywają wybory. Widać to było nawet ostatnio, kiedy Libertas, pomimo nachalnej niekiedy propagandy w TVP Info nie zdołał przekroczyć wyborczego progu. Całe aktualne zamieszanie - wzajemne odwoływanie się, kłótnie i cały ten zgiełk - mają służyć zalegitymizowaniu sytuacji zniszczenia mediów publicznych. Medialne, komercyjne koncerny zacierają ręce, bowiem taka sytuacja u konkurencji, nie mogącej sprawnie odpowiedzieć chociażby na trend powstawania kanałów tematycznych, jest im miły. Później powstanie fundusz misji publicznej, z którego będą czerpać garściami na dokumenty o Janie Pawle II albo o PRL-u, na nie bowiem popyt nie zgaśnie. Zgaśnie za to nadzieja na radio i telewizję, które pełnią jakąś społeczną rolę, której nie da się po prostu kupić.
TVP jeszcze sobie poradzi - w końcu 2/3 jej wpływów pochodzi z reklam. Oszczędności przyniesie likwidacja niedochodowych kanałów, takich jak TVP Kultura czy TVP Historia, a w głównych antenach - Jedynce i Dwójce - będziemy się mogli spodziewać jeszcze większej ilości seriali o księżach i gwiazd tańczących na lodzie. Z Polskim Radiem może być znacznie gorzej - tu proporcje są odwrotne, a zyski niektórych anten tak marginalne, że ich zamknięcie i oddanie częstotliwości w prywatne ręce wydaje się pewne. Radiowa Jedynka i Trójka, przy ograniczeniu poziomu swojej misyjności będą jeszcze w stanie się utrzymać, natomiast Dwójka czy Radio Euro - zupełnie nie. Nie łudźmy się, że w zamian otrzymamy prywatne rozgłośnie o podobnej tematyce. Działania KRRiT, dość swobodnie zezwalającej na zmiany formatu rozgłośni może sprawić, że przez jakiś czas będziemy się cieszyć radiem grającym jazz i muzykę klasyczną, po czym zostanie ono zastąpione przez projekt disco-polowy.
Także cyfryzacja nie musi dawać wielkich gwarancji na rzecz zmian na lepsze. Jeśli chodzi o telewizję, na razie mówi się o wypełnieniu pierwszego multipleksu przez 7 już obecnie nadających kanałów naziemnych. Poszerzyłoby to zasięg czterech z nich, natomiast nadal znacząco nie zmieniłoby sytuacji. O dwa pozostałe multipleksy rywalizować będą między innymi nadawcy kodowani, co również nie gwarantuje zwiększenia oferty. Koniec końców może okazać się, że wzrost oferty będzie dość pozorny, da się ludziom parę kanałów muzycznych, trochę sportowych (ale bez rozgrywek z górnej półki), odrobinę filmowych i uzna się, że oto każda i każdy z nas będzie miał dostęp do wysokiej jakości rozrywki na terenie całej Polski. Tradycje sprzedawania byle czego w złotym opakowaniu mamy przećwiczoną całkiem nieźle.
Podobnie przećwiczone mamy wszelakie próby opanowania mediów publicznych przez najróżniejsze formacje, nie zawracające sobie uwagi faktem, że te, które kontrolują media, najczęściej przegrywają wybory. Widać to było nawet ostatnio, kiedy Libertas, pomimo nachalnej niekiedy propagandy w TVP Info nie zdołał przekroczyć wyborczego progu. Całe aktualne zamieszanie - wzajemne odwoływanie się, kłótnie i cały ten zgiełk - mają służyć zalegitymizowaniu sytuacji zniszczenia mediów publicznych. Medialne, komercyjne koncerny zacierają ręce, bowiem taka sytuacja u konkurencji, nie mogącej sprawnie odpowiedzieć chociażby na trend powstawania kanałów tematycznych, jest im miły. Później powstanie fundusz misji publicznej, z którego będą czerpać garściami na dokumenty o Janie Pawle II albo o PRL-u, na nie bowiem popyt nie zgaśnie. Zgaśnie za to nadzieja na radio i telewizję, które pełnią jakąś społeczną rolę, której nie da się po prostu kupić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz