Politycy PO i część dziennikarzy lubią powtarzać, że zwolennicy odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie obwiniają ją za wszystkie nieszczęścia, np. ostatnio za zalanie Trasy Toruńskiej. I że to takie niepoważne. Ale przecież w czasie, gdy woda zalewała Trasę Toruńską, podpisy pod referendum były zbierane już od dawna i całkiem dobrze to szło.
Niezadowolenie mieszkańców nie wiąże się z taką czy inną awarią, także przy budowie metra, choć sporo się o nich mówi w mediach. Myślę, że wiąże się z coraz trudniejszym życiem w mieście – kolejnymi i sporymi podwyżkami cen biletów komunikacji miejskiej, za którymi nie idzie poprawa jakości (jednoczesne likwidowanie wielu tras), cięciami w edukacji – drogimi żłobkami, brakiem miejsc w przedszkolach, przepełnionymi szkołami (min. 27-osobowe klasy przy niżu demograficznym), faktyczną likwidacją stołówek szkolnych, dzikim wycinaniem drzew w parkach pod hasłem „rewitalizacji” bez brania pod uwagę opinii mieszkańców itd. itp.
Perfekcyjne zarządzanie miastem przez panią Prezydent to mit. Nie jest ani tak dobrze jak przedstawia to PO, ani tak tragicznie, jak rysują to jej przeciwnicy... Jednak nie odmawiajmy ludziom prawa do niezadowolenia, bo to jest dopiero niepoważne.
W sumie co strasznego się stanie, jeśli Warszawą przez niecały rok porządzi zarządca komisaryczny, starający się zrobić parę rzeczy sensownych (i odpowiednio spektakularnych), żeby „odzyskać” miasto dla PO w wyborach samorządowych?
Bo przecież będzie zarząd komisaryczny, a nie nowe wybory na parę miesięcy. Że referendum generuje koszty? Nie wykluczam, że już wprowadzenie skutecznych (!) zachęt do płacenia podatków na miejscu (ileś lat nie udawało się zrobić nic, a w obliczu referendum – proszę bardzo!) przyniesie równoważący je wzrost dochodów miasta. Już nie powiem, że mogą zwrócić się na samych premiach...
W tym kontekście nie rozdzierałabym szat, że obywatele mogą wkrótce zrobić użytek ze swych praw. Nie jestem aktywistką na rzecz odwoływania HGW, ale też graniczące z histerią święte oburzenie samym pomysłem czy robienie z burmistrza Guziała & co straszaka à la PiS w wyborach krajowych jakoś średnio do mnie trafia.
Oczywiście referendum jest także akcją polityczną – tak samo jak każde wybory samorządowe w Warszawie. Miasto ma pecha, bo władza w samorządzie jest tu traktowana przez wszystkie partie jak łup na poziomie polityki krajowej, a nie jako zadanie lokalne, więc zawsze grozi nam, że będziemy mieć na czele znanego polityka, choć już niekoniecznie sprawnego zarządcę.
Agnieszka Faszyńska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz