8 lipca 2009

Dajcie ludziom się bawić!

Pierwszą wiadomością, jaką człowiek dostaje z radia wczesnym porankiem, można sobie zepsuć cały dzień. Oczywiście sprawa ciągnie się jakiś czas, jednak do tej pory była ona bardziej śmieszna niż straszna. Teraz wychodzi z poziomu śmieszności w jakąś żałosną groteskę, każącą zastanowić się poważnie nad tym, kogo ludzie wybierają na funkcje publiczne. Chodzi mi o egzystencjalne wyskoki radnego Mariana Brudzyńskiego, dawnego działacza LPR, dziś niezrzeszonego członka sejmiku Mazowsza. Tak bardzo zabolało go, że w święto maryjne odbędzie się coś poza mszami świętymi tudzież patriotycznymi pokazami wojskowymi, że aż spiął się w sobie i postanowił zaszaleć. Plany miał szerokie - szczęśliwie pomysł na bojkot konsumencki Allegro, sponsora koncertu, skończył się spektakularną porażką.

Ale pan radny nie spoczywa na laurach i walczy dalej. Do współpracy pozyskał Lecha Wałęsę, który znów stał się autorytetem (ciekawe, czy pan Brudzyński sądził podobnie, gdy był członkiem partii lubującej się w nazywaniu go agentem), tym razem w sprawach maryjnych. Wałęsa wprawdzie nie wie, co ma dać jego poparcie, ale co tam. Pomysłowy radny obrzuca błotem prezydenta Kaczyńskiego, który - dość trzeźwo - zauważa, że nie ma żadnej mocy prawnej, by cokolwiek w tej sprawie zrobić. Myśli o czasowej klątwie dla prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, pomimo faktu, że raczej nie jest osobą uprawnioną do opiniowania tego typu przypadków. Ba, będzie się nawet modlił pod miejskim Ratuszem, by przegnać szatana w postaci piosenkarki pop. Bo "podniecą ją Chrystus". Groza.

Komentarze internetowe sugerujące mentalne podobieństwo do talibów zdają się dość słuszne. Wiem, to mocne słowa, jednak tego typu szopka już dawno przekroczyła granice dobrego smaku. Koncert, odbywający się 15 sierpnia, nie musi być "z mojej bajki" - żyjemy jednak w przynajmniej teoretycznie świeckim państwie i żaden radny nie będzie ludziom dyktował, co mają robić ze swoim czasem. Jeśli trudno mu zrozumieć, że współczesne gwiazdy popkultury grafiki mają napięte do nieprzytomności, to jego sprawa, nie musi jednak odbierać ludziom prawa do rozrywki. Szczęśliwie mocy przerobowych nie ma, więc proces ten mu się nie uda. I bardzo dobrze - takie instrumentalizowanie religii musi budzić niesmak.

Madonna występować będzie na zamkniętym, biletowanym koncercie - nie wiem zatem, jak ma dojść do rzekomego zgorszenia publicznego. Osoby kupujące bilet wiedzą, czego się spodziewać i za to płacą. Radny za to planuje przez pół miesiąca odbywać publiczne demonstrowanie swoich przekonań religijnych, zapominając, że nie każdego muszą one interesować. Szczęśliwie żyjemy w (ułomnej, ale jednak) demokracji i nikt tego typu działalności mu nie zabroni. Wolność wymaga zrozumienia dla tego typu ekstrawagancji. Oczywiście wiem, że radny Brudzyński w życiu nie wykazałby takiego zrozumienia dla Parady Równości, ale cóż, wymagać takiego zachowania byłoby aż nadto optymistyczną wiarą w człowieka...

Zęby mi zgrzytają, bowiem do popkultury nie mam najlepszego stosunku. Szczęśliwie Madonna jako artystka broni się sama. Można jednak nieźle się zirytować myśląc, że nad Wisłą trzeba aż stawać w obronie piosenkarki, by powstrzymać nadal wyraźną tendencję rozmiękczania bariery między władzą świecką a duchową. Jeśli ktoś czyni krzywdę osobom wierzącym i realizującym wiarę w praktyce życiowej, to nie są to rzekome reprezentantki i reprezentanci "cywilizacji śmierci", ale właśnie ludzie tacy jak pan Brudzyński. Aż dziw bierze, że ten fakt nie jest aż tak oczywisty dla władz kościelnych.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...