Przygotowując się do pisania pewnego artykułu (który zapewne za jakiś czas, wcześniej czy później w zależności od premiery publikacji znajdzie się też na łamach Zielonej Warszawy) zdecydowałem się na lekturę trzeciej części pakietu Zielonego Nowego Ładu Zielonych z Nowej Zelandii. Myśląc o kraju na antypodach, myślimy raczej o bogatym społeczeństwie, nie utożsamiając je z nierównościami ekonomicznymi. Te jednak występują, a ich zakres coraz bardziej się poszerza. Z jednej strony rozwarstwienie dotyka ludność autochtoniczną - Maorysów oraz mieszkanki i mieszkańców należących do tego kraju wysp Pacyfiku, a także środowisk imigranckich. Z drugiej - coraz częściej kobiety i dzieci. Jak pokazują przytaczane w raporcie badania, od początku lat 90. XX wieku to niegdyś egalitarne społeczeństwo zaczęło rozwarstwiać się w szybkim tempie. Mimo prób zmiany tego stanu rzeczy sytuacja nie uległa poprawie, a spora część pomysłów obecnego, prawicowego rządu, takich jak obniżanie najwyższej stawki podatku dochodowego przy jednoczesnym podwyższaniu VAT oznaczać będzie dalsze pogorszenie sytuacji.
Dla partii przyzwyczajonej do egalitaryzmu i sprawiedliwości społecznej, takiej jak Zieloni, taki stan rzeczy nie wydaje się pożądany. W związku z tym naturalnym okazało się przygotowanie pakietu ośmiu praktycznych rozwiązań w dziedzinie podatków, energetyki, budownictwa i pomocy socjalnej, które pomogłyby zatrzymać i odwrócić proces dalszego wzrostu współczynnika nierówności społecznych. Dokument "Mind the Gap" jest jednocześnie bardzo cenny, jako że wymiar społeczny Zielonego Nowego Ładu nadal wymaga dalszej pracy i jego rozwijania. Nowozelandzka propozycja wydaje się bardzo ciekawa, stawiając sobie za cel zwiększenie progresywności opodatkowania, odciążenia finansowego rodzin o niskich i średnich dochodach, podwyższenie realnej wartości wsparcia socjalnego pierwszy raz od 1991 roku, a także poprawę ich jakości życia. Szczególną uwagę poświęcono w raporcie dzieciom, jako że trudno powiedzieć, by to one były odpowiedzialne za warunki życia, w jakich funkcjonują.
Dane statystyczne są tu dość bezlitosne - co czwarte gospodarstwo domowe w Nowej Zelandii doświadcza ubóstwa energetycznego - sytuacji, w której ponad 10% swoich dochodów musi wydawać na energię. To szczególnie duży problem w zimie, kiedy wiele spośród nich musi dokonywać wyboru między ogrzewaniem a zakupami żywnościowymi. Niskie temperatury przyczyniają się wówczas do wzrostu liczby zachorowań, co potrafi dodatkowo pogorszyć sytuację finansową wielu rodzin. W "Mind the Gap" przeczytamy przykłady efektów zastępowania uniwersalnych świadczeń społecznych świadczeniami opartymi o testowanie osób je pobierających. Prowadzi to do paternalistycznych zachowań, takich jak robienie samotnej matce wyrzutów z powodu przeznaczenia pieniędzy na zapisanie dziecka na terapię behawioralną. Jednocześnie niedostatecznie duża ilość mieszkań prowadzi do sytuacji opisanych przez zieloną posłankę, Catherine Delahunty, opowiadającej o babci mieszkającej z 7 wnuczętami w dwupokojowym mieszkaniu z łazienką. Wszystko to przykłady na to, że na antypodach nie jest znowu tak różowo...
Postulaty są proste i łatwe do zrealizowania. By odciążyć gospodarstwa domowe Zieloni proponują wprowadzenie kwoty wolnej od podatku w wysokości 10 tysięcy dolarów nowozelandzkich (ponad 22 tysięcy złotych), która szczególnie pozytywnie wpłynęłaby na wzrost puli funduszy w najsłabiej zarabiających gospodarstwach domowych. Koszt tej reformy - szacowany na 3,2 miliarda dolarów (ok 6,5 mld zł), jak również i pozostałych pomysłów, zostałby pokryty przez wprowadzenie podatku od zysków kapitałowych i inwestycji w nieruchomości nie będące domem mieszkalnym danej rodziny, co dawałoby docelowo, wedle wyliczeń średnio 4,5 miliarda dolarów (ok. 9,5 mld zł) rocznie. Każdy z pomysłów nowozelandzkiego pakietu, poza wspomnianym podatkiem, generowałby nie tylko poprawę jakości życia, ale też długofalowe oszczędności, chociażby w postaci mniejszych wydatków na ochronę zdrowia dzięki zapewnieniu środków na odpowiednie ogrzewanie czy też podatków od 28 tysięcy osób zatrudnionych w programie trzyletniej budowy 6 tysięcy mieszkań komunalnych i wsparcia finansowego dla budownictwa społecznego.
Wspomnieć należy o pozostałych pomysłach z "Mind the Gap". Dzięki temu, że większość sektora energetycznego Nowej Zelandii nadal pozostaje publiczną własnością, łatwiej można wprowadzić tam progresywne stawki energetyczne - co nie oznacza, że przy bardziej konkurencyjnym rynku nie jest to możliwe. Instytucja publiczna wykupywałaby określoną ilość energii od firm energetycznych, a następnie odsprzedawałaby wszystkim gospodarstwom domowym po niższej cenie. W ten sposób każda i każdy miałby prawo do tańszego prądu w zakresie jego zużycia, umożliwiającym godne życie, jednocześnie - chcąc używać go więcej - musiał/a/by płacić odpowiednio wyższą stawkę. System taki obowiązuje w Japonii i Kalifornii, obszarach, słynących z efektywności energetycznej, do której taki system zachęca. Pozostał postulaty dotyczą lepszych gwarancji prawnych dla osób wynajmujących mieszkania, gwarantujących wyższą stabilność, a także zwiększenie dostępności jednej z lokalnych form wsparcia dla osób bez pracy oraz przywrócenia bezwarunkowości jednego z zasiłków, zasypujących różnicę między sumą pobieranych świadczeń a poziomem minimum socjalnego, jeśli się go nie osiągnęło. Jak widać, pomysły Zielonych z Nowej Zelandii są bardzo konkretne i warto się z nimi zapoznać - tym bardziej, że są one dokładnie wyliczone, a ich wybór - uzasadniony. Warto samemu przekonać się, czy analogiczne reformy nie przydałyby się (i czy w ogóle nadają się do przeniesienia) w naszym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz