Od trzech tygodni zajmuję się zbiórką podpisów, których polska ordynacja wyborcza wymaga od partii, zamierzających startować w wyborach. Jak niedemokratyczny i dyskryminujący dla małych podmiotów jest ten hiperwysoki, rzadko spotykany w dojrzałych demokracjach pierwszy próg – 10 tysięcy podpisów na okręg! – warto napisać innym razem. Teraz chcę o czym innym.
Przy okazji zbiórki wiele rozmawiam z ludźmi. O ile większość naszych zielonych postulatów przyjmowana jest bez zastrzeżeń, a często z entuzjazmem – ścieżki rowerowe, promocja transportu publicznego, uwolnienie centrów miast od spalin, korków i hałasu, doinwestowanie kolei, wsparcie dla tradycyjnego i ekologicznego rolnictwa zamiast GMO, państwo neutralne światopoglądowo – o tyle temat energetyki jądrowej bywa źródłem sporu. Zmasowany lobbing francuskich producentów technologii jądrowej, którzy od lat nie mają zbytu, zrobił swoje: wielu ludziom wdrukowano w głowę przekonanie, że atom=nowoczesność. Nie rozumieją, że są ofiarami manipulacji.
Po pierwsze: atom nie jest tani. Żaden inwestor, szacując koszty budowy, nie bierze pod uwagę przyszłych (już za 40-50 lat!) kosztów zamknięcia elektrowni, a te są gigantyczne. Godząc się na budowę jądrówki, przerzucamy je na przyszłe pokolenia – nasze dzieci i wnuki.
Po drugie: atom nie jest bezpieczny. Również „nowoczesne” zachodnie reaktory miewają awarie, tyle że nienagłaśniane przez media. Wycieki skażonych, radioaktywnych wód używanych do chłodzenia reaktora (Francja), pożar ciekłego sodu, także używanego do chłodzenia (Japonia), napromieniowanie pracowników (Francja, Japonia), niewłączenie się zasilania awaryjnego przy chwilowym braku w dostawie prądu – o włos od megakatastrofy (Szwecja)... To tylko megaskrót niektórych przypadków; zainteresowanym służę szczegółami.
Każda technologia jest zawodna (materiały się starzeją, inwestorzy oszczędzają na jakości, aby zadowolić swoich akcjonariuszy) i podobnie zawodny bywa człowiek. Po co iść w manipulację materią, gdzie pomyłka potencjalnie równa się zagłada?
I bez awarii zresztą bezpieczeństwo jądrówki jest mitem. W pobliżu niemieckich elektrowni odnotowuje się większy niż przeciętnie odsetek zachorowań na nowotwory, zwłaszcza wśród dzieci.
Po trzecie: atom nie jest czysty. Już powyższe przykłady świadczą, że stanowi zagrożenie dla środowiska i ludzi. A przecież jest jeszcze kwestia radioaktywnych odpadów jako wątpliwego prezentu dla przyszłych pokoleń. Nasze dzieci i wnuki będą musiały się z tym uporać – i zapłacić kolejne gigantyczne pieniądze za przechowywanie tego zgniłego jaja. Już teraz zresztą są z odpadami problemy: odnotowano przypadki przedostawania się wycieków ze składowisk do wód gruntowych (Francja, Szampania – rejon uprawy winorośli!), zakopywania radioaktywnych odpadów w pobliżu ludzkich osiedli i używania ich do budowy dróg (także Francja), nielegalnego wywozu za granicę i deponowania byle gdzie... Człowiek jest podatny na korupcję – lepiej nie dawać mu do ręki zabawki aż tak niebezpiecznej.
Nie ma zresztą takiej konieczności. Wcale nie potrzebujemy aż tyle energii - przede wszystkim należy ją rozumnie użytkować. Polska gospodarka jest 2,5 raza bardziej energochłonna niż średnia unijna i 11 razy bardziej energochłonna niż np. szwajcarska! I mamy starożytne, zdewastowane sieci przesyłowe, powodujące ogromne ubytki po drodze od producenta do odbiorcy, za co płacą oczywiście ci ostatni – czyli my. Zatem priorytet to poprawa efektywności energetycznej – bez tego budowa kolejnej elektrowni to ekonomiczny absurd, przypominający nalewanie wody do dziurawego wiadra. Jeśli równocześnie zainwestujemy w odnawialne źródła energii (polski potencjał w tym zakresie eksperci szacują na 60-80 procent obecnego zapotrzebowania), niczego więcej nam nie trzeba, aby zapewnić sobie energetyczne bezpieczeństwo.
Atom nam go nie zapewni. Nie mamy przecież własnych zasobów uranu, prawda? Chcecie go kupować od Rosji? A poza tym zasobów uranu starczy najwyżej na 80 lat. Energii z biomasy, biogazu, wiatru, słońca – wystarczy do końca świata. Co wy na to?
O tych faktach mało mówią media, służące za tubę energetycznym monopolistom. Dlatego w najbliższą niedzielę, 26 kwietnia, zapraszam na akcję (konferencja prasowa + manifestacja) pod kolumną Zygmunta. Początek - godz. 13.30. Będziecie mogli posłuchać o tym, czego nie usłyszycie na temat atomu w telewizji.
Organizatorem jest Inicjatywa Antynuklearna. My, Zieloni 2004 gorąco popieramy tę akcję i zachęcamy warszawianki i warszawiaków do masowego uczestnictwa. W rocznicę Czarnobyla powiedzmy atomowym lobbistom: NIE!
Przy okazji zbiórki wiele rozmawiam z ludźmi. O ile większość naszych zielonych postulatów przyjmowana jest bez zastrzeżeń, a często z entuzjazmem – ścieżki rowerowe, promocja transportu publicznego, uwolnienie centrów miast od spalin, korków i hałasu, doinwestowanie kolei, wsparcie dla tradycyjnego i ekologicznego rolnictwa zamiast GMO, państwo neutralne światopoglądowo – o tyle temat energetyki jądrowej bywa źródłem sporu. Zmasowany lobbing francuskich producentów technologii jądrowej, którzy od lat nie mają zbytu, zrobił swoje: wielu ludziom wdrukowano w głowę przekonanie, że atom=nowoczesność. Nie rozumieją, że są ofiarami manipulacji.
Po pierwsze: atom nie jest tani. Żaden inwestor, szacując koszty budowy, nie bierze pod uwagę przyszłych (już za 40-50 lat!) kosztów zamknięcia elektrowni, a te są gigantyczne. Godząc się na budowę jądrówki, przerzucamy je na przyszłe pokolenia – nasze dzieci i wnuki.
Po drugie: atom nie jest bezpieczny. Również „nowoczesne” zachodnie reaktory miewają awarie, tyle że nienagłaśniane przez media. Wycieki skażonych, radioaktywnych wód używanych do chłodzenia reaktora (Francja), pożar ciekłego sodu, także używanego do chłodzenia (Japonia), napromieniowanie pracowników (Francja, Japonia), niewłączenie się zasilania awaryjnego przy chwilowym braku w dostawie prądu – o włos od megakatastrofy (Szwecja)... To tylko megaskrót niektórych przypadków; zainteresowanym służę szczegółami.
Każda technologia jest zawodna (materiały się starzeją, inwestorzy oszczędzają na jakości, aby zadowolić swoich akcjonariuszy) i podobnie zawodny bywa człowiek. Po co iść w manipulację materią, gdzie pomyłka potencjalnie równa się zagłada?
I bez awarii zresztą bezpieczeństwo jądrówki jest mitem. W pobliżu niemieckich elektrowni odnotowuje się większy niż przeciętnie odsetek zachorowań na nowotwory, zwłaszcza wśród dzieci.
Po trzecie: atom nie jest czysty. Już powyższe przykłady świadczą, że stanowi zagrożenie dla środowiska i ludzi. A przecież jest jeszcze kwestia radioaktywnych odpadów jako wątpliwego prezentu dla przyszłych pokoleń. Nasze dzieci i wnuki będą musiały się z tym uporać – i zapłacić kolejne gigantyczne pieniądze za przechowywanie tego zgniłego jaja. Już teraz zresztą są z odpadami problemy: odnotowano przypadki przedostawania się wycieków ze składowisk do wód gruntowych (Francja, Szampania – rejon uprawy winorośli!), zakopywania radioaktywnych odpadów w pobliżu ludzkich osiedli i używania ich do budowy dróg (także Francja), nielegalnego wywozu za granicę i deponowania byle gdzie... Człowiek jest podatny na korupcję – lepiej nie dawać mu do ręki zabawki aż tak niebezpiecznej.
Nie ma zresztą takiej konieczności. Wcale nie potrzebujemy aż tyle energii - przede wszystkim należy ją rozumnie użytkować. Polska gospodarka jest 2,5 raza bardziej energochłonna niż średnia unijna i 11 razy bardziej energochłonna niż np. szwajcarska! I mamy starożytne, zdewastowane sieci przesyłowe, powodujące ogromne ubytki po drodze od producenta do odbiorcy, za co płacą oczywiście ci ostatni – czyli my. Zatem priorytet to poprawa efektywności energetycznej – bez tego budowa kolejnej elektrowni to ekonomiczny absurd, przypominający nalewanie wody do dziurawego wiadra. Jeśli równocześnie zainwestujemy w odnawialne źródła energii (polski potencjał w tym zakresie eksperci szacują na 60-80 procent obecnego zapotrzebowania), niczego więcej nam nie trzeba, aby zapewnić sobie energetyczne bezpieczeństwo.
Atom nam go nie zapewni. Nie mamy przecież własnych zasobów uranu, prawda? Chcecie go kupować od Rosji? A poza tym zasobów uranu starczy najwyżej na 80 lat. Energii z biomasy, biogazu, wiatru, słońca – wystarczy do końca świata. Co wy na to?
O tych faktach mało mówią media, służące za tubę energetycznym monopolistom. Dlatego w najbliższą niedzielę, 26 kwietnia, zapraszam na akcję (konferencja prasowa + manifestacja) pod kolumną Zygmunta. Początek - godz. 13.30. Będziecie mogli posłuchać o tym, czego nie usłyszycie na temat atomu w telewizji.
Organizatorem jest Inicjatywa Antynuklearna. My, Zieloni 2004 gorąco popieramy tę akcję i zachęcamy warszawianki i warszawiaków do masowego uczestnictwa. W rocznicę Czarnobyla powiedzmy atomowym lobbistom: NIE!
1 komentarz:
Bądź aktywny, zanim będziesz radioaktywny! :)
Prześlij komentarz