Doczekaliśmy się od lat obiecanego biletu metropolitarnego. Pamiętam, kiedy w 2006 roku był to jeden z ważniejszych tematów kampanii samorządowej. Ponieważ zaczęliśmy Nowy Rok, a słyszałem głosy, że ciągle tylko narzekamy, tym razem postanowiłem władze miasta pochwalić - dobra robota! O tym, że był to krok przez mieszkanki i mieszkańców aglomeracji oczekiwany, niech świadczy nacisk na burmistrza Kobyłki, który znalazł się pod ostrzałem z powodu odmowy finansowania wspólnego biletu, co groziło odcięciem od tego udogodnienia także Wołominowi. Burmistrz zdanie zmienił, bilet będzie i na tym odcinku. Wcześniej podobnie było z Radą Miasta w Pruszkowie - tu także Zieloni przekonywali, że opieranie się temu pomysłowi jest bez sensu. Teraz, kiedy już skończył się okres świąteczny, będziemy mogli obserwować wzrost zainteresowania komunikacją zbiorową.
Koszty życia w trudnym czasie kryzysu rosną. Za nami podwyżka opłat za wywóz śmieci, przed nami - gaz, prąd i być może woda. Problemy te w mniejszym lub większym stopniu dotykają także tych, którzy mieszkają poza Warszawą, ale w niej się uczą lub też pracują. Utrzymanie samochodu, pomimo spadku cen ropy, wcale nie staje się tańsze, szuka się zatem oszczędności w portfelu. Możliwość znalezienia ich poprzez zastąpienie dwóch biletów miejskich - komunalnego i kolejowego - jednym jest bardzo istotna. Po pierwsze, nie obniża jakości życia, tylko koszty korzystania z udogodnienia komunikacyjnego. Całkiem poważnego, bo pociągi nie mają zwyczaju stania w korkach, co znacząco skraca okres dojazdu do centrum miasta. Ten sam bilet aglomeracyjny przydaje się potem w dojeździe do miejsca przeznaczenia autobusem, metrem bądź tramwajem. Po drugie, mniejsze użycie samochodów zmniejsza wielkość korków i spalin samochodowych, co również podnosi jakość życia. O wyhamowywaniu zmian klimatycznych nie wspominając.
Warto na problem spojrzeć bardziej holistycznie. Warszawa nie jest samotną wyspą i ma olbrzymi wpływ na rozwój okolicznych gmin. Konieczna jest zatem współpraca we wdrażaniu rozwiązań zapewniających zrównoważony rozwój liczącego 2,5 miliona osób obszaru metropolitarnego. Wymaga to pamięci samorządowców z okolicznych miejscowości, że płacący lokalne podatki będą chcieli/chciały nie tylko udogodnień w obrębie tych miejscowości, ale także na poziomie komunikacji i dostępności do stołecznego rynku pracy, edukacji i kultury. Stolica z kolei nie może zapominać o tym, że coraz częściej, z powodu niebotycznych cen nieruchomości, coraz więcej osób decyduje się na wyprowadzkę z miasta i zamieszkanie pod nim. Bez rozpoznania tego typu perspektyw z harmonijna współpracą może być dużo trudniej niż powinno.
Teraz wiele leży w rękach Kolei Mazowieckich - jeśli poradzą sobie ze wzrostem pasażerek i pasażerów, mogą zachęcić ludzi do związania się z transportem publicznym na stałe. Wymaga to zwiększenia częstotliwości kursowania. Pewne zmiany już następują, np. KM wypożycza już od PKP Przewozy Regionalne składy do obsługi sieci. Do tej pory kolej raczej nie rozpieszczała nas jakością swych usług, tak więc dla jej dobra lepiej byłoby podnieść komfort usług przed liberalizacją rynku przewozów, który wymusi Unia Europejska. To także niezły test dla Zakładu Transportu Miejskiego, który szykuje m.in. dotowanie prywatnych przewoźników, dojeżdżających autobusami do podwarszawskich stacji kolejowych. Jeśli i u nich będzie można korzystać z biletu aglomeracyjnego, wtedy nie pozostanie nic innego, jak bić za to brawo szefowi ZTM, Leszkowi Rucie.
Dla transportu publicznego w Warszawie i okolicach nastały zatem ciekawe czasy...
Koszty życia w trudnym czasie kryzysu rosną. Za nami podwyżka opłat za wywóz śmieci, przed nami - gaz, prąd i być może woda. Problemy te w mniejszym lub większym stopniu dotykają także tych, którzy mieszkają poza Warszawą, ale w niej się uczą lub też pracują. Utrzymanie samochodu, pomimo spadku cen ropy, wcale nie staje się tańsze, szuka się zatem oszczędności w portfelu. Możliwość znalezienia ich poprzez zastąpienie dwóch biletów miejskich - komunalnego i kolejowego - jednym jest bardzo istotna. Po pierwsze, nie obniża jakości życia, tylko koszty korzystania z udogodnienia komunikacyjnego. Całkiem poważnego, bo pociągi nie mają zwyczaju stania w korkach, co znacząco skraca okres dojazdu do centrum miasta. Ten sam bilet aglomeracyjny przydaje się potem w dojeździe do miejsca przeznaczenia autobusem, metrem bądź tramwajem. Po drugie, mniejsze użycie samochodów zmniejsza wielkość korków i spalin samochodowych, co również podnosi jakość życia. O wyhamowywaniu zmian klimatycznych nie wspominając.
Warto na problem spojrzeć bardziej holistycznie. Warszawa nie jest samotną wyspą i ma olbrzymi wpływ na rozwój okolicznych gmin. Konieczna jest zatem współpraca we wdrażaniu rozwiązań zapewniających zrównoważony rozwój liczącego 2,5 miliona osób obszaru metropolitarnego. Wymaga to pamięci samorządowców z okolicznych miejscowości, że płacący lokalne podatki będą chcieli/chciały nie tylko udogodnień w obrębie tych miejscowości, ale także na poziomie komunikacji i dostępności do stołecznego rynku pracy, edukacji i kultury. Stolica z kolei nie może zapominać o tym, że coraz częściej, z powodu niebotycznych cen nieruchomości, coraz więcej osób decyduje się na wyprowadzkę z miasta i zamieszkanie pod nim. Bez rozpoznania tego typu perspektyw z harmonijna współpracą może być dużo trudniej niż powinno.
Teraz wiele leży w rękach Kolei Mazowieckich - jeśli poradzą sobie ze wzrostem pasażerek i pasażerów, mogą zachęcić ludzi do związania się z transportem publicznym na stałe. Wymaga to zwiększenia częstotliwości kursowania. Pewne zmiany już następują, np. KM wypożycza już od PKP Przewozy Regionalne składy do obsługi sieci. Do tej pory kolej raczej nie rozpieszczała nas jakością swych usług, tak więc dla jej dobra lepiej byłoby podnieść komfort usług przed liberalizacją rynku przewozów, który wymusi Unia Europejska. To także niezły test dla Zakładu Transportu Miejskiego, który szykuje m.in. dotowanie prywatnych przewoźników, dojeżdżających autobusami do podwarszawskich stacji kolejowych. Jeśli i u nich będzie można korzystać z biletu aglomeracyjnego, wtedy nie pozostanie nic innego, jak bić za to brawo szefowi ZTM, Leszkowi Rucie.
Dla transportu publicznego w Warszawie i okolicach nastały zatem ciekawe czasy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz