Tym razem, korzystając z faktu wystąpienia zjawiska majówki, zapraszam nieco dalej niż zwykle. Wprawdzie Płock to już bardziej odległa część Mazowsza (a patrząc się po różnych zjawiskowych objazdach naukowych nawet Wielkopolski - nie wiem w jaki sposób ale to już nie ma gestia, widać są ludzie bardziej uczeni ode mnie), jednak ciepłe dni z pewnością zachęcają do nieco dalszych wypadów za miasto. Jedzie się tam półtorej godziny autobusem, droga nie należy do najtrudniejszych, tak więc bardzo tanio można sobie zafundować całkiem przednie atrakcje, jakie jest w stanie zapewnić to liczące niemal 130 tysięcy mieszkanek i mieszkańców miasto.
Mieliśmy przyjemność razem ze znajomymi trafić na obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3. Maja. Strzały i wybuchy z wycelowanej w naszą stronę armaty nie przeszkodziły nam jednak ani w studiowaniu elementów umundurowania dawniejszych wojaków, ani w zachwycaniu się tamtejszą architekturą. Mam takie dziwnie poczucie, jakby Płock przypominał nieco pod względem zabudowy mój rodzinny Przemyśl. Całkiem możliwe, tyle że tutaj mniej jest wzniesień - jest za to Skarpa Wiślana, niezwykle cenny przyrodniczo fenomen, który niestety nierzadko pada ofiarą willowych marzeń nowobogackich. Do tego dużo tutaj małych, wąziutkich uliczek, przez które niełatwo jest się przedostać pojedynczej osobie.
Płock słynie z paru fantastycznych budowli. Po pierwsze, mają tu najstarszą działającą po dziś dzień szkołę - Liceum im. Stanisława Małachowskiego, której to tradycje sięgają 1180 roku. Po drugie - wspaniałą katedrę, położoną w ślicznym parku między nią a rzeką. Jednym obrotem głowy można przenieść swój wzrok od wielkiej Wisły, niezmiernie tu szerokiej, na ceglasty budynek, który w środku skrywa barwne polichromie i drzwi z brązu, zrekonstruowane w Związku Radzieckim. Wprawdzie na przykład poszczególne części opowieści nie są do końca po kolei, ale mogło być gorzej - były plany ich wykonania... z plastiku! Jest też tu grobowiec Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego, a więc całkiem spory kawałek rodzimej historii.
Obecność skarpy urozmaica teren. Bardzo miło jest spacerować w dzikich chaszczach prowadzących nad rzekę, kiedy nie widzi się płaskiego terenu, lecz wzgórki i doliny. Rzecz jasna i tutaj zdarza się polityka, nie mająca zbyt wiele wspólnego ze zrównoważonym rozwojem. Renowacja jednej z wizytowych ulic Starówki wprowadziła tam elementy, na które ludzie patrzą się krzywo, typu granitowe ławki, na których tylko się marznie. Otwierany z pompą tuż przed wyborami samorządowymi most (owszem, ładny) jest tak kiepsko skomunikowany, że mało kto nim jeździ. Mimo wszystko jednak jest całkiem spora szansa, że unikalny klimat w tym mieście pozostanie.
Nie załapaliśmy się na obchodzone 1 maja święto kaszanki, jednak atmosfera nadal przesiąknięta była zapachem tej jakże aromatycznej potrawy. Czuć tu, że da się odpocząć, a że to naprawdę niedaleko to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcać gorąco do wizyty. Pod koniec miesiąca szykuje się nam przecież kolejny długi weekend, więc nie trzeba koniecznie tracić czasu na wielogodzinną gehennę w drodze nad morze albo w góry.
Mieliśmy przyjemność razem ze znajomymi trafić na obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3. Maja. Strzały i wybuchy z wycelowanej w naszą stronę armaty nie przeszkodziły nam jednak ani w studiowaniu elementów umundurowania dawniejszych wojaków, ani w zachwycaniu się tamtejszą architekturą. Mam takie dziwnie poczucie, jakby Płock przypominał nieco pod względem zabudowy mój rodzinny Przemyśl. Całkiem możliwe, tyle że tutaj mniej jest wzniesień - jest za to Skarpa Wiślana, niezwykle cenny przyrodniczo fenomen, który niestety nierzadko pada ofiarą willowych marzeń nowobogackich. Do tego dużo tutaj małych, wąziutkich uliczek, przez które niełatwo jest się przedostać pojedynczej osobie.
Płock słynie z paru fantastycznych budowli. Po pierwsze, mają tu najstarszą działającą po dziś dzień szkołę - Liceum im. Stanisława Małachowskiego, której to tradycje sięgają 1180 roku. Po drugie - wspaniałą katedrę, położoną w ślicznym parku między nią a rzeką. Jednym obrotem głowy można przenieść swój wzrok od wielkiej Wisły, niezmiernie tu szerokiej, na ceglasty budynek, który w środku skrywa barwne polichromie i drzwi z brązu, zrekonstruowane w Związku Radzieckim. Wprawdzie na przykład poszczególne części opowieści nie są do końca po kolei, ale mogło być gorzej - były plany ich wykonania... z plastiku! Jest też tu grobowiec Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego, a więc całkiem spory kawałek rodzimej historii.
Obecność skarpy urozmaica teren. Bardzo miło jest spacerować w dzikich chaszczach prowadzących nad rzekę, kiedy nie widzi się płaskiego terenu, lecz wzgórki i doliny. Rzecz jasna i tutaj zdarza się polityka, nie mająca zbyt wiele wspólnego ze zrównoważonym rozwojem. Renowacja jednej z wizytowych ulic Starówki wprowadziła tam elementy, na które ludzie patrzą się krzywo, typu granitowe ławki, na których tylko się marznie. Otwierany z pompą tuż przed wyborami samorządowymi most (owszem, ładny) jest tak kiepsko skomunikowany, że mało kto nim jeździ. Mimo wszystko jednak jest całkiem spora szansa, że unikalny klimat w tym mieście pozostanie.
Nie załapaliśmy się na obchodzone 1 maja święto kaszanki, jednak atmosfera nadal przesiąknięta była zapachem tej jakże aromatycznej potrawy. Czuć tu, że da się odpocząć, a że to naprawdę niedaleko to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcać gorąco do wizyty. Pod koniec miesiąca szykuje się nam przecież kolejny długi weekend, więc nie trzeba koniecznie tracić czasu na wielogodzinną gehennę w drodze nad morze albo w góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz