Nie rozumiem entuzjazmu dla pomysłu rzekomej "tarczy", a tak naprawdę amerykańskiej instalacji wojskowej na terenie Czech i Polski. Dopiero co wyjechała z naszych umęczonych historią obszarów Armia Czerwona, a teraz mamy na swe barki brak kolejną armię, która już w Iraku pokazała, co potrafi - sprowadzić chaos i torturować więźniów w Abu Ghraib. Teraz, by zagrać na nosie Rosji (bo chyba nikt nie wierzy, że rzekome instalacje mają nas bronić przed Iranem albo Koreą Północną, co już z geopolitycznego punktu widzenia brzmi idiotycznie) jesteśmy w stanie zepsuć stosunki z krajami Europy i obniżyć nasze bezpieczeństwo - jak zwykle dla zrobienia dobrze możnym tego świata, kosztem naszej przyszłości.
Polskie rządy bardzo lubią wartości. Najlepiej te wyrażone w dolarach czy też euro. Wejście do Unii Europejskiej nie było wielkim cywilizacyjnym krokiem naprzód, urzeczywistniającym wizję powszechnego braterstwa tudzież siostrzeństwa, ale twardym rachunkiem ekonomicznym. Kiedy USA zdecydowały się pogwałcić prawo międzynarodowe i zaatakować Irak nawet nie udawaliśmy, że chodzi o pozbawienie Saddama Husseina dostępu do broni masowego rażenia albo też zaprowadzenia demokracji na Tygrysem i Eufratem. Liczyliśmy wówczas skrupulatnie, ileż to kontraktów dostaną polskie firmy, dzięki czemu wzrośnie ich bogactwo i powszechna szczęśliwość.
Rządy Saddama nie były niczym dobrym - każdy to powie. Krwawy dyktator, mordujący Iran, Kuwejt i własny kraj korzystał z amerykańskiej pomocy gospodarczej i militarnej aż do końca Zimnej Wojny, kiedy osłabł nacisk rozpadającego się ZSRR na Bliski Wschód. Sam Hussein postanowił odebrać co swoje i jego armia zajęła sąsiedni roponośny emirat. Wielka ofensywa sił międzynarodowych nie obaliła dyktatora - nie było to w interesie Amerykanów. Dzięki temu z życiem pożegnały się tysiące Kurdyjek i Kurdów.
Po 11 września 2001 roku pojawił się dogodny pretekst do zagarnięcia bogactw mineralnych - wojna z terrorem. Efektem setki tysięcy kolejnych śmierci i olbrzymi chaos, który nadal, po 5 latach od interwencji trwa, uspokajając się dość powoli. To właśnie z prezydentem odpowiedzialnym za tego typu działania chcemy dziś paktować o nasze bezpieczeństwo, a właściwie o rezygnację z niego. Wszystko rzecz jasna dla "narodowego interesu" - zatem może dostaniemy jakie rakietki, może kolejne zdezelowane samoloty, jak nasze osławione F-16, które mają problemy techniczne i zatruwają życie mieszkańcom podpoznańskich Krzesin.
Zabawne. Zdaje się, wedle raportów GUS, że połowa z nas żyje poniżej progu minimum socjalnego, a więc np. nie za bardzo może pozwolić sobie na kupno gazety codziennej. Ba, kilkanaście procent z nas żyje poniżej progu minimum biologicznego, a więc np. nie za bardzo może pozwolić sobie na kupno butów, chyba że ma chodzić niedożywiona/y przez tydzień (zresztą i bez tego tak się zdarza). Nie mamy rzekomo pieniędzy na dobrą edukację czy służbę zdrowia, ale już na kolejne wojskowe inwestycje i zamorskie misje - owszem.
Tak naprawdę wiecznie inwestujemy w walkę ze skutkami, a nie przyczynami. Nikt nie popełnia samobójczego zamachu terrorystycznego dlatego, że sprawia mu to jakąś orgiastyczną przyjemność. Radykalne ideologie idealnie żerują na biedzie i nędzy milionów pogardzanych, którym wiecznie się mówi, że "należy brać sprawy w swoje ręce" i "dawać wędkę, a nie rybę". Czasem nawet ową wędkę dostaną - pod warunkiem że zawczasu odetnie im się ręce, w które rzekomo mieli brać swój los. Najczęściej skazuje się ich na niewidoczność, miast mówić o nich głośno. Chcemy tańczących na lodzie gwiazd, a nie umierających z głodu dzieci Afryki Subsaharyjskiej. Chcemy spokoju i tego, by nikt nam nie zabierał podatków, "bo to złodziejstwo". Jesteśmy mordercami samych siebie, cywilizacji i planety i jeszcze potrafimy być na tyle bezczelni, by się tego faktu wypierać i próbować uciszyć mówiących o tym głośno.
Kiedy się obudzimy?
Polskie rządy bardzo lubią wartości. Najlepiej te wyrażone w dolarach czy też euro. Wejście do Unii Europejskiej nie było wielkim cywilizacyjnym krokiem naprzód, urzeczywistniającym wizję powszechnego braterstwa tudzież siostrzeństwa, ale twardym rachunkiem ekonomicznym. Kiedy USA zdecydowały się pogwałcić prawo międzynarodowe i zaatakować Irak nawet nie udawaliśmy, że chodzi o pozbawienie Saddama Husseina dostępu do broni masowego rażenia albo też zaprowadzenia demokracji na Tygrysem i Eufratem. Liczyliśmy wówczas skrupulatnie, ileż to kontraktów dostaną polskie firmy, dzięki czemu wzrośnie ich bogactwo i powszechna szczęśliwość.
Rządy Saddama nie były niczym dobrym - każdy to powie. Krwawy dyktator, mordujący Iran, Kuwejt i własny kraj korzystał z amerykańskiej pomocy gospodarczej i militarnej aż do końca Zimnej Wojny, kiedy osłabł nacisk rozpadającego się ZSRR na Bliski Wschód. Sam Hussein postanowił odebrać co swoje i jego armia zajęła sąsiedni roponośny emirat. Wielka ofensywa sił międzynarodowych nie obaliła dyktatora - nie było to w interesie Amerykanów. Dzięki temu z życiem pożegnały się tysiące Kurdyjek i Kurdów.
Po 11 września 2001 roku pojawił się dogodny pretekst do zagarnięcia bogactw mineralnych - wojna z terrorem. Efektem setki tysięcy kolejnych śmierci i olbrzymi chaos, który nadal, po 5 latach od interwencji trwa, uspokajając się dość powoli. To właśnie z prezydentem odpowiedzialnym za tego typu działania chcemy dziś paktować o nasze bezpieczeństwo, a właściwie o rezygnację z niego. Wszystko rzecz jasna dla "narodowego interesu" - zatem może dostaniemy jakie rakietki, może kolejne zdezelowane samoloty, jak nasze osławione F-16, które mają problemy techniczne i zatruwają życie mieszkańcom podpoznańskich Krzesin.
Zabawne. Zdaje się, wedle raportów GUS, że połowa z nas żyje poniżej progu minimum socjalnego, a więc np. nie za bardzo może pozwolić sobie na kupno gazety codziennej. Ba, kilkanaście procent z nas żyje poniżej progu minimum biologicznego, a więc np. nie za bardzo może pozwolić sobie na kupno butów, chyba że ma chodzić niedożywiona/y przez tydzień (zresztą i bez tego tak się zdarza). Nie mamy rzekomo pieniędzy na dobrą edukację czy służbę zdrowia, ale już na kolejne wojskowe inwestycje i zamorskie misje - owszem.
Tak naprawdę wiecznie inwestujemy w walkę ze skutkami, a nie przyczynami. Nikt nie popełnia samobójczego zamachu terrorystycznego dlatego, że sprawia mu to jakąś orgiastyczną przyjemność. Radykalne ideologie idealnie żerują na biedzie i nędzy milionów pogardzanych, którym wiecznie się mówi, że "należy brać sprawy w swoje ręce" i "dawać wędkę, a nie rybę". Czasem nawet ową wędkę dostaną - pod warunkiem że zawczasu odetnie im się ręce, w które rzekomo mieli brać swój los. Najczęściej skazuje się ich na niewidoczność, miast mówić o nich głośno. Chcemy tańczących na lodzie gwiazd, a nie umierających z głodu dzieci Afryki Subsaharyjskiej. Chcemy spokoju i tego, by nikt nam nie zabierał podatków, "bo to złodziejstwo". Jesteśmy mordercami samych siebie, cywilizacji i planety i jeszcze potrafimy być na tyle bezczelni, by się tego faktu wypierać i próbować uciszyć mówiących o tym głośno.
Kiedy się obudzimy?
2 komentarze:
Kiedy ? Gdy będzie za późno.
Dokładnie - kiedy będzie za późno. Nawet, jeśli komuś będzie zależało, co może zrobić? Za dużo osób o wielkich wpływach pracuje nad tym, żeby takie osoby zwalczać... Chyba jedynym wyjściem jest samemu bycie w porządku... Co też nie jest proste.
Prześlij komentarz