19 marca 2008

Klik...

W ramach warszawskiej gościnności - tekst Zielonego ze Śląska, Adriana Kołodziejczyka, zabawny i pouczający zarazem. Polecam.

Jak każdy przyzwoity internauta w tym kraju siedzę sobie właśnie z piwkiem w ręku i buszuje po sieci. Jeden z portali, który przeglądam najwyraźniej instynktownie wyczuwa, że mój umysł krąży gdzieś między erotycznymi fantazjami, a wibrującymi i falującymi kobiecymi kształtami. Ten diabeł Internetu kusi mnie obrazkiem z roznegliżowaną kobietą namiętnie wijącą się ku wannie. Już prawie słyszę jak do mnie szepce... Choć, wejdź razem ze mną i pobiegnij za białym króliczkiem... Czuję na całym ciele dreszcze oraz nerwowe skurcze palców na myszce i...?? Uf... ostatnim wysiłkiem woli cofam jednak kursor, który wprowadziłby mnie do tajemniczej nory pełnej zamieszkałych przez przedziwne elektryzujące stworzenia o wyglądzie Dody Elektrody.


Zastanawiam się, czy to Duch Święty natchnął mnie przed pokuszeniem, czy też stało się to dzięki słowom naszego Anioła Stróża z ulicy Alternatywy 4, czyli nieomylnego wodza Jarosława ostrzegającego przed zgubną rolą dla Polski Internetu? Ponieważ jestem w dużej mierze racjonalistą odrzucam działanie siły boskiej i zdecydowanie stawiam na bramkę numer dwa. Co prawda i przez anioły przecie Pan działa - no, ale to wszak niezupełnie to samo... Uświadomienie sobie tego faktu sprawia, iż zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że może nie jestem dobrym obywatelem, bo ten jak wiemy omija szatański świat netu z daleka, myśli swe kierując ku pobożniejszym mediom nadającym na nieco innej fali.


Wirtualny diabeł nie daje łatwo za wygraną i kusi dalej ... Kliknij i wejdź!


Ja już na szczęście jestem czujny, i mimo że pokusa jest zbyt silna by się oprzeć, to na wszelki wypadek sprawdzam kto za tym medium stoi i czy przypadkiem diabeł ten nie ma niemieckiego, lub innego sado-masońskiego oblicza. Na pierwszy rzut oka wszystko chyba jest w porządku, a czort wydaje mi się taki Borutowy, swojski i rodzimy. Zatem KLIK...


"PO: Żadnych ustępstw; Pis: Nikt się nie wyłamie", "Ksiądz biskup odarł mnie z godności", "Papież nie wie, co się dzieje w Tybecie", "Tajemnicze transfery", "Brutalny atak na Polaka", "Matka chciała udusić półroczną córkę".


Zaraz, zaraz... gdzie ja jestem?? A miało być przecież tak pięknie... Tymczasem zamiast namiętnej brunetki, lub strony dla współczesnego Sherlocka, na której trzeba rozwiązać tajemniczą zagadkę: Co zrobi Paris, gdy zabraknie benzyny - ja dostaje teraz taki pasztet... Ot masz ci los! Sam człeku chciałeś.


Potworny Matrix netu wciągnął mnie w swoje demoniczne wirtualne macki. Im więcej czytam informacji, tym bardziej zaczynam się czuć jak bohater jednego z odcinków Star Treka: kapitan Jean Luc Picard, który wciągnięty w intrygę nieistniejącej holograficznej postaci profesora Moriartego, zostaje przeniesiony do jego wyobrażonego świata. Wszyscy w nim udają. Moriarty udaje, że wydostał się do rzeczywistości, a kapitan Picard udaje, iż nie wie, że znalazł się w holograficznej symulacji statku, stworzonej by go oszukać.


Nic to, bo bajka o Star Treku, to tylko taka mała alegoria, gdzie w końcu uświadomiłem sobie, że sami przecież zachowujemy się podobnie i najlepiej wychodzi nam zwłaszcza udawanie. Udawanie owo uczyniliśmy częścią naszej wspólnej bajeczki i czasem może trzeba być tym złym obywatelem z piwkiem w ręku, który sięga do magicznego wirtualnego pudełka zwanego Internetem. Sięgnąć do niego właśnie po to, aby się dowiedzieć, że są rzeczy, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że ich nie warto oglądać.


A więc obywatelu KLIK!


Orędzie Prezydenta: Prezydent udaje, że jest prezydentem wszystkich Polaków.
Plujmy sobie nawzajem w kaszę, to takie Polskie, to takie nasze...


KLIK:
Rząd udaje, że nasza misja "stabilizacyjna" w Iraku wciąż jeszcze jest potrzebna.
Kolejny rok, a Irak płonie. Obłędny taniec nad własnym grobem.


KLIK:
Dziennikarz udaje, że system wyrzutni rakiet, to "Tarcza antyrakietowa".
Co wiadomo komuś o Hawajach?


KLIK:
PiS udaje, że obchodzi go zabezpieczenie Traktatu z Lizbony.
Mąć, mąć Polską kadź, bo na to tylko cię stać.


KLIK:
Papież udaje, że nie wie co się dzieje w Tybecie. Naszyjnik z ludzkich kości. Czarka z czaszki pokryta srebrem. Trąbki z kości udowej. Bębenek z czaszki. Drogi Benedykcie XVI, witaj w Lhasie! A gdzie jest drogi Jan Paweł II?


KLIK:
Kościół udaje, że jest święty i nie ma w nim problemów pedofilii.
Nie nazywajmy nigdy szamba perfumerią...


KLIK:
Lewica w Sejmie, udaje że jest lewicą.
Cały nasz dowcip polega na tym: Wmówić pokrzywie, że jest pięknym kwiatem.


KLIK:
Komitet Olimpijski udaje, że Chiny są dobrym miejscem dla Olimpiady.
Nie zaglądaj w spraw kulisy, siedzą tam zawsze świnie i lisy.


KLIK: Awaria systemu operacyjnego Windows: Wskazuje kod zatrzymania...


Oh... dzięki za radę ukochany komputerku. Chyba masz oczywistą rację - w końcu nie ma to jak pokazać wszystkim olimpijski gest Kozakiewicza...


W tekście wykorzystano: Fraszki Jana Sztaudyngera, wiersze z "Antologia poezji buddyjskiej Ameryki", nauki Ojca Dyrektora, Utwór muzyczny KSU i inne.

Adrian Kołodziejczyk (Jogin z Bagien)

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...