Prezentacji kolejnych zielonych publikacji ciąg dalszy. Całkiem niedawno do naszego biura przybyła kolejna, zajmująca się kwestiami zrównoważonego rozwoju miasta - tym razem z dalekiej Hiszpanii. Tam też odbyło się trzecie, ogólnoeuropejskie spotkanie radnych, włodarek i włodarzy miejskich z lokalnych partii zielonych. Obradowano pod hasłem zazieleniania ulic, co widoczne jest na samej okładce ponad 50-stronnicowej publikacji Zielonych z Katalonii i Hiszpanii. Lokalne działaczki i działacze wymieniali się doświadczeniami, zbliżającymi swoje miejscowości do ekologicznego ideału, o którym marzymy. W obliczu zmian klimatycznych zadanie to wymaga sporej pilności i traktowania jako priorytetu przejścia na drogę zrównoważonego rozwoju. Niestety, pozostałe, szare ugrupowania nierzadko te dążenia torpedują.
Lokalne formacje Zielonych wchodzą w rozmaite alianse - z różnym skutkiem. W niedawnych wyborach w HamburguDie Linke odniosło największe sukcesy w okręgach, w których CDU współrządziła z GAL (lokalną odnogą Zielonych/Sojuszu'90). Z drugiej zaś strony całkiem udanie układa się współpraca Katalończyków z ICV z lokalnymi siłami lewicowymi czy też Luksemburek i Luksemburczyków z tamtejszą formacją liberalną (lewicującą), dzięki czemu udało się odsunąć od władzy tamtejszych chadeków w stolicy. Wszystko zależy od siły danej partii, uporu w dążeniu do realizacji własnych haseł i uwarunkowań lokalnej sceny politycznej na poziomie lokalnym i krajowym. Inaczej wygląda bowiem prawica w Polsce, a inaczej dajmy na to w Finlandii, gdzie nie kwestionuje zdobyczy państwa innowacyjnego dobrobytu.
Warto o tym pamiętać, omawiając sukcesy i porażki Zielonych w europejskim wymiarze. Największą ich zasługą staje się promocja społeczeństwa obywatelskiego - już nie tylko jako konsultacji władz z lokalnymi organizacjami pozarządowymi, ale realnymi debatami z udziałem lokalnych społeczności. W coraz większej grupie miast wprowadza się mechanizmy demokracji partycypacyjnej, gdzie pewną część lokalnych budżetów przeznacza się na dyskusje wśród mieszkańców, którzy sami podejmują decyzję co do ich wydatkowania. Ku zdumieniu szarych partii nie trzeba wielkiego wykształcenia czy też wysokiej znajomości ekonomii by mieszkanki i mieszkańcy podjęli najlepsze dla siebie decyzje i by ich miejsca życia stały się lepszymi.
By być skutecznym, nie wolno się bać. Widać to na przykładzie Berlina - tam rządzący Zieloni chcieli wprowadzić prawo nakazujące montowanie określonej ilości paneli słonecznych. Gdy przedsiębiorcy zapowiedzieli, że zrobią to dobrowolnie, postanowili się z tego pomysłu wycofać. Owe panele nie powstały. Z kolei tam gdzie byli konsekwentni, czyli w budowie traktu turystycznego śladami Muru Berlińskiego, odnieśli sukces i poprawili wizerunek miasta, jego prestiż i poziom życia mieszkanek i mieszkańców.
Rządzenie to bardzo delikatna sprawa - szczególnie, jeśli chce się uczynić świat lepszym, a nie tylko przejmować kolejne synekury. Bez twardego kręgosłupa programowego i wierności mu nie ma mowy o prowadzeniu polityki poprzez "zazielenianie" sceny politycznej, a raczej grozi "zszarzenie" ruchu Zielonych, tak jak na początku I Wojny Światowej nastąpiła hańba socjaldemokratów, którzy wszędzie głosowali za pożyczkami umożliwiającymi rozpętanie krwawej pożogi. Nikt z nas nie życzy sobie powtórki z rozrywki.
Lokalne formacje Zielonych wchodzą w rozmaite alianse - z różnym skutkiem. W niedawnych wyborach w HamburguDie Linke odniosło największe sukcesy w okręgach, w których CDU współrządziła z GAL (lokalną odnogą Zielonych/Sojuszu'90). Z drugiej zaś strony całkiem udanie układa się współpraca Katalończyków z ICV z lokalnymi siłami lewicowymi czy też Luksemburek i Luksemburczyków z tamtejszą formacją liberalną (lewicującą), dzięki czemu udało się odsunąć od władzy tamtejszych chadeków w stolicy. Wszystko zależy od siły danej partii, uporu w dążeniu do realizacji własnych haseł i uwarunkowań lokalnej sceny politycznej na poziomie lokalnym i krajowym. Inaczej wygląda bowiem prawica w Polsce, a inaczej dajmy na to w Finlandii, gdzie nie kwestionuje zdobyczy państwa innowacyjnego dobrobytu.
Warto o tym pamiętać, omawiając sukcesy i porażki Zielonych w europejskim wymiarze. Największą ich zasługą staje się promocja społeczeństwa obywatelskiego - już nie tylko jako konsultacji władz z lokalnymi organizacjami pozarządowymi, ale realnymi debatami z udziałem lokalnych społeczności. W coraz większej grupie miast wprowadza się mechanizmy demokracji partycypacyjnej, gdzie pewną część lokalnych budżetów przeznacza się na dyskusje wśród mieszkańców, którzy sami podejmują decyzję co do ich wydatkowania. Ku zdumieniu szarych partii nie trzeba wielkiego wykształcenia czy też wysokiej znajomości ekonomii by mieszkanki i mieszkańcy podjęli najlepsze dla siebie decyzje i by ich miejsca życia stały się lepszymi.
By być skutecznym, nie wolno się bać. Widać to na przykładzie Berlina - tam rządzący Zieloni chcieli wprowadzić prawo nakazujące montowanie określonej ilości paneli słonecznych. Gdy przedsiębiorcy zapowiedzieli, że zrobią to dobrowolnie, postanowili się z tego pomysłu wycofać. Owe panele nie powstały. Z kolei tam gdzie byli konsekwentni, czyli w budowie traktu turystycznego śladami Muru Berlińskiego, odnieśli sukces i poprawili wizerunek miasta, jego prestiż i poziom życia mieszkanek i mieszkańców.
Rządzenie to bardzo delikatna sprawa - szczególnie, jeśli chce się uczynić świat lepszym, a nie tylko przejmować kolejne synekury. Bez twardego kręgosłupa programowego i wierności mu nie ma mowy o prowadzeniu polityki poprzez "zazielenianie" sceny politycznej, a raczej grozi "zszarzenie" ruchu Zielonych, tak jak na początku I Wojny Światowej nastąpiła hańba socjaldemokratów, którzy wszędzie głosowali za pożyczkami umożliwiającymi rozpętanie krwawej pożogi. Nikt z nas nie życzy sobie powtórki z rozrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz