Tutaj zawsze coś się dzieje. Nie może być inaczej, skoro przejeżdża tędy warszawskie metro, znajdują się tu rozliczne centra pielgrzymkowe, tfu, handlowe, nie brakuje terenów zielonych, z Polami Mokotowskimi na czele, a cały obszar zamieszkuje niemal 220 tysięcy mieszkańców? Mokotów zatem nie daje szans na nudę mieszkankom i mieszkańcom, będąc olbrzymią dzielnicą - w gruncie rzeczy samowystarczalną. Po wyjściu z domu ma się pod ręką kioski i sklepy spożywcze, niekiedy nawet uczelnię, a ilość knajpek, herbaciarni i restauracji z kuchnią całego świata sprawia, że jest tu nad wyraz tłoczno. Nic zatem dziwnego, że odwiedza się ten teren nie tylko po to, by w nim pracować, ale też by odsapnąć od szaleńczego niekiedy biegu życia wielkiej metropolii.
Trudno tu wskazać jednoznaczne centrum, wokół którego ogniskowałoby się życie dzielnicy - tak na dobrą sprawę każda okolica, wedle nieoficjalnego podziału, ma swoje "jądro kondensacji" życia kulturalnego i społecznego. Dla obserwatora z zewnątrz pewnym ułatwieniem staje się nieodzownie linia metra i jedna z jej stacji - Pole Mokotowskie. Olbrzymi park pozwala się odprężyć przy jeziorku, pospacerować po świeżej trawie czy też podziwiać rosnące tam drzewa. Dodatkową jego zaletą jest to, że pozwala w miłym otoczeniu świata przyrody przejść z Mokotowa na Ochotę albo do Śródmieścia, a także zajrzeć po drodze do Biblioteki Narodowej. Wychodząc z metra można też obejrzeć SGGW, a podjechanie jeden przystanek dalej w kierunku południowym pozwala na wejście do budynku głównego SGH - bez dwóch zdań swym nowoczesnym wykonaniem przykuwa uwagę. Również wypad na ambitne kino do Iluzjonu na Narbutta dla wielu jest sposobem na atrakcyjne spędzenie wieczoru.
Ale przyjąć wyłącznie taką optykę byłoby krzywdzącym dla mieszkańców innych okolic - w końcu Mokotów nie kończy się na alejach Niepodległości, o czym doskonale wiedzą ci mieszkający przy ulicy Puławskiej. Te dwie ulice to tak naprawdę kręgosłup dzielnicy. Począwszy od Placu Lubelskiego zaczyna się obszar rozrywkowo-rekreacyjny, z cudownie wkomponowaną linią tramwajową, przebiegającą po środku drogi, oddzieloną drzewami od samochodów. Tego typu wykorzystanie infrastruktury drogowej do uatrakcyjnienia wyglądu okolicy występuje także w okolicach Pól Mokotowskich. Kiedy już wyjdzie się z jednej świątyni rozrywki i w drodze do drugiej, można zatrzymać się w bardziej kameralnych miejscach, gdzie przy piwie bądź też specjałach kuchni gruzińskiej warto odsapnąć i znaleźć czas nie na kolejne zapierające dech w piersiach atrakcje, ale na zwyczajną, ludzką rozmowę.
Okolice Mostu Siekierkowskiego to z kolei przykład miejsca, w którym jeszcze niewiele się dzieje, ale zapewne, znając deweloperów i ich możliwości coś się zacznie. Jest elektrociepłownia, jest sanktuarium, natomiast przy głównej arterii brak życia. Zupełnie inaczej niż przy Domaniewskiej, centrum biznesowym miasta, czy też w "medialnych okolicach" Polskiego Radia, TVP czy TVN. Inaczej spędza się czas w miejskim parku, takim jak np. Arkadia, inaczej zaś - w pizzerii tuż przy jednej ze stacji metra. Do wyboru, do koloru.
Trudno też wyartykułować jakieś oczekiwania w stosunku do dzielnicy, która tętni życiem, jest doskonale skomunikowana i do tego bezpośrednio sąsiaduje z samym centrum miasta, oferując wszakże tyle możliwości spędzenia wolnego czasu, że przeciętna mieszkanka czy mieszkaniec Mokotowa nawet nie musi tam jeździć? Opisując dotychczasowe dzielnice i miasta widać było, że przed nimi jeszcze nieco pracy nad stworzeniem swojego wizerunku i określeniem swej roli w aglomeracji. Mokotów ma to już za sobą - jest uniwersalny, co zważywszy na jego powierzchnię i ilość mieszkańców wydaje się wyborem racjonalnym. Cała strategia dzielnicy powinna zatem polegać na tym, by maksymalnie ową różnorodność promować. Dla osoby z zewnątrz atrakcyjnym jest fakt, że po przejściu z jednej ulicy na druga zupełnie zmienia się klimat, otoczenie i profil usług. Warto jednak zachować szerokie, otwarte i zielone przestrzenie i trakty drogowe, dzięki czemu (wraz z kamienicami) spora część tego obszaru zachowuje unikalny klimat przedwojennej Warszawy. A to, jak wiadomo, kapitałem jest dość sporym...
Trudno tu wskazać jednoznaczne centrum, wokół którego ogniskowałoby się życie dzielnicy - tak na dobrą sprawę każda okolica, wedle nieoficjalnego podziału, ma swoje "jądro kondensacji" życia kulturalnego i społecznego. Dla obserwatora z zewnątrz pewnym ułatwieniem staje się nieodzownie linia metra i jedna z jej stacji - Pole Mokotowskie. Olbrzymi park pozwala się odprężyć przy jeziorku, pospacerować po świeżej trawie czy też podziwiać rosnące tam drzewa. Dodatkową jego zaletą jest to, że pozwala w miłym otoczeniu świata przyrody przejść z Mokotowa na Ochotę albo do Śródmieścia, a także zajrzeć po drodze do Biblioteki Narodowej. Wychodząc z metra można też obejrzeć SGGW, a podjechanie jeden przystanek dalej w kierunku południowym pozwala na wejście do budynku głównego SGH - bez dwóch zdań swym nowoczesnym wykonaniem przykuwa uwagę. Również wypad na ambitne kino do Iluzjonu na Narbutta dla wielu jest sposobem na atrakcyjne spędzenie wieczoru.
Ale przyjąć wyłącznie taką optykę byłoby krzywdzącym dla mieszkańców innych okolic - w końcu Mokotów nie kończy się na alejach Niepodległości, o czym doskonale wiedzą ci mieszkający przy ulicy Puławskiej. Te dwie ulice to tak naprawdę kręgosłup dzielnicy. Począwszy od Placu Lubelskiego zaczyna się obszar rozrywkowo-rekreacyjny, z cudownie wkomponowaną linią tramwajową, przebiegającą po środku drogi, oddzieloną drzewami od samochodów. Tego typu wykorzystanie infrastruktury drogowej do uatrakcyjnienia wyglądu okolicy występuje także w okolicach Pól Mokotowskich. Kiedy już wyjdzie się z jednej świątyni rozrywki i w drodze do drugiej, można zatrzymać się w bardziej kameralnych miejscach, gdzie przy piwie bądź też specjałach kuchni gruzińskiej warto odsapnąć i znaleźć czas nie na kolejne zapierające dech w piersiach atrakcje, ale na zwyczajną, ludzką rozmowę.
Okolice Mostu Siekierkowskiego to z kolei przykład miejsca, w którym jeszcze niewiele się dzieje, ale zapewne, znając deweloperów i ich możliwości coś się zacznie. Jest elektrociepłownia, jest sanktuarium, natomiast przy głównej arterii brak życia. Zupełnie inaczej niż przy Domaniewskiej, centrum biznesowym miasta, czy też w "medialnych okolicach" Polskiego Radia, TVP czy TVN. Inaczej spędza się czas w miejskim parku, takim jak np. Arkadia, inaczej zaś - w pizzerii tuż przy jednej ze stacji metra. Do wyboru, do koloru.
Trudno też wyartykułować jakieś oczekiwania w stosunku do dzielnicy, która tętni życiem, jest doskonale skomunikowana i do tego bezpośrednio sąsiaduje z samym centrum miasta, oferując wszakże tyle możliwości spędzenia wolnego czasu, że przeciętna mieszkanka czy mieszkaniec Mokotowa nawet nie musi tam jeździć? Opisując dotychczasowe dzielnice i miasta widać było, że przed nimi jeszcze nieco pracy nad stworzeniem swojego wizerunku i określeniem swej roli w aglomeracji. Mokotów ma to już za sobą - jest uniwersalny, co zważywszy na jego powierzchnię i ilość mieszkańców wydaje się wyborem racjonalnym. Cała strategia dzielnicy powinna zatem polegać na tym, by maksymalnie ową różnorodność promować. Dla osoby z zewnątrz atrakcyjnym jest fakt, że po przejściu z jednej ulicy na druga zupełnie zmienia się klimat, otoczenie i profil usług. Warto jednak zachować szerokie, otwarte i zielone przestrzenie i trakty drogowe, dzięki czemu (wraz z kamienicami) spora część tego obszaru zachowuje unikalny klimat przedwojennej Warszawy. A to, jak wiadomo, kapitałem jest dość sporym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz