Jakoś tak wychodzi że kiedy już podróżuję, to niekoniecznie do ścisłego centrum miasta, tylko na jego obrzeża. O Starówce czy o Śródmieściu można przeczytać w niezliczonych przewodnikach turystycznych, zresztą nie zamierzamy unikać tych zacnych miejsc na naszym blogu. Tym razem postanowiłem zobaczyć dzielnice, która w przewodnikach owszem, pojawia się, ale głównie z powodu jednego, nie da się ukryć - imponującego obiektu, jakim jest pałac wybudowany przez Jana III Sobieskiego.
Żeby jednak nie było zbyt standardowo postanowiłem rozpocząć przygodę z Wilanowem od parku w Powsinie, leżącego na samym skraju dzielnicy i miasta. By tam dotrzeć, należy uzbroić się w cierpliwość - wprawdzie pospieszny autobus linii 519 zawiezie tam nas z poziomu Emilii Plater czy też Metra Politechnika, ale wystarczy spojrzeć na mapę by zobaczyć, że pokonanie takiego odcinka wymaga czasu. Samo miejsce odwiedzało niewiele, głównie starszych osób, co zważywszy na porę roku nie dziwi. Sam park usytuowany jest w naturalnym lesie, przez co czuć charakterystyczny chłód i wilgoć. Nie brakuje tam udogodnień, od basenu po kort tenisowy, w pobliżu do dyspozycji są ścieżki rowerowe, domki kempingowe i ścieżki rowerowe. Jest nawet amfiteatr na ok. 550 osób, usytuowany w malowniczym wąwozie. Po przejściu kilometra można natrafić na ogród botaniczny PAN, ale z tej przyjemności zrezygnowałem z powodu zbliżającej się nocy i mając solidne postanowienie, by powrócić tu letnią porą.
Epicentrum dzielnicy niewątpliwie jest pałac z przyległościami. Zacząłem nietypowo, bo od cmentarza. Mały i liryczny, zaczyna się parumetrowym korytarzem, w którym zostawia się codzienną gonitwę i można oddać się kontemplacji. Chociaż nie jest łatwo - zamurował mnie fakt, że raptem 30-50 metrów od tego miejsca beztrosko egzystuje sobie fast food. O ile poczta, kiosk czy przystanek autobusowy to element codzienności, o tyle oddział międzynarodowej korporacji żywieniowej niespecjalnie budzi mój entuzjazm.
Ale nic to, idziemy dalej. Spore wrażenie zrobił na mnie klasycystyczny kościół rzymskokatolicki św. Anny. Jest przykładem tego, jak odpowiednie zastosowanie kolorów sprawia, że żyje i wygląda na imponujący. Nie ma w nim barokowego przepychu, jest za to niemało obrazów - a mimo wszystko siedzenie w nim sprawia przyjemność dla zmysłów. Zaraz obok niego znajduje się zupełnie inny obiekt - mauzoleum, które wygląda niczym wyciągnięte z gotyckiej katedry. Nie jest to wartościowanie negatywne, po prostu wyróżnia się bryłą od kościoła i położonego tuż obok pałacu. Eh, żeby chociaż można było wejść na ten olbrzymi plac przy nim i po prostu móc patrzeć... Cóż, brama była zamknięta, podobnie jak i położone obok Muzeum Plakatu - z powodu zmiany ekspozycji. Jak pech to pech...
Wilanów to najmniej zaludniona dzielnica Warszawy - widać to nawet wtedy, kiedy jedzie się autobusem. Kiedy jest się jeszcze na Mokotowie, widzi się blok na bloku, ściśnięte dość blisko siebie. Wraz z dojazdem do pałacu kończą się przystanki, które nie są "na żądanie" i do kolejnego jedzie się przez pustkowia, które w przyszłości zapełnią się budowanymi przez deweloperów osiedlami mieszkaniowymi, Świątynią Opatrzności Bożej i ratuszem dzielnicy. Kiedy bliżej już do Powsina ma się wrażenie, jakby nagle znalazło się na wsi - bus jedzie przez wąskie uliczki, wokół zaś znajdują się domki jednorodzinne i kapliczki. Na zmysły działają takie nazwy ulic, jak Ponczowa, Czekoladowa czy Andrutowa. Sporym wrażeniem dla mieszkających przy ostatniej stacji metra metra może okazać się wizyta w Starych Kabatach, gdzie na dobrą sprawę jest niemal tak, jak tego pragnął pan Kononowicz - nie ma niczego...
Będzie ciekawie obserwować rozwój tego fragmentu Warszawy. Wraz ze zwiększaniem się ilości mieszkanek i mieszkańców przed jego władzami będzie stało ambitne zadanie stworzenia infrastruktury komunikacyjnej i rozbudzenia poczucia lokalnej wspólnoty. W przeciwnym razie skończy się na byciu kolejną sypialnią, której życie określałby pałac i Świątynia Opatrzności. Potrzeba będzie przyciągnąć w to miejsce stylowe knajpki, galerie, a nawet chociażby pizzerie - krótko mówiąc instytucje wspomagające rozwój i integrację. Nikt nie oczekuje tego w miejscach, gdzie znajdują się pola i domki jednorodzinne, obowiązkiem wynikającym ze zrównoważonego rozwoju jest jednak zapewnienie dobrego, szybkiego dojazdu tak na południe - do Powsina, jak i na północ - do przyszłego centrum Wilanowa (które wypadnie dość asymetrycznie przesunięte w kierunku środka miasta) i dalej do centrum. Będzie zatem ciekawie...
Żeby jednak nie było zbyt standardowo postanowiłem rozpocząć przygodę z Wilanowem od parku w Powsinie, leżącego na samym skraju dzielnicy i miasta. By tam dotrzeć, należy uzbroić się w cierpliwość - wprawdzie pospieszny autobus linii 519 zawiezie tam nas z poziomu Emilii Plater czy też Metra Politechnika, ale wystarczy spojrzeć na mapę by zobaczyć, że pokonanie takiego odcinka wymaga czasu. Samo miejsce odwiedzało niewiele, głównie starszych osób, co zważywszy na porę roku nie dziwi. Sam park usytuowany jest w naturalnym lesie, przez co czuć charakterystyczny chłód i wilgoć. Nie brakuje tam udogodnień, od basenu po kort tenisowy, w pobliżu do dyspozycji są ścieżki rowerowe, domki kempingowe i ścieżki rowerowe. Jest nawet amfiteatr na ok. 550 osób, usytuowany w malowniczym wąwozie. Po przejściu kilometra można natrafić na ogród botaniczny PAN, ale z tej przyjemności zrezygnowałem z powodu zbliżającej się nocy i mając solidne postanowienie, by powrócić tu letnią porą.
Epicentrum dzielnicy niewątpliwie jest pałac z przyległościami. Zacząłem nietypowo, bo od cmentarza. Mały i liryczny, zaczyna się parumetrowym korytarzem, w którym zostawia się codzienną gonitwę i można oddać się kontemplacji. Chociaż nie jest łatwo - zamurował mnie fakt, że raptem 30-50 metrów od tego miejsca beztrosko egzystuje sobie fast food. O ile poczta, kiosk czy przystanek autobusowy to element codzienności, o tyle oddział międzynarodowej korporacji żywieniowej niespecjalnie budzi mój entuzjazm.
Ale nic to, idziemy dalej. Spore wrażenie zrobił na mnie klasycystyczny kościół rzymskokatolicki św. Anny. Jest przykładem tego, jak odpowiednie zastosowanie kolorów sprawia, że żyje i wygląda na imponujący. Nie ma w nim barokowego przepychu, jest za to niemało obrazów - a mimo wszystko siedzenie w nim sprawia przyjemność dla zmysłów. Zaraz obok niego znajduje się zupełnie inny obiekt - mauzoleum, które wygląda niczym wyciągnięte z gotyckiej katedry. Nie jest to wartościowanie negatywne, po prostu wyróżnia się bryłą od kościoła i położonego tuż obok pałacu. Eh, żeby chociaż można było wejść na ten olbrzymi plac przy nim i po prostu móc patrzeć... Cóż, brama była zamknięta, podobnie jak i położone obok Muzeum Plakatu - z powodu zmiany ekspozycji. Jak pech to pech...
Wilanów to najmniej zaludniona dzielnica Warszawy - widać to nawet wtedy, kiedy jedzie się autobusem. Kiedy jest się jeszcze na Mokotowie, widzi się blok na bloku, ściśnięte dość blisko siebie. Wraz z dojazdem do pałacu kończą się przystanki, które nie są "na żądanie" i do kolejnego jedzie się przez pustkowia, które w przyszłości zapełnią się budowanymi przez deweloperów osiedlami mieszkaniowymi, Świątynią Opatrzności Bożej i ratuszem dzielnicy. Kiedy bliżej już do Powsina ma się wrażenie, jakby nagle znalazło się na wsi - bus jedzie przez wąskie uliczki, wokół zaś znajdują się domki jednorodzinne i kapliczki. Na zmysły działają takie nazwy ulic, jak Ponczowa, Czekoladowa czy Andrutowa. Sporym wrażeniem dla mieszkających przy ostatniej stacji metra metra może okazać się wizyta w Starych Kabatach, gdzie na dobrą sprawę jest niemal tak, jak tego pragnął pan Kononowicz - nie ma niczego...
Będzie ciekawie obserwować rozwój tego fragmentu Warszawy. Wraz ze zwiększaniem się ilości mieszkanek i mieszkańców przed jego władzami będzie stało ambitne zadanie stworzenia infrastruktury komunikacyjnej i rozbudzenia poczucia lokalnej wspólnoty. W przeciwnym razie skończy się na byciu kolejną sypialnią, której życie określałby pałac i Świątynia Opatrzności. Potrzeba będzie przyciągnąć w to miejsce stylowe knajpki, galerie, a nawet chociażby pizzerie - krótko mówiąc instytucje wspomagające rozwój i integrację. Nikt nie oczekuje tego w miejscach, gdzie znajdują się pola i domki jednorodzinne, obowiązkiem wynikającym ze zrównoważonego rozwoju jest jednak zapewnienie dobrego, szybkiego dojazdu tak na południe - do Powsina, jak i na północ - do przyszłego centrum Wilanowa (które wypadnie dość asymetrycznie przesunięte w kierunku środka miasta) i dalej do centrum. Będzie zatem ciekawie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz