W ubiegłym tygodniu napisałem krótką notkę do Dziennika Trybuna, tyczącą się wycieku ropy w Ekwadorze. Dostałem pocztą pantoflową komentarz, że przejaskrawiał on sytuację i w czarnych barwach odmalowywał rządy ekwadorskiej lewicy.
To prawda, że rządy Rafaela Correi wpisują się w progresywny zwrot w Ameryce Łacińskiej – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Nie mam również większych wątpliwości, że rządy Ekwadoru czy Boliwii pod względem równoważenia kwestii socjalnych i ekologicznych spisują się lepiej niż chociażby Wenezuela czy Brazylia.
Sęk w tym, że argument o „dylematach” między jednym a drugim priorytetem nadal się trzyma. Jeśli argumentem ma być fakt, iż prezydent Ekwadoru przekonuje, że nie będzie wydobywał ropy, jeśli państwa Globalnej Północy mu zapłacą jej równowartość to nie jest on dla mnie przekonujący. Nie dlatego, by nie miał swej logiki (chociażby globalnego wymiaru negocjacji klimatycznych, ale również kwestii sprawiedliwości ekologicznej i adekwatnego rozdzielania zobowiązań między poszczególnymi państwami czy rekompensaty za kolonializm), ale dlatego, że sam z siebie, w sytuacji gdy Północ nie odpowie nań pozytywnie, nie wpłynie na poprawę sytuacji ekologicznej w kraju.
Jest jeszcze jeden argument za tym, że choć Correa z pewnością jest „czerwony”, to z jego „zielonością” nie jest aż tak różowo. Na początku 2012 roku serwis globalnych petycji avaaz.com zbierał podpisy przeciwko najazdowi globalnych koncernów wydobywczych na tamtejszą Puszczę Amazońską. Correa zajął niejasną pozycję – z jednej strony wpisywał ochronę przyrody w konstytucję, z drugiej objeżdżał świat, oferując koncernom prawa do eksploatacji ropy na obszarze 4 milionów hektarów lasów – obszaru większego niż Holandia.
Cała sprawa dobrze pokazuje dylematy rozwojowe, przed którymi stoi Ameryka Łacińska. Dlatego też uważam, że choć dzieją się tam rzeczy ciekawe (gdyby było inaczej nie poświęcałbym sporej części niewielkiej notki na poinformowanie o ciekawej i wartej popularyzacji Buen Vivir), nie warto zapominać o tym, że życie częściej niż w czerni i bieli toczy się w różnych odcieniach szarości.
To prawda, że rządy Rafaela Correi wpisują się w progresywny zwrot w Ameryce Łacińskiej – co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Nie mam również większych wątpliwości, że rządy Ekwadoru czy Boliwii pod względem równoważenia kwestii socjalnych i ekologicznych spisują się lepiej niż chociażby Wenezuela czy Brazylia.
Sęk w tym, że argument o „dylematach” między jednym a drugim priorytetem nadal się trzyma. Jeśli argumentem ma być fakt, iż prezydent Ekwadoru przekonuje, że nie będzie wydobywał ropy, jeśli państwa Globalnej Północy mu zapłacą jej równowartość to nie jest on dla mnie przekonujący. Nie dlatego, by nie miał swej logiki (chociażby globalnego wymiaru negocjacji klimatycznych, ale również kwestii sprawiedliwości ekologicznej i adekwatnego rozdzielania zobowiązań między poszczególnymi państwami czy rekompensaty za kolonializm), ale dlatego, że sam z siebie, w sytuacji gdy Północ nie odpowie nań pozytywnie, nie wpłynie na poprawę sytuacji ekologicznej w kraju.
Jest jeszcze jeden argument za tym, że choć Correa z pewnością jest „czerwony”, to z jego „zielonością” nie jest aż tak różowo. Na początku 2012 roku serwis globalnych petycji avaaz.com zbierał podpisy przeciwko najazdowi globalnych koncernów wydobywczych na tamtejszą Puszczę Amazońską. Correa zajął niejasną pozycję – z jednej strony wpisywał ochronę przyrody w konstytucję, z drugiej objeżdżał świat, oferując koncernom prawa do eksploatacji ropy na obszarze 4 milionów hektarów lasów – obszaru większego niż Holandia.
Cała sprawa dobrze pokazuje dylematy rozwojowe, przed którymi stoi Ameryka Łacińska. Dlatego też uważam, że choć dzieją się tam rzeczy ciekawe (gdyby było inaczej nie poświęcałbym sporej części niewielkiej notki na poinformowanie o ciekawej i wartej popularyzacji Buen Vivir), nie warto zapominać o tym, że życie częściej niż w czerni i bieli toczy się w różnych odcieniach szarości.
Bartłomiej Kozek
Autor posta na Twitterze: @BartlomiejKozek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz