Poniższy tekst jest relacją z debaty, która odbyła się 7 czerwca na Chłodnej 25. Debata połączona była z prezentacją książki "Zakorzeniony kosmopolita. Ihor Szewczenko w rozmowie z Łukaszem Jasiną". Jej prowadzącym był autor książki.
Michał Łuczewski (doktor, Uniwersytet Warszawski): Ihor Szewczenko łączył poczucie jedności między poczuciem tożsamości narodowej a tożsamości moralnej. Na Zachodzie Ukraina kojarzyła się wyłącznie z pogromami na Żydach, Szewczenko podjął się pracy na rzecz zmiany tego stereotypu za pomocą nauki - moim zdaniem w tym kierunku uczynił znacznie więcej, niż polscy intelektualiści. Wchodził w debaty naukowe, między innymi z Ernestem Gellnerem, znacznie częściej niż polska inteligencja. Co nasze elity mogłyby dziś zaoferować Ukrainie? Musimy uznać jej tożsamość - nie tylko przyjąć jej istnienie, ale wysłuchać, co ma ona do powiedzenia i dać im poczucie zrozumienia. Bez niego można oferować im szczytne propozycje, ale nie będą one miały wpływu na rzeczywistość. Połączenie historycznych wizji - jak wskazały to chociażby badania na Włochach i Chorwatach - zdarza się dość rzadko, i wymaga współpracy między dwiema grupami. Odpowiedzią na "polską misję" na Ukrainie nie powinna być rezygnacja z niej, lecz promowanie "misji ukraińskiej" w Polsce.
Łukasz Adamski (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych): Dziedzictwo Prystaka czy Szewczenki nie wpłynęło w znaczący sposób na ukraińską codzienność i sposob postrzegania przezeń świata - ograniczone jest ono do elity Kijowa, po części Lwowa i innych miast. Szewczenko to interesująca postać - urodził się pod Warszawą na początku lat 20. XX wieku, kultura polska miała na niego istotny wpływ, a mimo to uważał tożsamość ukraińską za główną. Wpisuje się on w pewną ciekawą prawidłowość - oto postacie, które pozostawały pod silnym wpływem kultury polskiej, były wobec nas znacznie mniej radykalne, potrafiły wręcz promować o nim pochlebne opinie.
Nie za bardzo rozumiem, jak miałoby wyglądać jednanie między narodami - to co widzę, to potrzeba dialogu, przedstawiania sobie wzajemnych perspektyw na historię etc. Polska ma dziś mocny wizerunek na Ukrainie, doceniane jest jej zaangażowanie w "opcję europejską" tego kraju. Jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, to pamiętajmy, że obie nacje przez wieki zamieszkiwały jedno państwo, a tożsamości polska i rusińska nie były rozłączne. Okres PRL przeciął te wieloletnie kontakty, dodatkowo tworząc napięcia, np. jeśli chodzi o dziedzictwo akcji "Wisła". Napięcia z pewnością wywołuje temat OUN/UPA, w tym rzezi wołyńskiej, nie brak także wzajemnych stereotypów - a to o kozaczyźnie w Polsce, a to o poczuciu wielowiekowego wyzysku Ukrainy przez Polaków. Jako optymista pokładam nadzieję w dobroczynną rolę takich narzędzi, jak inwestycje czy stypendia naukowe, rozwój dyplomacji kulturalnej i naukowej etc. - to z takich źródeł mogą wyłonić się następcy takich osobistości, jak Szewczenko czy Osadczuk.
Zgadzam się z diagnozą, że w Polsce panuje paternalistyczny stosunek do Ukraińców, którego przejawem jest chociażby poczucie ubieranej w różne słowa "misji", jaką polscy intelektualiści mają wobec Ukrainy, nie da się tym jednak tłumaczyć wszystkiego. Problem nie polega na tym, że Piotr Tyma czy Mirosław Czech są reprezentantami mniejszości ukraińskiej i dlatego nie są słuchani, lecz - przynajmniej jeśli o mnie chodzi - trudno mi się zgodzić.
Łukasz Pawłowski (Kultura Liberalna): Trwa dyskusja na temat tego, która strona dominuje w relacji między polityką państwa wobec swoich sąsiadów a postawami obywateli. Patrząc się na aktualną sytuację w Europie Środkowej wydaje się, że obywatele nie wpływają na politykę zagraniczną - dobitnym tego przykładem były masowe protesty przeciwko wojnie w Iraku, która i tak się odbyła. Jednym z nielicznych wyjątków była wolta w polityce hiszpańskiej po zamachach w Madrycie. Przechodząc na polskie poletko, popatrzmy na stosunki polsko-rosyjskie, gdzie nastąpiła poprawa w społecznym odbiorze Rosjan mimo zupełnie odmiennej polityki polskich rządów. Moim zdaniem dowodzi to odrębności tych dwóch kwestii, tym samym na stosunki polsko-ukraińskie nie należy patrzeć tylko przez pryzmat oficjalnej polityki państwowej.
Mimo postępów polskiej polityki zagranicznej po dziś dzień w rankingach sympatii do sąsiadów Ukraińcy są - obok Rosjan - nadal na dole sondażowej stawki. W pewnym momencie skończą się tematy trudne na poziomie oficjalnym, ale nie gwarantuje to analogicznego przełomu na poziomie społecznego odbioru.
1 komentarz:
Niestety ale te same wnioski można wysnuć w stosunku do relacji: polsko-niemieckich, polsko-rosyjskich czy polsko-litewskich... Wszędzie tam gdzie na przestrzeni wieków ścierały się sprzeczne interesy dochodziło do gwałtownych zajść które kształtowały wzajemną nieufność i wrogość.
Najlepsze relacje mamy bodaj tylko z tymi sąsiadami z którymi nie prowadziliśmy wojen mowa tu o czechach i słowakach. A wojen nie było bo dzielą nas góry a nie dlatego że jakoś szczególnie się lubimy.
Prześlij komentarz