Ostatnimi czasy miałem przyjemność wybrać się na zajęciach z animacji kultury do Dorożkarni - ośrodka działań artystycznych dla dzieci i młodzieży, zlokalizowanego na mokotowskich Siekierkach. Podróż trochę trwała (nie mieliśmy bowiem szczęścia do rozmijających się autobusów, co stało się przyczynkiem do rozmów na temat tworzonych przez stołeczny ZTM rozkładów), ale dotarliśmy, by dowiedzieć się więcej na temat działalności miejskiej placówki i jej wpływie na lokalną społeczność. Miejsce bardzo to ciekawe, istotnie - jak mogłem zobaczyć na własne oczy - wykorzystujące niemal każdy cal nie tak znowu imponującej pod względem wielkości powierzchni. Wystarczy zresztą spojrzeć na załączone zdjęcie by orzec, że Centrum Łowicka to to nie jest. Nie oznacza to, że nie jest to przestrzeń wypełniona społeczną i kulturalną aktywnością, wręcz przeciwnie, wychodząc zarówno do społeczności Siekierek, jak i całej Warszawy.
Historia tego miejsca nie brzmi jak typowe dzieje jednostki kulturalnej. Jej początek wziął się z... teatru. Po jakimś czasie ekipa Teatru Pantera zdecydowała się na swego rodzaju zakorzenienie. Udało jej się to w starym budynku, który jeszcze w czasach międzywojennych służył za swego rodzaju centrum dorożkarskie dla całej Warszawy - stąd nazwa ośrodka. Po okresie bycia filią wspomnianego przed chwilą Centrum Łowicka doszło do jego usamodzielnienia się, powstała także nowa siedziba, mała, ale niezwykle efektywnie wykorzystywana. Poza przestrzenią sceniczną mamy tu między innymi miejsce tworzenia grafiki komputerowej, pracownię plastyczną oraz studio nagrań, w którym powstają chociażby płyty ze standardami legend polskiej muzyki. Młodzi ludzie mają szansę pracować zarówno w pomieszczeniach, jak i na zewnątrz, w przestrzeni Siekierek i Warszawy, odbywają się także warsztaty międzynarodowe - dialog międzynarodowy obejmował tu tak odległe od Polski miejsca, jak Korea Południowa czy Japonia.
W Dorożkarni jak na dłoni widać zmiany, zachodzące w konsumpcji kultury. Poza zajęciami całorocznymi coraz więcej jest tu myślenia projektowego, które ma być bardziej odpowiednie dla coraz bardziej napiętych grafików dzieci i młodzieży. Po raz kolejny usłyszałem tu opinię, że ważne, by zajęcia były płatne, ale na tyle przystępne cenowo, by tworzyło to bariery w uczestnictwie, bowiem działania darmowe "nie są szanowane". Smutne, jeśli tak jest naprawdę, choć na tle ogólnej sytuacji finansowej tego typu instytucji jeszcze nie najstraszniejsze. Niestety, tak jak przypuszczałem, skupiające się na wielkich inwestycjach, takich jak obwodnica czy druga linia metra miasto tnie wydatki na działalność kulturalną, co zmusza placówki do coraz większego opierania się na pieniądzach innych niż te oferowane przez samorząd. Prowadzi to z jednej strony do problemów z realizacją zobowiązań, z drugiej zaś do coraz bardziej kreatywnego dzielenia czasu pracy. Nie brak tu zatem umów o dzieło czy umów-zleceń, połówek i 3/4 etatów albo outsourcingu, takiego jak wynajęcie firmy ochroniarskiej do obsługiwania i pilnowania porządków podczas aktywności (np. prób teatralnych) odbywających się nocami lub w dni świąteczne. Mimo to płace i wynagrodzenia nadal stanowią 60% wydatków Dorożkarni, co pokazuje, jak ciężko dopinać budżety instytucji kulturalnych, i to tak, by możliwie jak największa ich część szła na aktywną działalność.
Jak na takie niełatwe warunki działalność tego ośrodka wygląda całkiem imponująco. Wśród podejmowanych działań z pewnością warto odnotować projekt "Korzenie Siekierek", mający na celu kultywowanie pamięci o przeszłości tego skrawka Warszawy - i to w najróżniejszych formach. Powstała w tym celu specjalna strona internetowa, gromadząca wspomnienia i pamiątki, zorganizowano wystawę zainspirowanych historią obrazów, powstał spektakl teatralny, otwarta do edycji kronika, dedykowana okolicy gra miejska, niedługo - w Nowym Wspaniałym Świecie - odbędzie się premiera poświęconej temu tematami książki. By wychodzić poza przestrzeń, która dla wielu osób mieszkających w Warszawie wydaje się być położona na jej obrzeżach, zdecydowano się na wystawę uliczną na Krakowskim Przedmieściu. Jak widać, da się o swojej "małej ojczyźnie" opowiadać z pomysłem, na różne, dostosowane do różnych grup sposoby i to tak, by zainteresować nią także osoby z innych rejonów miasta, a nawet kraju. Innym wartym odnotowania projektem jest "Pedagog Ulicy", dzięki któremu w działania społeczne i kulturalne wciągane są dzieciaki zagrożone wykluczeniem.
Po drodze udało się dowiedzieć o paru interesujących rzeczach, pokazujących, jak trudne bywa prowadzenie działalności kulturalnej w Polsce. Dla przykładu, do pracy w Młodzieżowym Domu Kultury potrzebne są... uprawnienia nauczycielskie, co w połączeniu z ograniczeniami budżetowymi bardzo często (ale oczywiście nie zawsze) oznacza dość słabą ofertę zajęciowo-projektową. Dorożkarnia takiego statusu nie ma, a ponieważ jest placówką specjalistyczną, jej działania muszą dotyczyć całego miasta, co dzieje się poprzez projekt "Dorożkarnia w mieście". Bardzo ujęło mnie przekonanie, że ośrodek tworzy przede wszystkim przyszłą, świadomą kulturalnie grupę odbiorczyń i odbiorców kultury, nie jest zaś "kuźnią gwiazd", które jednak zdarzają się i im. Atmosfera współpracy zamiast rywalizacji, a także współpraca ze szkołami - to wszystko pomysły, którym warto przyklasnąć. Rzecz jasna powyższa notka nie stanie się dla nikogo dowodem na to, że studia humanistyczne, na których ostatnio głównie wiesza się psy, mają jakąkolwiek wartość np. na rynku pracy, ale dla mnie możliwość poznawania tego typu zjawisk od kuchni stanowi bardzo dużą wartość pobierania nauk w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Jeśli zatem nie zamierzacie poddawać się terrorowi podporządkowania każdej czynności życiowej konieczności zapewnienia sobie kolejnego wpisu w CV, studiowanie na wiedzy o kulturze polecam nad wyraz gorąco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz