Bardzo rzadko w publicznym dyskursie mówi się czy pisze o specyficznych potrzebach osób w wieku od 16 do 25 lat. Za jedyną istotną cezurę uznaje się wówczas głównie otrzymanie pełnych praw wyborczych, ewentualnie możliwości swobodnego nabywania alkoholu i tytoniu. Choć z punktu widzenia kulturowego rozpoznaje się odmienność wspomnianej przed chwilą grupy wiekowej zarówno od osób młodszych, jak i "w pełni dorosłych", to jednak w praktyce życia społecznego czy politycznego brakuje działań, skierowanych przede wszystkim do niej. Nie chodzi tu o konkursy kulturalne czy stypendialne, lecz o przekonanie o potrzebie realizacji całościowej wizji, umożliwiającej spokojne przejście w dorosłość osób, dziś w dużej mierze uczących się w szkołach ponadgimnazjalnych lub na wyższych uczelniach. Tymczasem powszechnie wiadomo, że ryzyko związane z poznawaniem życia, wpadanie w nałogi, nie zawsze trafne wybory miłosne, prowadzące między innymi do niechcianych ciąż czy zarażenia chorobami wenerycznymi, a także efekty wielu lat życia w takich, a nie innych warunkach materialnych mają olbrzymi wpływ na to, czy szanse, jakie przed nami stawia życie, nie zostaną na wstępie stracone.
Z założenia o tym, że okres przechodzenia z dzieciństwa w dorosłość ma kluczowe dla naszej przyszłości znaczenie wychodzi brytyjska organizacja Catch 22, która poprosiła znaną czytelniczkom i czytelnikom Zielonej Warszawy Fundację Nowej Ekonomii o wyliczenie, w jaki sposób brak spójnej polityki państwa i lokalnych samorządów, skierowanej do tej grupy, negatywnie wpływa na rozwój społeczny. Pamiętajmy, że w Wielkiej Brytanii aktywne działania publiczne są i tak dużo bardziej rozbudowane niż w Polsce, notującej rekordowe w skali Europy wskaźniki ubóstwa osób niepełnoletnich, choć i nad Tamizą nierówności dochodowe stanowią również dość istotny problem. Mnogość programów wsparcia i niedostateczny przepływ informacji między nimi, sztywne kryteria wiekowe, uniemożliwiające otrzymywanie pomocy mimo fakty, że czynniki wpływające na zagrożenie wykluczeniem społecznym nie zostały zlikwidowane, koszty więzienia dla osób popełniających przestępstwa czy też zapewniania opieki nad dziećmi młodych osób, które z różnych powodów nie są w stanie ich wychowywać - wszystko to wiąże się zarówno z nieefektywnym wydawaniem środków, jak i zmniejszaniem się szans około 200 tysięcy osób w Zjednoczonym Królestwie, zmagających się z takimi problemami, jak nałóg narkotykowy, bezdomność czy zagrożenie przestępczością.
Czas na poprawę jakości usług publicznych skierowanych dla osób młodych nie jest najlepszy - konserwatywno-liberalny rząd w twardo brnie w drakońskie cięcia budżetowe. Paradoksalnie staje się to dobrym momentem do zmian na lepsze, w wypadku ich braku ryzyko dalszego zwiększania się poziomu ubóstwa na Wyspach Brytyjskich znacząco wzrośnie. Szczęśliwie, jak wskazują NEF i Catch 22, istnieją możliwości poprawy jakości świadczonych usług, mogące zarazem zmniejszyć wydatki instytucji zajmujących się ich świadczeniem. Dla przykładu - już dziś doskwiera słaby obieg informacji i brak połączenia baz danych osób uprawnionych do różnego typu pomocy, co przyczynia się do wydłużenia procesu jej wydawania osobie, której przysługują. Również inny, kluczowy postulat raportu wydaje się niespecjalnie drogi, chodzi mianowicie o wielokrotnie wyrażaną przez młodych ludzi potrzebę współpracy z osobą opiekującą się nimi, która poprowadzi je zarówno przez biurokratyczne meandry, jak i podniesie na duchu, zachęcając dla przykładu do wykonania telefonu w poszukiwaniu pracy. Są to sprawy pozornie drobne, ale mające fundamentalne znaczenie, tymczasem z powodu braku efektowności takich działań (łatwiej zbudować nowy budynek, zawczasu przecinając przy jego otwarciu wstęgę, niż zapewnić godne traktowanie osobom z niego korzystającym) trudno o ich realizację.
Do uzasadnienia podjęcia wskazanych w raporcie "Improving Services for Young People" NEF, jak wskazuje podtytuł - "An Economic Perspective", wybrał liczby. Kilka lat temu opracował on system mierzenia Społecznego Zwrotu z Inwestycji (SROI), uwzględniający w wyliczeniach również trudniej mierzalne efekty takiego, a nie innego działania. Dla przykładu - trudno było do tej pory zmierzyć, jakie są finansowe efekty zwiększenia w ludziach pewności siebie, kluczowej dla podjęcia przez osoby w trudnej życiowej sytuacji działań, mogących wpłynąć na poprawę ich jakości życia. Efekty tymczasem można zmierzyć, chociażby licząc zyski i oszczędności, spowodowane odpowiednim zmniejszeniem się złych (takich jak poziom osób uzależnionych od środków psychoaktywnych, bezrobotnych czy bezdomnych) i zwiększeniem dobrych (takich jak pozyskane z podatków pieniądze) wskaźników w grupie zagrożonej wykluczeniem społecznym w młodym wieku do krajowej średniej. Jeśli dana osoba przestaje czuć się gorsza i dostaje wsparcie, umożliwiające jej zdobycie pracy, wtedy zamiast otrzymywać zasiłki, zaczyna do budżetu odprowadzać pieniądze z podatków. Wyłapanie tego typu współzależności i ich wyliczenie to żmudna praca, którą można obejrzeć w książeczce w postaci detalicznie wymienionych składników kosztów i zysków z podejmowania aktywnych działań na rzecz pomocy ludziom zmagającym się z wchodzeniem w dorosłość.
Bardzo brakuje nam tego typu wyliczeń w Polsce, tym bardziej, że dałoby się je rozciągnąć na inne dziedziny młodego życia, takie jak koszty braku bardziej aktywnego wsparcia publicznego dla osób studiujących, wykraczających poza zwiększenie ulgi na przejazdy kolejowe. Poza wyliczeniami stricte finansowymi niewątpliwą wartością tego typu działań jest pokazanie, jak złożone są procesy ponownej integracji społecznej osób wykluczonych. Nie sposób prawić sloganów o "dawaniu wędki, a nie ryby", kiedy zaczyna się dostrzegać dużo bardziej subtelne efekty różnych możliwych do podejmowania przez służby socjalne działań. Dla przykładu zakładanie "naturalnego instynktu macierzyńskiego" staje się wymówką dla odmawiania młodocianym matkom pomocy w wychowaniu dzieci, podczas gdy to aktywna pomoc (od psychologicznej do finansowej) może mieć niebagatelne znaczenie dla losów takiej osoby - tego, czy będzie w stanie podołać, tak psychicznie, jak i finansowo, kontynuowaniu edukacji, łączenia opieki nad dzieckiem z pracą czy też dobrego wychowania dziecka, tak, by nie utknęło ono w zaklętym kręgu ubóstwa. Spore pole do popisu w dziedzinie zwalczania systemowych nieefektywności może pozwolić na poprawę sytuacji nawet w sytuacji, gdy poszczególne rządy nie kwapią się specjalnie do tego, by zwiększać finansowanie sektora opieki. Działania te wymagają jednak zarówno wizji, jak i empatii, a tych cech po aktualnie nami rządzących niestety się nie spodziewam - jak na razie jedyną ich receptą na problemy młodych ludzi staje się podkręcanie "wyścigu szczurów".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz