22 lutego 2011

List od polskiego emigranta

Niedawno na naszego maila biurowego przyszła wiadomość, w której autor opisuje nierówne traktowanie, z jakim styka się w Holandii. Mail ten brzmi wiarygodnie (chociaż ostateczną ocenę pozostawiam Wam) - od jakiegoś czasu z różnych źródeł, tak medialnych jak i indywidualnych - otrzymuję doniesienia o pogorszeniu się nie tylko politycznego klimatu w Królestwie Niderlandów. Nowa, rządowa koalicja konserwatywnych liberałów i chadeków, wspierana przez antyimigrancką partię Geerta Wildersa, z pewnością nie tworzy najlepszego klimatu dla osób spoza kraju. Oto relacja emigranta:

***

Witam Polsko,

Pisze do Państwa tą niezwykle interesującą wiadomość z jednego powodu (inaczej nie zawracałbym Państwu głowy) i nie spodziewam się jakiejś konkretnej odpowiedzi czy reakcji ale może Państwo wyciągną jakieś wnioski przy współpracy dyplomatycznej z tym krajem. Mam nadzieję ze zdają sobie Państwo sprawę ze skali wyzysku Polaków w Holandii (jeżeli nie to może sami poszukacie na portalach i forach jaka jest skala wyzysku Polaków w tym kraju po tym co przeczytacie). Opowiem wam pokrótce jak wygląda wyzysk z własnego doświadczenia i obserwacji.

Obserwowany jest on na trzech jakby płaszczyznach:

- wyzysk pieniężny (zaniżanie stawek, podnoszenie cen za mieszkanie, nakładanie nieuzasadnionych kar pieniężnych, niewypłacanie dodatków wakacyjnych, niewypłacanie za nadgodziny)

- "ograniczanie" w zatrudnieniu (czyli brak ciągłości i stabilności w zatrudnieniu, w większości praca "na maximum do maximum za minimum", 1,5 roku pracy ciągłej a później wymieniają na "nowych" Polaków, mimo ze większość "starych" wraca później do tych samych zakładów po półrocznej przerwie, tworzenie miejsc pracy "tylko z holenderskim", co dzieje się głownie przy współpracy pomiędzy biurem pośrednictwa a zakładem pracy)

- nadmierna eksploatacja pracowników (tworzenie atmosfery pośpiechu lub strachu przed utratą pracy w celu zwiększenia produktywności pracowników nawet i zwłaszcza przy pracach o wytężonym wysiłku fizycznym, "zatrzymywanie" nielegalne na nadgodziny, praca w dłuższym wymiarze niż 60 godzin tygodniowo w nieprzerwanym cyklu, tu również dzieje się to przy współpracy biuro pośrednictwa - pracodawca, skracanie weekendów lub w przypadkach drastycznych brak weekendów zgodnych z prawem)

Skala tego wyzysku jest tak duża i olbrzymia że dziwie się, że możecie spać spokojnie. Mieszkam od ponad dwóch lat w Holandii i mam dość dużo znajomych, którzy opowiadają mi o swoich doświadczeniach zresztą nie brak mi własnych doświadczeń i obserwacji. Wiem, że w niektórych prowincjach wyzysk jest większy niż w innych. Nie wiem czy wynika to z mentalności czy kultury ale jest to zauważalne. Podobnie jak rodzaj wyzysku przez biura pracy nie wszystkie biura wyzyskują Polaków na wszystkie trzy sposoby.

Dzielą się raczej na dwie kategorie:

- Te, które wyzyskują na wszystkie trzy sposoby (głownie polskie niestety później tureckie, marokańskie rzadziej holenderskie biura pracy. Mówiąc polskie, tureckie, marokańskie czy holenderskie mam na myśli takie w którym szef i z reguły personel jest pochodzenia polskiego, tureckiego, marokańskiego bądź holenderskiego)

- Te, które wyzyskują w kwestii "ograniczenia" w zatrudnieniu oraz w eksploatacji - większość biur pracy istniejących na holenderskim rynku pracy.

PS - W późniejszym czasie chciałem coś sprawdzić i poszukiwałem pracy tylko w agencjach, które wcześniej mówiły mi "tylko z holenderskim" wiec nauczyłem się tego holenderskiego w takim stopniu żeby swobodnie rozmawiać na temat pracy. Oczywiście musieli przyjmować moje liczne aplikacje na rożne i równie liczne stanowiska ale od pół roku żadnych konkretów czasem dają testy do wypełnienia są mili ale później żadnej odpowiedzi. "Obrazili" się na mnie czy co ale ja wiem teraz że pod zdaniem "tylko z holenderskim " kryje się zdanie "tylko Holendrzy".

Podobnych dowodów na lekceważenie i nieprzestrzeganie podstawowych zasad i praw, które gwarantuje nam prawo UE jest więcej tutaj liczy się zysk a prawami się nikt nie przejmuje bo jeszcze nikt nie zrobił nic w tej kwestii żeby było lepiej.

PS 2 - Biuro pośrednictwa pracy oszukało mnie na wakacyjne na kwotę kilkuset euro ( 600-800 euro). Próbowałem to odzyskać wiec:

- Zgłosiłem to do SNCU (Stowarzyszenie Przestrzegania Układu Zbiorowego Pracy dla Pracowników - przyp. BK). Po wysłuchaniu mojego problemu kazali mi zadzwonić do głównej siedziby biura i powiedzieć ze chce odzyskać pieniądze i ze zgłosiłem to do nich (do SNCU). Tak zrobiłem biuro powiedziało ze nie wiedza o co chodzi. Zadzwoniłem do SNCU i powiedziałem jak sprawa stoi... Powiedzieli że teraz oni się tym zajmą... Po dwóch miesiącach czekania... Nic, żadnej odpowiedzi, sprawa "utonęła" po cichu.

- Zgłosiłem sprawę do ambasady... Od razu mi powiedzieli że oni nic nie mogą i żebym zgłosił to na inspekcję pracy.

- Zgłosiłem się do Inspekcji Pracy - po 4 lub 5 miesiącach spotkali się ze mną w celu złożenia zeznań na pobliskim komisariacie. Spisali zeznania i powiedzieli żebym czekał na pisemną odpowiedź... Po 2 tygodniach otrzymałem telefon (a nie pisemną odpowiedź) - to był jeden z tych inspektorów, poznałem go po głosie. Powiedział że oni nie mogą tego załatwić i że jedyną opcją jest zgłoszenie sprawy do sądu jako pozew cywilny. Czyli zostałem na lodzie, oszukany i jeszcze mam sobie sam to załatwiać (a kraj miał być bardziej cywilizowany niż Polska).

Z wyrazami szacunku emigrant,
"Waldemar Kiepski"

(Z moim wykształceniem w naszym kraju pracy dla mnie nie ma, dlatego wyjechałem, ale to nie znaczy że powinienem dawać się szmacić tylko z tego powodu, iż jestem Polakiem, to żaden wstyd ani powód do takiego wyzysku.)

1 komentarz:

dodan pisze...

Nie zaskoczył mnie ten list. Podobne opinie słyszałam od innych Polakówq pracujących w różnych krajach Unii. Mimo wszystko dalej jeżdżą.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...