25 stycznia 2011

Cytując nowy "Notes"...

"Gdy stajesz przed zadaniem, żeby zrobić materiał filmowy o sytuacji osiedla, która jest tragiczna, osiedla, które jest kuriozum, porażką społeczeństwa, systemu, to stajesz przed wyborem. Możesz być reporterem ukazującym prawdę. Analityczna wersja zdarzeń, wypowiedzi mieszkańców – gadające głowy potwierdzające teorie reportażysty. Ja wyszedłem z założenia, że poziom fałszu, zakłamania wobec osiedla jest tak duży, że nie można po raz kolejny przedstawiać tego jako fakt. Wybrałem formę „faktu nierealnego”, a dokument ma być surrealny. Surrealizm, ten obecny w sztuce od czasu modernizmu, niesie z sobą coś kuszącego. Jestem bliski takiego surrealizmu, który jest przekroczeniem pojęcia rzeczywistości, wynika z niemożliwości nazwania jej rzeczywistością. To interesuje mnie bardziej niż drugie oblicze surrealizmu, czyli formalne próby ilustracji tej rzeczywistości. To nie to, co sto lat temu w surrealizmie, gdzie elementy formalne były niepasujące. Teraz jest na odwrót, wszystko gra, ale te elementy tworzą nową rzeczywistość, która nie wynika z oglądu, to rzeczywistość, której nie ma, nie ma w znaczeniu pojęciowym. Nie da się jej pojąć, możesz ją tylko interpretować. Stajesz przed takim faktem jak getto na Dudziarskiej i albo opowiadasz po raz enty, że to istnieje, ale nikt tego nie słucha, albo…" - Grzegorz Drozd, Debiliada. Wytwór ideologii. Artykuł poświęcony akcji artysty na jednym ze stołecznych osiedli.

"Pałac jest jednak trudny i dziwny, nie da się go ogarnąć statystycznie. Mimo tego, że są głosy mówiące o tym, że nie lubimy Pałacu i chcemy go zburzyć, sondaże często podają skrajnie różne wyniki, nie ma w nich ciągłości. To dlatego, że oddziaływanie Pałacu jest teraz wielokierunkowe, nie tak łatwo je zrozumieć. Kiedyś działał na rzecz specyficznego systemu. Oczywiście pełnił różne funkcje, jednak utożsamiany był z czymś stałym, solidnym. Po upadku systemu Pałac oddziałuje równie mocno, jednak w różnorodny i rozproszony sposób. Jest ponadto miejscem, przez które przepływa ogromna liczba fenomenów i oblicz życia miejskiego. Leży pośrodku miasta, jest jak leżący pryzmat, przez który przechodzą doświadczenia miasta – on zmienia ich ukierunkowanie. Jest ważny dla artystów, polityków, architektów, mieszkańców. I nie chodzi tu tylko o jego monumentalną architekturę. Na co dzień zapominamy o tym, że ma także polityczną moc oddziaływania – dlatego, że mieści się w nim wiele miejskich instytucji. Od 1958 roku zbiera się w nim Rada Warszawy, po 2000 roku do Pałacu wprowadzili się miejscy architekci.Teraz więc, kiedy snują wizje tego, jak miasto ma wyglądać w przyszłości, patrzą na nie przez okno – dosłownie – przez pryzmat Pałacu." - Michał Murawski, Klątwotwórczy i strukturyzujący.

"Dokładnie, niektóre obrazy olejne to najdroższe obiekty cyrkulujące w wymianie towarowej. Za 140 milionów dolarów można kupić myśliwiec B16, zbudować elektrownię czy wieżowiec. Tyle może też kosztować obraz Pollocka, Andy’ego Warhola czy Marka Rothko. Z drugiej strony są miejsca takie jak plaża Alang w Indiach, gdzie tysiące robotników ręcznymi spawarkami rozbiera na części statki, czy Alaba w Lagos, największy w Afryce targ używanej elektroniki. Miasto w mieście, w którym w prymitywnych warunkach przetwarza się tony starych komputerów czy telewizorów Europy. To jest dno tej piramidy, reducenci. Pojechałem do Nigerii, żeby sprawdzić, co się stanie, kiedy się wyciągnie coś z tego dna i włączy do obiegu ekonomicznego w innym miejscu. Przywiozłem stamtąd discmany, coś, co u nas nie ma żadnej wartości, już wypadło z obiegu, a nie zdążyło jeszcze do niego wrócić jako znaczące „retro”. Kupiłem trochę tego sprzętu i przywiozłem w walizce do Polski. Część sprzedałem na łódzkich Bałutach, cześć na Allegro, część uzyskało status dzieł sztuki. Można je kupić, kontaktując się z Galerią Raster." - Janek Simon, Pataekonomia w praktyce.

"To wielki przemysł. Ostatecznym portem dla okrętów jest obszar 15 kilometrów plaży. Statki wpływają, wpadają na brzeg i zostają tam. Zaczyna się proces rozbiórki na działce firmy, która kupiła jednostkę. Wielkie kadłuby trzeba wstępnie rozmontować i wywieźć z plaży do dalszej rozbiórki. Dostępu do plaży pilnują władze indyjskie, które ze względu na wcześniejsze interwencje organizacji ekologicznych zabraniają wstępu dziennikarzom. W latach 90. Greenpeace, udając kontrahentów, sporządził wstrząsający raport dotyczący warunków pracy na plaży. Teraz mysz się tam nie prześlizgnie. Próbowaliśmy dostać się tam wielokrotnie, ale w grę wchodzą zbyt duże pieniądze zarabiane na złomowaniu i po prostu się nie da. Trzeba też pamiętać, że ostatnich ataków terrorystycznych na Bombaj w Indiach dokonano przy pomocy łodzi płynącej z Pakistanu, którego granica jest blisko Alang. Do obaw przed mediami dochodzi więc zagrożenie zamachami i wszyscy są bardzo czujni. Dlatego parę razy nas wyrzucano, szef ochrony skasował nam część zdjęć z aparatu. Poza tym złomowisko w 40-stopniowym upale nie jest najprzyjemniejszym miejscem." - Max Cegielski, Recykling całkowity - o tym, gdzie kończą statki z polskich stoczni.

"Spędziłem w Warszawie sześć miesięcy w 2006 roku, jako stypendysta Narodowego Centrum Kultury. Zainteresowałem się „Krytyką Polityczną”, kiedy zobaczyłem jej pierwsze wydawnictwa. Wydawali akurat to, co mnie i moich kolegów z uniwersytetu interesowało najbardziej. Kiedy zaczęliśmy śledzić ich działalność, odnieśliśmy wrażenie, że w Warszawie powstał sobowtór naszego środowiska, tylko że na dużo bardziej zaawansowanym poziomie organizacyjnym. Nawet hasło naszego centrum – Sztuka, wiedza, polityka – jest prawie identyczne jak hasło KP (Kultura, nauka, polityka), ale nie kopiowaliśmy go – tak się stało przez przypadek. W końcu postanowiliśmy, że nasze Centrum będzie pełnić funkcję czegoś w rodzaju klubu KP w Kijowie. Na razie wydajemy pierwszy numer ukraińskiej edycji pisma „Krytyka Polityczna”. Mam ogromną nadzieję, że to pismo zagości u nas na stałe." - Oleksyi Radynski, Koniec koncepcji romantycznej - o kulturze i sztuce w Ukrainie.

Zaciekawiły Cię powyższe fragmenty? Jeśli tak, to nie pozostaje mi nic innego jak gorąco zachęcić do lektury najnowszego, 65. już numeru "Notesu na 6. tygodni", w którym znajdziesz dużo, dużo więcej. Gorąco polecam - jeśli wolisz wersję papierową, poniżej znajdziesz mapkę, prezentującą miejsca w Warszawie, w których zgodnie z zapewnieniami twórców publikacji, można ją pobrać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Drodzy Panstwo,
pozwalam sobie zamiescic tu deklaracje poparcia dla Wydawnictwa Znak, ktore padlo ofiara internetowego mobbimgu z pwodu zapowiadanej nowej ksiazki Grossow.

http://poparcie-znak.blog-bobika.eu/

Zapewne bedziemy w mniejszosci, ale nasz glos tez powinien byc slyszany.

Helena Sz.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...