W ramach chwilowego odpoczynku od kampanii polecam dziś dwie kwestie - po pierwsze, artykuł doktora Adama Piechowskiego, wprowadzający do wydanej przez środowisko magazynu "Obywatel" książki "Kooperatywa", będącej zbiorem tekstów Edwarda Abramowskiego. Ta bezpłatna publikacja ma w przyszłości pojawić się w wersji internetowej, zaś kiedy otrzymam informację, poinformuję o tym, gdzie można ją zdobyć w wersji papierowej - a sądzę, że warto, bowiem idee spółdzielczości i oddolnej samoorganizacji bliskie są zielonej polityce. Na koniec zaś zaproszę Was na otwarcie pierwszego w Warszawie BioBazaru, w którym temat ekologii i bezpośredniego kontaktu producentów z kupującymi w hali targowej na Norblinie idealnie komponuje się z naszą, ekopolityczną wizją miasta.
***
Przy niewielkiej uliczce Edwarda Abramowskiego na Mokotowie w Warszawie mieściła się przez długie lata Warszawska Wyższa Szkoła Ekonomiczna. Od wielu innych prywatnych wyższych uczelni, jakie powstawały w owym czasie w Polsce, odróżniał ją fakt, że inicjatorami placówki była grupa wykładowców i naukowców związanych z ruchem spółdzielczym, a wśród obowiązkowych przedmiotów na pierwszych latach studiów znalazły się m.in. wykłady z „Podstaw gospodarki spółdzielczej”. Prowadząc przed laty te zajęcia, zaczynałem zwykle pierwszy wykład od zadawanego studentom pytania: „Czy spotkali się Państwo kiedykolwiek ze spółdzielniami?”. Odpowiadało mi najczęściej głuche milczenie i spłoszone spojrzenia. Dopiero po jakimś czasie, pociągani za język, młodzi ludzie przypominali sobie, że mieszkają przecież w spółdzielczym bloku, piją mleko ze spółdzielni mleczarskiej, a zakupy robią w sklepie „Społem”…
Zastanawiałem się nieraz, czy wiedzieli, kim był patron ulicy prowadzącej do uczelni, którą przechodzili niemal codziennie. Zazwyczaj fakt, iż była to jedna z najbardziej niezwykłych i zasłużonych postaci w dziejach polskiej spółdzielczości odkrywali jednak dopiero po wykładzie poświęconym historii ruchu spółdzielczego. Nie wiem, czy przekonywała ich wizja „rzeczpospolitej spółdzielczej”. Większe zainteresowanie studenci okazywali zwykle wówczas, kiedy mówiłem o anarchistycznych poglądach Abramowskiego czy o jego związkach z masonerią. Ze zdumieniem dowiadywali się, że spółdzielczość nie ma nic wspólnego z PRL-em, że sięga korzeniami zamierzchłych czasów i stała się przed ponad półtora wiekiem ogromnym społeczno-ekonomicznym ruchem samoobrony i samopomocy, bazującym na naturalnych ludzkich instynktach kooperacji i solidarności. Że twórcy powstających w XIX wieku pierwszych spółdzielni czerpali inspirację z trzech wielkich prądów kształtujących się w tamtej epoce, a wywodzących się z tradycji socjalistycznej, solidarystyczno-chrześcijańskiej i liberalnej. I że mimo fundamentalnych różnic między tymi prądami, wszystkie stworzyły podobnie funkcjonujące, efektywne i konkurencyjne – także w najwyżej rozwiniętych gospodarkach świata – spółdzielcze przedsiębiorstwa, skutecznie broniące interesów swoich członków i społeczności, w których działały, i kładące podwaliny pod nurt, który obecnie nazywamy gospodarką społeczną, stanowiącą, jak się nieraz mówi, „ekonomiczną twarz” społeczeństwa obywatelskiego.
Na ziemiach polskich przedsiębiorstwa te, pochodząc z epoki starszej o ponad sto lat od PRL, na obszarze wszystkich trzech zaborów odgrywały ogromną rolę: nie tylko społeczną i gospodarczą, ale również patriotyczną. Rozwijały się bujnie także w II Rzeczypospolitej, a w ich tworzenie i w propagowanie idei spółdzielczych angażowały się najwybitniejsze postacie tamtych czasów.
Jedną z nich był właśnie Edward Abramowski (1868-1918). Osobistość to niezwykła. Działacz socjalistyczny, związany także z ruchem anarchistycznym i wolnomularskim, zapalony spółdzielca i twórca Towarzystwa Kooperatystów, zwolennik oddolnej samoorganizacji społeczeństwa oraz powszechnego braterstwa ludzi. Zajmował się etyką, filozofią, socjologią, psychologią, a nawet parapsychologią; wykładał na Uniwersytecie Warszawskim, zaś Wydział Psychologii UW umieścił go na liście swych najbardziej zasłużonych twórców.
Żył w czasach, gdy spółdzielczość była ideą, z którą łączono wielkie nadzieje przebudowy społeczeństwa i wychowania nowego człowieka. Przeniósł na rodzimy grunt koncepcje pankooperatyzmu Charlesa Gide’a, francuskiego ekonomisty i socjologa, który pragnął w miejsce kapitalistycznych państw stopniowo tworzyć ogólnoświatową „rzeczpospolitą spółdzielczą”. Sieć współdziałających ze sobą na wszystkich szczeblach dobrowolnych kooperatyw, stowarzyszeń i innych form przedsiębiorstw społecznych miała w niej zastąpić dotychczasowe struktury i wprowadzić najpełniejszą, bezpaństwową demokrację. Na ziemiach polskich, a zwłaszcza w Królestwie Polskim, hasła powolnej i systematycznej przebudowy społeczeństwa w duchu braterstwa ludzi, poszanowania wolności jednostki, podnoszenia poziomu życia i kultury wszystkich warstw, kształtowania postaw obywatelskich i postępu cywilizacyjnego – znajdywały szczególny odzew. Z biegiem czasu zaczęto łączyć je coraz powszechniej z postulatami patriotycznymi, dążeniami do wyzwolenia narodowego. Spółdzielnie, będące na początku XX wieku jedną z nielicznych legalnych instytucji polskich, były według Abramowskiego doskonałym narzędziem osiągnięcia tego celu; mogły stać się również szkołą demokracji i praktyki gospodarczej dla swych członków, niezależną strukturą samoorganizacji społeczeństwa, „konkurencyjną” wobec oficjalnych instytucji państwowych, narzuconych przez zaborców.
Poglądy swe zawarł Abramowski w kilku pracach fundamentalnych dla rozwoju polskiej myśli spółdzielczej – m.in. Socjalizm a państwo (1904), w której głównie popularyzował idee Gide’a oraz w późniejszych: Zasada respubliki kooperatywnej (1905 – 1906), Listy w sprawie zwołania pierwszych zjazdów spółdzielczych (1905), Znaczenie spółdzielczości dla demokracji (1906), Idee społeczne kooperatyzmu (1907) czy Kooperatywa jako sprawa wyzwolenia ludu pracującego (1912), gdzie kontynuował swoje rozważania z pierwszej ze wzmiankowanych rozpraw. Te i inne jego publikacje, które zawierały ogromny ładunek intelektualny i miały wielkie znaczenie dla rozwoju spółdzielczości, pozostają obecnie raczej nieznane. Poza nielicznymi wyjątkami, nie były wznawiane w okresie powojennym. Tezy Abramowskiego, zabarwione mistycyzmem, odwołujące się do idei chrześcijaństwa, negujące władzę państwową i stawiające ponad wszystko wolność jednostki, nie znajdywały uznania w czasach PRL (choć wydano wówczas wybór jego pism), kiedy to „abramowszczyznę” przeciwstawiano jedynie słusznej tradycji „spółdzielczości klasowej”, a podporządkowany państwu, scentralizowany i zbiurokratyzowany model ruchu, jaki budowano, daleki był od wizji tego myśliciela.
Warto zatem przypomnieć postać Edwarda Abramowskiego. Nie tylko dlatego, żeby ulice jego imienia w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Lublinie, a pewnie i w innych miastach, stały się trochę mniej anonimowe. Ale również po to, aby przybliżyć, zwłaszcza młodym ludziom, jego idee; by ukazać im, że spółdzielczość nie jest przebrzmiałym zjawiskiem z dawnej epoki, lecz realnym faktem, oddziaływującym na nasze codzienne życie, a także ruchem, w którym uczestnictwo może porwać i stać się wielką przygodą tworzenia nowoczesnego, ale trochę „alternatywnego” społeczeństwa.
dr Adam Piechowski
***
27 listopada 2010 roku rusza pierwszy w Warszawie BioBazar – pierwszy w pełni ekologiczny targ, na którym sprzedawane będą tylko produkty organiczne z certyfikatem Rolnictwa Ekologicznego. BioBazar będzie się odbywał na terenie dawnej fabryki Norblin, ul. Żelazna 51/53 w każdą sobotę przedświąteczną od 27 listopada w godzinach 8 - 17.
Na pierwszym BioBazarze dostępne będą wszystkie produkty ekologiczne: świeże owoce i warzywa, przetwory, wędliny, drób i mięso, nabiał i pieczywo. Będą też ekologiczne choinki, a także coś dla dzieci pod choinkę: ekologiczne zabawki! Wszyscy odwiedzający, którzy nie wiedzą jeszcze, co oznaczają certyfikaty ekologiczne, będą mieli szansę dowiedzieć się wszystkiego od zaproszonej jednostki certyfikującej, a także od instytucji związanych z działaniami ekologicznymi.
„Pomysł zrodził się, kiedy oglądaliśmy film Shelley Rogers. – mówi Katarzyna Wieczorek, marketing manager BioBazaru. – Stworzyć w Warszawie miejsce, gdzie przyjadą ekologiczni rolnicy z całej okolicy i sprzedadzą owoce swojej pracy konsumentowi – mieszkańcowi stolicy, który żywność zna w zasadzie tylko z supermarketu, nie wie, skąd pochodzi, czym była pryskana, gdzie hodowana… Dać szansę mieszczuchom, by bezpośrednio u rolnika dowiedzieli się, jak hodowana jest np. marchewka, kiedy jest najlepsza, a kiedy jej nie kupować, bo jeszcze nie sezon.
Ponieważ pierwsze BioBazary będą odbywać się w okresie przedświątecznym, będzie też można kupić ekologiczną choinkę z certyfikatem FSC (Forest Stewardship Counsil), świadczącym, że drzewa pochodzą z odpowiedzialnie, ekologicznie zarządzanych lasów, a ich przedświąteczna wycinka przebiega pod nadzorem odpowiednich instytucji. A pod choinkę odpowiedzialni rodzice będą mogli kupić dla dzieciaków ekologiczne zabawki!”
BioBazar będzie odbywać się w Norblinie na warszawskiej Woli, 5 minut spacerem od Ronda ONZ. Jest to miejsce niezwykłe, odzyskane dla Warszawy po latach zamknięcia! Dzisiejszy Norblin to teren po przedwojennej fabryce, mieszczącej się przy ulicy Żelaznej 51/53. Patronem Honorowym wydarzenia jest Burmistrz Dzielnicy Wola m. St. Warszawy.
„Wierzymy, że BioBazar w Norblinie zainteresuje warszawiaków ze względu i na sam ekologiczny targ, i na miejsce, w którym jest zlokalizowany. – dodaje Katarzyna Wieczorek. – Pomysł powstał bardzo niedawno i jeszcze prowadzimy rozmowy dotyczące organizacji. Po niecałym tygodniu negocjacji mamy potwierdzony udział kilkunastu rolników – co dobrze rokuje, bo na pierwszym takim bazarze w Nowym Jorku dostawców było 7! Jak widać Warszawa jest lepsza!!! Rozmawiamy też z instytucjami związanymi z rolnictwem, no i oczywiście z mediami! Gorąco zachęcamy wszystkich do współpracy!”
BioBazar ma też liczne zalety w punktu widzenia rolników i wytwórców ekologicznych. Dzięki kampanii i zaletom miejsca przyciągnie liczną grupę odbiorców z Warszawy i okolic – odbiorców o wyższej świadomości ekologicznej i zasobniejszym portfelu. Dzięki stworzeniu miejsca bezpośredniego dotarcia do odbiorcy redukowane są koszty dystrybucji – to umożliwia zaproponowanie niższych niż w sklepach cen klientowi docelowemu. BioBazar w zamierzeniu jest cykliczny: z punktu widzenia rolnika warto na początek zaangażować w niego czas i cierpliwość, żeby zdobyć stały rynek zbytu w stolicy.
Zaletą dodatkową zarówno dla rolników, jak i odbiorców będzie obecność na BioBazarze jednostki certyfikującej i instytucji, które udzielają informacji na temat certyfikatów ekologicznych, procesów certyfikacji, zalet żywności organicznej i różnic między nią a żywnością tradycyjną. Będzie można także uzyskać szczegółowe informacje na temat pozyskania środków unijnych na produkcję ekologiczną i jej promocję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz