Potyczki między PO a PiS, promocja Libertas w telewizji publicznej, debata (a właściwie jej parodia) Tuska ze stoczniowcami, brak realnych debat programowych, poza niekoniecznie transmitowanymi pojedynkami na wyższych uczelniach - tak mija wyborczy maj. Wojna na spoty trwa w najlepsze i do 7 czerwca raczej się nie zakończy - dopóki wydawanie pieniędzy może wpłynąć na wyborczy wynik, dopóty proces bombardowania nimi nie ulegnie zmniejszeniu. Wojna ta już od dawna stała się wojną pozycyjną, przy czym po uśrednieniu wyników sondaży z miesiąca widać, że PO straciło nieco gruntu pod nogami. PiS skutecznie zabezpieczyło swój stan posiadania na prawej flance (nic dziwnego, skoro prezes Kaczyński z uporem maniaka straszy Niemcami i "polskimi Europejczykami") i stara się teraz punktować potknięcia rządu Danalda Tuska - całkiem skutecznie, Prawo i Sprawiedliwość zbliżyło się bowiem do magicznej bariery 25%.
W takiej sytuacji przestał spadać dystans między PiS a SLD. Partia Grzegorza Napieralskiego ustabilizowała swoje poparcie na poziomie dwucyfrowym, nadal jednak dalekim od wyniku LiD z 2007 roku. PSL powyżej progu jest tu dość nieznacznie, jednak ostatnie sondaże są ludowcom bardziej przychylne niż te z połowy miesiąca. Na chwilę obecną dominacja "wielkiej czwórki" nad sceną polityczną jest dość mocna i wszystkie pozostałe 6 komitetów, którym udało się zarejestrować listy wyborcze w całym kraju, będą musiały się mocno nagimnastykować, by dołączyć do grupy formacji biorących udział w podziale mandatów do PE. Gdyby wyniki te przełożyłyby się na rzeczywistość, PO zdobyłaby w Strasburgu 28 miejsc, PiS - 14, SLD - 5, a PSL - 3.
Najbliżej magicznej bariery 5% jest CentroLewica, której w jednym z sondaży udało się zdobyć 5,5%. Jedynym, obok PdP komitetem, któremu udała się jeszcze ta sztuka w tym miesiącu, była... Samoobrona. W wyborach do Parlamentu Europejskiego dużą rolę odgrywają jednak nazwiska a tu na partię Andrzeja Leppera nie ma co liczyć - nawet sam Lepper nie zdecydował się na start. W żadnym z sondaży progu nie przeskoczyło Libertas, co nie wróży najlepiej temu przedsięwzięciu. Pozostałe komitety wstawiłem pro forma, uważam bowiem, że dyskryminowanie ich przez ośrodki sondażowe jest manipulacją, wykrzywiającą wyniki badań. Wystarczy porównać następujące liczby - "wielka czwórka" wystąpiła w każdym z 13 zanotowanych przeze mnie sondaży, podczas gdy najrzadziej notowana lista ogólnopolska - Prawica Rzeczypospolitej - jedynie w czterech.
Czy do 7 czerwca wiele może się zmienić? Dużo zależy od stopnia mobilizacji poszczególnych elektoratów, jak również od tego, jak mocno tym razem zadziała "magia nazwisk". Niska frekwencja będzie sprzyjać słabszym formacjom i ogólnie bardziej od owej średniej odbiegającym wynikom wyborczym. Czasu na kampanię coraz mniej - czas zatem na działanie i przekonywanie ludzi do siebie.
W takiej sytuacji przestał spadać dystans między PiS a SLD. Partia Grzegorza Napieralskiego ustabilizowała swoje poparcie na poziomie dwucyfrowym, nadal jednak dalekim od wyniku LiD z 2007 roku. PSL powyżej progu jest tu dość nieznacznie, jednak ostatnie sondaże są ludowcom bardziej przychylne niż te z połowy miesiąca. Na chwilę obecną dominacja "wielkiej czwórki" nad sceną polityczną jest dość mocna i wszystkie pozostałe 6 komitetów, którym udało się zarejestrować listy wyborcze w całym kraju, będą musiały się mocno nagimnastykować, by dołączyć do grupy formacji biorących udział w podziale mandatów do PE. Gdyby wyniki te przełożyłyby się na rzeczywistość, PO zdobyłaby w Strasburgu 28 miejsc, PiS - 14, SLD - 5, a PSL - 3.
Najbliżej magicznej bariery 5% jest CentroLewica, której w jednym z sondaży udało się zdobyć 5,5%. Jedynym, obok PdP komitetem, któremu udała się jeszcze ta sztuka w tym miesiącu, była... Samoobrona. W wyborach do Parlamentu Europejskiego dużą rolę odgrywają jednak nazwiska a tu na partię Andrzeja Leppera nie ma co liczyć - nawet sam Lepper nie zdecydował się na start. W żadnym z sondaży progu nie przeskoczyło Libertas, co nie wróży najlepiej temu przedsięwzięciu. Pozostałe komitety wstawiłem pro forma, uważam bowiem, że dyskryminowanie ich przez ośrodki sondażowe jest manipulacją, wykrzywiającą wyniki badań. Wystarczy porównać następujące liczby - "wielka czwórka" wystąpiła w każdym z 13 zanotowanych przeze mnie sondaży, podczas gdy najrzadziej notowana lista ogólnopolska - Prawica Rzeczypospolitej - jedynie w czterech.
Czy do 7 czerwca wiele może się zmienić? Dużo zależy od stopnia mobilizacji poszczególnych elektoratów, jak również od tego, jak mocno tym razem zadziała "magia nazwisk". Niska frekwencja będzie sprzyjać słabszym formacjom i ogólnie bardziej od owej średniej odbiegającym wynikom wyborczym. Czasu na kampanię coraz mniej - czas zatem na działanie i przekonywanie ludzi do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz