21 maja 2009

Kalwin - konserwatywny rewolucjonista?

Z powodu braku czasu na pisanie notek wklejam recenzję z książki o Janie Kalwinie, o której już wspominałem. Być może okaże się dla kogoś przydatną:)

Reformator, który odmienił oblicze renesansowej Europy. Kaznodzieja, zadający niewygodne pytania rzymskokatolickiej hierarchii kościelnej. Twórca, którego wkład w rozwój języka francuskiego trudny jest do przecenienia. Postać Jana Kalwina (1509 – 1564) jest po dziś dzień kontrowersyjną i fascynująca zarazem, a bogactwo jego działalności – w tym pisarskiej – jest tak duże, że budzi zrozumiałe zainteresowanie badaczy. Nad jego spuścizną pochylają się badaczki i badacze tak protestanccy, jak i katoliccy – i to nie tylko zajmujący się teologią. Warto wspomnieć, że doktryna kalwińska i organizacja życia w Genewie za jego życia stały się nawet obiektem zainteresowania z punktu widzenia... polityki społecznej.

W 1995 roku zmierzyć się z dziejami reformatora zdecydował Bernard Cottret, francuski historyk i anglista. Już wcześniej zajmował się on historią nowożytną i protestantyzmem, inspirując się dziełami Luciena Febvre'a, Kalwin był zatem dość oczywistym obiektem jego zainteresowania. Zaprezentował zatem światu książkę, której głównym zadaniem było zmierzenie się z życiem i twórczością owego mieszczanina z Noyon we francuskiej Pikardii w szerokiej perspektywie kulturowej, religijnej, społecznej i politycznej szesnastego wieku. Z zadania tego wyszedł obronną ręką.

Już od pierwszych stron widać, że nie jest to sztampowa biografia, w której autor trzyma się z dala od opisywanej postaci. Cottret wykazuje zrozumienie dla postawy i życiowych wyborów Kalwina, jednocześnie jednak nie pudruje jego wizerunku, przedstawiając także krytyczne wobec „papieża Genewy” opinie. Swego rodzaju próbką jest już pierwszy po wstępie rozdział, opowiadający o układzie gwiazd w dniu jego narodzin. Cytuje w nim wstrzemięźliwy opis Teodora Bezy, bliskiego przyjaciela i następcy reformatora, a także argumentację z dziedziny astrologii nieżyczliwego mu urzędnika, Florimonda de Raemond. Choć w dalszej części książki, z powodu prezentacji głównie przekonań „drugiego patriarchy reformacji” proporcje te ulegają zachwianiu, to jednak krytyczne spojrzenie nadal jest tu obecne.

Autor Kalwina nie poprzestaje na prezentowaniu samego reformatora. Szczególnie na samym jej początku możemy być zaskoczeni szerokim wachlarzem tematów pobocznych w niej poruszanych. Dostajemy zatem w swoje ręce mini-wykłady o głównych postaciach i prądach umysłowych Renesansu, ich znaczeniu i przedstawicielach. Dzięki temu postać Kalwina może być analizowana nie w oderwaniu od realiów epoki – jak to zdarza się przy ocenianiu jego rządów w Genewie – ale w ramach możliwości politycznych i intelektualnych, jakie były wówczas możliwe do strawienia dla ówczesnych społeczności.

Kalwin niejedno ma oblicze – udowadnia Cottret, odrzucając płaskie wyobrażenie o radykalnym tyranie, odmawiającym mieszkankom i mieszkańcom Genewy prawa do rozrywek i straszącym stosem. Rozprawia się z mitem o „miejskiej teokracji” dowodząc, że aż do 1555 roku i uspokojenia nastrojów po spaleniu antytrynitarza Miguela Serveta reformator raczej użerał się z Radą Miejską niż siał terror w mieście nad Rodanem. Był on konserwatystą, chcącym powrotu do źródeł chrześcijaństwa, odrzucającym wszelkie religijne nowinki. Poszukiwał ortodoksji, dlatego obok ideologicznej walki z katolicyzmem sporo miejsca w jego dziełach zajmuje krytyka radykalnych odnóg Reformacji. To jednak przede wszystkim znakomity teolog, nad którego przekonaniami, takimi jak doktryna predestynacji czy też pojęcie „skandalu” głowią się badaczki i badacze.

Przytoczona powyżej lista tematów poruszonych przez francuskiego historyka nie jest w żadnym wypadku listą zamkniętą. Cottret nie przejmuje się objętością książki i pragnie wyczerpać temat Kalwina, poruszając wszelkie możliwe zagadnienia z jego życia i działalności. Swoje dzieło podzielił na trzy części, z czego pierwsze dwie zajmują się przede wszystkim biografią Pikardyjczyka, ostatni zaś ogniskuje się bardziej na głównych elementach jego działalności, ukazując go jako polemistę, teologa, humanistę i twórcę nowoczesnego języka francuskiego. Zdecydował się na przesunięcie przypisów na sam koniec książki, by nie odrywać czytelniczki/czytelnika od prezentowanej przez niego narracji. Pozwala to gołym okiem zobaczyć olbrzymią pracę autora, bowiem rzeczone przypisy zajmują aż 60 stron! Uzupełniają je skromnie podane ilustracje, aneksy (głównie chronologiczne) i równie imponujący indeks osób i postaci, w którym znajdziemy Platona i Lenina, Marksa i Foucaulta, Nostradamusa i Jezusa Chrystusa. Dla chętnych do dalszego poznawania dziejów Kalwina przygotowano obszerną bibliografię, obejmującą tytuły m.in. w języku francuskim, angielskim, holenderskim, niemieckim i polskim.

Imponująca baza źródłowa jest ciekawa sama w sobie – także pod względem merytorycznym. Podstawą badań Cottreta są dzieła samego reformatora, zarówno wydane przez niego książki, jak i zbiory kazań czy też listy kierowane do zborów w całej Europie (w tym m.in. do Wilna). Odwołuje się także do dwudziestowiecznych, głównie francuskojęzycznych opracowań, dotyczących tak szerokiej gamy tematów, jak stosunek Kalwina do muzyki czy też polityki społecznej ówczesnej Genewy. Nie brakuje tam także dzieł z epoki, komentujących działania i przekonania reformatora. Jeśli autor formułuje jakąś tezę, ma ona zatem solidne oparcie bibliograficzne.

Czy narracja zaproponowana przez autora takich książek, jak Cromwell, Chrystus Oświecenia czy też Historii reformacji protestanckiej jest wiarygodna? Patrząc na wykonaną przez Cottreta pracę, trudno jest próbować wysunąć kontrargumenty z pozycji laika, a nie badaczki/badacza, zainteresowanych dziejami epoki renesansowej. Oczywiście nie jest to dzieło idealne – z kilku względów. Po pierwsze, czuć, że przychylność wobec „najbardziej chrześcijańskiego męża swojej epoki” przechodzi z życzliwości do pobłażliwości. Jakość lektury Kalwina pogarsza się, gdy autor zaczyna zbędnie komplikować badaną przez siebie postać, gubiąc się we własnych niuansach dotyczących tego, czy był on rewolucjonistą, czy też może konserwatystą. Przykład epoki wiktoriańskiej, nazywanej potem „rewolucyjną”, czy też niedawnych zwycięstw religijnej prawicy w Stanach Zjednoczonych pokazuje, że terminy te wcale nie muszą być sprzeczne. Najbardziej spektakularną myślą, zaprezentowaną w biografii jest ta, że Kalwin nie był konserwatywny, bowiem... respektował hierarchię społeczną. Politolodzy wpadliby w zakłopotanie, słysząc tego typu sąd.

Powyższe przykłady są raczej łyżeczką (jeśli nie szczyptą) dziegciu w beczce miodu. Dzieło Cottreta zdecydowanie mieści się na górnej półce opracowań biograficznych, dostępnych na rynku. Jest relatywnie przystępne językowo (chociaż odczuwa się różnicę pomiędzy częścią biograficzną a teologiczno-literaturoznawczą) i zajmujące, aczkolwiek unika coraz bardziej popularnego fabularyzowania żywota opisywanej postaci, tak jak na przykład uczynił to Józef Hen w Moim przyjacielu królu. Czytając, wiemy, co autor sądzi o swym bohaterze, ale jednocześnie zostawia nam dostatecznie duże pole do własnej interpretacji. Nie tworzy hagiografii, ale rzetelnie przedstawia dorobek jednego z większych intelektualistów epoki Renesansu, nie zapominając o tym, że był on także człowiekiem z krwi i kości.

Bernard Cottret, Kalwin, tłum. Monika Milewska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000, s. 456

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...