Recesja - mocne słowo, które tłum osób zainteresowanych kwestiami zrównoważonego rozwoju dzieli na grupy mocno różniące się w opiniach. Istnieje szkoła pt. "mniej znaczy więcej", popularna wśród cyników, która twierdzi, że im mniej pieniędzy w portfelach konsumujących, tym mniej niszczenia planety. Optymistki i optymiści mogą woleć twierdzenie o "powrocie do starych, dobrych czasów", w którym zredukowanie zdolności nabywczych będzie prowadzić konsumentki i konsumentów do zaangażowania się w zrównoważone praktyki, takie jak uprawa własnego jedzenia czy naprawy odzieży.
Większość z nas nie zgadza się jednak z żadnym z tych podejść. Optymizm zdaje się irracjonalny. Zmierzamy do globalnej zapaści ekonomicznej, a wcale jeszcze nie osiągnęliśmy jej dna. Konsumentki i konsumentki ograniczają swoje wydatki. Chodzenie pieszo, jazda rowerem i korzystanie z transportu publicznego w Irlandii dla wielu staje się koniecznością z powodu braku pieniędzy. Wkrótce recykling powróci do łask, a instalacja żarówek energooszczędnych zmieni się w prawdziwie międzynarodowe działanie ochotnicze. Wraz z przekazem reklamowym i rozlicznymi apelami decyzje konsumenckie coraz częściej uwzględniać będą rozwiązania przyjazne dla kieszeni i dla środowiska.
Wygląda na to, że czas już na mocną politykę ekologiczną, która ochroni nasze zasoby naturalne, zanim zaczniemy cofać się w rozwoju. Nadszedł już czas, kiedy możemy zmienić naprawdę wiele. Używając instrumentów finansowych, zachęcających ludzi do myślenia "na zielono", to jedynie leczenie symptomów naszych dolegliwości. Tego typu metody wykorzystują mentalność, która doprowadziła do kryzysu. Musimy zaatakować samo źródło kryzysu - ludzkie przekonanie o potrzebie akumulacji.
Przejawiamy przekonanie, które wykracza daleko ponad zbieranie zasobów na własne przetrwanie - zdobywając żywność, ziemię i dobra materialne dla czystej przyjemności ich posiadania. Żądamy zysku dla nas samych, naszej społeczności i naszego narodu. Gdy sięgamy po więcej, zapominamy o byciu obywatelkami i obywatelami świata, a kiedy coś otrzymujemy, zapominamy, że musimy coś otrzymać od kogoś. Jeśli chcemy zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi, w szczególności przyszłym pokoleniom, linearny do tej pory proces dawania i brania musi zmienić się cykliczny.
Jeśli człowiek jako gatunek biologiczny ma zamiar utrzymać swoją głowę ponad poziomem wody przy obycnym kryzysie klimatycznym, musi zacząć wnosic pozytywny wkład w globalny ekosystem, zamiast być jedynie destruktywnym, ostatnim elementem łańcucha pokarmowego. Musimy wykorzystać tę szansę by zmienić coś więcej, niż tylko opinie ludzi na temat żarówek energooszczędnych i oznaczeniach zużycia energetycznego ich urządzeń domowych. To prawda, że nie jest to proces przebiegający w sposób naturalny - instynktownie bowiem bardziej konsumujemy niż oszczędzamy. Czy powinniśmy spełniać wszystkie nasze zachcianki, zachowując się, jak dawniej i pozwalając na wymknięcie się spod kontroli zmian klimatu? Koniec końców przeżyją "najlepsi", a jeśli nie mieścimy się w tym określeni, to widocznie tak być musiało...
Dla większości ludzi jest to perspektywa, z którą nie mogą się zgodzić. Nasz podstawowy instynkt to ten, chcący naszego przetrwania. Jak inne zwierzęta, w obliczu zagrożenia walczymy lub uciekamy. W sprawie przyrody, znając zagrożenie dużo wcześniej, zanim się pojawia, wydawałoby się logicznym, że powinniśmy walczyć. Znaleźliśmy się na szczycie łańcucha pokarmowego dzięki naszym zdolnościom do świadomych zmian w naszym zachowaniu - możemy przetrwać tylko wtedy, kiedy korzystamy z tej zdolności.
By zachować nas samych i planetę, na której żyjemy, potrzebujemy wszystkich rąk na pokładzie. Nie żyjemy jedynie w Irlandii, Francji, Włoszech czy jakimkolwiek innym kraju, ale na ziemi - i musimy ją bronić tak samo mocno, jak bronilibyśmy swoje narody, dla dobra globu. Ta globalna siła musi być napędzana przez zwykłych ludzi. Jak pokazuje przypadek Muru berlińskiego, zwycięstwa ruchów praw człowieka i innych oddolnych inicjatyw tkwią we wspólnej sile ludzi ich tworzących.
W czasach kryzysu ludzie potrzebują nadziei. Zrównoważony rozwój i etyczne życie mogą zmienić ową nadzieję w rzeczywistość. Możemy zmienić recesję w sytuację, na której wygrywamy wszyscy. Osoby indywidualne oszczędzają pieniądze, lokalne ekonomię odbudowują się, a wszyscy przygotowujemy się na globalne zmiany. Nie potrzeba nam do tego jakiejkolwiek globalnej hierarchii, ale potrzeba nam - nas wszystkich. Jeśli nie staniemy się częścią rozwiązania problemu, problem pozostanie. Apeluję zatem o skok w nowy rok recesji i, zgodnie ze słowami Gandhiego, o wykorzystanie szansy do bycia zmianą, którą chcecie zobaczyć na świecie. Jeśli się uśmiechacie, świat uśmiecha się z Wami, czy tak samo będzie i ze zmianą?
Większość z nas nie zgadza się jednak z żadnym z tych podejść. Optymizm zdaje się irracjonalny. Zmierzamy do globalnej zapaści ekonomicznej, a wcale jeszcze nie osiągnęliśmy jej dna. Konsumentki i konsumentki ograniczają swoje wydatki. Chodzenie pieszo, jazda rowerem i korzystanie z transportu publicznego w Irlandii dla wielu staje się koniecznością z powodu braku pieniędzy. Wkrótce recykling powróci do łask, a instalacja żarówek energooszczędnych zmieni się w prawdziwie międzynarodowe działanie ochotnicze. Wraz z przekazem reklamowym i rozlicznymi apelami decyzje konsumenckie coraz częściej uwzględniać będą rozwiązania przyjazne dla kieszeni i dla środowiska.
Wygląda na to, że czas już na mocną politykę ekologiczną, która ochroni nasze zasoby naturalne, zanim zaczniemy cofać się w rozwoju. Nadszedł już czas, kiedy możemy zmienić naprawdę wiele. Używając instrumentów finansowych, zachęcających ludzi do myślenia "na zielono", to jedynie leczenie symptomów naszych dolegliwości. Tego typu metody wykorzystują mentalność, która doprowadziła do kryzysu. Musimy zaatakować samo źródło kryzysu - ludzkie przekonanie o potrzebie akumulacji.
Przejawiamy przekonanie, które wykracza daleko ponad zbieranie zasobów na własne przetrwanie - zdobywając żywność, ziemię i dobra materialne dla czystej przyjemności ich posiadania. Żądamy zysku dla nas samych, naszej społeczności i naszego narodu. Gdy sięgamy po więcej, zapominamy o byciu obywatelkami i obywatelami świata, a kiedy coś otrzymujemy, zapominamy, że musimy coś otrzymać od kogoś. Jeśli chcemy zapewnić przetrwanie naszemu gatunkowi, w szczególności przyszłym pokoleniom, linearny do tej pory proces dawania i brania musi zmienić się cykliczny.
Jeśli człowiek jako gatunek biologiczny ma zamiar utrzymać swoją głowę ponad poziomem wody przy obycnym kryzysie klimatycznym, musi zacząć wnosic pozytywny wkład w globalny ekosystem, zamiast być jedynie destruktywnym, ostatnim elementem łańcucha pokarmowego. Musimy wykorzystać tę szansę by zmienić coś więcej, niż tylko opinie ludzi na temat żarówek energooszczędnych i oznaczeniach zużycia energetycznego ich urządzeń domowych. To prawda, że nie jest to proces przebiegający w sposób naturalny - instynktownie bowiem bardziej konsumujemy niż oszczędzamy. Czy powinniśmy spełniać wszystkie nasze zachcianki, zachowując się, jak dawniej i pozwalając na wymknięcie się spod kontroli zmian klimatu? Koniec końców przeżyją "najlepsi", a jeśli nie mieścimy się w tym określeni, to widocznie tak być musiało...
Dla większości ludzi jest to perspektywa, z którą nie mogą się zgodzić. Nasz podstawowy instynkt to ten, chcący naszego przetrwania. Jak inne zwierzęta, w obliczu zagrożenia walczymy lub uciekamy. W sprawie przyrody, znając zagrożenie dużo wcześniej, zanim się pojawia, wydawałoby się logicznym, że powinniśmy walczyć. Znaleźliśmy się na szczycie łańcucha pokarmowego dzięki naszym zdolnościom do świadomych zmian w naszym zachowaniu - możemy przetrwać tylko wtedy, kiedy korzystamy z tej zdolności.
By zachować nas samych i planetę, na której żyjemy, potrzebujemy wszystkich rąk na pokładzie. Nie żyjemy jedynie w Irlandii, Francji, Włoszech czy jakimkolwiek innym kraju, ale na ziemi - i musimy ją bronić tak samo mocno, jak bronilibyśmy swoje narody, dla dobra globu. Ta globalna siła musi być napędzana przez zwykłych ludzi. Jak pokazuje przypadek Muru berlińskiego, zwycięstwa ruchów praw człowieka i innych oddolnych inicjatyw tkwią we wspólnej sile ludzi ich tworzących.
W czasach kryzysu ludzie potrzebują nadziei. Zrównoważony rozwój i etyczne życie mogą zmienić ową nadzieję w rzeczywistość. Możemy zmienić recesję w sytuację, na której wygrywamy wszyscy. Osoby indywidualne oszczędzają pieniądze, lokalne ekonomię odbudowują się, a wszyscy przygotowujemy się na globalne zmiany. Nie potrzeba nam do tego jakiejkolwiek globalnej hierarchii, ale potrzeba nam - nas wszystkich. Jeśli nie staniemy się częścią rozwiązania problemu, problem pozostanie. Apeluję zatem o skok w nowy rok recesji i, zgodnie ze słowami Gandhiego, o wykorzystanie szansy do bycia zmianą, którą chcecie zobaczyć na świecie. Jeśli się uśmiechacie, świat uśmiecha się z Wami, czy tak samo będzie i ze zmianą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz