Sezon wyborczy w Niemczech można uznać za otwarty. Kraj ten czeka kilka wyborów do Landtagów, czerwcowa elekcja do europarlamentu i gorący początek jesieni - wybory do Bundestagu pod koniec września. Nic dziwnego, że w obliczu roku wyborczego i światowego kryzysu gospodarczego każde wahnięcie poparcia dla poszczególnych formacji obserwowane będzie z większą niż do tej pory uwagą. Wyniki pierwszych wyborów, które mamy już za sobą - w Hesji - z punktu widzenia Zielonej Polityki są nad wyraz obiecujące.
Niespodzianki nie było - wygrali konserwatyści Rolanda Kocha, polityka, który tym razem zdecydował się na pohamowanie swoich antyimigranckich komentarzy, by nie zaprzepaścić szansy na odzyskanie władzy. Przedterminowe wybory w tym landzie były efektem paktu z zeszłego roku, kiedy to wejście do lokalnego parlamentu Lewicy uniemożliwiło powstanie koalicji CDU-FDP, ale też samodzielnego uzyskania większości przez SPD i Zielonych. Szefowa socjaldemokratów, Andrea Ypsilanti, starała się sklecić rząd mniejszościowy z nieformalnym wsparciem formacji Oscara Lafontaina. Kiedy już wydawało się, że przejęcie władzy od chadeków jest na wyciągnięcie ręki, odejście z SPD czwórki lokalnych parlamentarzystów przekreśliło szanse na nowy rząd i pojawiła się konieczność przedterminowych wyborów.
Wybory te, przy wyjątkowo niskiej jak na standardy niemieckie frekwencji (okolice 61% w porównianiu do 64,3% rok wcześniej) spowodowały prawdziwe trzęsienie ziemi na heskiej scenie politycznej. W porównaniu z zeszłym rokiem socjaldemokraci stracili aż 13 punktów procentowych poparcia, 1/3 głosów z poprzedniej elekcji, kiedy to niemal pokonali chadeków Kocha. Fiasko misji utworzenia rządu sprawiło, że SPD uznane zostało za partię nie nadającą się do rządzenia landem. Na tak katastrofalnym spadku poparcia dla socjaldemokratów tym razem nie skorzystało CDU - wbrew sondażom wzrost poparcia okazał się być marginalny i nie przekroczył pół punktu procentowego według danych z 21.43. Tym razem zyskały partie opozycyjne wobec "wielkiej koalicji" w Berlinie - FDP i Zieloni, notujący najlepsze w historii wyniki w tym landzie. Lewica nie przekonała do siebie większej ilości wyborców, ledwo przekraczając próg wyborczy.
Podsumowując wyniki - CDU zdobyło 37,2% poparcia (+0,4%), co ma przełożyć się na 46 miejsc w 118-osobowym parlamencie lokalnym - o 4 więcej niż rok temu. SPD zanotowało prawdziwe tąpnięcie, spadając z 36,7% do jedynie 23,8, co oznacza stopnienie szeregów w Landtagu z 42 do 29 osób. Liberałowie z FDP już świętują powrót do współrządzenia i mają z czego być dumni - 16,2% to o 6,8 punkta procentowego więcej niż rok temu, a 20 miejsc oznacza zwiększenie reprezentacji o 9 osób. Zieloni przekonali do siebie 13,8% głosujących, co da im 17 mandatów (+8), zaś Lewica - 5,3% (+0,2) i 6 miejsc (bez zmian).
Jak widać wyraźnie, elektorat SPD przeszedł w dwie strony. Bardziej liberalna jego część (a warto pamiętać, że w Hesji znajduje się finansowa stolica kraju z giełdą we Frankfurcie na czele), której nie w smak były flirty z postkomunistyczną Lewicą zdecydowała się wesprzeć FDP licząc na to, że złagodzi ona nieco retorykę Kocha i osłabi rolę CDU w przyszłym rządzie, zaś część bardziej prosocjalna zdecydowała na przerzucenie swoich głosów na Zielonych. Partia, której twarzą w regionie stał się Jemeńczyk Tarek Al-Wazir uznana została za kompetentą alternatywę w czasach gospodarczej recesji i jako wiarygodna alternatywa dla chadeków.
Przekaz nie mógł być lepiej sprofilowany - Zieloni postanowili uwypuklić poza swoimi postulatami ekologicznymi także komponenty socjalne, czego przykładem niech będzie jedno z haseł wyborczych z poniższego filmiku z YouTube, gdzie za Al-Wazirem widzimy napis "Dla sprawiedliwej Hesji - samowystarczalnej i socjalnej!". Wśród postulatów znaleźć można było zwiększenie nakładów na edukację, większy udział władz Niemiec w międzynarodowych wysiłkach na rzecz regulacji rynków finansowych, sprzeciwiali się też rozwojowi lotnisk we Frankfurcie i Kassel-Calden. Jednocześnie dbali o własną samodzielność, nie wykluczając nawet aliansu z CDU pod warunkiem odejścia Rolanda Kocha.
Fantastyczny wynik Zielonych i FDP może zamieszać nieco w ogólnokrajowych sondażach. Do tej pory partia Cema Oezdemira wahała się w poparciu na poziomie na poziomie 8-10%, liberałowie otrzymywali tego poparcia niewiele więcej. Wyniki z Hesji są też ciężkim orzechem do zgryzienia dla SPD. Partia ta musi zastanowić się, w jaki sposób ma zamiar odzyskać elektorat, jeśli myśli o jakimkolwiek udziale we władzy. To tym trudniejsze, im bardziej Zieloni stają się bardziej elastyczni pod względem koalicyjnym i opcja "sojuszu czerwono-zielonego" nie jest jedyną dostępną na stole. Dla Lewicy wyniki pierwszych w tym roku wyborów do Landtagu pokazują, że nie okazła się ona wiarygodną dla wyborców alternatywą w czasach kryzysu i jeśli chce nadal myśleć o staniu się trzecią największą siłą polityczną w Niemczech (a i ten tytuł w ostatnich sondażach utraciła) i o jakiejkolwiek zdolności koalicyjnej, musi przemyśleć, czy najlepszą drogą do tego jest populizm.
A propos wyborów - mała prośba do Czytelniczek i Czytelników tego bloga. Wiem, że jest Was całkiem sporo, a Wasz głos może naprawdę coś zmienić. Jeśli podoba się Wam to miejsce - zachęcam do oddania głosu na "Zieloną Warszawę" w konkursie Blog Roku, organizowanym przez portal Onet.pl. Wystarczy wysłać SMS o treści C00014 (gdzie te kółka to cyfry zero!) na numer 7144, co kosztuje 1,22 złotych, a szanse na ten tytuł tegoż miejsca rosną. Za każdy głos - który można oddawać do wtorku do 12.00 - będę niezmiernie wdzięczny. Zachęcam do podawania informacji dalej i do zachęcania innych - to niewielki koszt, który może zmienić naprawdę wiele w polskiej blogosferze!
Poniżej: Filmiki Zielonych z Hesji z serwisu YouTube:
Niespodzianki nie było - wygrali konserwatyści Rolanda Kocha, polityka, który tym razem zdecydował się na pohamowanie swoich antyimigranckich komentarzy, by nie zaprzepaścić szansy na odzyskanie władzy. Przedterminowe wybory w tym landzie były efektem paktu z zeszłego roku, kiedy to wejście do lokalnego parlamentu Lewicy uniemożliwiło powstanie koalicji CDU-FDP, ale też samodzielnego uzyskania większości przez SPD i Zielonych. Szefowa socjaldemokratów, Andrea Ypsilanti, starała się sklecić rząd mniejszościowy z nieformalnym wsparciem formacji Oscara Lafontaina. Kiedy już wydawało się, że przejęcie władzy od chadeków jest na wyciągnięcie ręki, odejście z SPD czwórki lokalnych parlamentarzystów przekreśliło szanse na nowy rząd i pojawiła się konieczność przedterminowych wyborów.
Wybory te, przy wyjątkowo niskiej jak na standardy niemieckie frekwencji (okolice 61% w porównianiu do 64,3% rok wcześniej) spowodowały prawdziwe trzęsienie ziemi na heskiej scenie politycznej. W porównaniu z zeszłym rokiem socjaldemokraci stracili aż 13 punktów procentowych poparcia, 1/3 głosów z poprzedniej elekcji, kiedy to niemal pokonali chadeków Kocha. Fiasko misji utworzenia rządu sprawiło, że SPD uznane zostało za partię nie nadającą się do rządzenia landem. Na tak katastrofalnym spadku poparcia dla socjaldemokratów tym razem nie skorzystało CDU - wbrew sondażom wzrost poparcia okazał się być marginalny i nie przekroczył pół punktu procentowego według danych z 21.43. Tym razem zyskały partie opozycyjne wobec "wielkiej koalicji" w Berlinie - FDP i Zieloni, notujący najlepsze w historii wyniki w tym landzie. Lewica nie przekonała do siebie większej ilości wyborców, ledwo przekraczając próg wyborczy.
Podsumowując wyniki - CDU zdobyło 37,2% poparcia (+0,4%), co ma przełożyć się na 46 miejsc w 118-osobowym parlamencie lokalnym - o 4 więcej niż rok temu. SPD zanotowało prawdziwe tąpnięcie, spadając z 36,7% do jedynie 23,8, co oznacza stopnienie szeregów w Landtagu z 42 do 29 osób. Liberałowie z FDP już świętują powrót do współrządzenia i mają z czego być dumni - 16,2% to o 6,8 punkta procentowego więcej niż rok temu, a 20 miejsc oznacza zwiększenie reprezentacji o 9 osób. Zieloni przekonali do siebie 13,8% głosujących, co da im 17 mandatów (+8), zaś Lewica - 5,3% (+0,2) i 6 miejsc (bez zmian).
Jak widać wyraźnie, elektorat SPD przeszedł w dwie strony. Bardziej liberalna jego część (a warto pamiętać, że w Hesji znajduje się finansowa stolica kraju z giełdą we Frankfurcie na czele), której nie w smak były flirty z postkomunistyczną Lewicą zdecydowała się wesprzeć FDP licząc na to, że złagodzi ona nieco retorykę Kocha i osłabi rolę CDU w przyszłym rządzie, zaś część bardziej prosocjalna zdecydowała na przerzucenie swoich głosów na Zielonych. Partia, której twarzą w regionie stał się Jemeńczyk Tarek Al-Wazir uznana została za kompetentą alternatywę w czasach gospodarczej recesji i jako wiarygodna alternatywa dla chadeków.
Przekaz nie mógł być lepiej sprofilowany - Zieloni postanowili uwypuklić poza swoimi postulatami ekologicznymi także komponenty socjalne, czego przykładem niech będzie jedno z haseł wyborczych z poniższego filmiku z YouTube, gdzie za Al-Wazirem widzimy napis "Dla sprawiedliwej Hesji - samowystarczalnej i socjalnej!". Wśród postulatów znaleźć można było zwiększenie nakładów na edukację, większy udział władz Niemiec w międzynarodowych wysiłkach na rzecz regulacji rynków finansowych, sprzeciwiali się też rozwojowi lotnisk we Frankfurcie i Kassel-Calden. Jednocześnie dbali o własną samodzielność, nie wykluczając nawet aliansu z CDU pod warunkiem odejścia Rolanda Kocha.
Fantastyczny wynik Zielonych i FDP może zamieszać nieco w ogólnokrajowych sondażach. Do tej pory partia Cema Oezdemira wahała się w poparciu na poziomie na poziomie 8-10%, liberałowie otrzymywali tego poparcia niewiele więcej. Wyniki z Hesji są też ciężkim orzechem do zgryzienia dla SPD. Partia ta musi zastanowić się, w jaki sposób ma zamiar odzyskać elektorat, jeśli myśli o jakimkolwiek udziale we władzy. To tym trudniejsze, im bardziej Zieloni stają się bardziej elastyczni pod względem koalicyjnym i opcja "sojuszu czerwono-zielonego" nie jest jedyną dostępną na stole. Dla Lewicy wyniki pierwszych w tym roku wyborów do Landtagu pokazują, że nie okazła się ona wiarygodną dla wyborców alternatywą w czasach kryzysu i jeśli chce nadal myśleć o staniu się trzecią największą siłą polityczną w Niemczech (a i ten tytuł w ostatnich sondażach utraciła) i o jakiejkolwiek zdolności koalicyjnej, musi przemyśleć, czy najlepszą drogą do tego jest populizm.
A propos wyborów - mała prośba do Czytelniczek i Czytelników tego bloga. Wiem, że jest Was całkiem sporo, a Wasz głos może naprawdę coś zmienić. Jeśli podoba się Wam to miejsce - zachęcam do oddania głosu na "Zieloną Warszawę" w konkursie Blog Roku, organizowanym przez portal Onet.pl. Wystarczy wysłać SMS o treści C00014 (gdzie te kółka to cyfry zero!) na numer 7144, co kosztuje 1,22 złotych, a szanse na ten tytuł tegoż miejsca rosną. Za każdy głos - który można oddawać do wtorku do 12.00 - będę niezmiernie wdzięczny. Zachęcam do podawania informacji dalej i do zachęcania innych - to niewielki koszt, który może zmienić naprawdę wiele w polskiej blogosferze!
Poniżej: Filmiki Zielonych z Hesji z serwisu YouTube:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz