Czas na omówienie stołecznego pomysłu, który urzekł mnie nieodwołalnie. Na Żoliborzu tamtejsza opieka społeczna zdecydowała się na fundowanie tamtejszym seniorkom i seniorom w dzielnicowych lokalach do godziny 14.00 ciepłego napoju za złotówkę. Ponieważ tego typu przyjemność wszędzie, poza może barami mlecznymi, potrafi kosztować od 3 do nawet okolic 10 złotych, tego typu działanie nie sposób nie pochwalić. Pomysłem już zainteresowały się inne miasta, trzymam kciuki, by podobne działania jak najszybciej wprowadzono i w innnych dzielnicach. Okolice Placu Wilsona idealnie nadają się do wprowadzenia tego typu zmian - według danych GUS to właśnie tam występuje największy odsetek ludzi w wieku poprodukcyjnym - aż 27,4%.
Problem starzenia się miast stał się w ostatnich dniach jednym z bardziej zajmujących w lokalnej prasie. W związku z tym nie da się już dłużej lekceważyć kwestii jakości życia osób starszych i nazywać emerytów "darmozjadami", jak to zdarzało się jeszcze w latach 90. XX wieku.Wprawdzie Krajowej Partii Emerytów i Rencistów nie udało się z końcem minionego wieku wstrzelić do politycznego mainstreamu (może dzięki sabotażowi podobnie brzmiącej organizacji satelickiej KPN), jednak formacje, które będą lekce sobie ważyły losy osób po 65 roku życia ryzykują spore straty w wyborach.
Emeryt czy emerytka nie muszą być nałogowymi widzami Telewizji Trwam czy też odbiorcami Radia Maryja. Jeśli takimi się stają, to raczej nie z własnej winy, tylko z poczucia, że ich problemy nie są rozwiązywane przez nikogo poza być może ojcem Rydzykiem i Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli progresywna część sceny politycznej chce jeszcze kiedykolwiek ów elektorat odwojować, a nie konserwować, musi zacząć zwyczajnie o niego dbać poprzez podnoszenie jego jakości życia. I nie chodzi tu jedynie o to, by przy cyfryzacji naziemnego nadawania telewizyjnego zapewnić ludziom uboższym odpowiednie dekodery...
Jeśli widzimy, że lubimy wyjść na koncert, poczytać książkę albo posiedzieć na kawie doprawdy trudno dziwić się, że osoby starsze również mogą mieć tego trypu potrzeby. Ceny, które dla nas nierzadko (w okresie kryzysu szczególnie) zdają się być trudne do przełknięcia, dla ludzi, którzy mają miesięcznie po 1.400 złotych wydają się być wzięte z kosmosu. Kiedy zatem mają do dyspozycji talony, dzięki którym za cenę jednej kawy mogą pójść do lokalu nie raz, ale 5-10 razy w miesiącu, od razu poprawia się ich samopoczucie.
Idealnie nie jest, a barier, z jakimi mają do czynienia osoby starsze, nadal jest wiele. Rozmówcy "Gazety Stołecznej" wymieniają ich całe mnóstwo - to np. brak wind przy metrze (jeden z samorządowych postulatów Zielonych), mała czcionka napisów kinowych i lokalnych gazet... Z drugiej zaś strony powoli rośnie oferta na spędzanie wolnego czasu - to np. kursy doszkalające w obsłudze komputera czy też Uniwersytety Trzeciego Wieku. Nic zatem dziwnego, że poziom zrozumienia dla dajmy na to liberalizmu światopoglądowego jest w stolicy całkiem wysoki - i to nie tylko dzięki dużej ilości ludzi młodych.
Tak więc wiek również jest zjawiskiem politycznym - należy zatem zrobić wiele, by poprawić los osób starszych. Zamykanie ich w standardowej roli osób zabawiających dzieci pod nieobecność rodziców raczej nie poszerza ich możliwości życiowych wyborów. Uznanie, że jedyną słuszną pozycją społeczną jest oglądanie telewizji, tudzież kończenie swoich żywotów po to, by dzieci odziedziczyły interesującą lokalizację w centrum miasta nie wydaje się racjonalne do implantacji w skali miejskiej polityki samorządowej. Co więcej - polityka społeczna samorządu powinna sprzeciwiać się tego typu tendencjom i rozszerzać życiowe możliwości osób na emeryturze.
Kawa i herbata za złotówkę jest tu krokiem naprzód wręcz rewolucyjnym i aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej. Kolejne dobre pomysły właśnie na obszarze Żoliborza zaczynają się wykluwać - np. porozumienie z lokalnymi aptekami, by dostarczały one leki do domów osób starszych. Ważne, by władze lokalne dbały też o wysoką jakość środowiska przyrodniczego - nie trzeba chyba mówić, że osoby stasze dużo gorzej reagują np. na pogorszenie się jakości powietrza. Transport publiczny idący w kierunku pojazdów niskopodłogowych jest kolejnym - pozornie odległym - elementem, który pomoże wkluczyć w przestrzeń publiczną miasta osoby w podeszłym wieku. Warto o tym pamiętać, kiedy myśli się o rzeczywistości przestrzeni miasta.
Problem starzenia się miast stał się w ostatnich dniach jednym z bardziej zajmujących w lokalnej prasie. W związku z tym nie da się już dłużej lekceważyć kwestii jakości życia osób starszych i nazywać emerytów "darmozjadami", jak to zdarzało się jeszcze w latach 90. XX wieku.Wprawdzie Krajowej Partii Emerytów i Rencistów nie udało się z końcem minionego wieku wstrzelić do politycznego mainstreamu (może dzięki sabotażowi podobnie brzmiącej organizacji satelickiej KPN), jednak formacje, które będą lekce sobie ważyły losy osób po 65 roku życia ryzykują spore straty w wyborach.
Emeryt czy emerytka nie muszą być nałogowymi widzami Telewizji Trwam czy też odbiorcami Radia Maryja. Jeśli takimi się stają, to raczej nie z własnej winy, tylko z poczucia, że ich problemy nie są rozwiązywane przez nikogo poza być może ojcem Rydzykiem i Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli progresywna część sceny politycznej chce jeszcze kiedykolwiek ów elektorat odwojować, a nie konserwować, musi zacząć zwyczajnie o niego dbać poprzez podnoszenie jego jakości życia. I nie chodzi tu jedynie o to, by przy cyfryzacji naziemnego nadawania telewizyjnego zapewnić ludziom uboższym odpowiednie dekodery...
Jeśli widzimy, że lubimy wyjść na koncert, poczytać książkę albo posiedzieć na kawie doprawdy trudno dziwić się, że osoby starsze również mogą mieć tego trypu potrzeby. Ceny, które dla nas nierzadko (w okresie kryzysu szczególnie) zdają się być trudne do przełknięcia, dla ludzi, którzy mają miesięcznie po 1.400 złotych wydają się być wzięte z kosmosu. Kiedy zatem mają do dyspozycji talony, dzięki którym za cenę jednej kawy mogą pójść do lokalu nie raz, ale 5-10 razy w miesiącu, od razu poprawia się ich samopoczucie.
Idealnie nie jest, a barier, z jakimi mają do czynienia osoby starsze, nadal jest wiele. Rozmówcy "Gazety Stołecznej" wymieniają ich całe mnóstwo - to np. brak wind przy metrze (jeden z samorządowych postulatów Zielonych), mała czcionka napisów kinowych i lokalnych gazet... Z drugiej zaś strony powoli rośnie oferta na spędzanie wolnego czasu - to np. kursy doszkalające w obsłudze komputera czy też Uniwersytety Trzeciego Wieku. Nic zatem dziwnego, że poziom zrozumienia dla dajmy na to liberalizmu światopoglądowego jest w stolicy całkiem wysoki - i to nie tylko dzięki dużej ilości ludzi młodych.
Tak więc wiek również jest zjawiskiem politycznym - należy zatem zrobić wiele, by poprawić los osób starszych. Zamykanie ich w standardowej roli osób zabawiających dzieci pod nieobecność rodziców raczej nie poszerza ich możliwości życiowych wyborów. Uznanie, że jedyną słuszną pozycją społeczną jest oglądanie telewizji, tudzież kończenie swoich żywotów po to, by dzieci odziedziczyły interesującą lokalizację w centrum miasta nie wydaje się racjonalne do implantacji w skali miejskiej polityki samorządowej. Co więcej - polityka społeczna samorządu powinna sprzeciwiać się tego typu tendencjom i rozszerzać życiowe możliwości osób na emeryturze.
Kawa i herbata za złotówkę jest tu krokiem naprzód wręcz rewolucyjnym i aż dziw bierze, że nikt nie wpadł na ten pomysł wcześniej. Kolejne dobre pomysły właśnie na obszarze Żoliborza zaczynają się wykluwać - np. porozumienie z lokalnymi aptekami, by dostarczały one leki do domów osób starszych. Ważne, by władze lokalne dbały też o wysoką jakość środowiska przyrodniczego - nie trzeba chyba mówić, że osoby stasze dużo gorzej reagują np. na pogorszenie się jakości powietrza. Transport publiczny idący w kierunku pojazdów niskopodłogowych jest kolejnym - pozornie odległym - elementem, który pomoże wkluczyć w przestrzeń publiczną miasta osoby w podeszłym wieku. Warto o tym pamiętać, kiedy myśli się o rzeczywistości przestrzeni miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz