Ludziom można wcisnąć wszystko. Weźmy na ten przykład aktualny kryzys na światowych giełdach. Co poważniejsze media stwierdzają, że chyba jednak doszło do neoliberalnej przesady w deregulacji, a poziom kapitału spekulacyjnego przekracza rozsądne granice. Coraz więcej redakcji przyznaje, że nacjonalizacyjne ingerencje w "wolną rękę rynku", a także wzrost poziomu jego regulacji są w tym momencie słusznymi rozwiązaniami w celu załagodzenia kryzysu. Co zatem mówią ci, którym nie jest to w smak? Leszek Balcerowicz opowiada, jak to zdarzenia te (przypomnijmy - moskiewską giełdę trzeba było zamknąć, by uniknąć jeszcze większych spadków) wcale, ale to wcale nie wskazują na to, że coś jest nie tak z aktualnym modelem ekonomicznym. Gdzie indziej straszy się nas nawrotem socjalizmu, kiedy jedyne, co w tym momencie może nawrócić, to społeczna kontrola nad wielkimi firmami, które nie zawsze są racjonalnymi aktorami ekonomicznymi - dla wspólnego dobra.
Ten przydługi wstęp służyć ma temu, by wprowadzić w nastrój tego, co nas czeka. Oto ruszył w świat pomysł, by 6 stycznia, a więc Święto Trzech Króli (tudzież, w tradycji protestanckiej - Epifanii) stał się dniem wolnym od pracy. Zebrano 700 tysięcy podpisów, pokazano sondaż, w którym ludzie wolą to od 1 maja (a dziwić się po latach PRL-u i rachubach, że oto można mieć dwa tygodnie urlopu dzięki temu?) i rozpoczęła się nagonka. Poseł PO, Jarosław Gowin, bliski skrzydłu sierot po POPiSie, stwierdził, że nad pomysłem warto się zastanowić. Nic dziwnego, skoro parę dni wcześniej podobny pomysł zasugerował pan Goliszewski z BCC. Skoro można dogodzić Kościołowi i lobbystom biznesowym, czemu PO miałaby nie skorzystać?
Problem polega na tym, że już dziś praktycznie wszystkie, poza 6 stycznia właśnie, najważniejsze święta katolickie są dniami wolnymi od pracy. Świąt świeckich jest jak na lekarstwo - ot, 3 Maja czy 11 Listopada. Zamienianie jednego z nich na celebrację kolejnych dni religijnych niebezpiecznie podminowuje świeckość państwa. W sytuacji, kiedy stoi przed nami wielkie wyzwanie budowania państwa po latach, kiedy ludzie nie czuli z nim żadnego związku, a także przystosowywania go do wyzwań globalizacji, bardzo potrzebne są dni-symbole. 1 Maja jest jednym z nich. Konieczne jest jego odklejenie od parad rodem z Polski Ludowej i zaakcentowanie jego prawdziwego znaczenia - trwającego od końca XIX wieku przypominania o prawach pracowniczych. Kasjerki z supermarketów to tylko jedne z wielu grup osób, które o te prawa nadal się dobijają.
Plan zamiany 1 Maja na 6 Stycznia ma zatem na celu już nawet nie tylko zlikwidowanie jakichkolwiek alternatyw dla dychotomii "Bóg albo Rynek", ale zlanie tych dwóch modeli ze sobą. Skoro przedsiębiorcy mówią, że gospodarka poniesie wielomiliardowe straty na kolejnym dniu wolnym (mimo, że nie mamy ich tak znowu wiele jak na skalę Europy), nie przejmując się zbytnio ewentualnym podniesieniem jakości życia, to uspokoi się ich, każąc ludziom pracować w dzień, w którym dopomina się o ich prawa. Ot, taki chichot historii.
Uważam, że czas już na świeckie, nowoczesne państwo. Takowe nie powstanie, jeśli zabierać się będzie ludziom prawo do jednego dnia w roku, w którym na całym świecie kwestie pracy, jej jakości i warunków są w centrum uwagi. Może nie w Polsce - tu przypomina się przymusowe spędy z PRLu - ale nie oznacza to jeszcze, że należy je likwidować. Dlatego też prezentuję oświadczenie, które trafiło do mediów, podpisane nie tylko przez nas, ale też i inne organizacje - stowarzyszenia (Towarzystwo Humanistyczne), organizacje (Krytyka Polityczna), związki zawodowe (Konfederacja Pracy, Sierpień'80), partie polityczne (Zieloni, Polska Partia Pracy, Demokratyczna Partia Lewicy) i osoby prywatne (Łukasz Foltyn, Zbigniew Partyka).
***
W obronie Święta 1-go Maja.
My, niżej podpisani, protestujemy przeciwko pomysłom zlikwidowania Święta 1-go Maja jako dnia wolnego od pracy w zamian za wolne Święto Trzech Króli.
Poseł PO Jarosław Gowin, komentując dla „Dziennika” wyniki sondażu opinii publicznej, dał wyraz poglądowi, że jego partia powinna rozważyć wprowadzenie wolnego 6-go stycznia zamiast 1 Maja. Tak, jakby 1 Maja był świętem grilla, początkiem sezonu na szczupaki, czy ewentualnie dniem Świętego Józefa Robotnika. Tak, jakby nie obchodzono go w Polsce już od 1890 roku, a na świecie od 1889-go. Tak, jakby po ulicach Londynu, Lizbony czy Pragi nie szły co roku tysiące demonstrantów w obronie swoich praw pracowniczych.
Dzień Międzynarodowej Solidarności Ludzi Pracy potrzebny jest szczególnie dziś, w Polsce XXI-go wieku, gdy pracujący stają wobec tych samych zagrożeń, co w XIX i XX wieku. Jak dawniej odmawia się im prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych, nie płaci za nadgodziny i zmusza się do pracy za głodowe stawki.
W ostatnich latach wiele zmieniło się na lepsze, ale niestety nie w wyniku działań politycznych, lepszego ustawodawstwa czy trafnych strategii rozwoju. To młode pokolenie uwierzyło w znane hasło alterglobalistów „Inny świat jest możliwy” i poszukało go – poza Polską. Ucieczka młodych Polaków i Polek przed polskim dzikim kapitalizmem - wymuszająca na pracodawcach polepszanie warunków zatrudnienia dla tych, którzy pozostają w kraju - jest faktem.
Dla nas 1 Maja to walka o sprawiedliwość społeczną, godną płacę, wysokie standardy socjalne, ekologiczne i kulturowe, skuteczną ochronę praw pracowniczych i konsumenckich, zrównoważony rozwój i ochronę praw człowieka. Jest symbolem oporu przed dyktatem ponadnarodowych korporacji. Apelujemy, aby 1 Maja pozostał dniem wolnym od pracy.
Ten przydługi wstęp służyć ma temu, by wprowadzić w nastrój tego, co nas czeka. Oto ruszył w świat pomysł, by 6 stycznia, a więc Święto Trzech Króli (tudzież, w tradycji protestanckiej - Epifanii) stał się dniem wolnym od pracy. Zebrano 700 tysięcy podpisów, pokazano sondaż, w którym ludzie wolą to od 1 maja (a dziwić się po latach PRL-u i rachubach, że oto można mieć dwa tygodnie urlopu dzięki temu?) i rozpoczęła się nagonka. Poseł PO, Jarosław Gowin, bliski skrzydłu sierot po POPiSie, stwierdził, że nad pomysłem warto się zastanowić. Nic dziwnego, skoro parę dni wcześniej podobny pomysł zasugerował pan Goliszewski z BCC. Skoro można dogodzić Kościołowi i lobbystom biznesowym, czemu PO miałaby nie skorzystać?
Problem polega na tym, że już dziś praktycznie wszystkie, poza 6 stycznia właśnie, najważniejsze święta katolickie są dniami wolnymi od pracy. Świąt świeckich jest jak na lekarstwo - ot, 3 Maja czy 11 Listopada. Zamienianie jednego z nich na celebrację kolejnych dni religijnych niebezpiecznie podminowuje świeckość państwa. W sytuacji, kiedy stoi przed nami wielkie wyzwanie budowania państwa po latach, kiedy ludzie nie czuli z nim żadnego związku, a także przystosowywania go do wyzwań globalizacji, bardzo potrzebne są dni-symbole. 1 Maja jest jednym z nich. Konieczne jest jego odklejenie od parad rodem z Polski Ludowej i zaakcentowanie jego prawdziwego znaczenia - trwającego od końca XIX wieku przypominania o prawach pracowniczych. Kasjerki z supermarketów to tylko jedne z wielu grup osób, które o te prawa nadal się dobijają.
Plan zamiany 1 Maja na 6 Stycznia ma zatem na celu już nawet nie tylko zlikwidowanie jakichkolwiek alternatyw dla dychotomii "Bóg albo Rynek", ale zlanie tych dwóch modeli ze sobą. Skoro przedsiębiorcy mówią, że gospodarka poniesie wielomiliardowe straty na kolejnym dniu wolnym (mimo, że nie mamy ich tak znowu wiele jak na skalę Europy), nie przejmując się zbytnio ewentualnym podniesieniem jakości życia, to uspokoi się ich, każąc ludziom pracować w dzień, w którym dopomina się o ich prawa. Ot, taki chichot historii.
Uważam, że czas już na świeckie, nowoczesne państwo. Takowe nie powstanie, jeśli zabierać się będzie ludziom prawo do jednego dnia w roku, w którym na całym świecie kwestie pracy, jej jakości i warunków są w centrum uwagi. Może nie w Polsce - tu przypomina się przymusowe spędy z PRLu - ale nie oznacza to jeszcze, że należy je likwidować. Dlatego też prezentuję oświadczenie, które trafiło do mediów, podpisane nie tylko przez nas, ale też i inne organizacje - stowarzyszenia (Towarzystwo Humanistyczne), organizacje (Krytyka Polityczna), związki zawodowe (Konfederacja Pracy, Sierpień'80), partie polityczne (Zieloni, Polska Partia Pracy, Demokratyczna Partia Lewicy) i osoby prywatne (Łukasz Foltyn, Zbigniew Partyka).
***
W obronie Święta 1-go Maja.
My, niżej podpisani, protestujemy przeciwko pomysłom zlikwidowania Święta 1-go Maja jako dnia wolnego od pracy w zamian za wolne Święto Trzech Króli.
Poseł PO Jarosław Gowin, komentując dla „Dziennika” wyniki sondażu opinii publicznej, dał wyraz poglądowi, że jego partia powinna rozważyć wprowadzenie wolnego 6-go stycznia zamiast 1 Maja. Tak, jakby 1 Maja był świętem grilla, początkiem sezonu na szczupaki, czy ewentualnie dniem Świętego Józefa Robotnika. Tak, jakby nie obchodzono go w Polsce już od 1890 roku, a na świecie od 1889-go. Tak, jakby po ulicach Londynu, Lizbony czy Pragi nie szły co roku tysiące demonstrantów w obronie swoich praw pracowniczych.
Dzień Międzynarodowej Solidarności Ludzi Pracy potrzebny jest szczególnie dziś, w Polsce XXI-go wieku, gdy pracujący stają wobec tych samych zagrożeń, co w XIX i XX wieku. Jak dawniej odmawia się im prawa do zrzeszania się w związkach zawodowych, nie płaci za nadgodziny i zmusza się do pracy za głodowe stawki.
W ostatnich latach wiele zmieniło się na lepsze, ale niestety nie w wyniku działań politycznych, lepszego ustawodawstwa czy trafnych strategii rozwoju. To młode pokolenie uwierzyło w znane hasło alterglobalistów „Inny świat jest możliwy” i poszukało go – poza Polską. Ucieczka młodych Polaków i Polek przed polskim dzikim kapitalizmem - wymuszająca na pracodawcach polepszanie warunków zatrudnienia dla tych, którzy pozostają w kraju - jest faktem.
Dla nas 1 Maja to walka o sprawiedliwość społeczną, godną płacę, wysokie standardy socjalne, ekologiczne i kulturowe, skuteczną ochronę praw pracowniczych i konsumenckich, zrównoważony rozwój i ochronę praw człowieka. Jest symbolem oporu przed dyktatem ponadnarodowych korporacji. Apelujemy, aby 1 Maja pozostał dniem wolnym od pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz