9 czerwca 2008

Zielony Pudelek prezentuje: Za kulisami paradowania

Było cudownie - a zdjęć swoich i Magdy Mosiewicz nie dałem tu wcześniej li tylko dlatego, że miałem tego weekendu prawdziwy natłok zajęć. Pora zatem przeżyć to jeszcze raz. Parada Równości w tym roku nie była aż tak wielka, jak rok temu - przypuszczam że dlatego, że nie rozpropagowano jej najmocniej jak tylko się dało (sami dowiadywaliśmy się o szczegółach na parę dni przed imprezą), a i wielu ludziom zdawać się może, że skoro udało się zbiorowym wysiłkiem obalić Jarosława Kaczyńskiego to można już dać sobie spokój z chodzeniem takich długich dystansów. Wypowiedzi chociażby posła Niesiołowskiego wskazują na to, że wcale tak normalnie nie jest, a pod europejskim, światłym garniturem kryją się kartofle z grubsza tego samego gatunku.

Ale mniejsza o to - spędziliśmy te ponad dwie godziny marszu raczej nie na rozmyślaniu o ludzkiej głupocie, ale na cieszeniu się z kolorowej manifestacji różnorodności. Spośród wszystkich kolorów tęczy nie da się ukryć, że robiliśmy kryptoreklamę głównie zielonemu. Nasz wypożyczony mobil - riksza robił wśród dziennikarzy prawdziwą furorę, a otwarci rodzice płci obojga z chęcią powierzali nam swoje dzieci, żeby mogły sobie spokojnie pojeździć w przyjaznym otoczeniu. Nie brakowało naszych flag, które znalazły swoje miejsce na platformie klubu M25 naszego członka Krystiana Legierskiego, tak więc widać nas było całkiem dobrze. Sam piszący zdecydował się wystąpić w pelerynie chałupniczo zrobionej z flagi europejskich Zielonych, dodano mu też zieloną perukę w ramach happeningu - nie protestował, a efekt trochę widać na zdjęciu obok.

Nie brakowało ludzi o różnych zawodach, orientacjach i płciach. Pojawili się Żydzi z Izraela z flagą z gwiazdą Dawida. Osobiście widziałem też i Kanadyjczyków. O paniach i panach w strojach dość skąpych albo zgoła przeciwnie - bardzo wystawnych (w końcu bycie drag queen zobowiązuje) nie napomknę. Trudno za to nie zachwycić się drobnym, ale za to sympatycznym gestem ambasady brytyjskiej, która obok swego Union Jacka wywiesiła także tęczowy sztandar. Nic, tylko się wzruszać, podobnie jak i z drobnych gestów, takich jak wywieszenie przez jednego z mieszkańców kamienicy na Marszałkowskiej tęczowej flagi - można jeszcze uwierzyć w to, że kiedyś będzie tu nie gorzej niż u naszych zachodnich sąsiadów.

Nie zabrakło rzecz jasna ludzi, których ulubionym kolorem jest czarny. Neofaszystowskie grupki pojawiały się tu i ówdzie, jak zwykle będąc w stanie wymyślić li tylko znaki "zakaz pedałowania" i popodskakiwać trochę w górę i w dół. Chociaż przepraszam, było jedno inteligentnie brzmiące hasło - "Każdy Polak kulturalny dba o przyrost naturalny". Z tego co widziałem kobiet u nich za wiele nie było, o dzieciach nie wspominając, u nas z kolei tak pań, jak i maluchów nie brakowało. Czujemy się zatem dowartościowani i coś nam się wydaję, że chcieli nam w ten sposób pokazać uznanie i podziw dla naszych trudów. Fajnie.

Pogoda dopisała aż nadto - żar lał się z nieba, nie zazdroszczę zatem tym, którzy na naszej rikszy decydowali się zmieniać świat. Przez chwilę była tam nawet Agnieszka Graff, więc emocji było co nie miara - szczególnie wtedy, kiedy trzeba było ten bolid prowadzić w kierunku innym niż prosto. Mimo wszystko było szalenie ciekawie, humory dopisywały i pojawiło się poczucie wspólnego zaangażowania w zbożnym celu. Za rok będziemy również, ciesząc się z medialnej uwagi - nie sposób nie pochwalić się, że nasza przewodnicząca, Agnieszka Grzybek, udzielała wywiadu Telewizji Polskiej, a szefowa koła warszawskiego, Irena Kołodziej za swoje dzielne pedałowanie (z przerwą na jazdę w środku rikszy) została nagrodzona odpytaniem przez dziennikarkę Antyradia. Żyć nie umierać!

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...