13 kwietnia 2008

Subiektywne wojaże warszawskie - odc. 7 - Praga Północ

Przy okazji roznoszenia egzemplarzy promocyjnych miesięcznika "Zielono i w poprzek" zawitałem także i na Pragę Północ. Bywałem tutaj i wcześniej, jeżdżąc na basen na Namysłowskiej, przez co drogi tejże dzielnicy nie są dla mnie zupełnie nieznane. Już wcześniej, jeżdżąc na nasz partyjny kongres zauważyłem, że faktycznie jest coś odmiennego w prawym brzegu Warszawy. Praga wygląda na zupełnie inne miasto, mające swój specyficzny klimat, różniący się od zabieganego lewego brzegu. Czuć tutaj coś dużo mniej wielkomiejskiego, bardziej przytulnego i zarazem bohemicznego, oddech Wschodu w mieście aspirującym do miana Zachodu (co udaje mu się dość średnio). Wystarczy zresztą popatrzeć na zdjęcie okolic Dworca Wileńskiego - wielka cerkiew, której szczęśliwie nie rozebrano, pomnik "Czterech śpiących", o których ideowe boje toczyli radni Prawa i Sprawiedliwości... Tak, porównywalnie "carsko" potrafi być chyba tylko wzdłuż Puławskiej na Mokotowie.

Praga Północ ma złą sławę - lokalny koloryt ma tam przecież budować nie tylko kapela podwórkowa, ale też bieda, wykluczenie i zbrodnia. Jak już wspominałem mieszkają tutaj ludzie, którzy przez całe swoje życie nie byli po drugiej stronie Wisły. Zdarzyło mi się pomagać pewnej starszej pani (nieskutecznie) w otwarciu butelki taniego wina owocowego. Szmulki i okolice Stalowej mają być najważniejszym elementem tej szemranej części dzielnicy. Miasto nie radzi sobie najlepiej z wkluczaniem tamtejszych mieszkańców do tkanki miejskiej, przez co większość odpowiedzialności spada na lokalne stowarzyszenia. O jednej z takiej inicjatyw, mającej na celu przybliżanie kultury praskim dzieciakom, był całkiem spory, krzepiący artykuł w 14. numerze "Krytyki Politycznej".

Nie dajmy się jednak zwieść pozorom - teren się zmienia. Nadal wiele jest starych kamienic, które grożą zawaleniem, ale coraz ciekawiej dzieje się w tamtejszym życiu kulturalnym. W samym środku rzekomego "siedliska zła" działa kultowa Fabryka Trzciny, w której można zjeść, popić, ale też posłuchać ciekawego koncertu. Pomysł Stanisława Trzcińskiego staje się tak kultową marką, że nawet w sklepach muzycznych znaleźć można płyty z muzyką chilloutową pod egidą tejże instytucji (bo już nie tylko klubu). Kolejne kafejki, mniejsze i większe, coraz częściej trafiają na lifestylowe rubryki stołecznych gazet.

Mieszane odczucia budzi jeden z nowszych polskich filmów, "Rezerwat". Szykowany jest już serial, który ma odzwierciedlać koloryt północnej części Pragi. Co by nie mówić, spora część warszawskich zwyczajów i tradycji na tamtym nierzadko zapominanym przez lewobrzeżnych Warszawiaków i Warszawianki brzegu przetrwała. Nieraz zdarza się, że ten czy ów dziennik z nabożeństwem pisze o tym, jak to po niedzielnej mszy cała rodzina udaje się nie do wielkiego marketu, ale do lokalnej cukierenki po to, by zjeść jakieś sympatyczne ciastko. Zapewne kolejne lata wpływów rynku rozmiękczają te zwyczaje, ale widać nie na tyle szybko, by fakt ich istnienia został pominięty.

Trzeba będzie zintegrować tę część miasta z Centrum. To przecież raptem dwa-trzy przystanki tramwajowe od Starego Miasta! Warto o tym pomyśleć, szczególnie, że nadal trwają lokalne tradycje, takie jak kiermasz przy cmentarzu w pobliskim Bródnie. Na ten teraz ściągają artyści i artystki, kuszeni urzekającym klimatem i tanimi mieszkaniami. Cały ten potencjał jest jednak rozproszony i nie łączy się z lokalnymi mieszkankami i mieszkańcami. Priorytetem zatem powinna być wzajemna współpraca i przenikanie się, zapobiegające wykluczeniu kogokolwiek z tkanki miejskiej. Dobrym miejscem na tego typu eksperymenty może być Plac Hallera, dobrze skomunikowany, zaciszny i klimatyczny. Imprezy kulturalno-rozrywkowe, na które mogliby przyjść wszyscy, z pewnością zmniejszyłyby wzajemny dystans pomiędzy "starymi" a "nowymi".

Praga Północ to piękna i nadal niedoceniana dzielnica. Zdecydowana większość jej atrakcji, takich jak np. ZOO są położone z dala od obszarów biedy i wykluczenia. Bez zmniejszenia tych dysproporcji może nas czekać prawdziwe piekło podczas EURO 2012 - na przykład wyrzucanie biednych z rewitalizowanych budynków po to, by nie dawali świadectwa prawdziwej Warszawy. Tylko od decydentów zależy, czy obszar ten będzie rozwijał się zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju, czy też znowu stanie się poligonem doświadczalnym dla monumentalnych inwestycji o śladowym pozytywnym wpływie na jakość życia Prażanek i Prażan.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ciesze sie że Praga jest takim miejscem, ze moge tu mieszkac, ze nie budzi to strachu jak kiedys.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...