Fot. Marek Matczak |
15 lipca, po pikiecie przed
Ministerstwem Środowiska i w Łazienkach, delegacja mieszkańców
Żurawlowa uczestniczyła w spotkaniu-debacie w Zielonym Centrum M1,
połączonej z pokazem dokumentalnego filmu Lecha Kowalskiego „Drill
Baby Drill”.
Pierwszy film Lecha Kowalskiego
poruszający, nieco przez przypadek, problem skutków poszukiwań
gazu łupkowego dla wiejskich społeczności lokalnych, powstał w
2011 r. i pokazał m.in. historię o tym, jak i dlaczego mieszkańcy
Rogowa doprowadzili do porzucenia projektu wierceń na terenie tej
wsi. Wyświetlony pod tytułem „Holy World, Holy War” na
międzynarodowym festiwalu dokumentu FIDMarseille, zdobył tam trzy
nagrody, a połączenie przez Skype na gali rozdania nagród z Lechem
Kowalskim przebywającym na miejscu protestu w Żurawlowie, wywołało
wielkie poruszenie wśród publiczności festiwalu.
Po przypadkowym odkryciu problemu gazu
łupkowego dla obszarów wiejskich Lech Kowalski zainteresował się
konsekwencjami środowiskowymi wydobycia gazu łupkowego metodą
szczelinowania hydraulicznego i pojechał ze swoją „walczącą
kamerą” do Pensylwanii, zbadać jak wygląda życie społeczności
rolnych po kilku latach eksploatacji w rejonach masowego wydobycia.
Jednocześnie pozostał w stałym kontakcie z mieszkańcami Rogowa i
Żurawlowa, asystując im w działaniach, jakie podjęli skonfrontowani z tym nowym dla nich problemem. Z połączenia
przeplatających się historii – tej już napisanej w Pensylwanii i
tej zaczynającej się w zamojskiej gminie Grabowiec, powstał film
„Drill Baby Drill”, pokazany w Zielonym Centrum M1. Jego
najważniejsi polscy bohaterowie byli obecni, poza jednym, sołtysem
gminy Żurawlów Emilem, który odleciał tego dnia wraz z Lechem
Kowalskim do Anglii, na spotkanie wokół tego samego filmu z
mieszkańcami kilku miast i miasteczek.
Film Lecha Kowalskiego nie może
pozostawić widza obojętnym. Chorujący ludzie i zwierzęta,
przymusowe emigracje ze względów zdrowotnych, problem zatrucia wody
pitnej rozwiązywany przez firmę wydobywczą bez jakiegokolwiek
poszanowania mienia i jakości życia osób poszkodowanych,
niewyobrażalne ilości wody pobierane z rzek dla przemysłu
wydobywczego, nieprzestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa
środowiskowego przez firmy wydobywcze, dla których każdy
zaoszczędzony dolar jest ważniejszy niż środowisko, niż woda,
niż ludzie, niż zwierzęta – takie są realia towarzyszące
wydobyciu gazu łupkowego w Pensylwanii. Dla mieszkańców oznacza to
też ciągły hałas jeżdżących w obie strony wielkich ciężarówek
z wodą, piaskiem i chemikaliami, oraz światło nieprzerwanie bijące
z instalacji. Na to nakłada się brak przejrzystości, zakaz
filmowania instalacji, trzymanie wszystkiego w tajemnicy i narzucony
nakaz milczenia, nawet na lekarzy borykających się z chorobami i
dolegliwościami, których dotąd nie znali. To wszystko składa się
na towarzyszącą temu przemysłowi „paranoję”, o której
wielokrotnie autor wspomina w swoim komentarzu w filmie. Społeczności
lokalne zostają skłócone, więzi międzysąsiedzkie naderwane,
gdyż temat wydobycia gazu łupkowego mocno podzielił ludzi na
przeciwników i zwolenników gazu. Gdyż są też zwolennicy. Są to
głównie ludzie, którzy czerpią z tej nowej działalności duże
korzyści materialne. Bronią zaciekle firm wydobywczych i gazu
łupkowego, dopóki nie staną się sami, oni albo ich bliscy,
ofiarami chorób i dolegliwości. Albo jako pracownicy lub
podwykonawcy nie staną się zbyt bliskimi świadkami tak ewidentnych
szkód środowiskowych z premedytacją dokonywanych decyzjami
menadżerów firmy wydobywczej, że ich sumienia nie zmuszą ich do
„zmiany obozu”.
Tak wygląda sytuacja w Pensylwanii po
sześciu latach wydobycia. I jest coraz gorzej, gdyż technologia
wymaga stałej ekspansji, stale rosnącej liczby odwiertów. Jest
coraz mniej miejsca dla ludzi, a konsekwencje środowiskowe są coraz
widoczniejsze i coraz bardziej dolegliwe dla ludzi.
Przenosimy się na polską cichą,
piękną i spokojną rolniczą Zamojszczyznę. Poznajemy tamtejszych
ludzi i ich spokojne, pracowite życie. Zostają oni w pewnym
momencie wplątani w „historię łupkową”. Czy chcą tego czy
nie, nie mają wyjścia, muszą się z tym zmierzyć, mimo, że nikt
ich do tego nie przygotował. Samorządy, radni, nikt nie został
przygotowany. Wybory ludzi są trudne, niepewność wielka – jakie
będą konsekwencje ich własnych decyzji, czy mogą jeszcze o
czymkolwiek decydować, czy ktoś już zadecydował za nich, nie
troszcząc się o ich los. Nie znamy końca historii, obserwujemy
tylko ludzkie postawy i wybory. Niektóre ewidentnie moralnie
wątpliwe. Rodzi się refleksja, że być może rozwój przemysłu
łupkowego, który jak możemy się domyślać doprowadzi do tych
samych zgubnych dla środowiska i dla mieszkańców konsekwencji
wszędzie tam, gdzie mu na to pozwolimy, będzie źródłem rozliczeń
z „przestępstwami wobec ziemi” dla przyszłych pokoleń.
Mieszkańcy Żurawlowa obecni na
debacie mieli po spotkaniu z ministrem Woźniakiem pesymistyczną
wizję przyszłości. Jak długo będą mogli się bronić. Ich opór
jest jak walka z wiatrakami. Czy grupka obywateli może sprzeciwić
się tak wielkim siłom jak globalna, bezwzględna, nieprzeciętnie
bogata firma wydobywcza wspierana przez rząd kraju mający wszelkie
narzędzia władzy oraz przez całą klasę polityczną, mającą
wszystkie narzędzia legislacyjne. Jak długo będą mogli walczyć o
przestrzegania prawa, które jest na ich oczach zmieniane w interesie
firmy zagranicznej, a procedury odwoławcze rozciągane w czasie, aby
obowiązujące chwilowo prawo nie mogło stać się podstawą
interwencji instytucji państwowej do tego powołanej w obronie
obywateli. Jaką szansę mają rolnicy z malutkiego Żurawlowa na
wpłynięcie na opinię publiczną zmanipulowaną za pośrednictwem
spolegliwych mediów, za miliony złotych z kieszeni podatników?
Obecni uczestnicy spotkania dodawali
gościom z Żurawlowa otuchy i wsparcia, zastanawiając się wspólnie
nad strategią działania dla osiągnięcia tych pozornie
niemożliwych celów. Na pokrzepienie serc obecna na sali Barbara
Labuda przypomniała spotkania sprzed wielu lat, w innej sprawie,
kiedy cel wydawał się równie nierealny i siły równie
nieproporcjonalne...
Ewa Sufin-Jacquemart
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz