W przedstawionym obok zestawieniu nie powinno dziwić nas zbyt wiele. Po wyborach ujawnił się trend większego poparcia dla formacji, które w powszechnym przekonaniu uznane zostały za największych zwycięzców - w polskim wypadku PO i RP. Zniknęło wszelkie dodatkowo, stopniowo budowane przez lata dodatkowe poparcie dla SLD, okazało się również, że nie byliśmy świadkami przesadnie dużego zaniżenia wskaźników poparcia PiS. Poza jedną partią różnica między wynikami wyborów a sondażami z ostatniego tygodnia nie przekroczyła standardowej granicy błędu, a więc trzech punktów procentowych. Jedynym wyjątkiem jest w tym wypadku... Platforma Obywatelska. Formacja Donalda Tuska zmobilizowała w wyborczą niedzielę znacząco więcej osób, niż deklarowało dla niej wsparcie w badaniach opinii.
Na chwilę obecną trudno wróżyć, jak poparcie dla poszczególnych partii będzie zmieniało się wraz z upływem czasu. Sporo zmienić tu może pojawienie się ewentualnego nowego gracza w postaci Zbigniewa Ziobry, mogącego grać kartą narodowo-katolickiego eurosceptycyzmu, analogiczną do tej stosowanej niegdyś przez Ligę Polskich Rodzin. Jeśli taka formacja powstanie, to zastąpi ona zmarginalizowany PJN w roli konkurenta dla Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje się bowiem, że przestrzeń osób negatywnie nastawionych do integracji europejskiej zagospodarowana jest znacznie słabiej, niż przestrzeń neokonserwatywnych Torysów, w którą celowała formacja Pawła Kowala. Na chwilę obecną na dobre umościł się w polskim elektoracie Janusz Palikot, który nie schodzi z medialnych czołówek, regularnie uderzając w antyklerykalne tony. Od tego, w jaki sposób pracować będzie jego formacja w Sejmie i jaki ostatecznie polityczny kurs obierze zależy, czy utrzyma tę pozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz