Rebecca Harms, współprzewodnicząca Grupy Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego: Nikt nie cieszy się z faktu, że mieliśmy rację względem energetyki jądrowej. W Fukushimie trwa proces topienia rdzeni nie jednego, jak w Czarnobylu, ale kilku reaktorów, który zdarza się nie w zamkniętym, sowieckim państwie, ale w Japonii - kraju demokratycznym i o wysoce zaawansowanej technologii. Mamy alternatywę - jest nią efektywność energetyczna i odnawialne źródła energii i to tę, pozytywną alternatywę musimy aktywnie promować. Po Czarnobylu na lata wstrzymano budowę nowych elektrowni jądrowych - dopiero w ostatnich latach doszło do budowy nowych obiektów we Francji i w Finlandii. Co ciekawie, po Fukushimie Chiny - o czym nie mówi się wiele - wstrzymały się z rozwojem własnego programu jądrowego, decydując się na ponowne przemyślenie stosowanych w projektach technologii.
Ada Amon, dyrektorka węgierskiej organizacji Energia Klub: Awaria w naszej elektrowni w Pecs. W 2004 i 2005 roku nasza organizacja rozpoczęła dochodzenie w sprawie wydarzeń w elektrowni - brakowało nam wiedzy na temat sytuacji w reaktorze zaraz po restarcie reaktora numer 2. Otrzymaliśmy jedynie część informacji na ten temat, co uzasadniano koniecznością zachowania tajemnicy handlowej. Aktualnie rząd węgierski myśli o rozwoju energetyki jądrowej w naszym kraju, podczas gdy my uważamy, że średniookresowo należałoby z tej formy wytwarzania energii zrezygnować.
Peter Olajos, zastępca sekretarza stanu do spraw zielonej ekonomii i zmian klimatu w rządzie Viktora Orbana: Przed Fukushimą renesans energii jądrowej uważany był jako szansa na przejście w kierunku zielonych źródeł energii. Dziś, zamiast atomu, czeka nas renesans zużywania gazu ziemnego. W radzie ministrów trwają debaty na temat energii - w niedawnym orędziu premier Orban zapowiedział rozwój czystych technologii energetycznych, pojawiły się także plany stworzenia Rady Energetycznej. Węgry są w trudnej sytuacji - dziś do 80% energii zmuszeni jesteśmy do importu energii, głównie z Rosji, co powoduje polityczne napięcia. Do roku 2020 węgierski rząd chce stworzyć milion nowych miejsc pracy, z czego aż 200 tysięcy - w sektorze zielonej gospodarki.
Benedek Javor, szef węgierskiej komisji parlamentarnej do spraw zrównoważonego rozwoju, LMP: Naszym zdaniem energia jądrowa jest zbyt ryzykowna, by ją kontynuować, na dodatek nie pasuje ona do ograniczonego pod względem wielkości rynku energii w naszym kraju. Jakie są zatem możliwości rozwoju energii odnawialnej na Węgrzech? Dziś stanowią one 7% rynku energii w naszym kraju, rząd planuje do roku 2020 wzrost ich udziału do poziomu 14,5%, my sądzimy, że przy odrobinie politycznej woli możemy do tego czasu osiągnąć ich udział na poziomie aż 20%. Problemem w rozwoju rynku produkcji energii była zmienność przepisów prawnych, a także ograniczenia w dostępie do kredytowania inwestycji.
Bas Eickhoud, rzecznik Grupy Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego w Parlamencie Europejskim: Kiedy popatrzy się na fakty, okaże się, że nie ma żadnego renesansu jądrowego - jest wręcz przeciwnie. Jeśli w ciągu 10 lat lobbing firm nuklearnych nie doprowadzi do rozwoju inwestycji w tym sektorze, to on obumrze. Dziś atom zaspokaja 30% potrzeb energetycznych kontynentu europejskiego, podczas gdy źródła odnawialne - 15%. Jeśli zrealizowane zostaną założenia zmian energetycznych, za 10 lat udział sektora jądrowego pozostanie na tym samym poziomie, a udział OZE wzrośnie do 35%. W ciągu ostatnich lat ceny energii z elektrowni nuklearnych utrzymują się na stałym poziomie, podczas gdy postęp technologiczny i zdolności do wytwarzania energii oraz obniżania jej ceny. Wyliczenia wskazują, że w roku 2020 energia ze słońca będzie porównywalna cenowo z jądrową. Oszczędzanie energii, odnawialne jej źródła, rezygnacja z energetyki jądrowej, inwestycje w infrastrukturę energetyczną - wszystko to razem może sprawić, że w 2050 roku możemy czerpać 100% energii z OZE.
Monica Frassoni, współprzewodnicząca Europejskiej Partii Zielonych: Obecną politykę energetyczną kreują głównie prywatne firmy-molochy. W warunkach ograniczonej demokracji - nieco analogicznej do węgierskiej - rząd nie chce odkryć kart i wskazać, gdzie właściwie chciałby zlokalizować elektrownię jądrową. Usiłuje pokazać się, że Włochy są zacofanym krajem, bo... nie mamy takiej elektrowni. Promuje się ją metodą faktów dokonanych, trochę jak w Hiszpanii, zmniejszając wsparcie finansowe dla energetyki jądrowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz