- Nie da się ukryć, że sondażowy wynik Wojciecha Olejniczaka (być może kiedy będziecie czytać te słowa będą już bardziej aktualne dane, jednak nie spodziewałbym się, by miały one być skrajnie różne od tych z wieczoru wyborczego) nie jest zachwycający - 13-14% i trzecie miejsce trudno uznać za spełnienie marzeń. Wynik ten jest gdzieś pośrodku między hurraoptymistycznymi badaniami w okolicach 20%, a niedawnymi analizami, dającymi mu raptem 8% poparcia. Dużo bardziej istotny jest fakt, że traci znacznie więcej niż przewidywano do Czesława Bieleckiego - popierany przez PiS kandydat otrzymać miał niemal co czwarty głos, czego nie przewidywało praktycznie żadne badanie opinii publicznej. Wynik Olejniczaka uniemożliwił także przyblokowanie wzrostu poparcia dla Hanny Gronkiewicz-Waltz z lewej strony, przez co coraz bardziej pewne staje się zakończenie wyborów prezydenckich w stolicy na poziomie I tury. Z innych wyników warto zwrócić uwagę na wysokie wsparcie dla Janusza Korwin-Mikkego (ok. 4,5-5,5%), oraz na niskie - Katarzyny Munio, która prawdopodobnie nie przebiła progu 2%. Kiedy piszę te słowa nie ma jeszcze przewidywań dotyczących składu Rady Miasta, ale bardzo prawdopodobne, że Platforma Obywatelska będzie w niej mieć bezwzględną większość, co pozwoli na samodzielne rządy w mieście.
- Z medialnych doniesień względem prezydentów największych miast wyłania się niejednoznaczny obraz. Słaby wynik Majchrowskiego w starciu z Kracikiem w Krakowie może wprawdzie jeszcze zostać odwrócony w II turze, jednak powinien być poważnym sygnałem ostrzegawczym dla urzędującego prezydenta, że nie wszystkie sprawy miejskie są przez niego rozwiązywane w sposób satysfakcjonujący dla lokalnej społeczności (np. kwestia Zielonego Zakrzówka). W Łodzi w kolejnej fazie zmierzą się PO i SLD - Dariusz Joński, kandydat Sojuszu, prześcignął pretendenta z PiS, Witolda Waszczykowskiego, i to pomimo posiadania silnej, lewicowej konkurencji w postaci Zdzisławy Janowskiej. Wielkim sukcesem są oscylujące w granicach 8% wyniki oddolnego, społecznego komitetu "My-Poznaniacy", walczącego z niezrównoważonym rozwojem miasta za rządów Ryszarda Grobelnego - byłaby to pierwsza tego typu inicjatywa, której udałoby się sforsować ograniczenia ordynacji wyborczej i zdobyć mandaty w radzie jednego z większych polskich miast, nie będąc ani komitetem urzędującego prezydenta, ani też już zasiadających w samorządzie radnych.
- W sejmiku mazowieckim PiS zdobył największą ilość głosów - aż 30%, przeganiając PO (29,5%). Silne będzie tu PSL (18,8% według exit poll TNS OBOP dla TVP), SLD poprawiło nieco swój wynik z roku 2006, ale bez rewelacji - 13,7%. Widać zadziałała duża mobilizacja w mniejszych ośrodkach, tradycyjnie bardziej skłonnych do oddawania głosu na partię Jarosława Kaczyńskiego. Mało jednak prawdopodobne, by Prawo i Sprawiedliwość ze swoją obecną zerową zdolnością koalicyjną miało objąć w sejmiku władzę, bardzo za to możliwa jest "wielka koalicja" całej reszty, swoisty "kordon sanitarny" w tych okręgach, gdzie PiS wysunął się na prowadzenie. Bardzo możliwe, że uda się go stworzyć nawet w ostatnim bastionie Kaczyńskiego, czyli na Podkarpaciu, chociaż na ostateczny werdykt w tej kwestii musimy poczekać do ogłoszenia oficjalnych wyników wyborczych przez PKW, co może nastąpić najpóźniej do środy.
- Ogólnie rzecz biorąc każda z partii "wielkiej czwórki" poprawiła swoje wyniki w wyborach do sejmików w porównaniu do roku 2006. I tak - PO zdobyć ma 33,8% głosów (w 2006 - 27), PiS - 27% (25), SLD - 15,8% (w 2006 jako LiD - 14%) i PSL - 13,1% (13). Wynik ludowców musi być sporym zaskoczeniem dla osób, które wieszczyły im zejście z politycznej sceny - okazuje się tymczasem, że partia Waldemara Pawlaka utrzymuje swój stan posiadania, być może dzięki zmniejszeniu się poziomu konkurencji wśród partii ogólnopolskich (nie ma już Samoobrony i LPR), być może też dzięki przekonaniu do siebie części elektoratu PO - w dwóch województwach (lubelskim i świętokrzyskim) udało im się nawet zostać drugą siłą w tamtejszych sejmikach. Znakomitą wiadomością dla lewicy jest fakt, że w 3 z 16 sejmików wojewódzkich (zachodniopomorskim, lubuskim i kujawsko-pomorskim) będzie ona drugą po PO siłą polityczną. Wygląda zatem na to, że pojawiają się pierwsze tereny kraju, gdzie dychotomia PO-PiS zaczyna pękać - i bardzo dobrze.
- Z innych ciekawych zjawisk warto zaobserwować, jak w niektórych województwach pojawiać się zaczyna silna, regionalna konkurencja dla ogólnopolskich partii politycznych. Do tej pory było tak głównie z mniejszością niemiecką na Opolszczyźnie (i jeszcze z lokalnym komitetem prezydenckim w Świętokrzyskim), ale teraz zaczęło się to zmieniać. Najbardziej proces ten jest widoczny na Śląsku - 6,6% poparcia dla Ruchu Autonomii Śląska czy 18,2% dla komitetu Dutkiewicza w wypadku wyborów sejmikowych robi wrażenie. Dodajmy do tego Porozumie Samorządowe z już wspomnianej Kielecczyzny (8,1%) oraz mniejszość niemiecką na Opolszczyźnie (11,6%) by zacząć na poważnie zastanawiać się, czy zaczynamy mieć do czynienia z rosnącą grupą ludzi, chcących także na szczeblu regionalnym głosować na formacje inne niż ogólnopolskie. To może być jedna z ciekawszych zmian na polskiej, samorządowej scenie politycznej w ciągu ostatnich kilku lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz