Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego jako antidotum na wiele bolączek miejskich
Sytuacje, w których na terenie Warszawy powstają osiedla mieszkaniowe dla kilku lub kilkunastu tysięcy osób z dostępem do najbliższego przystanku autobusowego oddalonego o ponad kilometr lub bez infrastruktury oświatowej nie należą do rzadkości. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest brak uchwalenia dla całej Warszawy miejscowego plany zagospodarowania przestrzennego. Plan zagospodarowania jest dokumentem przyjmowanym przez Radę Miasta w którym każdej ulicy, każdemu skwerowi, placowi, parkowi oraz wszelkim innym terenom leżącym w granicach miasta zostają przypisane określone przeznaczenia. Dla przykładu jeśli w planie zostanie zapisane że Pola Mokotowskie pełnią wyłącznie funkcje parku rekreacyjnego to w żadnym wypadku nie będą mogły na nich powstać żadne budowle, np. mieszkaniowe (kilka miesięcy temu razem z działaczami społecznymi i mediami stoczyliśmy wygrany bój z deweloperem wspieranym przez obecne władze miasta, który chciał zabudować część Pól Mokotowskich – co było potencjalnie możliwe właśnie w wyniku braku planu zagospodarowania). Z drugiej zaś strony jeśli pewne tereny zostaną w planie zagospodarowania przeznaczone pod zabudowę mieszkaniową to na jego podstawie urząd miasta wraz z poszczególnymi dzielnicami oraz podległymi mu przedsiębiorstwami komunalnymi np ZTM będzie musiał przewidzieć cały szereg rozwiązań infrastrukturalnych takich jak dostęp do komunikacji miejskiej, dostęp do szkół, przedszkoli i żłobków, dostęp do powszechnie świadczonych usług medycznych, pocztowych lub bankowych itd. Stworzenie planu zagospodarowania dla całej Warszawy dałoby całościową wizję miasta, w której w sposób racjonalny i uporządkowany poszczególne dzielnice, urzędy, wydziały i przedsiębiorstwa komunalne mogłyby zaplanować własne działania i właściwie wywiązywać się ze swoich zadań wobec mieszkańców i mieszkanek.
Obecnie jednak mamy do czynienia z sytuacja, w której rządząca Warszawą Hanna Gronkiewicz Waltz nie jest zainteresowana uchwalaniem planu zagospodarowania dla całej stolicy ponieważ powstanie takiego plany pozbawiłoby ją możliwości każdorazowego podejmowania decyzji w konkretnych sprawach. Bez uchwalonego planu dla całej Warszawy Hanna Gronkewicz Waltz arbitralnie poprzez radnych PO zasiadających w Radzie Miasta lub podległych jej urzedników zatrudnionych w urzędzie miasta podejmuje decyzje o tym czy wydać zgodę na okeśloną inwestycję czy jej odmówić – decyzję takie wydaje się albo w drodze uchwalenia planu zagospodarowania przestrzennego obowiązującego wyłącznie na małym terenie np. kilku hektarów (takie plany zagospodarowania uchwala Rada Miasta) albo przez wydanie decyzji o warunkach zabudowy obowiązującej wyłącznie w stosunku do określonej inwestycji realizowanej na określonej nieruchomości (takie decyzje wydają dzielnicowe delegatury biura Naczelnego Architekta Miasta).
W wyniku praktyki stosowanej przez Hannę Gronkiewicz Waltz i jej niechęć do uchwalenia planu zagospodarowania dla całej Warszawy mamy do czynienia z sytuacjami, w których nagle na terenie danej dzielnicy zaczynają powstawać inwestycje takie jak np. Osiedle Wilno, którego budowę rozpoczęto na Elsnerowie. Takie inwestycje (choć są bardzo pożyteczne) do których z jednej strony nie jest przgotowana dzielnica ponieważ nie przewidziała ich w swoich planach rozwojowych dotyczących np. budowy szkół czy żłobków, a z drugiej strony przedsiębiorstwa komunalne jak Zarząd Transportu Miejskiego, ponieważ nie zaplanował rozwoju sieci transportu publicznego w taki sposób, by właściwie obsłużyć potrzeby mieszkańców nowych osiedli są nieuchronną przyczyną przyszłych konfliktów społecznych i spadku jakości życia mieszkańców i mieszkanek naszego miasta.
Koniecznie muszę tutaj wspomnieć o tym, że to właśnie brak planów zagospodarowania przestrzennego a nie brak infrastruktury drogowej jest główną przyczyną korków będących straszną zmorą warszawskich ulic. Jeśli bowiem mieszkańcy nowych osiedli nie mają dostępu do autobusów, tramwajów czy metra, to są zmuszeni do korzystania z samochodów w każdej sytuacji. Podobnie w sytuacji, gdy na osiedlu nie ma szkół, przedszkoli lub żłobków, rodzice są zmuszeni dzień w dzień odwozić swoje pociechy często na drugi koniec miasta. Podobnych przykładów chaotycznie rozwijającego się miasta generujących obok wielu innych uciążliwych niedogodności rownież zbędny ruch samochodowy można mnożyć i mnożyć – i trzeba sobie uświadomić, że nie rozwiązując problemu systemowo zbudowanie nawet dziesięciu kolejnych mostów północnych nie rozwiąże problemów zatkanych ulic.
Krystian Legierski jest kandydatem Zielonych na Listach SLD do Rady Miasta Warszawy - startuje z pierwszego miejsca na Mokotowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz