Wakacje są uroczym czasem, kiedy obok standardowej, ciężkiej pracy politycznej pojawia się nieco więcej przestrzeni na do tej pory zaniedbywane czynności, takie jak wiecznie odkładane lektury. Jedną z książek, z którą chciałem się zapoznać już od jakiegoś czasu, był wydany przez Krytykę Polityczną „Uniwersytet zaangażowany”. Zestaw tekstów, zawartych w przewodniku po zagadnieniu, pokrywa różnorodne aspekty funkcjonowania wyższych uczelni, uwzględniając ich historię i teraźniejszość, nauczanie i jego metody, finansowanie ich działalności i ich kulturalna otoczka. Wszystkie odwołują się do ideału, który środowisku z Nowego Wspaniałego Świata jest niezwykle bliski – aktywnej, lewicowej, zaangażowanej inteligencji i uniwersytetów jako miejsca dialogu i wykluwania się społecznej aktywności i nowych idei.
W historię polskiej podziemnej edukacji wprowadza nas wywiad z Andrzejem Mencwelem. Olbrzymi wysiłek organizacyjny, jakim było prowadzenie kursów naukowych w Królestwie Polskim po powstaniu styczniowym, podczas II Wojny Światowej i przy okazji opozycyjnej działalności w Polsce Ludowej, wydaje się dziś, w czasach jawności życia edukacyjnego, czymś niemożliwym do ogarnięcia. A jednak się kręciło – można by rzec. Spisy studentek i studentów w formie informacji na temat kas pożyczkowych, tysiące tytułów naukowych, przyznanych przez podziemne uniwersytety, będące po wojnie honorowane przez wyższe uczelnie, wynoszenie narzędzi badawczych dla potrzeb osób zajmujących się przedmiotami medycznymi i ścisłymi z zamkniętych przez Niemców budynków uczelni, „psujzabawy”, nasyłane przez peerelowskie służby bezpieczeństwa do rozbijania wykładów, czasem nawet przemocą – to wszystko elementy historii, o których warto pamiętać, a które przypomina w swoim tekście Antoni Michnik. Dziś, gdy dyskutujemy o przyszłości uniwersytetów, ścierają się tradycje inteligenckiego zaangażowania – nie związanego z automatycznym awansem finansowym – z wiarą w rynek i uznaniem szkoły wyższej za kolejne narzędzie zarabiania pieniędzy.
Po drugiej stronie książki mamy rozmowy Artura Żmijewskiego i Piotra Mareckiego na temat roli uniwersytetu w tworzeniu przestrzeni dla krytycznej kultury. W nowej, postkomunistycznej rzeczywistości, okazało się, że wielu decydentów na uczelniach dość gładko przeszło z uniżoności wobec starego systemu do zachowawczości. Poskutkowało to w cenzurze sztuki, wobec której spora część pracowników naukowych zachowała milczenie albo wręcz akceptację, jak w wypadku potępienia Doroty Nieznalskiej za jej „Pasję”. Zamiast wspierania innowacyjności, interdyscyplinarności i poszukiwań, szczególnie na styku sztuki i społeczeństwa, usiłuje się zachować rzekomy „puryzm” i „neutralność” promowanej twórczości. Trudno dziś o pisma formacyjne, takie, jakimi były niegdyś „Po prostu” wokół odwilży roku 1956 czy „Brulion” w gnijącej końcówce PRL-u.
Nie jest lekko także w wypadku organizacyjnej strony funkcjonowania polskiej edukacji. Przemysław Sadura kreśli obraz klasowej (i nie tylko) dyskryminacji, jaka zachodzi w polskim szkolnictwie niemal od samego startu wchodzenia w jego tryby. Nie każde dziecko trafia do przedszkola, mającego kolosalny wpływ na socjalizację i późniejsze wyniki, osiągane w szkole. System egzaminacyjny pełni funkcję przesiewającą na kolejnych szczeblach, a brak egzaminów sprawdzających na poziomie 3 klasy szkoły podstawowej poziom uczniowskich umiejętności nie motywuje nauczycielek i nauczycieli do nadrabiania zaniedbań w edukacji osób słabszych. Status klasowy rodziców wpływa na to, że uczennica/uczeń internalizuje przekonanie o własnych niskich zdolnościach i idzie do szkoły, która niedostatecznie zaspokaja jego potrzeby edukacyjne (np. syn robotnika trafia do szkoły zawodowej). Ze względu na wszystkie tego typu kwestie na sam szczyt edukacyjnej piramidy, a więc na studia, od dawna nie trafia wiele osób o pochodzeniu chłopskim bądź robotniczym.
Oczywiście artykułów w opisywanym przewodniku jest znacznie więcej, chociażby Marcina Miłkowskiego, rozprawiającego się z neoliberalnym przekonaniem, że wprowadzenie powszechnych opłat za studia zwiększy szanse osób, których aktualnie nie stać na kształcenie się. Edwin Bendyk z kolei wskazuje na rolę uczelni w tworzeniu gospodarki opartej na wiedzy, przez co publiczne finansowanie badań podstawowych i zachowanie równowagi w dziedzinie patentów i praw autorskich między potrzebami środowiska naukowego, biznesowego i społeczeństwa. Choć na razie trwają wakacje (także te akademickie), to jednak o uniwersytecie zapominać nie warto. Po lekturze przewodnika Krytyki Politycznej będziecie wiedzieć, dlaczego.
W historię polskiej podziemnej edukacji wprowadza nas wywiad z Andrzejem Mencwelem. Olbrzymi wysiłek organizacyjny, jakim było prowadzenie kursów naukowych w Królestwie Polskim po powstaniu styczniowym, podczas II Wojny Światowej i przy okazji opozycyjnej działalności w Polsce Ludowej, wydaje się dziś, w czasach jawności życia edukacyjnego, czymś niemożliwym do ogarnięcia. A jednak się kręciło – można by rzec. Spisy studentek i studentów w formie informacji na temat kas pożyczkowych, tysiące tytułów naukowych, przyznanych przez podziemne uniwersytety, będące po wojnie honorowane przez wyższe uczelnie, wynoszenie narzędzi badawczych dla potrzeb osób zajmujących się przedmiotami medycznymi i ścisłymi z zamkniętych przez Niemców budynków uczelni, „psujzabawy”, nasyłane przez peerelowskie służby bezpieczeństwa do rozbijania wykładów, czasem nawet przemocą – to wszystko elementy historii, o których warto pamiętać, a które przypomina w swoim tekście Antoni Michnik. Dziś, gdy dyskutujemy o przyszłości uniwersytetów, ścierają się tradycje inteligenckiego zaangażowania – nie związanego z automatycznym awansem finansowym – z wiarą w rynek i uznaniem szkoły wyższej za kolejne narzędzie zarabiania pieniędzy.
Po drugiej stronie książki mamy rozmowy Artura Żmijewskiego i Piotra Mareckiego na temat roli uniwersytetu w tworzeniu przestrzeni dla krytycznej kultury. W nowej, postkomunistycznej rzeczywistości, okazało się, że wielu decydentów na uczelniach dość gładko przeszło z uniżoności wobec starego systemu do zachowawczości. Poskutkowało to w cenzurze sztuki, wobec której spora część pracowników naukowych zachowała milczenie albo wręcz akceptację, jak w wypadku potępienia Doroty Nieznalskiej za jej „Pasję”. Zamiast wspierania innowacyjności, interdyscyplinarności i poszukiwań, szczególnie na styku sztuki i społeczeństwa, usiłuje się zachować rzekomy „puryzm” i „neutralność” promowanej twórczości. Trudno dziś o pisma formacyjne, takie, jakimi były niegdyś „Po prostu” wokół odwilży roku 1956 czy „Brulion” w gnijącej końcówce PRL-u.
Nie jest lekko także w wypadku organizacyjnej strony funkcjonowania polskiej edukacji. Przemysław Sadura kreśli obraz klasowej (i nie tylko) dyskryminacji, jaka zachodzi w polskim szkolnictwie niemal od samego startu wchodzenia w jego tryby. Nie każde dziecko trafia do przedszkola, mającego kolosalny wpływ na socjalizację i późniejsze wyniki, osiągane w szkole. System egzaminacyjny pełni funkcję przesiewającą na kolejnych szczeblach, a brak egzaminów sprawdzających na poziomie 3 klasy szkoły podstawowej poziom uczniowskich umiejętności nie motywuje nauczycielek i nauczycieli do nadrabiania zaniedbań w edukacji osób słabszych. Status klasowy rodziców wpływa na to, że uczennica/uczeń internalizuje przekonanie o własnych niskich zdolnościach i idzie do szkoły, która niedostatecznie zaspokaja jego potrzeby edukacyjne (np. syn robotnika trafia do szkoły zawodowej). Ze względu na wszystkie tego typu kwestie na sam szczyt edukacyjnej piramidy, a więc na studia, od dawna nie trafia wiele osób o pochodzeniu chłopskim bądź robotniczym.
Oczywiście artykułów w opisywanym przewodniku jest znacznie więcej, chociażby Marcina Miłkowskiego, rozprawiającego się z neoliberalnym przekonaniem, że wprowadzenie powszechnych opłat za studia zwiększy szanse osób, których aktualnie nie stać na kształcenie się. Edwin Bendyk z kolei wskazuje na rolę uczelni w tworzeniu gospodarki opartej na wiedzy, przez co publiczne finansowanie badań podstawowych i zachowanie równowagi w dziedzinie patentów i praw autorskich między potrzebami środowiska naukowego, biznesowego i społeczeństwa. Choć na razie trwają wakacje (także te akademickie), to jednak o uniwersytecie zapominać nie warto. Po lekturze przewodnika Krytyki Politycznej będziecie wiedzieć, dlaczego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz