16 sierpnia 2010

Uniwersytet sfermentowany

Wakacje są uroczym czasem, kiedy obok standardowej, ciężkiej pracy politycznej pojawia się nieco więcej przestrzeni na do tej pory zaniedbywane czynności, takie jak wiecznie odkładane lektury. Jedną z książek, z którą chciałem się zapoznać już od jakiegoś czasu, był wydany przez Krytykę Polityczną „Uniwersytet zaangażowany”. Zestaw tekstów, zawartych w przewodniku po zagadnieniu, pokrywa różnorodne aspekty funkcjonowania wyższych uczelni, uwzględniając ich historię i teraźniejszość, nauczanie i jego metody, finansowanie ich działalności i ich kulturalna otoczka. Wszystkie odwołują się do ideału, który środowisku z Nowego Wspaniałego Świata jest niezwykle bliski – aktywnej, lewicowej, zaangażowanej inteligencji i uniwersytetów jako miejsca dialogu i wykluwania się społecznej aktywności i nowych idei.

W historię polskiej podziemnej edukacji wprowadza nas wywiad z Andrzejem Mencwelem. Olbrzymi wysiłek organizacyjny, jakim było prowadzenie kursów naukowych w Królestwie Polskim po powstaniu styczniowym, podczas II Wojny Światowej i przy okazji opozycyjnej działalności w Polsce Ludowej, wydaje się dziś, w czasach jawności życia edukacyjnego, czymś niemożliwym do ogarnięcia. A jednak się kręciło – można by rzec. Spisy studentek i studentów w formie informacji na temat kas pożyczkowych, tysiące tytułów naukowych, przyznanych przez podziemne uniwersytety, będące po wojnie honorowane przez wyższe uczelnie, wynoszenie narzędzi badawczych dla potrzeb osób zajmujących się przedmiotami medycznymi i ścisłymi z zamkniętych przez Niemców budynków uczelni, „psujzabawy”, nasyłane przez peerelowskie służby bezpieczeństwa do rozbijania wykładów, czasem nawet przemocą – to wszystko elementy historii, o których warto pamiętać, a które przypomina w swoim tekście Antoni Michnik. Dziś, gdy dyskutujemy o przyszłości uniwersytetów, ścierają się tradycje inteligenckiego zaangażowania – nie związanego z automatycznym awansem finansowym – z wiarą w rynek i uznaniem szkoły wyższej za kolejne narzędzie zarabiania pieniędzy.

Po drugiej stronie książki mamy rozmowy Artura Żmijewskiego i Piotra Mareckiego na temat roli uniwersytetu w tworzeniu przestrzeni dla krytycznej kultury. W nowej, postkomunistycznej rzeczywistości, okazało się, że wielu decydentów na uczelniach dość gładko przeszło z uniżoności wobec starego systemu do zachowawczości. Poskutkowało to w cenzurze sztuki, wobec której spora część pracowników naukowych zachowała milczenie albo wręcz akceptację, jak w wypadku potępienia Doroty Nieznalskiej za jej „Pasję”. Zamiast wspierania innowacyjności, interdyscyplinarności i poszukiwań, szczególnie na styku sztuki i społeczeństwa, usiłuje się zachować rzekomy „puryzm” i „neutralność” promowanej twórczości. Trudno dziś o pisma formacyjne, takie, jakimi były niegdyś „Po prostu” wokół odwilży roku 1956 czy „Brulion” w gnijącej końcówce PRL-u.

Nie jest lekko także w wypadku organizacyjnej strony funkcjonowania polskiej edukacji. Przemysław Sadura kreśli obraz klasowej (i nie tylko) dyskryminacji, jaka zachodzi w polskim szkolnictwie niemal od samego startu wchodzenia w jego tryby. Nie każde dziecko trafia do przedszkola, mającego kolosalny wpływ na socjalizację i późniejsze wyniki, osiągane w szkole. System egzaminacyjny pełni funkcję przesiewającą na kolejnych szczeblach, a brak egzaminów sprawdzających na poziomie 3 klasy szkoły podstawowej poziom uczniowskich umiejętności nie motywuje nauczycielek i nauczycieli do nadrabiania zaniedbań w edukacji osób słabszych. Status klasowy rodziców wpływa na to, że uczennica/uczeń internalizuje przekonanie o własnych niskich zdolnościach i idzie do szkoły, która niedostatecznie zaspokaja jego potrzeby edukacyjne (np. syn robotnika trafia do szkoły zawodowej). Ze względu na wszystkie tego typu kwestie na sam szczyt edukacyjnej piramidy, a więc na studia, od dawna nie trafia wiele osób o pochodzeniu chłopskim bądź robotniczym.

Oczywiście artykułów w opisywanym przewodniku jest znacznie więcej, chociażby Marcina Miłkowskiego, rozprawiającego się z neoliberalnym przekonaniem, że wprowadzenie powszechnych opłat za studia zwiększy szanse osób, których aktualnie nie stać na kształcenie się. Edwin Bendyk z kolei wskazuje na rolę uczelni w tworzeniu gospodarki opartej na wiedzy, przez co publiczne finansowanie badań podstawowych i zachowanie równowagi w dziedzinie patentów i praw autorskich między potrzebami środowiska naukowego, biznesowego i społeczeństwa. Choć na razie trwają wakacje (także te akademickie), to jednak o uniwersytecie zapominać nie warto. Po lekturze przewodnika Krytyki Politycznej będziecie wiedzieć, dlaczego.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...