Obawiam się, że w Polsce żałoba się skończyła - nie ta oficjalna, ale bardziej społeczna - już we wtorek, kiedy pojawiły się pomysły na pochowanie Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Nie będę tu pisał, jak bardzo się oburzam na ten pomysł, może dlatego, że nie jest on dla mnie aż tak oburzający. Rozumiem głosy sceptycyzmu, ale coraz bardziej kuriozalne grupy w serwisach społecznościowych, odsyłające prezydenta do piramidy Cheopsa, sprawiają, że trudno mi stanąć po ich stronie. Obawiam się, że w zakamuflowanej formie wraca stare, i znów estetyka staje się ważniejsza od polityki. Polityka tymczasem staje się tym ważniejsza, im bardziej usiłuje powiedzieć się nam, że teraz powinniśmy poddać się nastrojowi zadumy i refleksji. Nie mam pojęcia, jak jedno może przeczyć drugiemu, ale nad Wisłą, jak widać, innej wizji dyskusji o państwie i świecie poza wzajemnym pluciem sobie w twarz się nie dorobiliśmy. Trochę szkoda, bo wystarczy rzut oka na głównych politycznych graczy by zobaczyć, że operują na zupełnie nowym dla siebie gruncie:
Platforma Obywatelska
Ma w tym momencie wszystko. Paradoksalnie może być tak, że najlepsze kandydatury urzędników, których należy zastąpić, partia ta wystawi w najbliższych dniach. Oczywiście na nominowanie w czasie żałoby patrzy się krzywo, a jednak sam jej fakt może powściągać dążenie do łatwego przejęcia pełni władzy w państwie. Za parę tygodni ponadpartyjna zgoda nie będzie PO już do niczego potrzebna - chyba, że partia ta zdecyduje się odczekać aż do wyborów prezydenckich. Wtedy - jeśli je wygra - zobaczymy zastępy "ponadpartyjnych fachowców", o których już po cichu przebąkuje się na mniej eksponowanych stronach internetowych, np. Leszka Balcerowicza jako nowego-starego szefa NBP. Komentatorki i komentatorzy ostrożnie, ale zaczynają przyznawać, że żyjemy na chwilę obecną w państwie zdominowanym przez jedną partię, od zachowania której zależy, czy i w jakim tempie zechce ona przejąć praktycznie pełną władzę nad instytucjami publicznymi. Opozycji trudno będzie ten proces powstrzymać.
Prawo i Sprawiedliwość
Straciło bardzo wiele ważnych dla siebie postaci - dla przykładu Grażynę Gęsicką i Aleksandrę Natalli-Świat, dające formacji braci Kaczyńskich łagodniejszy i jednocześnie bardziej merytoryczny wymiar. Jarosław Kaczyński stoi przed nie lada zadaniem - cały proces odbudowy spoczywa prawie wyłącznie na nim, i to w czasie, kiedy musi mierzyć się z osobistą tragedią. Co by nie mówić, był czas, kiedy potrafił trząść polską sceną polityczną - czy takie wyzwanie przerośnie go, czy też doda sił do realizacji wizji, w którą wierzy? Jak będzie wyglądał kierunek działań partii w najbliższym czasie - czy skupi się ona na odbudowie zasobów ludzkich, stopniowym kształceniu nowych, partyjnych elit? Czy dojdzie do porozumienia z małymi, ale wpływowymi i mającymi dość wyrazistych liderów środowiskami Prawicy Rzeczypospolitej i Polski Plus, jak mogłyby wskazywać plotki o wycofaniu się Dorna i Jurka z wyborczej rozgrywki? A może nowe czasy wymagają nowej strategii - jeśli tak, to jaka ona miałaby być? Pytań jest całkiem sporo, więc jeśli zestawi się je z panującym wewnątrz partii nastrojem jedno jest pewne - sam powrót do normalnego jej funkcjonowania będzie wielkim sukcesem, natomiast sukcesy w wyborach będą zależały od tego, czy uda się im znaleźć narrację, która będzie bardziej atrakcyjna od "małej stabilizacji" według PO.
Lewica
Poza utratą kandydata na prezydenta klub parlamentarny stracił dwie kobiety, tworzące jego nowoczesny, nie utożsamiany z postkomunizmem wizerunek. Jolanta Szymanek-Deresz, wieloletnia współpracownica Aleksandra Kwaśniewskiego, a także Izabela Jaruga Nowacka, swego czasu przewodnicząca Unii Pracy i wicepremiera za czasów rządów SLD, aktywnie działająca na rzecz praw kobiet, pojawiały się zresztą w kuluarach dyskusji na temat prezydenckiego kandydata "na lewo od PO". Na chwilę obecną Sojusz, zdominowany przez Grzegorza Napieralskiego, ma do czynienia z dość sporym niedoborem osobowości politycznych. Ryszard Kalisz regularnie obrywał za swoje odważne tezy polityczne, Wojciech Olejniczak został przeniesiony do Brukseli, a rosnąca gwiazda Bartosza Arłukowicza również ma dość niepewną, samodzielną pozycję - tym bardziej, że nie jest on jeszcze członkiem partii. Kobieca jej reprezentacja, mocno uszczuplona, będzie miała spore problemy w Sejmie - i znów, Joanna Senyszyn urzęduje w europarlamencie, a Katarzyna Piekarska znajduje się obecnie poza Wiejską. Sytuacja SLD również nie jest wesoła, tym bardziej, że nie ma tu chyba lidera, na charyzmę którego można w tym trudnym momencie liczyć.
Prezydentura 2010
Z jednej strony wydaje się, że przedterminowe, czerwcowe wybory już się skończyły, a obecny okres przejściowy jest tylko momentem swobodnego przejścia Bronisława Komorowskiego z urzędu marszałka Sejmu do Pałacu Prezydenckiego. Nie chcę mi się specjalnie wierzyć w to, że PiS zrezygnuje z pojedynku - start Jarosława Kaczyńskiego być może scementowałby ugrupowanie, natomiast ilość elektoratu negatywnego sprawia, że mało prawdopodobne byłoby jego zwycięstwo - dość wspomnieć internetową "wrzawę wawelską", za parę dni może być już tylko gorzej. Nieco więcej ugrać mógłby Zbigniew Ziobro, który zająłby prawą flankę i mógłby dobrze wstrzelić się w pojawiające się ostatnimi czasy tendencje konserwatywne, z dążeniem do zaspokojenia poczucia bezpieczeństwa włącznie. Z kolei Joanna Kluzik-Rostkowska byłaby kandydatką najbardziej otwierającą perspektywy pozyskania nie-PiS-owskich środowisk politycznych (włącznie z częścią elektoratu lewicowego) i kto wie, czy realnej szansy na wyborczy sukces.
Środowiska "na lewo od PO" nie są w dobrej sytuacji. Wycofanie się Tomasza Nałęcza z prezydenckiego wyścigu daje szansę na wspólnego kandydata i zbliżenie SLD i SDPL. Andrzej Olechowski na obecnej sytuacji nie zyskuje zbyt wiele i powoli traci swoją pozycję "alternatywy dla PO i PiS". Pytanie, kto będzie lewicowym kandydatem - Borowski, Kalisz, Arłukowicz? Z jednej strony trudno o tym w tym momencie mówić, z drugiej zaś nie chcę mi się wierzyć, że konkurencja dla PO będzie chciała zmienić prezydencki wyścig w teatr jednego aktora i przegrać na własne życzenie. Tym bardziej, że brak przeciwwagi dla rządów PO, po opadnięciu emocji, mógłby się okazać niespecjalnie pożądany.
Platforma Obywatelska
Ma w tym momencie wszystko. Paradoksalnie może być tak, że najlepsze kandydatury urzędników, których należy zastąpić, partia ta wystawi w najbliższych dniach. Oczywiście na nominowanie w czasie żałoby patrzy się krzywo, a jednak sam jej fakt może powściągać dążenie do łatwego przejęcia pełni władzy w państwie. Za parę tygodni ponadpartyjna zgoda nie będzie PO już do niczego potrzebna - chyba, że partia ta zdecyduje się odczekać aż do wyborów prezydenckich. Wtedy - jeśli je wygra - zobaczymy zastępy "ponadpartyjnych fachowców", o których już po cichu przebąkuje się na mniej eksponowanych stronach internetowych, np. Leszka Balcerowicza jako nowego-starego szefa NBP. Komentatorki i komentatorzy ostrożnie, ale zaczynają przyznawać, że żyjemy na chwilę obecną w państwie zdominowanym przez jedną partię, od zachowania której zależy, czy i w jakim tempie zechce ona przejąć praktycznie pełną władzę nad instytucjami publicznymi. Opozycji trudno będzie ten proces powstrzymać.
Prawo i Sprawiedliwość
Straciło bardzo wiele ważnych dla siebie postaci - dla przykładu Grażynę Gęsicką i Aleksandrę Natalli-Świat, dające formacji braci Kaczyńskich łagodniejszy i jednocześnie bardziej merytoryczny wymiar. Jarosław Kaczyński stoi przed nie lada zadaniem - cały proces odbudowy spoczywa prawie wyłącznie na nim, i to w czasie, kiedy musi mierzyć się z osobistą tragedią. Co by nie mówić, był czas, kiedy potrafił trząść polską sceną polityczną - czy takie wyzwanie przerośnie go, czy też doda sił do realizacji wizji, w którą wierzy? Jak będzie wyglądał kierunek działań partii w najbliższym czasie - czy skupi się ona na odbudowie zasobów ludzkich, stopniowym kształceniu nowych, partyjnych elit? Czy dojdzie do porozumienia z małymi, ale wpływowymi i mającymi dość wyrazistych liderów środowiskami Prawicy Rzeczypospolitej i Polski Plus, jak mogłyby wskazywać plotki o wycofaniu się Dorna i Jurka z wyborczej rozgrywki? A może nowe czasy wymagają nowej strategii - jeśli tak, to jaka ona miałaby być? Pytań jest całkiem sporo, więc jeśli zestawi się je z panującym wewnątrz partii nastrojem jedno jest pewne - sam powrót do normalnego jej funkcjonowania będzie wielkim sukcesem, natomiast sukcesy w wyborach będą zależały od tego, czy uda się im znaleźć narrację, która będzie bardziej atrakcyjna od "małej stabilizacji" według PO.
Lewica
Poza utratą kandydata na prezydenta klub parlamentarny stracił dwie kobiety, tworzące jego nowoczesny, nie utożsamiany z postkomunizmem wizerunek. Jolanta Szymanek-Deresz, wieloletnia współpracownica Aleksandra Kwaśniewskiego, a także Izabela Jaruga Nowacka, swego czasu przewodnicząca Unii Pracy i wicepremiera za czasów rządów SLD, aktywnie działająca na rzecz praw kobiet, pojawiały się zresztą w kuluarach dyskusji na temat prezydenckiego kandydata "na lewo od PO". Na chwilę obecną Sojusz, zdominowany przez Grzegorza Napieralskiego, ma do czynienia z dość sporym niedoborem osobowości politycznych. Ryszard Kalisz regularnie obrywał za swoje odważne tezy polityczne, Wojciech Olejniczak został przeniesiony do Brukseli, a rosnąca gwiazda Bartosza Arłukowicza również ma dość niepewną, samodzielną pozycję - tym bardziej, że nie jest on jeszcze członkiem partii. Kobieca jej reprezentacja, mocno uszczuplona, będzie miała spore problemy w Sejmie - i znów, Joanna Senyszyn urzęduje w europarlamencie, a Katarzyna Piekarska znajduje się obecnie poza Wiejską. Sytuacja SLD również nie jest wesoła, tym bardziej, że nie ma tu chyba lidera, na charyzmę którego można w tym trudnym momencie liczyć.
Prezydentura 2010
Z jednej strony wydaje się, że przedterminowe, czerwcowe wybory już się skończyły, a obecny okres przejściowy jest tylko momentem swobodnego przejścia Bronisława Komorowskiego z urzędu marszałka Sejmu do Pałacu Prezydenckiego. Nie chcę mi się specjalnie wierzyć w to, że PiS zrezygnuje z pojedynku - start Jarosława Kaczyńskiego być może scementowałby ugrupowanie, natomiast ilość elektoratu negatywnego sprawia, że mało prawdopodobne byłoby jego zwycięstwo - dość wspomnieć internetową "wrzawę wawelską", za parę dni może być już tylko gorzej. Nieco więcej ugrać mógłby Zbigniew Ziobro, który zająłby prawą flankę i mógłby dobrze wstrzelić się w pojawiające się ostatnimi czasy tendencje konserwatywne, z dążeniem do zaspokojenia poczucia bezpieczeństwa włącznie. Z kolei Joanna Kluzik-Rostkowska byłaby kandydatką najbardziej otwierającą perspektywy pozyskania nie-PiS-owskich środowisk politycznych (włącznie z częścią elektoratu lewicowego) i kto wie, czy realnej szansy na wyborczy sukces.
Środowiska "na lewo od PO" nie są w dobrej sytuacji. Wycofanie się Tomasza Nałęcza z prezydenckiego wyścigu daje szansę na wspólnego kandydata i zbliżenie SLD i SDPL. Andrzej Olechowski na obecnej sytuacji nie zyskuje zbyt wiele i powoli traci swoją pozycję "alternatywy dla PO i PiS". Pytanie, kto będzie lewicowym kandydatem - Borowski, Kalisz, Arłukowicz? Z jednej strony trudno o tym w tym momencie mówić, z drugiej zaś nie chcę mi się wierzyć, że konkurencja dla PO będzie chciała zmienić prezydencki wyścig w teatr jednego aktora i przegrać na własne życzenie. Tym bardziej, że brak przeciwwagi dla rządów PO, po opadnięciu emocji, mógłby się okazać niespecjalnie pożądany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz