Żyjemy w kraju, w którym nieudolna polityczna pazerność na dobro wspólne systematycznie podminowuje ludzką wiarę w państwo i w sens uprawiania samej polityki. Egzotyczny medialny sojusz PiS-SLD dopiął swego i przejął władzę w publicznych mediach, doprowadzając do konfliktów tudzież zapaści dwóch dobrych projektów - poważnego kryzysu w ekipie radiowej "Trójki" i obcięcia funduszy na produkcję własną TVP Kultura. O tej pierwszej sprawie już zresztą pisałem i od tego czasu jest tylko gorzej. Zatrudnianie zewnętrznych publicystów do anteny, która ma swoje dziennikarki i dziennikarzy, którzy zdobyli sobie renomę, nazwiska i sympatię jest dość kuriozalne. Tym bardziej, że straszono nas do niedawna fatalną sytuacją publicznej radiofonii, co nie przeszkadza - jak widać - zatrudniać głównie "prawoskrętnych" komentatorów. Szykuje się coraz bardziej nieprzyjemna sytuacja na Myśliwieckiej, trudno będzie Sobali odzyskać zaufanie zespołu redakcyjnego. Pytanie, czy strategia na przeczekanie jego dyrektorowania jest słuszna w sytuacji, gdy niedługo media publiczne czekać może zupełna zapaść.
TVP zdecydowała się na oszczędności już teraz - obcinając pieniądze na programy misyjne. Z anteny TVP 1 zniknęły dla przykładu "Teleranek" i "Laboratorium". Najgorzej ma jednak TVP Kultura, którego to budżet kanału spadł z 32 do 5 milionów złotych, co praktycznie uniemożliwia działalność inną jak odtwarzanie powtórek filmów, seriali i produkcji własnych. Tymczasem to te właśnie produkcje siały intelektualny ferment, zadawały ważne, cywilizacyjne pytania i przyczyniały się do odświeżenia dialogu o kulturze w naszym kraju. To prawda, oglądalność nigdy nie była wielka, ale stacja nie ma się czego wstydzić - 0,38% w styczniu tego roku (dane TNS OBOP) dały kanałowi 17 miejsce w rankingu stacji tematycznych, przed takimi kanałami, jak TVN Turbo, 4fun.tv czy ale Kino. Nie czarujmy się, że stacja kulturalna będzie miała kosmiczną oglądalność, jednak wraz z upływem czasu spadają rynkowe udziały "wielkiej czwórki" (TVP 1 i 2, TVN i Polsat) na rzecz właśnie kanałów tematycznych, tendencja wzrostowa jest zatem całkiem prawdopodobna, skoro rok wcześniej ten kanał miał oglądalność na poziomie 0,22%.
TVP nie zrobiła jednak dostatecznie wiele, by wskaźniki te poprawić. Nie mówię tu o kolejnych dyrektorach kanału kulturalnego, którzy dbali o przyzwoitą jakość ramówki, dużo bardziej zaś chodzi mi o podejmowane przez publiczną korporację decyzje. Po pierwsze, zdecydowano, że kanał nie będzie emitował reklam, co natychmiast skazało stacje na bycie na łasce szefostwa TVP i jej finansowej hojności. Bardzo bym chciał, by kiedyś całe TVP obywało się bez nich, ale wymaga to zmian legislacyjnych na które telewizja nie ma wpływu, trzeba było zatem umożliwić choćby śladowe pozyskiwanie funduszy za pomocą chociażby sponsoringu poszczególnych programów w ramówce. Po drugie, opieszałość TVP i chybione pomysły (takie jak niezrealizowana wizja platformy cyfrowej TVP, autorstwa Piotra Farfała) odwiodły decydentów z Woronicza od najważniejszej zmiany technologicznej - stworzenia sieci naziemnej telewizji cyfrowej, stającej się już standardem w Europie. W obrębie tej technologii na jednej częstotliwości emitować można kilka kanałów, co ma szanse realnie zwiększyć ilość oferowanych każdej i każdemu z nas stacji TV. TVP, która ma docelowo mieć swój własny multipleks, mogłaby poza TVP 1, 2 i Info emitować na nim m.in. Kulturę, znacząco podnosząc jej zasięg. 1% udziału w rynku nie byłby wówczas nie do osiągnięcia.
Problem polega na tym, że nie sądzę, by ktokolwiek na Woronicza myślał o inwestycjach w technologię i infrastrukturę jako o środkach do realizacji misji publicznej. Kolejne ekipy ostrzyły i ostrzą sobie zęby na kontrolę nad informacjami i publicystyką w czołowych antenach, zaś na fundusze na misję nie mają już głowy. Od mniej więcej końca lat 90. XX wieku regułą jest zatem spychanie misyjności na późne godziny nocne - później takim "spadem", mającym być zarazem "listkiem figowym", uczyniono TVP Kultura. Teraz "listki figowe" opadły z powodu braku finansowego nawadniania, a władze telewizji stwierdzają, że sponsoring programów z ramówki byłby nieetyczny, bo mógłby wpływać np. na oceny osób recenzujących książki czy filmy. W trosce o obiektywizm zatem (szkoda, że na podobną nie można liczyć np. w wypadku np. "Warto rozmawiać") nie emituje się niemal niczego. Strategia zdecydowanie innowacyjna, aczkolwiek nie gwarantująca sukcesu komercyjnego, o sukcesie w wypełnianiu misji przez litość nie wspominając.
Pewną szansą na depolityzację mediów publicznych byłoby przyjęcie chociażby propozycji środowisk twórczych, chcących reformy idącej w kierunku przekazania władzy nad PR i TVP w ręce organizacji kulturalnych i zapewniającej fundusze na działalność za pomocą płaconych w ramach PIT 8 zł "opłaty audiowizualnej" zamiast abonamentu. Nie jest to może reforma marzeń, ale chociaż kroczek w dobrym kierunku. TVP powinna nie tylko przywrócić produkcje własne do TVP Kultura (sam oglądałem niezwykle ciekawą, antropologiczną dyskusję o pornografii, więc na własne oczy widziałem, że można jeszcze w telewizji mówić coś ciekawego), ale zacząć je na szerszą skalę promować i dystrybuować w Internecie. Tak jak np. komercyjny Polsat ma swą Iplę, tak TVP powinna na bazie dostępnych internetowo archiwów seriali i audycji stworzyć własną aplikację i pozwolić na rozpowszechnianie programów misyjnych także we wszystkich platformach VoD czy aplikacjach konkurencji. Liczy się dotarcie do jak najszerszej grupy ludzi, nie zaś zysk z powodu sprzedaży tego czy inego spektaklu teatralnego, którego nadawca komercyjny zapewne i tak nie kupi. Przykład TVN, który zrezygnował z udziałów w kanale historycznym Discovery pokazuje, że nie jest tak, że nadawcy komercyjni z chęcią wypełnią tego typu luki rynkowe. Niestety, w TVP mało jest osób z wizją, za to dużo politykierstwa, podczas gdy powinno być dokładnie odwrotnie.
TVP zdecydowała się na oszczędności już teraz - obcinając pieniądze na programy misyjne. Z anteny TVP 1 zniknęły dla przykładu "Teleranek" i "Laboratorium". Najgorzej ma jednak TVP Kultura, którego to budżet kanału spadł z 32 do 5 milionów złotych, co praktycznie uniemożliwia działalność inną jak odtwarzanie powtórek filmów, seriali i produkcji własnych. Tymczasem to te właśnie produkcje siały intelektualny ferment, zadawały ważne, cywilizacyjne pytania i przyczyniały się do odświeżenia dialogu o kulturze w naszym kraju. To prawda, oglądalność nigdy nie była wielka, ale stacja nie ma się czego wstydzić - 0,38% w styczniu tego roku (dane TNS OBOP) dały kanałowi 17 miejsce w rankingu stacji tematycznych, przed takimi kanałami, jak TVN Turbo, 4fun.tv czy ale Kino. Nie czarujmy się, że stacja kulturalna będzie miała kosmiczną oglądalność, jednak wraz z upływem czasu spadają rynkowe udziały "wielkiej czwórki" (TVP 1 i 2, TVN i Polsat) na rzecz właśnie kanałów tematycznych, tendencja wzrostowa jest zatem całkiem prawdopodobna, skoro rok wcześniej ten kanał miał oglądalność na poziomie 0,22%.
TVP nie zrobiła jednak dostatecznie wiele, by wskaźniki te poprawić. Nie mówię tu o kolejnych dyrektorach kanału kulturalnego, którzy dbali o przyzwoitą jakość ramówki, dużo bardziej zaś chodzi mi o podejmowane przez publiczną korporację decyzje. Po pierwsze, zdecydowano, że kanał nie będzie emitował reklam, co natychmiast skazało stacje na bycie na łasce szefostwa TVP i jej finansowej hojności. Bardzo bym chciał, by kiedyś całe TVP obywało się bez nich, ale wymaga to zmian legislacyjnych na które telewizja nie ma wpływu, trzeba było zatem umożliwić choćby śladowe pozyskiwanie funduszy za pomocą chociażby sponsoringu poszczególnych programów w ramówce. Po drugie, opieszałość TVP i chybione pomysły (takie jak niezrealizowana wizja platformy cyfrowej TVP, autorstwa Piotra Farfała) odwiodły decydentów z Woronicza od najważniejszej zmiany technologicznej - stworzenia sieci naziemnej telewizji cyfrowej, stającej się już standardem w Europie. W obrębie tej technologii na jednej częstotliwości emitować można kilka kanałów, co ma szanse realnie zwiększyć ilość oferowanych każdej i każdemu z nas stacji TV. TVP, która ma docelowo mieć swój własny multipleks, mogłaby poza TVP 1, 2 i Info emitować na nim m.in. Kulturę, znacząco podnosząc jej zasięg. 1% udziału w rynku nie byłby wówczas nie do osiągnięcia.
Problem polega na tym, że nie sądzę, by ktokolwiek na Woronicza myślał o inwestycjach w technologię i infrastrukturę jako o środkach do realizacji misji publicznej. Kolejne ekipy ostrzyły i ostrzą sobie zęby na kontrolę nad informacjami i publicystyką w czołowych antenach, zaś na fundusze na misję nie mają już głowy. Od mniej więcej końca lat 90. XX wieku regułą jest zatem spychanie misyjności na późne godziny nocne - później takim "spadem", mającym być zarazem "listkiem figowym", uczyniono TVP Kultura. Teraz "listki figowe" opadły z powodu braku finansowego nawadniania, a władze telewizji stwierdzają, że sponsoring programów z ramówki byłby nieetyczny, bo mógłby wpływać np. na oceny osób recenzujących książki czy filmy. W trosce o obiektywizm zatem (szkoda, że na podobną nie można liczyć np. w wypadku np. "Warto rozmawiać") nie emituje się niemal niczego. Strategia zdecydowanie innowacyjna, aczkolwiek nie gwarantująca sukcesu komercyjnego, o sukcesie w wypełnianiu misji przez litość nie wspominając.
Pewną szansą na depolityzację mediów publicznych byłoby przyjęcie chociażby propozycji środowisk twórczych, chcących reformy idącej w kierunku przekazania władzy nad PR i TVP w ręce organizacji kulturalnych i zapewniającej fundusze na działalność za pomocą płaconych w ramach PIT 8 zł "opłaty audiowizualnej" zamiast abonamentu. Nie jest to może reforma marzeń, ale chociaż kroczek w dobrym kierunku. TVP powinna nie tylko przywrócić produkcje własne do TVP Kultura (sam oglądałem niezwykle ciekawą, antropologiczną dyskusję o pornografii, więc na własne oczy widziałem, że można jeszcze w telewizji mówić coś ciekawego), ale zacząć je na szerszą skalę promować i dystrybuować w Internecie. Tak jak np. komercyjny Polsat ma swą Iplę, tak TVP powinna na bazie dostępnych internetowo archiwów seriali i audycji stworzyć własną aplikację i pozwolić na rozpowszechnianie programów misyjnych także we wszystkich platformach VoD czy aplikacjach konkurencji. Liczy się dotarcie do jak najszerszej grupy ludzi, nie zaś zysk z powodu sprzedaży tego czy inego spektaklu teatralnego, którego nadawca komercyjny zapewne i tak nie kupi. Przykład TVN, który zrezygnował z udziałów w kanale historycznym Discovery pokazuje, że nie jest tak, że nadawcy komercyjni z chęcią wypełnią tego typu luki rynkowe. Niestety, w TVP mało jest osób z wizją, za to dużo politykierstwa, podczas gdy powinno być dokładnie odwrotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz