Wreszcie coś się istotnie zmieniło - problem w tym, że wcale nie w kierunku większego pluralizmu na scenie politycznej. Skoki poparcia są tak duże, że trzeba odwołać się do badań z zeszłego roku, by pokazać, do którego etapu cofnęły się poszczególne formacje. Wszystko to niewątpliwie spowodowane jest rezygnacją Donalda Tuska z ubiegania się o urząd prezydencki i równie niespodziewanym "wygaszeniem" afery hazardowej. Po kilkunastogodzinnym przesłuchaniu premiera komentarze prasowe w wielu wypadkach przestały rysować ją jako wielki przekręt, a Tusk jest już niemal poza wszelkimi podejrzeniami. Także rywalizacja na linii Sikorski-Komorowski o nominację PO do prezydenckiego wyścigu zaprząta sporo uwagi i siłą rzeczy kieruje na Platformę spojrzenia elektoratu. Skoki poparcia sięgnąć potrafiły nawet 10 punktów procentowych na plus partii Tuska w jednym z niedawnych sondaży Gazety Wyborczej - także uśredniając wyniki z całego miesiąca widać wyraźne przetasowania na scenie politycznej.
W tym momencie PO niemal zrównała swoje poparcie ze swoimi rekordami w zeszłym roku, kiedy potrafiła otrzymać średnio 48,5%. Spadek PiS wbrew pozorom nie jest aż tak spory i nadal notowania partii Jarosława Kaczyńskiego sytuują się w górnej strefie swych zeszłorocznych wyników. Znacznie gorzej oberwało SLD, bowiem aktualne 8,4% poparcia to wynik najgorszy od marca 2009. Ludowcy wracają z kolei nad próg wyborczy - swoją drogą ciekawe, na ile ma tu wpływ zwyżki notowań Platformy i premia za koalicję... O partiach pod progiem nie ma co się rozgadywać, sytuacja z każdym miesiącem utwierdza petryfikację sceny politycznej i chyba już tylko poważne przemyślenie swej strategii może uratować je przed odejściem w niebyt.
To, czy aktualnie ukształtowany poziom poparcia ulegnie zmianie, czy też na jakiś czas utrzyma się na tych wysokościach, zależy od aktywności poszczególnych partii. Trwające prawybory w PO będą utrzymywać społeczną uwagę na tej partii i trudno, by Lech Kaczyński czy Jerzy Szmajdziński mieli to zmienić. Kandydatura Andrzeja Olechowskiego w żaden sposób nie przekłada się na wzrost poparcia dla SD - i niewiele wskazuje na to, by jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miało się to zmienić. Zobaczymy też, czy tego typu "centralne wyniki" będą miały przełożenie na lokalne poparcie dla poszczególnych partii.
W tym momencie PO niemal zrównała swoje poparcie ze swoimi rekordami w zeszłym roku, kiedy potrafiła otrzymać średnio 48,5%. Spadek PiS wbrew pozorom nie jest aż tak spory i nadal notowania partii Jarosława Kaczyńskiego sytuują się w górnej strefie swych zeszłorocznych wyników. Znacznie gorzej oberwało SLD, bowiem aktualne 8,4% poparcia to wynik najgorszy od marca 2009. Ludowcy wracają z kolei nad próg wyborczy - swoją drogą ciekawe, na ile ma tu wpływ zwyżki notowań Platformy i premia za koalicję... O partiach pod progiem nie ma co się rozgadywać, sytuacja z każdym miesiącem utwierdza petryfikację sceny politycznej i chyba już tylko poważne przemyślenie swej strategii może uratować je przed odejściem w niebyt.
To, czy aktualnie ukształtowany poziom poparcia ulegnie zmianie, czy też na jakiś czas utrzyma się na tych wysokościach, zależy od aktywności poszczególnych partii. Trwające prawybory w PO będą utrzymywać społeczną uwagę na tej partii i trudno, by Lech Kaczyński czy Jerzy Szmajdziński mieli to zmienić. Kandydatura Andrzeja Olechowskiego w żaden sposób nie przekłada się na wzrost poparcia dla SD - i niewiele wskazuje na to, by jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miało się to zmienić. Zobaczymy też, czy tego typu "centralne wyniki" będą miały przełożenie na lokalne poparcie dla poszczególnych partii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz