Okres świąteczny daje nieco szans na nadrobienie czytelniczych zaległości. Z przyjemnością zatem sięgnąłem po najnowszy numer "Notesu na 6. tygodni", dostępnego za darmo nie tylko w galeriach i klubach w całej Polsce (mam nadzieję, że niedługo także i w moim rodzinnym Przemyślu dzięki moim podpowiedziom), ale też i w Internecie. Czytam od niedawno i im bardziej się w nie zagłębiam, tym bardziej mam wrażenie, że mam do czynienia z kulturalną wersją "Krytyki Politycznej", tworzącej przestrzeń dialogu dotyczącego sztuki czy architektury. Ale nie tylko - i właśnie dlatego zdecydowałem się o "Notesie" napisać. Pismo to pozwala mi jeszcze wierzyć, że publiczne pieniądze można wydawać w tym kraju w sposób rozsądny - inicjatywa Fundacji Bęc Zmiana jest bowiem dotowana w ramach promocji czytelnictwa i kulturalnego wizerunku Warszawy. I bardzo dobrze, dzięki temu może ona docierać w wersji papierowej do tak odległych zakątków kraju, jak Sanok, Grębodzin czy Nowa Sól, dając dostęp do wiedzy o najnowszych trendach i debatach artystycznych.
Powiedzmy zatem co nieco o najnowszym numerze. Agata Pyzik rozmawia w nim z Edwinem Bendykiem o technologii, innowacyjności, kapitalizmie i sztuce. Pojawiają się obok siebie manifest neoawangardy, etyka hakerska, źródła sukcesu ekonomicznego Finlandii, konstatacja o proletaryzacji klasy twórczej, opiewanej przez Richarda Floridę, stwierdzenie "Nie da się żyć w nadmiernie innowacyjnym społeczeństwie, bo to oznacza ciągły chaos". Kapitalizm kognitywny, a więc model, który opisuje Bendyk, oznacza w dużej mierze wykorzystywanie potencjału kultury i sztuki do kreowania kapitału. Gorąco polecam szczególnie ten artykuł, jako że niczym w pigułce pokazuje przenikanie się dziedzin, których rzekomej "czystości" broni wiele osób.
Sztuka może być istotnym głosem w debacie publicznej - pod warunkiem wszakże, że jej kreatorki i kreatorzy nie boją się tego faktu. Przeskakujemy zatem na sam koniec "Notesu na 6. tygodni", gdzie możemy przeczytać fragment wykładu Joerga Heisera na temat projektu instalacji artystycznej Anny Baumgart i Agnieszki Kurant na stołecznej ulicy Chłodnej. To znak (...) rozwieszony na linach nad ulicą na obszarze, który niegdyś był centrum europejskiej kultury żydowskiej. Bardzo często o tym zapominamy, tak jak zapominamy o tym, że czarno-biała wizja złych Niemców i dobrych, ratujących Żydów Polaków jest skrajnym uproszczeniem, nie oddającym rzeczywistości II Wojny Światowej. Wzięty w nawias wielokropek, przypominający o wyciętych w cytatach nieistotnych fragmentach ma potencjał obnażenia naszej amnezji historycznej, pobudzenia do refleksji i dyskusji nad zapomnianym fragmentem rodzimej rzeczywistości.
Trochę wcześniej mamy do czynienia z rozmowami z Romanem Rutkowskim i Jakubem Szczęsnym, które dość mocno eksploatują temat jakości i wyglądu przestrzeni publicznej. Szczęsny apeluje o równowagę między planowaniem a spontanicznością, Rutkowski z kolei opowiada o tym, że przyjeżdżający do Warszawy Holendrzy są zachwyceni żywą tkanką miejską Warszawy i jej twórczym chaosem, w tym reklamowym, co może się nam nie mieścić w głowie. Artyści pokazują, by w ramach tęsknoty za porządkiem nie przesadzić w drugą stronę, zabijając np. pomysły społeczności lokalnych. Różnorodność powinna znaleźć swe odzwierciedlenie w wyglądzie miasta, które nie musi być skazane ani na totalną "wolną amerykankę", mającą więcej do czynienia z partykularnymi interesami niż spójnymi wizjami, ani też na uporządkowanie w stylu ujednolicenia roślin na Trakcie Królewskim.
Można by tak jeszcze długo opowiadać, np. o libańskiej społeczności artystycznej, portretującej napięcie polityczne na Bliskim Wschodzie, albo o poprzednich numerach, w których można by wspomnieć rewelacyjny wywiad na temat modernizmu w architekturze, który udzielił Owen Hatherley. Ponieważ jednak wielkimi krokami zbliżają się święta, zatem wolę pożyczyć Wam, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, wszystkiego najlepszego z ich okazji, mając nadzieję, że niezależnie od tego, w jaki sposób je spędzicie, będziecie miały i mieli poczucie odpoczynku, ciepła, szczęścia i miłości. Oby te uczucia towarzyszyły Wam nie tylko od święta!
Powiedzmy zatem co nieco o najnowszym numerze. Agata Pyzik rozmawia w nim z Edwinem Bendykiem o technologii, innowacyjności, kapitalizmie i sztuce. Pojawiają się obok siebie manifest neoawangardy, etyka hakerska, źródła sukcesu ekonomicznego Finlandii, konstatacja o proletaryzacji klasy twórczej, opiewanej przez Richarda Floridę, stwierdzenie "Nie da się żyć w nadmiernie innowacyjnym społeczeństwie, bo to oznacza ciągły chaos". Kapitalizm kognitywny, a więc model, który opisuje Bendyk, oznacza w dużej mierze wykorzystywanie potencjału kultury i sztuki do kreowania kapitału. Gorąco polecam szczególnie ten artykuł, jako że niczym w pigułce pokazuje przenikanie się dziedzin, których rzekomej "czystości" broni wiele osób.
Sztuka może być istotnym głosem w debacie publicznej - pod warunkiem wszakże, że jej kreatorki i kreatorzy nie boją się tego faktu. Przeskakujemy zatem na sam koniec "Notesu na 6. tygodni", gdzie możemy przeczytać fragment wykładu Joerga Heisera na temat projektu instalacji artystycznej Anny Baumgart i Agnieszki Kurant na stołecznej ulicy Chłodnej. To znak (...) rozwieszony na linach nad ulicą na obszarze, który niegdyś był centrum europejskiej kultury żydowskiej. Bardzo często o tym zapominamy, tak jak zapominamy o tym, że czarno-biała wizja złych Niemców i dobrych, ratujących Żydów Polaków jest skrajnym uproszczeniem, nie oddającym rzeczywistości II Wojny Światowej. Wzięty w nawias wielokropek, przypominający o wyciętych w cytatach nieistotnych fragmentach ma potencjał obnażenia naszej amnezji historycznej, pobudzenia do refleksji i dyskusji nad zapomnianym fragmentem rodzimej rzeczywistości.
Trochę wcześniej mamy do czynienia z rozmowami z Romanem Rutkowskim i Jakubem Szczęsnym, które dość mocno eksploatują temat jakości i wyglądu przestrzeni publicznej. Szczęsny apeluje o równowagę między planowaniem a spontanicznością, Rutkowski z kolei opowiada o tym, że przyjeżdżający do Warszawy Holendrzy są zachwyceni żywą tkanką miejską Warszawy i jej twórczym chaosem, w tym reklamowym, co może się nam nie mieścić w głowie. Artyści pokazują, by w ramach tęsknoty za porządkiem nie przesadzić w drugą stronę, zabijając np. pomysły społeczności lokalnych. Różnorodność powinna znaleźć swe odzwierciedlenie w wyglądzie miasta, które nie musi być skazane ani na totalną "wolną amerykankę", mającą więcej do czynienia z partykularnymi interesami niż spójnymi wizjami, ani też na uporządkowanie w stylu ujednolicenia roślin na Trakcie Królewskim.
Można by tak jeszcze długo opowiadać, np. o libańskiej społeczności artystycznej, portretującej napięcie polityczne na Bliskim Wschodzie, albo o poprzednich numerach, w których można by wspomnieć rewelacyjny wywiad na temat modernizmu w architekturze, który udzielił Owen Hatherley. Ponieważ jednak wielkimi krokami zbliżają się święta, zatem wolę pożyczyć Wam, Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, wszystkiego najlepszego z ich okazji, mając nadzieję, że niezależnie od tego, w jaki sposób je spędzicie, będziecie miały i mieli poczucie odpoczynku, ciepła, szczęścia i miłości. Oby te uczucia towarzyszyły Wam nie tylko od święta!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz