Interesujący eksperyment. Dla mnie racjonalny z powodu chronicznego niedoceniania przez ludzi innych form wyrazu intelektualnych analiz niż pismo. Jako osoba zainteresowana komiksami zdumiewa mnie, że po tylu latach tłumaczenia przez krytyków kulturalnych roli tej formy wyrazu we współczesnej kulturze (także wysokiej), ktoś może uznawać, że nie jest to typ twórczości artystycznej, który może godnie opisywać np. Powstanie Warszawskie. Oczywiście kwestią dyskusji jest to, czy powstałe do tej pory dzieła są dobre czy nie, natomiast aprioryczne skreślanie komiksu tylko dlatego, że komuś "kojarzy się dziecinnie" - a taki jest najczęstszy powód - wydaje mi się dość smutnym uprzedzeniem.
Tym razem, jeśli chodzi o kolejny numer "Krytyki Politycznej" stykamy się z obrazami, które w bardzo mocny sposób pokazują współczesny wymiar ludzkiej egzystencji. Nie są to migawki z telewizyjnych serwisów, tylko pełnoprawny głos w debacie publicznej, pełen publicystycznego zacięcia do opisywania rzeczywistości. Jest tu miejsce na "klasę pracującą" w pełnym tego słowa znaczeniu - Joanna Erbel fotografuje pracę warszawskiej motorniczej, obsługującą jedną ze stołecznych linii tramwajowych. Ciągły lęk przed wypadkiem, niewygoda ciągłego siedzenia w niewygodnym krześle, nieprzychylne uwagi pasażerek i pasażerów - to wszystko to chleb powszedni tego typu pracy, o którym nie zdajemy sobie sprawy. Aż do czasu, gdy ktoś - tak jak Erbel - na zaczyna śledzić tej rzeczywistości i doświadczać jej na własnej skórze.
Mamy tu także górników ze Śląska, pracujących - jak zauważa wprawne oko Anny Molskiej - w warunkach brudu i szarości, dalekich od komfortu ław sejmowych czy też szklanych biurowców. Etos widać w odezwach szefów węglowych spółek - w fotografiach przebija się raczej ciemność i zmęczenie. Mamy sportretowanych przez Zofię Waślicką stoczniowców, rozczarowanych polityką, zawierzających swą przyszłość religii, wyprutych - niczym sfotografowany na ziemi balon bez powietrza - z poczucia kształtowania swojego własnego losu, którym pozostaje już tylko rytuał. Mamy osoby pracujące na emigracji, z dala od swoich rodzin, marzące o stabilizacji, nadaniu ich życiu jakiegoś sensu. Artur Żmijewski, pomysłodawca numeru wizualnego, każe im rysować swoje doświadczenia życiowe. I rysują.
Nie brakuje rozrachunków z przeszłością i nawiązań do teraźniejszości. Jeśli chodzi o Polskę, to Marcin Kaliński portretuje ludzką, podświadomą tendencję do przemocy i destrukcji. Rekonstrukcje wydarzeń z II Wojny Światowej pozwalają ludziom na kultywowanie stereotypowych zachowań stron konfliktu, a także na kontrolowane wyzwalanie swej agresji. Paweł Althamer, by pobudzić dyskusję a propos powstania warszawskiego, stworzył książeczkę do kolorowania dla dzieci, gdzie obok siebie umieścił niemieckich, polskich i radzieckich dowódców. Najwyraźniej dyrekcja Muzeum Powstania Warszawskiego stwierdziła, że projekt nie realizuje zakładanej linii, więc nie zdecydowali się na dopuszczenie do dyskusji nt. roku 1944 alternatywnego głosu. Z kolei rok 1980 pamiętamy głównie przez pryzmat walczących o wolność mężczyzn. Gdzie podziały się kobiety z tamtego okresu? Sanja Iveković usiłuje zwrócić uwagę na ten problem.
Nie tkwimy jednak wyłącznie w obrębie spraw krajowych. Przenosimy się do Palestyny i na Kubę. Poznajemy tajniki budowlanego recyklingu na "wyspie jak wulkan gorącej". Brak środków na politykę rewitalizacyjną sprawia, że Hawana stała się ruiną. Gdy tylko jakiś budynek nie wytrzymuje takiego stanu rzeczy, natychmiast lokalna społeczność zaczyna proces czyszczenia terenu. Nie marnuje się ani kawałek - tak jak w społecznościach pierwotnych, gdzie do perfekcji opanowano sztukę wykorzystywania każdego elementu upolowanej zwierzyny. Pierwotna w nas zdaje się być też i przemoc - jej ukryty kod można wydobyć z europejskich dzieł sztuki, kiedy skontrastuje się je z obrazami przemocy między Izraelem a Palestyną. Robi to Michal Heiman, a Igor Stokfiszewski pyta się - czy nie czujemy się winni?
Oczywiście treści w numerze jest znacznie więcej - dość wspomnieć fotoreportaż z domów dziecka, skontrastowany z idealistycznymi wizjami tego typu placówek, wdrażanymi przez Janusza Korczaka (szkoda, że rzeczywistość nie ma dziś już wiele wspólnego ze szczytnymi pomysłami pedagoga) czy też pomysł na umiejscowienie imigrantów na schodach, wiodących ich do nieistniejącego samolotu do Globalnej Północy. Nadal wiele jest w nas lęku przed obcym, co prowadzi do surowej polityki migracyjnej Unii Europejskiej i budowania muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Oto rzeczywistość oczami "Krytyki Politycznej" - nie sposób nie zachęcić do jej poznania.
Tym razem, jeśli chodzi o kolejny numer "Krytyki Politycznej" stykamy się z obrazami, które w bardzo mocny sposób pokazują współczesny wymiar ludzkiej egzystencji. Nie są to migawki z telewizyjnych serwisów, tylko pełnoprawny głos w debacie publicznej, pełen publicystycznego zacięcia do opisywania rzeczywistości. Jest tu miejsce na "klasę pracującą" w pełnym tego słowa znaczeniu - Joanna Erbel fotografuje pracę warszawskiej motorniczej, obsługującą jedną ze stołecznych linii tramwajowych. Ciągły lęk przed wypadkiem, niewygoda ciągłego siedzenia w niewygodnym krześle, nieprzychylne uwagi pasażerek i pasażerów - to wszystko to chleb powszedni tego typu pracy, o którym nie zdajemy sobie sprawy. Aż do czasu, gdy ktoś - tak jak Erbel - na zaczyna śledzić tej rzeczywistości i doświadczać jej na własnej skórze.
Mamy tu także górników ze Śląska, pracujących - jak zauważa wprawne oko Anny Molskiej - w warunkach brudu i szarości, dalekich od komfortu ław sejmowych czy też szklanych biurowców. Etos widać w odezwach szefów węglowych spółek - w fotografiach przebija się raczej ciemność i zmęczenie. Mamy sportretowanych przez Zofię Waślicką stoczniowców, rozczarowanych polityką, zawierzających swą przyszłość religii, wyprutych - niczym sfotografowany na ziemi balon bez powietrza - z poczucia kształtowania swojego własnego losu, którym pozostaje już tylko rytuał. Mamy osoby pracujące na emigracji, z dala od swoich rodzin, marzące o stabilizacji, nadaniu ich życiu jakiegoś sensu. Artur Żmijewski, pomysłodawca numeru wizualnego, każe im rysować swoje doświadczenia życiowe. I rysują.
Nie brakuje rozrachunków z przeszłością i nawiązań do teraźniejszości. Jeśli chodzi o Polskę, to Marcin Kaliński portretuje ludzką, podświadomą tendencję do przemocy i destrukcji. Rekonstrukcje wydarzeń z II Wojny Światowej pozwalają ludziom na kultywowanie stereotypowych zachowań stron konfliktu, a także na kontrolowane wyzwalanie swej agresji. Paweł Althamer, by pobudzić dyskusję a propos powstania warszawskiego, stworzył książeczkę do kolorowania dla dzieci, gdzie obok siebie umieścił niemieckich, polskich i radzieckich dowódców. Najwyraźniej dyrekcja Muzeum Powstania Warszawskiego stwierdziła, że projekt nie realizuje zakładanej linii, więc nie zdecydowali się na dopuszczenie do dyskusji nt. roku 1944 alternatywnego głosu. Z kolei rok 1980 pamiętamy głównie przez pryzmat walczących o wolność mężczyzn. Gdzie podziały się kobiety z tamtego okresu? Sanja Iveković usiłuje zwrócić uwagę na ten problem.
Nie tkwimy jednak wyłącznie w obrębie spraw krajowych. Przenosimy się do Palestyny i na Kubę. Poznajemy tajniki budowlanego recyklingu na "wyspie jak wulkan gorącej". Brak środków na politykę rewitalizacyjną sprawia, że Hawana stała się ruiną. Gdy tylko jakiś budynek nie wytrzymuje takiego stanu rzeczy, natychmiast lokalna społeczność zaczyna proces czyszczenia terenu. Nie marnuje się ani kawałek - tak jak w społecznościach pierwotnych, gdzie do perfekcji opanowano sztukę wykorzystywania każdego elementu upolowanej zwierzyny. Pierwotna w nas zdaje się być też i przemoc - jej ukryty kod można wydobyć z europejskich dzieł sztuki, kiedy skontrastuje się je z obrazami przemocy między Izraelem a Palestyną. Robi to Michal Heiman, a Igor Stokfiszewski pyta się - czy nie czujemy się winni?
Oczywiście treści w numerze jest znacznie więcej - dość wspomnieć fotoreportaż z domów dziecka, skontrastowany z idealistycznymi wizjami tego typu placówek, wdrażanymi przez Janusza Korczaka (szkoda, że rzeczywistość nie ma dziś już wiele wspólnego ze szczytnymi pomysłami pedagoga) czy też pomysł na umiejscowienie imigrantów na schodach, wiodących ich do nieistniejącego samolotu do Globalnej Północy. Nadal wiele jest w nas lęku przed obcym, co prowadzi do surowej polityki migracyjnej Unii Europejskiej i budowania muru na granicy amerykańsko-meksykańskiej. Oto rzeczywistość oczami "Krytyki Politycznej" - nie sposób nie zachęcić do jej poznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz