4 kwietnia 2009

Króliki XXI wieku

Do zdrowego rozwoju człowieka, poza odpowiednimi warunkami materialnymi, niezbędny jest dostęp do czystej wody i powietrza, a także do zieleni blisko miejsca zamieszkania. To truizmy, ale paradoksalnie o truizmach zdaje się najłatwiej przychodzi nam zapominać. Tak samo jest i z dziećmi - gotowi jesteśmy przychylić im nieba, zapominając, że potrzeba wprowadzić je w świat, a nie chronić go od niego poprzez szklany kokon. Co więcej, niektórzy bardziej od prawa dzieciaków do przebywania na świeżym powietrzu wolą bronić swojego rzekomo przyrodzonego i niezbędnego w procesie wychowawczym prawa do dawania im klapsów. Hierarchia to dość pokraczna, ale cóż, żyjemy w pokracznych czasach.

Kiedy byłem małym chłopcem, zabawy na podwórku były czystą przyjemnością. Wchodziło się na trzepak, bawiło w piaskownicy, wdrapywało na drzewa. Było w tym coś bezpretensjonalnego - poznawało się dzieci z sąsiedztwa, bawiło się w sklep, w dom, w panowanie nad daną częścią osiedla. Dziś, kiedy na piesze wędrówki albo inne aktywności poza domowe nie mam już tak dużo czasu jak kiedyś, wyjście z domu, np. w celu pozwiedzania odległej dzielnicy Warszawy, są dla mnie synonimem najwyższej formy odpoczynku. Oznacza ono szczytową dostępność czasu wolnego i osiągnięcie stanu wewnętrznej harmonii. Nie trzeba mi wtedy biegać albo jeździć na rowerze - wystarczy spacer.

Kiedy zatem słyszę o pomysłach na to, by dzieciaków pozbawiać tego typu rozrywek, burzy się we mnie krew. To tak, jakby amputować komuś rękę bez powodu. To drastyczne stawianie klosza, który wcześniej czy później runie i skrzywdzi młodego człowieka. Nie można wpadać w paranoidalne przekonanie, że na każdym rogu czai się gotowe do ataku Zło. Owszem, należy być ostrożnym, uczyć zasady ograniczonego zaufania w stosunku do obcych dorosłych itepe itede. Zabieranie młodziakom trzepaków, placów zabaw i innych tego typu przyjemności nie jest jednak żadną zasługą - jest kapitulacją w stosunku do rzeczywistości.

Dziecko tak czy siak będzie miało siniaki, podrapie sobie łokcie i kolana, pobrudzi ubranie. Sterylizowanie ich doświadczeń życiowych będzie ich kaleczeniem. Oczywiście że należy dążyć do zapewnienia pewnego komfortu życiowego i możliwości samorozwoju w obrębie domów i mieszkań. Zdolności komputerowe (internetowe w szczególności) są również nad wyraz cenne. Jeśli jednak dajmy na to pedofil będzie zainteresowany, może dorwać dzieciaka nawet w domu, np. przebierając się za listonosza. Absurdalne? Być może, ale niewykluczalne. Czy w związku z tym przezorni rodzice będą zamykać swoje dzieci w klatce?

Nie dajmy się zatem zwariować - naprawdę nie warto. Dziecko mające ograniczone kontakty z rówieśniczkami i rówieśnikami może mieć problemy z nawiązywaniem kontaktu w późniejszym życiu. W żłobkach, przedszkolach i szkołach trzeba i warto uczyć o tym, jak w pełni korzystać z przestrzeni miejskiej i z otaczającej nas przyrody. Inaczej nie będziemy żyli w zielonych miastach, ale w sterylnych powierzchniach, gdzie zamiast drzew wyrastać będą kolejne wieżowce, a transport polegac będzie na przemieszczaniu się z jednej, oddzielonej od zewnętrznego świata bańki do drugiej. Sterylizowanie doświadczeń życiowych może skończyć się na wysterylizowaniu naszej egzystencji z interakcji międzyludzkich. To nie żart - społeczna alienacja i jej przezwyciężenie będzie jedną z najbardziej palących kwestii, jaka będzie stała przed nami w najbliższych latach.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...