Do napisania tego postu zachęciła mnie pozornie niekoniecznie sensacyjna informacja o tym, że Katarzyna Munio, radna Platformy Obywatelskiej, prawdopodobnie zdecyduje dziś o opuszczeniu klubu i wejściu bądź to do Partii Demokratycznej, bądź też (ostatnimi czasy to dość popularny kierunek) do Stronnictwa Demokratycznego. Niezależnie od tego, w którą stronę pójdzie, należy wspomnieć o tym z szacunkiem. Opuszczanie partii, która ma od 40 do 60% poparcia w sondażach na rzecz formacji, które formalnie zdobywają po 1%, to niewątpliwie kwestia odwagi. Tym bardziej, że swoimi decyzjami - na przykład sprzeciwem wobec wydawania kolejnych milionów złotych na stadion Legii - wykazała się niezależnością myślenia, wykraczającą poza doraźne, polityczne gierki. Jak na rodzimą politykę to naprawdę cenna cecha.
Jeśli przejdzie do SD, to partia ta wraz z PD i SDPL mieć będzie 4 radnych (w tym aż 3 kobiety). Brakuje zatem jedynie jednej osoby do tego, by utworzyć własny, samodzielny klub radnych Centrolewicy. Nie jestem przekonany, by sztuka ta udała się w tej kadencji (chociaż polityka uczy mnie nigdy nie mówić nigdy), jednak jeśli Porozumienie dla Przyszłości będzie, zgodnie z zapowiedziami, kontynuowane, to posiadanie 5 osób w liczącej ich 60 Radzie Miasta staje się planem minimum. Zobaczymy, jaki będzie los ustawy metropolitarnej - Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło już do Sejmu projekt ograniczenia ilości radnych w mieście i w dzielnicach o połowę, czemu sprzeciwiali się tak Zieloni, jak i specjalistki i specjaliści w dziedzinie samorządu. Mam nadzieję, że ten ograniczający demokrację i lekceważący wybór wyborców projekt wyląduje tam, gdzie zasługuje - w koszu.
Dobrze, ale czemu tak ważne jest mieć klub? Przede wszystkim dlatego, że ma on prawo do wpływania na agendę zebrań Rady Miasta. Dzięki pięcioosobowej reprezentacji znacząco zwiększa się szansa na uwzględnienie własnych projektów (dajmy na to Stołecznej Polityki Klimatycznej czy też rezolucji wspierającej wprowadzenie jednolitego oznakowania metra i kolei w mieście), a to z kolei daje szanse na budowanie większości wspierających własne propozycje, ewentualnie tworzenia czytelnych linii sporu. Mobilizuje się zatem swój elektorat dużo skuteczniej, pokazując "zobaczcie, oto staramy się, jak możemy". Przy byciu radnym/radną niezależną nie jest to tak spektakularne, dużo trudniej jest negocjować z silniejszymi podmiotami wzajemne ustępstwa. Klub - jeśli ma jednolite stanowisko w danej sprawie - ma mocną pozycję już z powodu samego progu, od którego się go tworzy - w RM 5 na 60 to nieco ponad 8% składu tego ciała, a dla porównania 15 osób, wymaganych w 460-osobowym Sejmie, to jedynie nieco ponad 3%.
Jeśli alians SDPL-PD-Zieloni z potencjalnym udziałem SD ma się utrzymać do wyborów samorządowych, mus zaproponować spójną wizję zrównoważonego rozwoju miasta. Nie wolno przy tym popełniać na siłę grzechu przymusowego ujednolicania - wiadomo, że są kwestie, które tego typu porozumienie mogłyby rozsadzić. Pewne elementy programu mogą zatem być odrębne dla każdej z formacji, która tym samym mogłaby kierować swój przekaz do zróżnicowanych grup wyborców. Oczywiście, nie oznacza to zupełnej samowolki programowej. Potrzeba zgodnej, szczegółowej wizji rozwiązania najważniejszych kwestii lokalnych, takich jak rozwój transportu zbiorowego, wysoka jakość przestrzeni publicznej czy też rozwoju miasta w dużo bardziej zrównoważony sposób. Wtedy główny przekaz takiego sojuszu poszczególne formacje mogłyby wzmacniać własnymi pomysłami w innych dziedzinach.
Ktoś może powiedzieć - do wyborów samorządowych daleka droga. Owszem, ale nie można lekceważyć ludzi, pracując jedynie w okresie kampanii wyborczej. Jako stołeczni Zieloni staramy się pozytywistycznie pracować cały czas i mamy nadzieję, że jest to widoczne i że urozmaicamy polityczny krajobraz miasta. Także to - coraz bardziej popularne miejsce w sieci - zaczyna w jakiś drobny sposób zmieniać ton debaty internetowej i "infekować" sieć zieloną polityką. Pracujemy nad tym, by nasze miasto było bardziej Zielone - i liczymy na Was, bo bez Was nie uda się nic.
Jeśli przejdzie do SD, to partia ta wraz z PD i SDPL mieć będzie 4 radnych (w tym aż 3 kobiety). Brakuje zatem jedynie jednej osoby do tego, by utworzyć własny, samodzielny klub radnych Centrolewicy. Nie jestem przekonany, by sztuka ta udała się w tej kadencji (chociaż polityka uczy mnie nigdy nie mówić nigdy), jednak jeśli Porozumienie dla Przyszłości będzie, zgodnie z zapowiedziami, kontynuowane, to posiadanie 5 osób w liczącej ich 60 Radzie Miasta staje się planem minimum. Zobaczymy, jaki będzie los ustawy metropolitarnej - Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło już do Sejmu projekt ograniczenia ilości radnych w mieście i w dzielnicach o połowę, czemu sprzeciwiali się tak Zieloni, jak i specjalistki i specjaliści w dziedzinie samorządu. Mam nadzieję, że ten ograniczający demokrację i lekceważący wybór wyborców projekt wyląduje tam, gdzie zasługuje - w koszu.
Dobrze, ale czemu tak ważne jest mieć klub? Przede wszystkim dlatego, że ma on prawo do wpływania na agendę zebrań Rady Miasta. Dzięki pięcioosobowej reprezentacji znacząco zwiększa się szansa na uwzględnienie własnych projektów (dajmy na to Stołecznej Polityki Klimatycznej czy też rezolucji wspierającej wprowadzenie jednolitego oznakowania metra i kolei w mieście), a to z kolei daje szanse na budowanie większości wspierających własne propozycje, ewentualnie tworzenia czytelnych linii sporu. Mobilizuje się zatem swój elektorat dużo skuteczniej, pokazując "zobaczcie, oto staramy się, jak możemy". Przy byciu radnym/radną niezależną nie jest to tak spektakularne, dużo trudniej jest negocjować z silniejszymi podmiotami wzajemne ustępstwa. Klub - jeśli ma jednolite stanowisko w danej sprawie - ma mocną pozycję już z powodu samego progu, od którego się go tworzy - w RM 5 na 60 to nieco ponad 8% składu tego ciała, a dla porównania 15 osób, wymaganych w 460-osobowym Sejmie, to jedynie nieco ponad 3%.
Jeśli alians SDPL-PD-Zieloni z potencjalnym udziałem SD ma się utrzymać do wyborów samorządowych, mus zaproponować spójną wizję zrównoważonego rozwoju miasta. Nie wolno przy tym popełniać na siłę grzechu przymusowego ujednolicania - wiadomo, że są kwestie, które tego typu porozumienie mogłyby rozsadzić. Pewne elementy programu mogą zatem być odrębne dla każdej z formacji, która tym samym mogłaby kierować swój przekaz do zróżnicowanych grup wyborców. Oczywiście, nie oznacza to zupełnej samowolki programowej. Potrzeba zgodnej, szczegółowej wizji rozwiązania najważniejszych kwestii lokalnych, takich jak rozwój transportu zbiorowego, wysoka jakość przestrzeni publicznej czy też rozwoju miasta w dużo bardziej zrównoważony sposób. Wtedy główny przekaz takiego sojuszu poszczególne formacje mogłyby wzmacniać własnymi pomysłami w innych dziedzinach.
Ktoś może powiedzieć - do wyborów samorządowych daleka droga. Owszem, ale nie można lekceważyć ludzi, pracując jedynie w okresie kampanii wyborczej. Jako stołeczni Zieloni staramy się pozytywistycznie pracować cały czas i mamy nadzieję, że jest to widoczne i że urozmaicamy polityczny krajobraz miasta. Także to - coraz bardziej popularne miejsce w sieci - zaczyna w jakiś drobny sposób zmieniać ton debaty internetowej i "infekować" sieć zieloną polityką. Pracujemy nad tym, by nasze miasto było bardziej Zielone - i liczymy na Was, bo bez Was nie uda się nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz